Wywiady
Idles

Idles podeszli do tworzenia albumu Tangk zupełnie inaczej niż zwykle – bazując na pętlach taśmowych i zaawansowanych technikach produkcyjnych. Teraz, jak przyznają gitarzyści Mark Bowen i Lee Kiernan, największym wyzwaniem jest odtworzenie tego na scenie…

2025-05-28

Na potrzeby swojego najnowszego albumu Tangk, Idles zagłębili się w technikę tworzenia pętli taśmowych – uczynili z niej fundament całych utworów. Następnie wyruszając w trasę, musieli znaleźć sposób, by przenieść te brzmienia na scenę. Dla gitarzystów – Marka Bowena i Lee Kiernana – oznaczało to jeszcze większe pedalboardy, ale mniejsze wzmacniacze.

Album Tangk to najbardziej ambitne nagranie w dorobku zespołu. Podczas gdy Crawler z 2021 roku opierał się na gitarowych brzmieniach syntezatorowych, tym razem studio stało się pełnoprawnym instrumentem. Mark Bowen – znany wszystkim po prostu jako Bowen – tłumaczy: „Chcieliśmy, żeby muzyka i kompozycje były prowadzone przez produkcję. Wkomponowaliśmy wiele technik produkcyjnych w sam proces pisania. To nie jest typowy album Idles, gdzie najpierw gramy utwory, a potem je nagrywamy. Tym razem zaczęliśmy od nagrań i dopiero później próbowaliśmy odtworzyć je na żywo.”

 

„Nasze koncerty opierają się na tym, że wszystko dzieje się na żywo – i to wprowadza chaos…”

To zadanie dalekie od prostoty. Producent Nigel Godrich – znany ze współpracy z Radiohead – zasugerował, by oprzeć ten album właśnie na pętlach taśmowych. „Pierwszą rzeczą, jaką chciał, byśmy zrozumieli, były pętle taśmowe,” wspomina Bowen. „Po prostu każe ci grać, a potem wyciąga z tego fragmenty i migawki. Czasem to tylko tekstura, na bazie której powstaje później cały utwór. Czasem – jak w Gratitude – to punkt wyjścia dla całej kompozycji. Jon [Beavis, perkusista] zagrał rytm w metrum 6/8, ja riff w układzie trzech piątek i jednej trójki, który zgrywał się z nim co 18 uderzeń. Dev [Adam Devonshire, basista] grał w 4/4. Co 18 uderzeń wszystko się synchronizowało i zaraz potem znowu rozjeżdżało. Właśnie ta nieregularność i zgrzyty mnie interesowały – to napędza kreatywność.”

Jednak tak skrupulatne podejście do kompozycji trudno pogodzić z żywiołowością koncertów Idles. „Nie chcieliśmy stracić tego, czym jest koncert Idles – czyli mnie i Lee skaczących po scenie i wchodzących w interakcje z publiką. Dlatego używamy dużo pedałów ekspresji, żeby móc sterować dynamiką dźwięków nogami, a nie kręcić gałkami na stojąco,” mówi Bowen.

W 2021 roku Bowen opowiadał o Crawler Machine – pedalboardzie do ręcznego i nożnego sterowania brzmieniem z tamtego albumu. „Używałem wtedy wielu efektów jak Moogerfooger, reverbów, filtrów i looperów jako formy produkcji. I z tego doświadczenia powstał Tangk – nauczyłem się, co można wyciągnąć z Crawler Machine na etapie pisania piosenek.”

Słowo „Tangk” zespół wymyślił jako onomatopeję oddającą sposób, w jaki atakują swoje gitary – coś w rodzaju indie-rockowego odpowiednika „djent”. To brzmienie wynika z jaśniejszych, czystszych tonów gitar. „Postawiliśmy na czyste instrumenty zamiast chaosu przesterów, który panował wcześniej,” zdradza Bowen. „Znowu gram na Vox AC30. Do nagrywania wolę AC15, więc na płycie słychać głównie ten. Pracowaliśmy z Godrichem – on ma niesamowitą kolekcję starych Voxów.”

„Kiedy grasz na gitarze całe życie, trudno zmienić sposób budowania akordów.”

Lee Kiernan z kolei zakochał się w mniej znanym wzmacniaczu. „Znalazłem Peavey Deuce – tak go pokochałem, że teraz nigdzie nie mogę go znaleźć. To już problem. Ma tranzystorowy preamp i lampowy końcowy. Dlatego brzmi tak czysto. Jeśli dodać przester do preampu, robi się dziwnie tranzystorowy. Ale jeśli zostawić go czystym i podbić głośność lamp, uzyskuje się ogromny, pełny dźwięk.”

Jeśli chodzi o gitary, Bowen nagrał album niemal w całości na swoim barytonowym Stratocasterze, a Lee pozostał wierny Esquire’owi i Mustangowi. „Na żywo używam też Tele Deluxe z nowej serii Fender Professional II – brzmi świetnie. Do barytonu razem z Gavinem [Maxwellem, technikiem] poskładaliśmy starą Tele z gryfem barytonowym. Wyszło rewelacyjnie. Każdy, kto chce baryton – niech po prostu założy barytonowy gryf!”

