Od pociągów towarowych po dzikie konie — Steve Vai ujawnia wpływy stojące za kilkoma jego najważniejszymi utworami.
Pomimo premiery albumu „Vai/Gash” w tym roku, będącego właściwie hołdem dla przyjaciela, wydaje się, że Vai nadal celebruje sukces „Inviolate”, swojego dziesiątego, pełnowymiarowego albumu studyjnego, który ukazał się w 2022 roku i zebrał powszechnie dobre recenzje, błyszcząc na szczycie listy albumów Billboard Hard Rock. „Jestem zaszczycony odzewem, jaki otrzymał Inviolate” – mówi Steve – „Żadna z moich solowych prac nigdy nie zadebiutowała na pierwszym miejscu jakiejkolwiek listy przebojów, gdziekolwiek. Nadal nie mogę w to uwierzyć.” „Minęło trochę czasu, odkąd nagrałem płytę czysto instrumentalną” – kontynuuje – "Gdy to robiłem, myślałem sobie: ‘Nie wiem, jak ludzie to odbiorą, ale nie będę się tym teraz martwić’. Wiem jednak, że ludzie, którzy śledzą moją karierę i lubią to co robię, chcą, abym tworzył muzykę, która jest dla mnie najważniejsza. Bo wtedy jest w tym coś, co także im się podoba. Wygrywają wtedy wszyscy: ja jestem zadowolony i oni też są zadowoleni. A miło jest czuć, że twój wysiłek jest doceniany.”
Krótko po wydaniu tego albumu Vai przeszedł operację barku i nagrał na YouTube film, na którym widać, jak jedną ręką dziarsko przedziera się przez kawałek zatytułowany „Knappsack”, podczas gdy jego prawe ramię jest zawieszone na temblaku (!). Vai doznał kontuzji stawu, ale na szczęście obrażenia nie były zbyt poważne. „Myśleli, że ponownie naderwałem ramię, co wiązałoby się z 16-miesięcznym okresem gojenia, ale na szczęście tak nie było” – wyjaśnia „To była inna kontuzja i już tydzień później byłem w stanie kostkować trochę prawą ręką”. Vai, zawsze jeden z najbardziej inteligentnych i duchowo nastawionych artystów, ma interesującą filozofię dotyczącą tego, co jest potrzebne, aby utrzymać dobre samopoczucie na poziomie umysłu i ciała. „Jestem wegetarianinem” – mówi – „Lubię jeść to, co bliskie naturze, nie biorę żadnych narkotyków i stosuję używek. Nie piję alkoholu i wydaje mi się to naturalne. To nie jest tak, że robię to, by być zdrowym. Nie sądzę, że zdrowie bierze się z takich rzeczy. Wierzę, że zdrowie fizyczne bierze się ze zdrowia umysłu. To wymaga zupełnie innego nastawienia. Jeśli jesteś wystarczająco otwarty to wiesz, co Ci odpowiada, czy będzie to jedzenie, ćwiczenia, czy cokolwiek innego.
Ale jeśli masz głowę zaprzątniętą głupotami to nie będziesz wiedział, jaki jest najlepszy wybór. Tak właśnie postrzegam sprawy.” Po spędzeniu długiego czasu w zamknięciu (z powodu pandemii) i kilku kolejnych miesiącach rekonwalescencji po operacji, Vai wyruszył w gigantyczną światową trasę koncertową i wówczas też dbał o stan umysłu. „Najważniejsze jest przygotowanie psychiczne na wszystko, co cię czeka. Jeśli jestem w domu, to nastawiam się na pobyt w domu i kreatywny czas spędzany w domowym studio. Kiedy płyta jest już gotowa, zaczynam psychicznie dostosowywać się do wyjazdu w trasę i wtedy mówię sobie: ‘Muszę wyjechać z Dodge, wsiąść na tego żelaznego konia! [śmiech] Muszę teraz grać ludziom na gitarze!” Kultywuję ten impuls i wkrótce jestem gotowy do działania. Kiedy trasa zaczyna dobiegać końca, psychicznie znów dopasowuję się do bycia w domu. To wszystko jest gimnastyką umysłu, która ma pomóc mi zachować zdrowie psychiczne”. Tymczasem, Vai nastawił się mentalnie na retrospekcję, przeglądając swój obszerny katalog, aby wybrać pięć utworów, które uważa za najważniejsze w swojej karierze…
