Wywiady
Bobby Vega

Na świecie są zarówno basiści, jak i pozostali muzycy. Wśród tych pierwszych można znaleźć takich, którzy podchodzą do instrumentu nieszablonowo i potrafią rzucić słuchaczom podkręcaną piłkę. Bobby Vega jest zdecydowanie tego typu muzykiem. Zanim zaczniecie czytać, koniecznie zapnijcie pasy!

2020-01-03

Vega mówi, że ogólnie to nie może narzekać, ale z muzyką jest tak, jak w filmie „Shrek”. Chodzi o to, że musi jechać bardzo, bardzo daleko, czyli do Europy i do Wielkiej Brytanii, żeby poczuć się jak prawdziwy artysta. To tutaj muzyka jest traktowana jak sztuka, natomiast w Stanach Zjednoczonych muzyk niekoniecznie jest odbierany w ten sposób. Basista twierdzi, że w Europie szczególnie jazzmani są postrzegani jako wielcy artyści.

Bobby Vega podróżuje po świecie, towarzyszył między innymi takim artystom, jak Etta James. W swoim CV mógłby umieścić długą listę nazwisk, które naprawdę robią wrażenie. Są wśród nich Sly & The Family Stone, Tower of Power i Santana. Bobby jednak pozostaje skromny i bardzo wdzięczny losowi za to, że może się artystycznie realizować. Uważany jest za jednego z najbardziej funkowych basistów grających kostką. Nie tylko jego technika, ale też to, co mówi w wywiadach, może być inspiracją dla innych.

„Życie to podróż. Jestem totalnym szczęściarzem, że to wszystko mnie spotyka. Ciężko na to pracowałem, ale nie zawsze dane nam jest dostać coś, na co ciężko pracujemy. Jeśli ci się to uda, to prawdziwe błogosławieństwo. