Wywiady
Steve Lukather

David Gilmour, Eric Clapton, Pete Townshend, Brian May, Slash, Steve Vai, Ronnie Wood and Joe Walsh – tak wielu niesamowitych muzyków na jednym nagraniu… „Guitar Heroes” Marka Knopflera to gwiazdorski projekt charytatywny, w którym bierze udział szereg legendarnych gitarzystów – a wisienką na torcie jest tu… Jeff Beck! Jednym ze znanych nazwisk, które odegrało tu swoją rolę Lukather. „To był zaszczyt” – mówi – „I mnóstwo zabawy.”

Magazyn Gitarzysta
2024-11-09

Kiedy „Guitar Heroes” Marka Knopflera zostało okrzyknięte „przełomem w historii muzyki rockowej”, nie było w tym żadnej przesady. Były lider Dire Straits zebrał zapierający dech w ustach skład znanych muzyków, którzy wystąpili wspólnie na charytatywnym singlu na rzecz szczytnych celów, takich jak Teenage Cancer Trust i Teen Cancer America.

Piosenka Going Home (Theme From Local Hero) napisana przez Knopflera i pierwotnie wydana w 1983 roku została przerobiona jako rozszerzony występ, w którym dołączają do niego legendarni gitarzyści, w tym David Gilmour, Eric Clapton, Pete Townshend, Brian May, Slash , Steve Vai, Ronnie Wood i Joe Walsh. Co wzruszające, nagranie zawiera także dźwięki ikony gitary i innowatora – Jeffa Becka.

Wśród sześciostrunowych gości Knopflera, znajduje się także długoletni wioślarz Toto i branży sesyjnej – Steve Lukather – który był więcej niż szczęśliwy, mogąc dołożyć do projektu swoje zagrywki. „Czy ty żartujesz?” - Luke cieszy się jak dziecko – „Uczestniczyć w czymś takim, co jest naprawdę fajne, być w tym razem z tymi wszystkimi muzykami – to zaszczyt. Chciałem po prostu być tego częścią.”

Na swój typowo południowokalifornijski sposób Luke opisuje to doświadczenie tak: „Bycie częścią czegoś tak wspaniałego było wyjątkowym przeżyciem” – mówi. „Mam nadzieję, że uda się zebrać na cele charytatywne miliony dolarów, ponieważ naprawdę warto. Mark bardzo angażuje się w działalność filantropijną, co widzieliśmy, gdy wystawiał na aukcji swoje ukochane gitary. Potrafię sobie wyobrazić moment, w którym masz magazyn pełen tego szajsu i pytasz: ‘Dlaczego?’. Jestem na etapie, w którym chcę się odwdzięczyć innym ludziom i po prostu cieszyć się z tego, co mam. Wyszumiałem się już w życiu. Teraz stawiam na prostotę…”

Jak doszło do tego, że zaangażowałeś się w ten projekt?

To zabawne, ale po prostu pewnego razu dostałem telefon. Od razu się tym zainteresowałem i powiedziałem: „Tak, wchodzę w to!”. W zasadzie skontaktowali się ze mną niespodziewanie, co sprawiło, że w pewnym momencie krzyknąłem: „Wow!”. Zaangażowali już tak wiele osób, tak wielkiego kalibru. A ja miałem stać się częścią tej grupy wybrańców. Nie miałem więc żadnych żądań i po prostu zrobiłem to, czego ode mnie oczekiwano. Było przy tym dużo zabawy.

Kiedy już w to wszedłeś głębiej, jakie były twoje pierwsze przemyślenia na temat tego, co usłyszałeś?

Przede wszystkim, nie chciałem wkładać w to zbyt wiele kombinowania, poza próbą znalezienia czegoś fajnego do zagrania. Kiedy zacząłem pracę, nie słyszałem jeszcze całego utworu, więc nie byłem pewien, co z zagranych przeze mnie rzeczy finalnie trafi do singla. Ale już wówczas robiło to wrażenie i myślałem: „WOW, to ogromne przedsięwzięcie, zebrać tak wielu tego kalibru ludzi w jednym utworze!”

