Wywiady
Albert Cummings

Amerykański wirtuoz bluesa, który niedawno dołączył do grona artystów wydających pod szyldem kultowej wytwórni Provogue (obecnie Mascot Label Group) opowiada nam o ulubionych kostkach i gitarze, po którą skoczyłby w ogień…

2020-09-01

Magazyn Gitarzysta: Grasz na wyjątkowej gitarze. To 22-progowy Fender Stratocaster wyposażony w przetwornik wyjęty z Telecastera. Czy możesz opowiedzieć o niej coś więcej?

Albert Cummings: Zawsze mówię, że to „gitara człowieka pracy”. Przetwornik z Telecastera znajduje się bliżej gryfu, po środku mamy Texas Special, a przy mostku zainstalowałem humbuckera z 1959 roku. Dzięki temu mogę zabrać instrument na dowolny koncert i zawsze będę w stanie dopasować brzmienie do akustyki danego miejsca. Humbucker bez problemu przebije się przez szum neonów, a przystawka z Telecastera zapewni tłuste, dobrze wysmażone dźwięki. Ekipa z Fender Custom Shop stwierdziła, że moja gitara idealne nadaje się do tego, aby stworzyć na jej podstawie sygnowany model Stratocastera. Jest jedyna w swoim rodzaju i mam nadzieję, że kiedyś faktycznie uda nam się zrobić coś razem.

Bez jakich kostek gitarowych nie możesz żyć?

Dunlop robi dla mnie kostki sygnowane moim nazwiskiem. To Tortex Blue o grubości 1 mm. Bardzo cenię sobie to, jak wygodnie się je trzyma. Niestety gram na tyle intensywnie, że już po kilku piosenkach tworzywo, z którego wykonane są standardowe kostki, zdziera mi się do połowy. Po koncertach moje gitary trzeba odkurzać z plastikowych trocin. Na szczęście podczas grania trzymam kostkę bokiem, dzięki czemu po zajechaniu jej z jednej strony, mam jeszcze drugą.

Gdybyś mógł wybrać tylko trzy efekty gitarowe, jakie urządzenia znalazłyby się w twoim pedalboardzie?

Mając do wyboru tylko trzy efekty najprawdopodobniej zrezygnowałbym ze wszystkich. Nie jestem maniakiem nowych technologii, ale moja kolekcja tych urządzeń jest naprawdę duża. Zbieram je po to, żeby skutecznie dopasowywać brzmienia do pomieszczeń w których gram. Mając w pedalboardzie tyle różnych efektów jestem w stanie dostosować się do każdej przestrzeni. Moje trzy ulubione efekty to: Roger Mayer 610 Smooth, Klon Centaur i mój King Of Tone od firmy Analogman.

Czy jest jakiś inny instrument, na którym grasz na tyle dobrze, że mógłbyś dołączyć z nim do zespołu?

Kiedy byłem dzieckiem grałem na 5-strunowym banjo. Teraz właściwie w ogóle go nie dotykam, ale zakładam, że wciąż pamiętam jak się z nim obchodzić. To naprawdę zabawny instrument. Jeden gość powiedział mi kiedyś, że ktoś kto umie grać na banjo, ale z tego rezygnuje, musi być prawdziwym gentlemanem (śmiech).

Czy potrafisz czytać nuty?

Moi koledzy śmieją się z tego od lat, ale nieznajomość nut w ogóle mi nie przeszkadza. Wychodzę z założenia, że ich czytanie mogłoby mnie tylko niepotrzebnie rozpraszać. Wolę grać prosto z serca niż z głowy.

 

Uważasz, że kable gitarowe mają znaczenie dla brzmienia? Czy masz jakieś szczególne preferencje w tym temacie?

Na brzmienie gitary składa się szereg małych elementów. Każdy z nich może sprawić, że coś się zmieni. Nie inaczej jest w przypadku kabli. Korzystam z przewodów od Mogami i chyba nigdy nie trafiłem na nic lepszego. Brzmią naprawdę świetnie, co słychać, gdy przepinam się na inne kable. Przewody Mogami towarzyszą mi na każdym koncercie i nie zamieniłbym ich na żadne inne.

Czy są na świecie gitarzyści, którym zazdrościsz talentu?

Nie jestem człowiekiem, który może komuś czegoś zazdrościć. Wierzę w bycie najlepszą wersją samego siebie. Oczywiście jest wielu gitarzystów, których podziwiam, ale nie mam powodów, żeby czegokolwiek im zazdrościć. Jedynym muzykiem, od którego chcę być lepszy każdego dnia, to ja z przeszłości. Znam wielu wirtuozów, którzy potrafią zagrać niemal wszystko, ale wyciśnięcie pojedynczego wartościowego dźwięku z gitary okazuje się być problemem. Moim zdaniem są dwa typy muzyków – ci, którzy tworzą i ci, którzy świetnie wykonują to, co skomponowali inni. Bardziej utożsamiam się z tymi pierwszymi i pewnie pozostanie tak do końca moich dni.

Po którą gitarę skoczyłbyś w ogień, gdyby twój dom stanął w płomieniach?

Byłbym w stanie zaryzykować wiele, aby uratować jak najwięcej instrumentów, które posiadam. Moje gitary są dla mnie jak rodzina.

Jaki jest twój ulubiony wzmacniacz i jakie ustawienia preferujesz?

Moim faworytem jest Fender Vibroking. Zawsze rozkręcam w nim głośność tylko do niezbędnego minimum. Dzięki temu brzmienie nie jest przesterowane. Wszystkie inne wartości ustawiam na połowę. Zawsze korzystam też z drugiego wzmacniacza. Zazwyczaj jest to Deville lub Super Reverb. Vibroking ma moc, ale brakuje mu odrobiny słodyczy. Dodatkowy wzmacniacz pozwala nieco zaokrąglić brzmienie. Taki zestaw wręcz odczuwalnie fizycznie porusza powietrzem, a to wiąże się z lepszą jakością dźwięku.

Jakie jest twoje idealne ustawienie strun?

Na moim gryfie znajdują się progi jumbo. Staram się ustawiać struny w taki sposób, aby niemal ich dotykały. Dzięki temu łatwiej wychodzą mi wszystkie techniki podciągania.

Z jakich strun korzystasz?

Eksperymentowałem z wieloma różnymi strunami, ale nic nie równa się z tymi, które specjalnie dla mnie przygotowała firma Dunlop. Nie tylko zapewniają świetne brzmienie, ale przede wszystkim nie pękają. Przez lata sięgałem po coraz grubsze struny, aż w końcu doszedłem do momentu, w którym struny przestały się zrywać. Stanęło na grubościach: 12-16-22-36- 46-58. Niestety wiąże się to z pewnymi ograniczeniami. Pewne techniki można wykonać tylko na „dziesiątkach”. Podczas koncertów zawsze mam ze sobą tylko dwie gitary. Jeśli pęknie mi struna, po prostu zmieniam instrument.

 

Komu zawdzięczasz swoje początki z gitarą?

Zdecydowanie wskazałbym tu na mojego tatę. Od dziecka imponowało mi to, że potrafił grać na gitarze. W wieku 14 lat po raz pierwszy usłyszałem gitarzystę znanego jako Stevie Ray Vaughan. Po dziś dzień nie spotkałem drugiego człowieka, który grałby z taką pasją. Był niewiarygodnym twórcą. Dopiero jego muzyka pozwoliła mi poznać innych wielkich gitarzystów.

Powiązane artykuły