Wywiady
Zak Rizvi (Kansas)

Z gitarzystą i producentem legendarnej grupy Kansas rozmawiamy o największych instrumentalnych inspiracjach, miłości do wielokrotnych modulacji, wolności od tradycyjnych klisz i podstawowym rockowym brzmieniu…

2021-01-29

Magazyn Gitarzysta: Co pociąga cię w muzyce instrumentalnej?

Zak Rizvi: W takim rodzaju muzyki bardziej skupiam się na kompozycji i aranżacji, zamiast na samej partii gitary. Zwykle w pierwszej kolejności zwracam uwagę na fragmenty, które są muzycznie kreatywne, zanim zajmę się instrumentacją. Z całym respektem dla muzyki opartej na gitarze, zwykle zaciekawia mnie rodzaj grania oryginalny i unikalny dla danego instrumentu. Takie rzeczy inspirują mnie do doskonalenia moich własnych umiejętności.

Co mają w sobie tego typu kompozycje, a czego brakuje zwykłym piosenkom?

Nie postrzegam tego w takich kategoriach. Jako kompozytor, o muzyce instrumentalnej myślę jako o równej muzyce wokalnej. Nie wynoszę jednej ponad drugą, ale sposób ich działania jest nieco odmienny. Piosenki, jakkolwiek mające wiele zalet, grawitują muzycznie wokół głosu i tekstu. Inne instrumenty traktowane są tu jako podpora i tło dla głosu. W kompozycjach instrumentalnych operujemy na czystej muzyce bez zewnętrznych sugestii i znaczeń – mamy same dźwięki. To pozwala skupić się na innych jej aspektach – np. jednym konkretnym instrumencie, albo na samym nastroju. Kiedy jestem smutny, mógłbym napisać piosenkę, w której opowiem o tym za pomocą słów. Kiedy tekstu brakuje, muszę osiągnąć ten sam efekt za pomocą doboru właściwych nut melodii i odpowiedniej harmonii. Obie te drogi mogą prowadzić do tego samego celu, ale ponieważ proces jest inny, publiczność – odbiorca takiej muzyki – również może być inna.

Czego unikasz lub do czego dążysz, układając utwór instrumentalny?

Najważniejsza jest kompozycja. Dlatego zanim dam się złapać w pułapkę myślenia jak gitarzysta, daję z siebie wszystko, by wymyślić dobrą muzykę. Odkryłem, że jeśli unikam kontaktu ze swoim instrumentem podczas komponowania, to wymyślam ciekawsze i bardziej niezwykłe rzeczy niż wówczas, kiedy zaczynam tworzenie od gitary.

Kiedy już wezmę ją do ręki, szukam odpowiedniego dla danego utworu brzmienia. Zazwyczaj wpinam swojego Strata do Fractala AX8, który pozwala mi uzyskać praktycznie dowolny rodzaj barwy, a potem zapisać to w postaci presetu. Taka funkcjonalność przydaje się, jeśli chcę wrócić do projektu tydzień, czy nawet rok później i dograć coś. Jestem wielkim fanem dublowania ścieżek, więc nagrywam podwójnie praktycznie wszystko poza solówkami.

Czy typowa struktura piosenki – intro, zwrotka, refren i tak dalej – ma zastosowanie w komponowaniu utworów instrumentalnych?

Nie bardzo. Powiem tak: jakkolwiek nic nie może powstrzymać ludzi przed tworzeniem kawałków instrumentalnych opartych o tak opisaną strukturę, ja osobiście cenię sobie wolność od tradycyjnych form i możliwość pójścia w dowolnym kierunku, w jakim ciągnie mnie muzyka. Tak czy inaczej, kiedy usuniesz z równania wokal i tekst, większość ludzi i tak przestanie słuchać, więc równie dobrze możesz robić co tylko dusza zapragnie (śmiech).

Czy analizowanie sposobu, w jaki śpiewają wokaliści, może być użyteczne przy graniu melodii na gitarze?