W jaki sposób podszedłeś do nagrania własnych partii?

Wiedziałem, że utwór jest wypełniony od góry do dołu gitarowymi dźwiękami, więc musiałem wymyślić sposób, aby tam się wpasować. Pomyślałem, że powinienem trzymać się z daleka od solówek i wymyśliłem kilka fajnych partii rytmicznych. Powiedziałem: „Wygląda na to, że wszyscy inni grają już tam te szalone gitarowe rzeczy”. Postanowiłem więc zrobić coś bardziej stonowanego i skupić się na smaczkach w tle.

Czy Mark dał Ci jakieś wskazówki?

Co ciekawe, nie – zupełnie się nie wtrącał. Kiedy się skontaktował, pomyślałem: „Wow, masz tak wielu ludzi, więc co mam tutaj robić jeszcze ja?” A on odparł: „Po prostu rób to, co zwykle robisz”. Odpowiedziałem: „No cóż, dziękuję za wskazówkę!” Nie miałem więc innego wyjścia niż spróbować znaleźć coś ciekawego do zagrania, co pasowałoby do reszty, a jednocześnie brzmiałoby jak Lukather. I tak jak mówiłem, nie było to łatwe, ponieważ w jednym kawałku jest tak wielu niesamowitych muzyków.

Czy podczas opracowywania poszczególnych części coś od razu rzuciło Ci się w oczy?

Wymyślenie tam czegokolwiek było trudne. Przysłali mi wstępnie zmiksowany utwór, więc musiałem popracować na swego rodzaju ‘wersji roboczej’. Nie mogłem tego rozłożyć na części i przeanalizować, żeby zobaczyć, kto jest kim. To powiedziawszy, style niektórych muzyków są bardziej oczywiste niż innych, więc mogłem się oprzeć na swoim uchu. Nie miałem jednak zbyt wiele czasu, więc nie mogłem się w to aż tak bardzo zagłębić. Po prostu dograłem tam kilka małych części, wysłałem track i myślę, że im się spodobało!

Masz swój własny styl, więc na pewno znalazłeś sposób na dodanie kilku charakterystycznych fraz w stylu Steve’a Lukathera.

To miłe, co mówisz. Ale wiesz, nagranie jest dość gęste, jest tam mnóstwo gitar. Co robisz w takiej sytuacji? Ja zdałem sobie sprawę, że ludzie dograli tam już mnóstwo partii solowych. To miało wpływ na moje własne wybory: aby nie powielać tego co robili wszyscy, ja zdecydowałem się dodać tam granie rytmiczne i tekstury dźwiękowe. Jeśli chodzi o Marka, jestem jego wielkim fanem od zawsze. Jestem zaszczycony, że poproszono mnie o bycie częścią tego projektu.

WYSOKA POPRZECZKA, CZYLI OKIEM WETERANA SCENY

„Dziś mamy taki nowy rodzaj wirtuozów. Ja ich nazywam gitarzystami domowymi. Kiedy siedzą na łóżku w swojej sypialni, wymiatają tak, że szczęka opada. Kiedy jednak mają zagrać w zespole, całkowicie się rozkładają. Mogą umieścić milion klipów na YouTubie, ale na żywo grają koszmarnie. Do gry w zespole potrzebne jest coś więcej. Jest mnóstwo takich ‘gwiazd’, które nieźle wyglądają, dobrze gadają, ale kiepsko grają. Jeśli chodzi o gitarzystów, to jest wielu shredderów, którzy tak naprawdę nic nie potrafią. Zaproś ich do studia, to się przekonasz. Gdy powiesz im, by zagrali coś w tonacji Bb, ale bez przestrajania, to każdy jeden wymięknie, bo w tonacji Bb nie ma ćwiczeń i wprawek, które znają.”

Utwór zawiera frazy zagrane przez samego Jeffa Becka. Jak się z tym czułeś?

