Wywiady
Nuno Bettencourt

Wirtuoz gitary czarujący w Extreme zastanawia się, dlaczego jeśli chodzi o brzmienie, twoja osobowość zawsze jest na pierwszym miejscu…

2024-12-21

W jakim stopniu sprzęt, którego używasz, wpływa na muzykę, którą tworzysz?

Wyobraź sobie, że siedzę za kulisami, grając przez taki mały wzmacniacz Blackstara. I brzmi to tak dobrze, że dźwiękowiec przyjdzie i powie: „Czy możemy po prostu włączyć mikrofon do tego pie****nego czegoś?!”. A potem może przyjść do garderoby Steve Vai i ten mały piecyk natychmiast zmieni się w jego własne brzmienie. Wiemy, że wzmacniacze i gitary są ważne, ale Twoje własne DNA jest od tego dużo ważniejsze. Kiedyś w końcu zdajesz sobie sprawę, że wzmacniacze i efekty nie są po to, aby ulepszyć twoje granie – są tylko po to, aby nie przeszkadzać ci w graniu! Każdy z nas ma swoje brzmienie w głowie. Je właśnie chcesz wydobyć z głośników.

Zatem sprzęt może w pewnych sytuacjach stanowić przeszkodę?

Tak! Czasami twoja barwa może przeszkadzać w tym, co próbujesz swoją muzyką powiedzieć. Na pierwszych czterech lub pięciu albumach słychać czystego Eddiego Van Halena, a na późniejszych płytach masz już nakładkę różnych efektów, zabawy planami stereo… i stało się to już czymś zupełnie innym. Dla mnie, chodziło zawsze o tego ‘surowego’ Eddiego, ponieważ wtedy był po prostu podłączony do wzmacniacza i nic innego po drodze nie przeszkadzało. Kiedy zaczniesz przetwarzać brzmienie gitary, możesz się trochę zagubić. Jeśli użyję delaya lub phasera, musi on tylko lekko ubarwić to, co robię, a nie zmienić to, co robię. To musi być niuans.

Ale nie bez powodu używasz pewnych konkretnych wzmacniaczy, prawda?

Wzmacniacz, na którym grasz, ma pewne znaczenie, ale nie ogromne. Tak się składa, że mam w studiu zwykłego Marshalla DSL. Po prostu korzystam z takiego wzmacniacza, który mi się podoba... bo jest wiele rzeczy, które mi się nie podobają. Podobnie było z płytą III Sides To Every Story – kiedy w 1993 roku znalazłem odpowiedni head Soldano do interpretacji tego, co robią moje palce. Zawsze, gdy tworzę muzykę, chcę czegoś, co nie wchodzi zbyt bardzo na moje DNA. Lubię słuchać, jak ujawnia się moja osobowość. Nawet Zakk Wylde, kiedy włącza najbardziej szalone efekty i gra to swoje szalone vibrato, które brzmi jakby potrzebował szerokości dwóch gryfów, żeby je zagrać, wciąż daje radę. Chodzi o to, abysprzęt pracował dla Ciebie!

Zawsze uwielbiałeś kostkę Rat, co jest dość nietypowe dla bardziej ambitnych technicznie gitarzystów z multiwersum shreddu…

Tak, zawsze uwielbiam wpinać się od razu we wzmacniacz, ale z wyjątkiem tej kostki Rat, którą od lat posiadam. To powinien być przester z definicji, ale u mnie zniekształcenie jest całkowicie wyeliminowane. Uważam, że to po prostu dodaje zwartości w moim niskim paśmie. Nie znam ani jednego wzmacniacza, od Marshalla po Mesa/Boogie i wszystkich innych, który miałby wystarczająco dobry dół bez tego efektu. Jasne, że możesz to uzyskać, grając riff przestrojony w dół, czy akordy kwintowe jak Metallica, ale jak to zrobić, gdy jest to riff oparty na pojedynczej nucie? Na przykład weźmy piosenkę, powiedzmy Suzi (Wants Her All Day What?) z Extreme II: Pornograffitti. Jestem jedynym gitarzystą w zespole, więc chciałem, żeby riff był wyciszony i żeby jednocześnie brzmiał potężnie. Jedynym sposobem na uzyskanie potrzebnego pasma było użycie tego pedału Rat. Jest tam od pierwszego dnia i nigdzie się nie wybiera. Próbowałem grać bez tego i cholernie tego nienawidzę. Inni muzycy uważają, że on nic nie robi i słysząc go bez przesteru prawdopodobnie zastanawialiby się, czy bateria nie jest wyczerpana [śmiech]. Bo on nie zmienia tu niczego poza zagęszczeniem częstotliwości basowych.

Czy jest coś jeszcze, co jest naprawdę ważne dla Twojego brzmienia?

Poza tym, lubię czasem użyć chorusa w niektórych piosenkach. Nadal używam procesora BOSS GT, chociaż jego konkretny model zmieniał się na przestrzeni tych wszystkich lat. Uwielbiam sposób, w jaki brzmią te ich rzeczy. Niektóre z tych multiefektów mogą działać nieprawidłowo, z niewielkim opóźnieniem podczas gry. Urządzenia BOSS to jedyne, jakie znalazłem, które nie wchodzą mi w drogę i zawsze używam ich w pętli. Jedyne, czego mógłbym użyć z przodu, poza Ratem, to oktawer BOSS w kostce. I z jakiegoś powodu – choć zaręczam, że nie jest to spowodowane śmiercią Eddiego Van Halena – ostatnio często korzystam z mojego MXR Phase 90. Kiedyś miałem z nim problemy, bo kiedy go włączasz, momentalnie brzmi jak Eddie. Lubię uzyskiwać rozmaite niuanse artykulacyjne swoimi palcami. Staram się, aby moje solówki przemawiały – ten cały wszechświat pomiędzy harmonicznymi i rozmaitymi hałasami – chcę to generować używając samych rąk. Wiele zaczerpnąłem od George’a Lyncha i Warrena DeMartiniego. Tamta era gitarzystów radziła sobie z tym naprawdę dobrze.