Kiedy gram w piosence, czyli w utworze z wokalem, zawsze myślę jak mogę go wesprzeć. Jeśli jest tam miejsce na solówkę, staram się w niej nawiązać do linii melodycznej wokalu, a nawet zacytować jakiś fragment lub wariację na jego temat. Dzięki temu partia solowa nawiązuje do nastroju i charakteru piosenki. Jakkolwiek taki sposób grania może być użyteczny w przypadku sporej części muzyki to uważam, że muzyka bez wokalu pozwala na eksplorację rejonów unikalnych dla danego instrumentu. Steve Vai stworzył za pomocą gitary brzmienia, które wydawały się niemożliwe i dzięki Bogu, mamy swoje małe poletko muzyki instrumentalnej, pozwalające na istnienie takich rzeczy.

W jaki sposób komponujesz? Czy masz do tego jakieś specyficzne podejście?

Niemal zawsze wszystko zaczyna się od nastroju, potem krystalizuje się tempo, a za nim rytm perkusyjny. Ponieważ jest to muzyka instrumentalna i nie mam tekstu opowiadającego historię, staram się skupić na nastroju i stworzyć w głowie obraz, który mogę potem opisać dźwiękami. To tak jak pisać muzykę do filmu niemego, który istnieje tylko w mojej wyobraźni. Powoli pracuję nad kolejnymi częściami utworu, skupiając się oddzielnie na fortepianie, basie, bębnach, krok po kroku aż cała struktura będzie kompletna. Następnie dodaję pozostałe partie, na przykład gitar. W tym momencie zaczyna się intensywny proces przepisywania całości, aż aranżacja nabierze formy. Kiedy już mam zrobione partie wszystkich instrumentów, zabieram się za miksowanie. Nauczyłem się to robić, ponieważ miks często obnaża ewentualne problemy aranżacji lub kompozycji, które mogłem przeoczyć wcześniej. Ta faza pracy bardzo często doprowadzała mnie do bezcennego wzbogacenia nie tylko moich aranżacji, ale muzyki w ogóle.

Do czego dążysz, jeśli stoisz na scenie w świetle reflektorów, a twoja partia instrumentalna jest w centrum uwagi?

Nie wiem czy napisałem kiedykolwiek coś, co spowodowałoby takie zainteresowanie, ale jeśli byłbym w takiej sytuacji to starałbym się zagrać coś dynamicznego, coś ze sporą dozą zróżnicowania, aby nie zanudzić publiczności na śmierć. Myślę, że rozglądałbym się też po pozostałych członkach zespołu zastanawiając się, komu dalej mogę oddać pałeczkę.

Wiele piosenek ma solówki, które zaczynają się nisko i wolno, a kończą wysoko i szybko. Czy taki rozwój dynamiki ma jakieś odniesienie w muzyce instrumentalnej?

Tak, jakkolwiek wydaje mi się, że takie podejście jest mocno zgraną kliszą. Ale jest ku temu powód – większość piosenek ma tendencję do budowania intensywności i maksymalizacji napięcia w końcowej części. Gitara, wraz ze swymi możliwościami brzmieniowymi i dynamicznymi, jest świetnym narzędziem do podkreślania tego. I tak przy okazji – zaczynanie nisko, ale szybko i kończenie wysoko, ale wolno, też sprawdza się dosyć dobrze.

 

Jaki rodzaj barwy sprawdza się najlepiej w muzyce instrumentalnej?

To całkowicie zależy od konkretnego utworu. Nie ma barwy uniwersalnej. Napisałem trzy płyty z muzyką instrumentalną dla mojego wcześniejszego zespołu 4Front i mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że popełniłem już chyba każdy możliwy do uzyskania rodzaj barwy na tych nagraniach. Wolność jaką daje muzyka instrumentalna, pozwoliła mi podążać za jakimkolwiek stylem, który w danej chwili mnie interesował i inspirował. Zanurkowałem wówczas w country, blues, metal, afro-cuban, jazz, funk, pop, cokolwiek tylko możesz sobie wymyślić. Ale jeśli miałbym wybrać jedną podstawową rockową barwę, to byłby to crunch w stylu Marshalla JMP, który nagrywam z AX8 prosto do Pro Tools. Wszelkie efekty dodaję później w DAW.