Świadomość, że Jeff brał w tym udział, była niezwykle motywujaca. To znaczy, nie jest tajemnicą, stary, jak bardzo uwielbiam grę Jeffa Becka. Znaliśmy się od 1982 roku i pracowałem z nim nad wieloma rzeczami. Jeff był i jest moim ulubionym gitarzystą na tej Ziemi. To prawda, wiem, że jest wielu świetnych gitarzystów, ale jeśli kogokolwiek zapytasz, powie ci, że Jeff był najlepszy.

Czy dźwięki Jeffa są dla Ciebie szczególnie poruszające?

Podczas dogrywania swoich partii nie słyszałem jeszcze końcowego miksu. Ale, wiesz – czy były? - no jasne, cholera, że były. Ten gość nigdy nie przestał iść do przodu i nigdy nie przestał rozciągać granic tego co możliwe na gitarze. To był dziwaczny koleś, ale jednocześnie przecierał własne szlaki. Nie sądzę, że kiedykolwiek będzie ktoś taki jak on. Jest w tym samym miejscu panteonu muzyki co Hendrix i jest jednym z największych innowatorów w dziedzinie gitary.

Biorąc pod uwagę to, jak gra Jeffa często jednoczyła kręgi gitarowe, wyjątkowym jest fakt, że jego ostatnie frazy stały się częścią utworu „Guitar Heros”.

Jeff był jedynym w swoim rodzaju wizjonerem i wspaniałym facetem. Koncertowałem z nim, nagrywałem z nim i tak dalej. Kiedy Jeff grał, wszyscy inni przestawali grać i go słuchali. Mówili: „OK, zobaczmy, jak pracuje mistrz”. Zawsze wnosił do gry coś wyjątkowego, a przede wszystkim nadawał jej swój indywidualny rys. Możesz usłyszeć jedną nutę i od razu powiedzieć: „Och, to jest to”. To jest to, stary!”. To nigdy nie musiała być lawina szalonych nut. To mogła być po prostu jedna, pieprzona nuta, która odbijała się od ściany i wracała do słuchacza jak bumerang. Jedna nuta i wszyscy byli już na nogach. To był wyjątkowy zawodnik.

Czy muzyka Marka Knopflera wywarła na Ciebie duży wpływ?

Jestem jego wielkim, wielkim fanem. Mark to kolejny z tych niesamowitych, wyjątkowych i wspaniałych muzyków. Jest facetem, który lubi grę palcami a jego dotyk jest niesamowity. Z tego, co nauczyłem się przez te wszystkie lata. Z tego co widziałem i z tego, czego słuchałem – a jest tego mnóstwo – Mark jest genialnym gitarzystą. I jak powiedziałem wcześniej, nie było go przy nagrywaniu moich partii, nie dał mi żadnych wskazówek, ani nic mi nie narzucał. Nie powiedział: „Zagraj to, albo zrób tamto”. W tym utworze jest wielu wielkich muzyków i wiele się tam dźwiękowo dzieje, ale oni po prostu pozwolili mi być sobą i zagrać to, co według mnie najlepiej pasowało.

W utworze występuje 54 muzyków, a mimo to znalazłeś sposób, aby się wyróżnić. Zasługujesz na wielkie uznanie.

Dzięki. To szalone, ponieważ moja pierwsza myśl brzmiała: „Co ja mam tutaj do cholery zagrać?”. Znalazłem jednak małą, wyciszoną część z nie więcej niż kilkoma nutami i udało mi się stworzyć kilka motywów, które dobrze tam pasują. Ważne było dla mnie, aby pozostać jednocześnie sobą, wiesz? Czułem jednak, że muszę trochę odpuścić, bo przy tylu zawodnikach tam grających, chciałem po prostu znaleźć coś, co pomoże kawałkowi, a nie wchodząc jednocześnie w drogę innym.

Twoja kariera muzyka sesyjnego dobrze Cię do tego przygotowała.

