Mimo że ma dopiero 26 lat, zdążyła już sporo namieszać w muzycznym świecie, zdobywając liczne nagrody za niezwykłe umiejętności songwriterskie i gitarowe. Spotkaliśmy się z Molly podczas jej europejskiej trasy koncertowej, aby porozmawiać o nowej płycie i planach na przyszłość.
Kiedy kilka miesięcy temu trafiła do nas płyta „When You’re Ready”, czas w biurze Gitarzysty na chwilę się zatrzymał. Wyjątkowe umiejętności Molly powaliły nas na łopatki od pierwszego utworu. Musieliśmy szybko sprawdzić na YouTube jej występy na żywo, bo trudno było nam uwierzyć w to, że tak młoda artystka może pochwalić się taką techniką. Już sama jej prawa ręka, może zawstydzić niejednego, znacznie starszego gitarzystę. Nie można również zapomnieć o niesamowitym głosie i niezwykle dojrzałych kompozycjach.
Jako małe dziecko niechętnie uczęszczała na lekcje pianina i skrzypiec. Przełom nastąpił w wieku 8 lat, kiedy ojciec pokazał jej muzykę Boby’ego Taylora. Nauczył ją wtedy kilku prostych chwytów i melodii, nie licząc na to, że mała dziewczyna potraktuje gitarę inaczej niż instrumenty z którymi miała do czynienia wcześniej. Okazało się, że bardzo się mylił…
„Gitara od razu mnie zainteresowała.” – opowiada nam Molly. – „Po roku zabawy naprawdę wkręciłam się w ćwiczenia i naukę gry nowych utworów. Sprawiało mi to ogromną radość. Kilka lat później zaczęłam śpiewać. Z czasem pojawiło się też banjo, ale to gitara od zawsze była moim numerem jeden.” Molly szybko zaczęła wygrywać liczne konkursy muzyczne. W 2017 i 2018 roku artystka zdobyła tytuł Gitarzystki Roku przyznawany przez International Bluegrass Music Association. W 2018 roku zdobyła również nagrodę Americana Music Honors & Awards w kategorii Instrumentalista Roku.
Magazyn Gitarzysta: Czy w twojej rodzinie są jacyś muzycy?
Molly Tuttle: Tak, mój tata. Mama nie ma z nią zbyt wiele wspólnego, ale ojciec od lat pracuje jako nauczyciel muzyki. Po tym jak zaczęła się moja przygoda z gitarą, moi bracia również zaczęli szukać instrumentów dla siebie. Nie minęło dużo czasu i wszyscy mogliśmy spotkać się razem na scenie.
Pamiętasz pierwszy utwór, który nauczyłaś się grać?
Zaczynałam od „Old Joe Clark” albo „Cripple Creek”, czyli numerów typowych skrzypiec. Na początku towarzyszyła mi przede wszystkim muzyka, którą najlepiej czuł mój tato. Nie wiedziałam jeszcze co chcę grać, więc początkowo próbowałam swoich sił w stylistyce bluegrass. Ojciec miał sporo płyt i sam bardzo lubił ten gatunek. Z kolei mama słuchała dużo folku i siłą rzeczy ja też nasiąkałam tym od najmłodszych lat. Dopiero jako nastolatka odkryłam rocka, pop i wszystkie inne gatunki muzyki, których słucha się w tym wieku.
Kiedy zaczęłaś dawać pierwsze koncerty?
Miałam 11 lat. To były małe koncerty, które odbywały się w lokalnej pizzerii. Grało tam wiele lokalnych zespołów, a ja występowałam w charakterze supportu. Koncertowałam też z wieloma uczniami mojego ojca, którzy byli w podobnym wieku. Później dołączyli do mnie moi bracia i zaczęliśmy grać w rodzinnym składzie. Najczęściej grałam jednak z moimi rówieśnikami, którzy również odnajdywali się w klimatach bluegrass. Z czasem, większość dzieciaków odchodziła jednak od tej stylistyki. I tak, kilka lat później wykrystalizował się zespół, w którego skład wchodzili: mój tata, moi bracia oraz nasza przyjaciółka AJ Lee.
