Eier
Wywiady
2010-06-17
Rozmawialiśmy z młodym i ambitnym zespołem Eier, który już wkrótce może namieszać na naszej scenie. Naszymi gośćmi byli Grażyna, Alek, Andrzej i Piotr.
Cześć! Cieszę się, że nareszcie udało nam się znaleźć chwilę, żeby porozmawiać.
My także się cieszymy. (śmiech)
Eier powstało kilka miesięcy temu i już macie przygotowany własny materiał, przygotowujecie się do nagrania oficjalnego debiutu. Jak to robicie? Przecież masa kapel na coś takiego potrzebuje co najmniej dwóch lat grania. No chyba, że, w odróżnieniu do nich, na próbach faktycznie gracie, a nie pijecie (śmiech)
No cóż rzec. Nie ma zmiłuj. Alek basista i kompozytor większości kawałków to strasznie płodny facet. Ma też więcej zalet (śmiech). Chłopaki też nie dają za wygraną z aranżami. Tylko ja regularnie z tyłu, nie nadążam z pisaniem linii melodyjnych wokalu, nie mówiąc o tekstach. Czasami w kolejce i po trzy kawałki czekają. A jeszcze potem muszą na próbie przejść audyt, a moi koledzy raczej do delikatnych nie należą. Walą w sedno bez ogródek. Praca wre.
Myślę, że pod względem tworzenia nowych kawałków mamy po prostu świetnie zorganizowaną pracę i bardzo dobrze się dogadujemy. Warstwa instrumentalna kawałków powstaje w zawrotnym tempie, fakt miałem w życiu okresy wzmożonej płodności (śmiech) i teraz możemy z tego czerpać. Dzięki temu, że na próbach wszyscy starają się być kreatywni, świeże numery dość szybko przybierają ostateczną formę.
Można śmiało powiedzieć że idziemy z duchem czasu jeśli chodzi o dziedzinę, ponieważ dogadujemy się przez maila. Wiesz, nie zawsze jest czas na więcej prób w tygodniu tak więc pozostaje nam dyskusja mailowa, mam na myśli zmiany w utworach czy charakter jaki powinny mieć. Nie mogę zdradzić całego sekretu jak to robimy, że nie gramy na próbie jeszcze utworu, a Grażynka ma już gotową linię melodyczną (śmiech), ale taka praca na pewno zdaje egzamin.
Kiedy możemy się więc spodziewać waszej płyty? Macie już "ustawionego wydawcę"?
Wydanie płyty planujemy na jesień tego roku, przy odrobinie pomyślnych wiatrów będzie to wrzesień. Jesteśmy jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji w kwestii wydawcy. Z mojej strony mogę powiedzieć, że celujemy w firmę, która będzie zainteresowana działaniami marketingowymi i szeroko rozumianą promocją, a nie ograniczy się jedynie do dystrybucji.
Skąd taki pomysł na nazwę zespołu? Eier po niemiecku znaczy "jajka" (śmiech)
No tak, choć to akurat efekt uboczny. Eier to też po norwesku - właściciel, posiadacz. Jaja mamy na pewno, przynajmniej w większości składu (śmiech). Nazwa narodziła się od "Ei" jako zarodku początku. Mieliśmy przyjemność tworzyć wszystko od podstaw i wielkie nadzieje, ze przez metalową skorupę z tego jaja coś wyjdzie.
Wszyscy graliście poprzednio w różnych zespołach. Czym różni się Eier od tych kapel?
Różni się perkusistą i wokalistką (śmiech). A tak poważnie to czuję, że wreszcie mamy skład w każdym calu zawodowy. Poza tym jak do tej pory, mimo oczywistych sporów, każdy jest w stanie czasem schować swoje ego do kieszeni, dzięki czemu jeszcze się nie pozabijaliśmy.
To jest wyjątkowy skład ponieważ jest bardzo wyrównany poziom, a jeśli wziąć pod uwagę kontakt to graliśmy kiedyś częściowo w takim składzie tak więc znamy się nie od dziś i dzięki temu wiemy czego wzajemnie możemy od siebie oczekiwać.
Zgadzam się z przed-przedmówcą, tylko czasem chcę ich zamordować.
Najistotniejszą różnicą w stosunku do innych zespołów, w jakich grałem jest to, że staramy się podążać własną ścieżką. Bez odgrzewania kotletów. Nie ma najmniejszego sensu kopiowanie dokonań 'kultowych' kapel.
Czytałem wpisy w waszej księdze gości na stronie internetowej. Widać, że Grażyna ma dużo fanów. Pamiętam twoje odejście z Iscarioty. Co sądzisz o tym, co stało się ostatecznie z tą formacją?