Tak, też tak myślę. Robiłem to wiele razy w życiu i może dlatego właśnie wysłali mi ten utwór – wiedzieli, że potrafię zrobić coś takiego. Ale pochlebiało mi to, że nie mówiono mi, co mam robić – po prostu mi ufali – a potem mówili, że to co robię, jest świetne. Usłyszałem takie słowa: „Och, to jest coś innego niż nagrali wszyscy inni, dzięki!” To była świetna zabawa i zarazem ogromny zaszczyt, przebywać w tej samej przestrzeni muzycznej i grać w tym samym utworze z muzykami, których uważam za moich ulubionych, a z których wielu jest moimi dobrymi przyjaciółmi.

Gdzie nagrywałeś swoje tracki?

Może zaskoczy cię to co powiem, ale nie mam domowego studia – wierzę w rozdział kościoła od państwa! (śmiech) Dom to dom, a praca to praca. Mój syn, Trev Lukather, ma studio, ale nie było go w pobliżu. Inaczej bym go o to zapytał. Jednak mam też z milion przyjaciół, więc mój stary kumpel, Joseph Williams [wokalista Toto] powiedział: „Przyjdź do mojego domu i wszystko na spokojnie ogarniemy.” Nagrał to, pomógł mi to złożyć w całość i odesłaliśmy. Najważniejsze było znaleźć się w miejscu, które moim zdaniem będzie brzmiało dobrze, więc to właśnie zrobiłem. Całe nagranie zajęło mi może godzinę.

Na jakim sprzęcie nagrywałeś gitary w „Guitar Heros”?

Miałem ze sobą Music Mana Luke 4 HH, na którym gram praktycznie bez przerwy, ale reszta gratów była inna niż zwykle. Miałem zupełnie nowy pedalboard, który mój technik składał dla mnie z różnych rzeczy, a który wciąż jest właściwie w budowie. Miałem więc tymczasowy zestaw z jednym z moich ulubionych 50-watowych wzmacniaczy Bognera, mikrofonami Shure SM57, do tego trochę pogłosu i trochę kompresji. To było w zasadzie wszystko.

Który z tych kilkudziesięciu muzyków ukradł Twoim zdaniem show?

Nie da się na to odpowiedzieć. Mówisz o składzie pełnym legendarnych ludzi, z których każdy ma swój własny styl. Kocham ich wszystkich, z różnych powodów. To znaczy, cała kwestia „kto jest najlepszy” jest tu po prostu pytaniem całkowicie nie na miejscu. Do diabła, kto jest najpiękniejszą osobą na świecie? Można chrzanić tego typu rzeczy i ferować wyroki, ale to kompletnie nie ma znaczenia. Każdy z nich ma swój własny głos, własny styl, własne osiągnięcia i potrafi zagrać rzeczy, od których masz ciarki na placach – i to właśnie słyszałem. Muzyka i ludzie mówią sami za siebie. Nie potrafię wskazać tam wybrańca.

Wiele osób mówi, że „Guitar Heros” to odpowiednik „We Are the World” [singel charytatywny wykonany przez amerykański zespół USA for Africa, którego celem było zebranie pieniędzy na pomoc dla głodujących w Afryce – przyp. red] świata gitary. To ciężkiego kalibru komplement.

Gdy zbierzesz razem wielu wspaniałych ludzi w szczytnym celu, wszystkie bzdury tego świata znikają momentlnie. Jeśli robisz to tylko i wyłącznie dla sprawy i dlatego, że chcesz być tego częścią – a tak właśnie było – nic nie może pójść źle. Przyszli do nas z pomysłem projektu charytatywnego, wyjaśnili, na czym polega, a Mark zebrał to w całość i napisał utwór. Tyle w temacie. Mam nadzieję, że nasz singiel pomoże zebrać kupę kasy.

A jak odnosisz się do tego na poziomie osobistym?

Wiesz, kiedy tylko mogę się odwdzięczyć innym ludziom, robię to. Zostałem w życiu pobłogosławiony, więc czuję potrzebę oddania tej pozytywnej energii światu.