„Zmieniliśmy też podejście do przetworników,” mówi Bowen. „Zawsze szukaliśmy jak najostrzejszych customów, ale teraz używamy stocków – w barytonie, Esquire’ze i Mustangu Lee. Postawiliśmy na czystość, na jangle, twang. Już nie zależy nam na niszczeniu wszystkiego przesterem.”
A jednak – niszczenie pozostało nawykiem. „Ciągle coś psuję! Dlatego potrzebuję rzeczy niezawodnych i łatwo dostępnych.” Kiedy dziennikarz dziwi się, że AC30 to najpewniejszy wzmacniacz, Lee śmieje się: „Przynajmniej łatwo go znaleźć. I to wystarczy!” Bowen dodaje: „Wystarczy puścić wieść – pewnie ktoś z publiki ma AC30 w domu!”

Magia pętli taśmowych tkwi w ich analogowej nieprzewidywalności. „W pętli najpiękniejsze są złe łączenia,” mówi Bowen. „Nie chcieliśmy opierać się na backing trackach. Koncerty Idles zawsze balansowały na granicy chaosu – i właśnie dlatego działają. Duże zespoły idą w MIDI, zegary, komputery. My gramy wszystko na żywo, i właśnie przez to to jest takie chaotyczne.”

Aby oddać ducha taśmy, cyfrowe brzmienia muszą być… niedoskonałe. Bowen korzysta z ElectroHarmonix 95000: „Jest trochę do dupy – ale właśnie przez to przypomina taśmę. Robi się krzywo.” Często wraca też do ZVex Lo-Fi Loop Junky. „Coś czystego staje się zakurzone, dziwne, stare. Na przykład smyczki w Gospel nagraliśmy na czysto, a potem przepuściliśmy przez Junky, by brzmiały jak sampel.”

Obaj gitarzyści przyznają, że wciąż uczą się loopowania na żywo. „Osiemdziesiąt procent sukcesu,” szacuje Lee. Bowen uważa, że to zbyt optymistyczne. „Jest krzywa uczenia się. Mam awaryjne zapętlenia – coś bardzo piskliwego albo totalnie motorycznego. Coś, na czym mogę się oprzeć, by nie zabrzmieć okropnie. Im bardziej się oswajasz, tym mniej potrzebujesz zabezpieczeń. Zaczynasz grać i zapętlać coraz odważniej.”

Lee śmieje się: „Najczęstsza myśl na scenie to: ‘Ale to dobrze brzmi!’ i zaraz potem: ‘Co ja właściwie robię?!’” Jego pedalboard też się rozrósł. „Kiedyś miałem jeden pedał ekspresji, teraz trzy i jeden pianinowy – do tremolo sprężynowego. Gdy naciskasz, wraca powoli – daje ciekawy efekt. Mam też granular delay – kiedyś mnie przerażał, ale ten działa dobrze. Pedały ekspresji sterują efektem, pogłosem, tempem delaya…”

Na Tangk Bowen spróbował syntezatora Prophet, co wpłynęło na podejście do gitar. „Kiedy grasz całe życie na gitarze, trudno zmienić sposób układania akordów,” mówi Lee. „Twoja ręka automatycznie ląduje w znanym miejscu. Bowen usiadł do klawiszy – tam układ palców jest inny i otworzyło to wiele nowych możliwości.”

„To kwestia smaku,” dodaje Bowen, „ale dodawanie septym i non często nie pasuje do naszego stylu gitarowego. Lee ma talent do wyciągania wyróżniających się akordów. Ja muszę je wymyślać na klawiszach, bo na gitarze nie brzmią.”

Lee pokazuje przykład – dograny overdub do Dancer: 15. próg struny G, 13. próg struny E, otwarta B. „Świetnie reaguje na to, co się dzieje,” mówi Bowen. „Początkowo refren Dancer był oparty na organach – nie działało to. Godrich zasugerował, by pójść w klimaty Television – zagrałem więc baryton w stylu Pixies, Lee dodał akord reakcyjny. Nasze role są teraz bardziej określone – ja buduję trzon, Lee reaguje i dopełnia.”

I jeszcze jedno – strojenie. „Na tym albumie praktycznie nie stroiliśmy gitar,” przyznaje Bowen. „Stroiliśmy do utworu. Nigel nie pozwalał używać tunerów – ‘Słuchaj, co grasz!’ To nie było równe 440 Hz. To samo robili Nick Cave na Jubilee Street i Chili Peppers w Scar Tissue – brzmi to lepiej.”

Ale sprzęt to tylko część wyzwania. „Największa różnica? Te kawałki są cholernie trudne!” śmieje się Bowen. „Kiedyś koncert Idles to była prościzna – wszystko opierało się na emocjach. Teraz każdy musi się skupić, znaleźć swoje miejsce, groove. I to jest świetna zabawa!”