Masz jakieś ulubione tonacje lub tempa?

No oczywiście, jestem przywiązany do D moll, najsmutniejszej ze wszystkich tonacji! (śmiech) A tak na serio? Nie. Dowolna tonacja, która nie jest taka sama jak tonacja poprzedniej kompozycji, będzie OK. Jedna żelazna zasada, której się trzymam brzmi: nie powtarzaj się. Jeśli realizuję projekt złożony z kilku piosenek, staram się je różnicować. Powiedzmy, że piosenka #1 jest w A dur i tempie 130 BMP. Zrobię wszystko co mogę, aby unikać tego tempa i tonacji w piosence #2.

Wolisz durowe, czy molowe tonacje?

Łatwiej pisze mi się w molowych, a także w wolniejszych tempach.

Masz jakieś ulubione skale?

Nie bardzo. Zazwyczaj nie myślę o skalach, kiedy gram solówki i wydaje mi się, że jeśli zacząłbym analizować własne granie pod tym kątem, zawęziłbym tylko swój punkt widzenia. Zwykle opieram się na dźwiękach akordowych – o tym jak je podkreślić lub jak od nich odejść, by stworzyć napięcie. Jeśli bym musiał, wybrał bym skalę lidyjską – lubię jej brzmienie.

A co z modulacjami do innych tonacji w obrębie jednego kawałka?

Rzeczy, które komponuję mają tak wiele modulacji, że lata temu zarzuciłem zapisywanie konkretnej tonacji przy kluczu wiolinowym. Po prostu zapisuję krzyżyki i bemole tak jak się pojawiają. Nie da się ukryć – jestem wielkim fanem modulacji, które notabene są równie użyteczne w muzyce instrumentalnej, jak i w piosenkach. Często tworzę zwrotki i refreny utrzymane w różnych tonacjach. Bo z jakiego niby powodu miałyby być w jednej przez cały czas? Jest wiele hiciorów, w których są wielokrotne modulacje – moim ulubionym jest Come On Eileen. Kiedy już pozbędziesz się oporów okaże się, że rozmaite tonacje mogą wspaniale ze sobą współgrać i nie jest zbyt trudno zrobić to dobrze.

Czy partię akompaniamentu w piosence postrzegasz inaczej niż w muzyce instrumentalnej?

Uwielbiam instrumentale właśnie dlatego, że ze świetnym bębniarzem, basistą czy keyboardzistą możesz iść na całość. W muzyce z wokalem trzeba raczej trzymać czopsy pod kluczem i grać tylko to co służy piosence. Kiedy wokal zejdzie ze sceny, można popuścić wodze fantazji i nieźle się zabawić.

Lubisz grać melodie w harmonii?

To zależy. Jeśli robi się to ze smakiem i nie za często, może to brzmieć wspaniale i intrygująco. Ale z tym jest jak ze wszystkim w życiu – trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Jeśli masz kawałek, w którym sporo jest melodii granej w interwałach, powinieneś raczej poszukać jakiegoś alternatywnego sposobu na stworzenie tekstury. To kwestia równowagi.

Wymień trzy utwory instrumentalne, które uważasz za największą inspirację.

Jak już wspominałem, nie gloryfikuję muzyki instrumentalnej i nie stawiam jej ponad wokalną. Ale jeśli już pytasz, to było tego trochę. Na pewno Rush: La Villa Strangiato i YYZ. Tego uczyłem się dorastając. Alex Lifeson jest gigantyczną inspiracją. Jestem też fanem Dixie Dregs, np.: I’m Freaking Out i Bloodsucking Leeches. To przychodzi mi teraz do głowy.

Nowa płyta zespołu Kansas – The Absence of Presence – ukazała się w lipcu 2020 r. Tegoroczna, jesienna trasa została przełożona na październik 2021. Więcej informacji znajdziecie na stronie www.kansasband.com