THE ATTITUDE SONG
FLEX-ABLE (1984)
„To była dla mnie bardzo ważna piosenka. Nagrywając to, nie miałem żadnych oczekiwań co do tego, co się z tym stanie, ani nawet tego, czy ktoś to usłyszy. Nagrywałem dla siebie. Kiedy to zrobiłem, poczułem po prostu radość. Świetnie się bawiłem i miałem mnóstwo pomysłów. The Attitude Song był dla mnie strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o różne rzeczy, nad którymi pracowałem w tym czasie na gitarze. Niektóre rzeczy, które robiłem, wydawały się wyjątkowe: podciąganie wajchą i granie melodii, dziwne harmonie i sposób, w jaki wszystko było zorganizowane. Dopiero kilkadziesiąt lat później dotarło do mnie, że te rzeczy są dość wyjątkowe. Miały w sobie coś innowacyjnego, ale wtedy nie zdawałem sobie z tego tak bardzo sprawy. To była dość trudna piosenka do zagrania, z polimetrią: 7/8 na 4/4. Kiedy w październiku 1984 roku piosenka ukazała się w magazynie Guitar Player na dodawanej tam elastycznej płycie analogowej, mogę szczerze powiedzieć, że dla mnie jako gitarzysty był to pierwszy poważny kontakt ze społecznością gitarową i poszło bardzo dobrze.”
FOR THE LOVE OF GOD
PASSION AND WARFARE (1990)
„Myślę, że to niewątpliwie mój najbardziej znany utwór. Prawdopodobnie zostałbym pobity po koncercie, gdybym nie zagrał tego na żywo. Jednak nigdy się nie nudzę, grając go; mogę się zatracić na zawsze w jednej nucie tej melodii. To był kolejny utwór, który wyszedł z bardzo niewinnego podejścia. Kiedy nagrywałem tę płytę, wiedziałem, że celowo odwracam się od „gwiazdy rocka”. Wielokrotnie podróżowałem po świecie z Davidem Lee Rothem i Whitesnake i było to naprawdę wielkie, dochodowe przedsięwzięcie. Można grać rolę gwiazdy rocka, co było fantastyczne, ale pod względem artystycznym nie do końca tego szukałem. Przez cały czas wiedziałem, że jest we mnie muzyka, która musi się ujawnić, i myślałem, że to będzie po prostu koniec mojej kariery. Miło było być wielką gwiazdą rocka, ale muszę robić swoją muzykę, pa… Kiedy nagrywałem „For the Love of God”, to tak naprawdę ta muzyka nie miała jeszcze publiczności ani własnego miejsca, bo wcześniej nie było niczego podobnego. Wiedziałem, że to coś we mnie siedzi i musi się ujawnić, niezależnie od tego, jak społeczność gitarowa to przyjmie. Pamiętam, jak ktoś to usłyszał i powiedział: ‘To sympatyczne, ale jest trochę za długie i tandetne.’ [śmiech] Pamiętam, że pomyślałem, że te odczucia mogą być prawdziwe, ale pieprzyć to; to piękny utwór muzyczny. Kiedy go nagrywałem, miałem naprawdę intymny związek z muzyką i myślę, że to właśnie czują ludzie. Kiedy wręczyłem ten album wytwórni Capitol Records, która wcześniej wydała „Ah Via Musicom” Erica Johnsona, powiedzieli mi: ‘Nie mamy pojęcia, co to jest więc nie będziemy tego promować, a zaliczkę, którą ci obiecaliśmy, zmniejszamy o połowę.’ Powiedziałem tylko: ‘Dobrze, zatem odbieram wam to. Złamaliście umowę, więc nie muszę publikować tego w Capitolu. I tak wydało to Relativity.”