Kiedy po raz pierwszy pomyślałaś o tym, że możesz zostać profesjonalnym muzykiem?
Myślę, że dojrzewałam do tego przez lata. Kiedy miałam 15 lub 16 lat, zaczęłam pisać piosenki i z czasem zorientowałam się, że bardzo dobrze się w tym odnajduję. W wolnym czasie zawsze towarzyszyła mi muzyka, więc w końcu pojawiła się myśl, że być może warto połączyć z nią swoją zawodową przyszłość. Wtedy zaczęłam zastanawiać się nad wyborem szkoły, która zapewni mi odpowiednią edukację w tym kierunku. Bardzo chciałam pójść do Berklee College Of Music. Miałam coraz większą obsesję na tym puncie, a moja miłość do grania na gitarze cały czas rosła. Profesjonalna kariera muzyczna stała się w końcu moim największym marzeniem. Wiedziałam, że jeśli się nie uda, zawsze mogę pójść w ślady mojego taty i zacząć uczyć muzyki. To zawsze było jakieś wyjście awaryjne, które również mi odpowiadało.
Czy możliwość koncertowania pogłębiała twoją miłość do muzyki?
O tak! Granie na żywo napędzało mnie do jeszcze bardziej wytężonych ćwiczeń. Z każdym koncertem traktowałam to coraz bardziej poważnie. Dodatkowym wyzwaniem było również granie z dzieciakami, które były ode mnie lepsze i potrafiły improwizować. Bardzo chciałam nauczyć się grać solówki i zacząć chodzić na jamy. Byłam naprawdę zdeterminowana, a koncerty dodatkowo mnie motywowały.
Zaczynałaś od gry kostką?
Od samego początku grałam kostką, bo robił to mój tata. Z czasem, poprzez długie godziny eksperymentów i sprawdzania co działa najlepiej, wypracowałam sobie własny styl grania. Nauczyłam się kilka piosenek, które mogłam grać techniką cross-picking, takich jak White Freightliner Blues. Kiedy opanowałam ten numer, chciałam go grać naprawdę szybko, więc sporo siedziałam zarówno nad partiami rytmicznymi, jak i solówkami. To pchnęło moją technikę do przodu. Pamiętam, że rozpisywałam ze słuchu solówki Dawida Griera, a tam jest sporo cross-pickingu i przeskakiwania od strun basowych do wiolinowych. Tak więc moja technika kostkowania była mieszanką różnych elementów, ale nigdy nie robiłam ćwiczeń sensu stricto – to było raczej uczenie się konkretnych utworów i piosenek.
Zdarza ci się grać techniką fingerstyle?
Tak, ale to nic zaawansowanego. Na nowej płycie można usłyszeć małą próbkę moich umiejętności w utworze „High Road”.
Czy gra na banjo pomogła ci rozwinąć techniki kostkowania?
Myślę, że tak. Gra na banjo pomogła mi rozwinąć technikę gry na gitarze i na odwrót. Nie mam jednak czegoś takiego, że zastanawiam się, w jaki sposób powinnam grać na określonym instrumencie. Czasami ludzie mówią mi: „Hej zagrałaś to tak, jakby to było banjo”. Być może, ale ja w ogóle o tym nie myślę. Jestem jednak przekonana, że gra na banjo bardzo rozwinęła mnie pod kątem dopełniania i łączenia melodii z dźwiękami akordowymi.
Jak przebiegał proces tworzenia piosenek na „When You’re Ready”?
Napisałam jakieś 30 różnych piosenek. Wybrałam 20 i z tym materiałem udałam się do mojego producenta, Ryana Hewitta. Podczas pracy w studiu wyeliminowaliśmy kilka kolejnych utworów i w ten sposób na płytę trafiło 11 najlepszych piosenek. Nagrywaliśmy je w Nashville zarówno z muzykami sesyjnymi, jak i z moimi znajomymi. Wśród nich znaleźli się m.in. Sierra Hall, Matt Smith, Brittany Haas, Jason Isbell i Billy Strings. Bardzo się cieszę, że mogłam zaprosić do studia wszystkie te wspaniałe osoby, z którymi zaprzyjaźniłam się, odkąd sprowadziłam się do Nashville.
