Prezentujemy zapis rozmowy z Robbenem Fordem, która odbyła się przed koncertem w Camden Jazz Cafe w Londynie. Kariera tego artysty trwa już czwartą dekadę. Ford lubi przekraczać granice gatunków muzycznych, a jego niepowtarzalny bluesowy styl jest pełen jazzowej wrażliwości i improwizacji, których pozazdrościłby mu niejeden jazzman.
Ford nie jest tylko magikiem zręcznie żonglującym wieloma stylami - on dokładnie wie, co robi. To prawdziwy mistrz gitary, co potwierdza jego kolejna nowa płyta zatytułowana "Soul On Ten". I właśnie o niej przede wszystkim będziemy rozmawiać z tym artystą. Wyciągnięcie od niego informacji na jej temat nie będzie trudne, ponieważ muzyk od razu przyznał, że nagranie tego krążka od dawna było jego marzeniem. Materiał na to wydawnictwo został zarejestrowany podczas kilku występów w The Independent Club w San Francisco, a oprócz Forda można na nim usłyszeć takich muzyków, jak: Travis Carlton (bas), Toss Panos (perkusja) i Neal Evans (organy Hammonda).
Na koncertach świetnie się bawisz. Jakie warunki muszą być spełnione, żeby koncert był udany?
Wszystko zależy od zespołu, a jeśli do tego przyda się jeszcze na coś moja gitara, to fajnie. No i oczywiście bardzo wiele zależy od publiczności. Jeśli publiczność nie bawi się najlepiej, to muzycy też nie będą się dobrze bawić. W London Jazz Cafe gram koncerty od wielu lat i tutejsza publiczność nigdy mnie nie zawiodła - jest wspaniała i zawsze reaguje bardzo pozytywnie.
Czy podczas koncertów towarzyszy ci ten sam zespół, z którym nagrałeś swój nowy album koncertowy "Soul On Ten"?
Materiał na płytę został zarejestrowany podczas dwóch występów w The Independent Club w San Francisco. W skład mojego zespołu weszli: Travis Carlton (bas), Toss Panos (perkusja) i Neal Evans z zespołu Soulive (organy Hammonda). Od bardzo dawna chciałem nagrać coś z zespołem Soulive, a członek tej grupy, Neal, nie zamyka się w obrębie jednego gatunku muzycznego - potrafi bawić się bluesem i to mi się naprawdę podoba. Brzmienie jego organów znalazło się w połowie utworów z tego albumu. Toss natomiast jest Grekiem i pochodzi z Aten. Jego wiedza na temat muzyki jest ogromna, studiuje bowiem muzykę grecką i afrykańską, a także fascynuje go muzyka z różnych stron świata, co sprawia, że potrafi czerpać inspiracje z bardzo wielu źródeł. Toss wniósł do zespołu świeżość i zupełnie inne spojrzenie na muzykę. Trzeci członek zespołu, Travis Carlton (syn Larry’ego Carltona), ma dopiero 26 lat i dosłownie wymiata na basie - nie przesadzam. Jego ojcem chrzestnym jest Abe Laboriel!
Jakiego sprzętu używaliście przy nagrywaniu płyty?
Ja używałem wzmacniacza Dumble Overdrive Special podłączonego do paczki 2×12" Dumble z głośnikami marki Celestion. W racku mam Dumbleatora i cyfrowy delay TC 2290, który zasila wzmacniacz Fender Super Reverb, dzięki czemu efekt nabiera głębi. Podobne sztuczki stosuję też na koncertach w Europie. Moim najważniejszym wzmacniaczem jest tu właśnie Fender Super Reverb - to jego używam w większości przypadków, ponieważ dzięki niemu jestem w stanie uzyskać odpowiednią przestrzeń.
Jakich efektów używasz obecnie?
Ze wzmacniaczem Dumble na albumie koncertowym używam tylko efektu Dunlop Crybaby i kontrolera głośności marki Ernie Ball, natomiast podczas koncertów granych w Europie, kiedy nie mam ze sobą wzmacniacza Dumble, używam przesteru Hermida Audio Zendrive i pedału Crybaby. Staram się nie używać zbyt wielu efektów, ponieważ moim zdaniem po prostu psują brzmienie gitary. Jeśli instrument brzmi dobrze bez nich, to nie ma sensu z nimi przesadzać.
Wczoraj miałeś ze sobą kilka wspaniałych gitar, m.in. Telecaster i Les Paul Goldtop, który podobno jest na sprzedaż...
To gitara Larry’ego Carltona. Ten Goldtop pochodzi z 1957 roku. Naprawdę słyszeliście, że jest na sprzedaż? Chyba jednak zdecyduję się go zatrzymać (śmiech). Co ciekawe, ten Gibson jest bardzo lekki, pewnie dlatego, że jest wykonany ze starego drewna. To rzeczywiście robi wielką różnicę. Jeśli chodzi o Telecastera, jest to model z 1960 roku będący dziełem japońskiego lutnika z Kalifornii - Taku Sakashta (zginął wskutek brutalnego napadu rabunkowego 11 lutego br. w Santa Rosa w Kalifornii - red.). Ten człowiek stworzył wiele niesamowitych instrumentów. Ta gitara jest nawet na okładce albumu "Truth". Bardzo lubię jej brzmienie.
Co sprawiło, że zdecydowałeś się nagrać album koncertowy?
Na płycie jest dziesięć utworów, z czego osiem zostało zarejestrowanych podczas naszego występu, a tylko dwa zostały nagrane w studiu. Bardzo zależało mi, żeby uwiecznić na taśmie atmosferę koncertu. Zauważyłem, że takie nagrania mają dużo więcej energii niż nagrania studyjne.
Nagrałeś także cover utworu "Spoonful"...
Tak, na krążku znalazł się ten klasyczny blues Williego Dixona. Od dawna chciałem nagrać tę piosenkę, ale nie miałem odpowiedniego zespołu ani aranżacji, w której dobrze bym się czuł. Zrobienie kawałka, który w pierwotnej wersji nagrał Howlin’ Wolf, a później zespół Cream, wymagało sporej odwagi. Chciałem nagrać swoją własną wersję i nie miałem zamiaru się z nikim porównywać. Nagrałem również cover utworu "Please Set A Date" Elmore’a Jamesa. Połączyłem go z piosenką Jimmy’ego Reeda "You Don’t Have To Go". Na płycie znalazły się utwory, które gramy od lat - z wyjątkiem trzech nowych, czyli "Earthquake", "Thoughtless" i "Don’t Worry About Me".
Na forach internetowych gitarzyści prowadzą niekończące się dyskusje na temat twojego brzmienia sprzed lat, na przykład w utworze "Politician". Pamiętasz, jakiego wzmacniacza używałeś przy nagrywaniu tego utworu i na jakiej grałeś gitarze?
Naprawdę są takie dyskusje? No to jestem mile zaskoczony. Spróbuję sobie przypomnieć... Myślę, że grałem wtedy na gitarze Fender Robben Ford podpiętej do wzmacniacza Dumble Super Overdrive Special. Jeśli chodzi o kolumnę, musiał to być Marshall 4×12" z 80-watowymi głośnikami Celestion. Ten zestaw posłużył mi do nagrania całej płyty.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość i kiedy znowu przyjedziesz do Anglii?
Cóż, myślałem już o odejściu na emeryturę...
Co takiego? Chyba nie mówisz poważnie!
Chciałbym przeprowadzić się do Włoch i nauczyć się gotować - wiesz... makaron, sosy i tak dalej. Może zostanę nadwornym kucharzem Erica Claptona i będę jeździł z nim w trasę (śmiech)?
Simon Law