TENDER SURRENDER
ALIEN LOVE SECRETS (1995)
"Dla mnie jest to idealna amalgamacja intensywnej i delikatnej strony mojej osobowości. Podoba mi się sposób, w jaki utwór zaczyna się tymi oktawami. Jest bardzo słodki, jest w nim mnóstwo dynamiki i pięknej artykulacji. Te rzeczy naprawdę sprawiają, że melodie zaczynają przemawiać. Wiedziałem, że chcę, żeby to rosło i budowało się organicznie; każda nuta jest częścią melodii w tym utworze. To kolejna piosenka, która została bardzo dobrze przyjęta przez społeczność gitarową. Pojawiło się to w odpowiednim czasie, podczas gdy mój poprzedni album, Sex and Religion, wydawał się wyjść w dokładnie niewłaściwym czasie. Myślę, że społeczność gitarowa miała ważne pytanie dotyczące S&R: ‘Co on robi?”. Dlaczego wokal? To nie jest album instrumentalny!’ Ale kiedy ukazało się Alien Love Secrets, trafiło momentalnie do społeczności gitarowej, z utworami takimi jak Kill the Guy With the Ball czy Bad Horsie. Tender Surrender ma taką piękną melodię i tak dobrze buduje się aż do kulminacji. Jest to niemal idealna formuła dla tych, którzy naprawdę kochają instrumentalną muzykę gitarową. To naprawdę zadziałało. Kolejna piosenka, którą cały czas gram na koncertach, bo gdybym tego nie zrobił, myślę, że ludzie byliby bardzo rozczarowani.”
BAD HORSIE
ALIEN LOVE SECRETS (1995)
„To zupełnie inny utwór niż Tender Surrender. Miał potencjał, by zaistnieć w społeczności metalowej. To taka część mnie, którą naprawdę lubię – trochę jak Jack Butler, postać, którą grałem w filmie Crossroads. Ten film miał znaczący wpływ na moją karierę. Kiedy kręciłem Crossroads i czytałem scenariusz, zobaczyłem tam taki zapis: ‘Jack Butler gra gitarowym riffem, który brzmi jak pociąg towarowy’. Zastanawiałem się, jak brzmiałby pociąg towarowy, gdyby naśladowano go za pomocą gitary. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, było obniżenie stroju, a następnie wypracowanie rytmu na nutach basowych. Niedługo potem miałem sen, w którym jechałem na dzikim ogierze przez pole porośnięte wysoką trawą, ścigany przez pociąg. Nagle koń zatrzymał się, odwrócił i rzucił się na pociąg, a ja się obudziłem. [śmiech] Wtedy pomyślałem, że napiszę piosenkę nawiązującą do koncepcji pociągu z Crossroads i powiążę ją z koniem. ‘Zły konik!’ To piosenka, którą naprawdę kocham grać. Jest plastyczna – możemy ją ciągle zmieniać. Jest ciężka i daje satysfakcję, kiedy czujesz tę ciężkość na koncercie. Ten kawałek także stał się obowiązkowym punktem programu, na który czekają fani. To zdecydowanie jeden z moich najbardziej metalowych utworów.”
AND WE ARE ONE
MODERN PRIMITIVE (2016)
„Chciałbym szczerze powiedzieć, że to solo na tym albumie jest prawdopodobnie moim największym osiągnięciem na gitarze ze względu na frazę, schludność i piękno. Nie czuję się pretensjonalny, mówiąc to, ponieważ wypowiadam się na miarę moich możliwości. Więc jeśli powiem, że coś jest dla mnie głęboko, głęboko poruszające i piękne, to jest. Dla mnie, wiesz? Być może są inni, którzy tak właśnie myślą, ale ważne jest, aby artysta włożył intymność w swoją muzykę, ponieważ wówczas nosi ona w sobie jego DNA. A tego właśnie chcą ludzie: chcą Ciebie, Twojej wyjątkowej kreatywności. Nie chcą, żebyś brzmiał jak ktoś inny. Wyczuwają podróbkę na kilometr. Przy tej piosence powiedziałem sobie: ‘Nagrasz tutaj solówkę, w której każda nuta będzie dla ciebie wyjątkowa. To nie może być nic, co robiłeś wcześniej i musi być innowacyjne”. W tej jednej piosence jest więcej frazowania i melodyjnej intymności niż w czymkolwiek, co kiedykolwiek nagrałem. Dlatego ta piosenka jest dla mnie tak ważna. W mojej grze naprawdę dużo się dzieje, co może nie być oczywiste dla kogoś, kto patrzy na mnie na żywo jak gram. Oczywiście nie jest to ważne samo w sobie. Ważne jest tylko, aby słuchacz, gdy to usłyszy, coś poczuł.”
FOT. LARRY DIMARZIO