Jacy artyści mieli największy wpływ na to w jaki sposób piszesz swoje piosenki?
Kiedy zaczynaliśmy pracę w studio słuchałam dużo muzyki Aimee Mann i jestem przekonana, że ta artystka miała duży wpływ na to w jaki sposób podeszłam do nowych piosenek. W drugiej kolejności wymieniłabym również Gillian Welch i zespoły takie jak The National i The Smiths. Myślę, że ich wpływy też można usłyszeć na „When You’re Ready”. Muszę przyznać, że lubię być na bieżąco z nową muzyką. Ostatnio słuchałam na przykład nowych piosenek od Big Thief. Jeśli chodzi o muzykę, która towarzyszy mi na co dzień, zazwyczaj jest to miks indie i folku. Po pop sięgam zazwyczaj wtedy, gdy jestem ciekawa co aktualnie jest na topie.
Jakich gitar akustycznych obecnie używasz?
Gram na sprzęcie od Pre-War Guitars. Obecnie korzystam z modelu 18, który jest zbliżony do tego co oferuje D-18. Kocham jego oldschoolowe brzmienie i świetny wygląd. Te gitary są specjalnie postarzane, żeby faktycznie wyglądały na „przedwojenne”. W moim instrumentarium posiadam również Prestona Thompsona w kolorze „sunburst”, którego dostałam jakiś czas temu. Instrument wykonano z brazylijskiego palisandru. Preston zmarł niestety kilka miesięcy temu. Moja gitara jest naprawdę wyjątkowa i na zawsze będę mu za nią wdzięczna.
Z jakich przetworników korzystasz?
Korzystam z przystawki K&K i preampu ToneDexter. To właściwie wszystko. Na ten moment nie czuję potrzeby posiadania dodatkowych efektów, ale kto wie, może z czasem pomyślę o nowym brzmieniu. Jeśli już sięgam po jakieś kostki, są to zazwyczaj reverby.
Podczas ostatniej trasy koncertowej towarzyszył ci skrzypek. Zawsze gracie razem, czy był to tylko jednorazowy eksperyment?
Do tej pory graliśmy razem tylko na tej trasie. Każde z nas występowało ze swoim materiałem więc postanowiliśmy połączyć siły w niektórych piosenkach. W moim zespole gra obecnie 4 muzyków. Mamy perkusję, bas, gitarę oraz pianino. Myślę, że z czasem rozszerzymy instrumentarium o skrzypce. Rdzeniem zespołu zawsze będzie kwartet, ale fajnie będzie powiększyć nasz skład.
Jak wspominasz trasę, którą zagrałaś wspólnie z Jerrym Douglasem?
Świetnie się bawiłam. Jego zespół to wspaniali i mili ludzie. Jerry przez wiele lat był moim muzycznym bohaterem więc bardzo się cieszę, że mogliśmy spędzić razem trochę czasu. Mam nadzieję, że będziemy jeszcze mieli okazję lepiej się poznać. Cara Dillon i Gretchen Peters, które również z nami grały były po prostu cudowne. Każdego wieczoru dzieliłam z nimi garderobę i bardzo dobrze się dogadywałyśmy.
Jakie są twoje muzyczne plany na najbliższą przyszłość?
Planuję dużo koncertów promujących nową płytę. Za kilka dni wracam do domu, ale już za chwilę wylatujemy do Północnej Karoliny, a następnie na Wschodnie i Zachodnie Wybrzeże. Przed nami wiele wspaniałych festiwali i koncertów, których nie mogę się już doczekać. Zagramy m.in. na Telluride Bluegrass w Kolorado i Winnipeg Folk Festival, gdzie nigdy wcześniej nie byłam. Wystąpimy też przed Old Crow Medicine Show w sali koncertowej Ryman w Nashville. Później pojawimy się na festiwalu Pilgrimage w Tennessee i Newport Folk Festival. Jest tego naprawdę sporo! Jeśli chodzi o Europę, pod koniec października pojawię się w Bush Hall w Londynie. Będą też inne koncerty, ale póki co nie zostały jeszcze ogłoszone. Warto śledzić mój grafik w internecie, bo już niedługo pojawią się tam nowe terminy.