Hmm…. Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem, żeby wyciągnąć wnioski. Mój komentarz jest raczej zbędny. Zmiany są nieuniknione. Jeśli cel i metody realizacji są dokładnie określone potrafimy wcześniej przewidzieć, w jakim kierunku płynie nasza rzeczywistość. Bardzo cieszę się, że odnalazłam siebie w nowym projekcie. To był dobry moment, żeby zbudować nowy zespół. Cieszę się bardzo, że udało nam się spotkać na tym samym etapie wcielania pomysłów i w tym samym czasie. W momencie moich przemian i postanowienia chłopców, żeby stworzyć nowy zespół.
Muzyka Eier brzmi mocno i nowocześnie. Fascynują was kapele neo-thrashowe czy nu-metalowe?
Fascynuje mnie po prostu dobra muza. Bez gatunków i szufladkowania, słucham wszystkiego od muzyki poważnej po death metal. W kompozycjach staram się zawrzeć wszystko to, czego sam szukam w muzyce.
W naszym przypadku inspiracją jest z pewnością nowoczesna muzyka mieszcząca się w kategorii ciężkich brzmień, jednak zamykanie się w szufladce z napisem 'kapela metalowa' jest, wydaje mi się, zbytnio ograniczające.
Na pewno cały czas poszerzamy horyzonty muzyczne i nie uniknionym jest trafić na "nowoczesną" rąbankę, a mówiąc o gatunkach nigdy nie wiedziałem co jest co (śmiech), wiedziałem tylko że to jest metal i w tym kierunku chciałbym iść.
Oczywiście, że się nie zgadzam. Nie toleruje bezemocjonalnego pudel metalu i wszelkie podobieństwo (tfu!) uważam za przypadkowe. Lubię mocną thrashową jazdę.
Skoro już o thrashowych inspiracjach wspomnieliśmy, wybieracie się może na koncert Wielkiej Czwórki thrashu w Warszawie?
TAK.
Hmmm, nie wiem czy mój szef da mi więcej urlopu, a koncerty musimy grać (śmiech)
Co sądzicie o wspomnianym gigu? Czy nie sądzicie, że jednak jest to impreza dość spóźniona? W końcu wszystkie te kapele najlepsze swoje lata mają już za sobą.
Masz rację, po 40-tce muzyków powinno się neutralizować (śmiech).
Twój wokal Grażyno świetnie brzmiał w Iscariocie nie tylko w ostrych numerach, ale także w balladach. Czy zamierzacie w Eier popełnić także tego typu utwory?
Wydaje mi się, że materiał Eier Jest o wiele bardziej różnorodny. I myślę, ze w naszych utworach, udaje się wykorzystać niespenetrowane jeszcze przeze mnie obszary możliwości głosu. Jest parę thrashowych kopniaków, melodyjnych i rytmicznych wałków do podskoków. Jest i balladka do upuszczania łez i cięcia żył. (śmiech)
Balladę dla samobójców faktycznie mamy już w repertuarze (śmiech). Osobiście mam na widelcu jeden łzawy numer, ale zostawimy go na drugą płytę.
Czyli na debiucie postawicie na ostre uderzenie?
Zgodnie z moją wizją producencką chciałbym, żeby nasz debiut łączył w sobie przebojowość Michaela Jacksona z ogniem piekielnym Behemotha!
Tak pół na pół.
Na razie udało wam się zagrać kilka koncertów. Jeden w Bielsku-Białej w boku Kata Romka Kostrzewskiego. Jak odbiera wasze dźwięki publika?
Jajkami nas jeszcze obrzucali (śmiech). Wydaje mi się, że materiał może się podobać, choć to oczywiście subiektywna sprawa. Kurczę, trzeba by spytać osób bezstronnych.
To prawda trzeba zapytać publiczności, natomiast nasze wrażenia z koncertów co do reakcji owej publiczności są jak najbardziej pozytywne.
Zapraszamy na koncert, będziecie sami mogli się o tym przekonać. Mogę tylko powiedzieć jak my odbieramy publikę - zajebiście! Widok ludzi bawiących się na koncertach razem z nami to jest zawsze niezapomniane przeżycie.
Jak zaś gra się wam u boku seniora Kostrzewskiego? Nie sądzicie, że facet powinien już sobie odpuścić?
W sumie 40-tkę już skończył (śmiech). Ale i tak go kocham.
Gdzie będzie można was zobaczyć w najbliższej przyszłości na żywo?
26.06 w katowickim klubie Kompresor. W lipcu i sierpniu postaramy skupić się na nagraniach i miksach. Tak aby we wrześniu mieć już wyprodukowany album.
Jacek Walewski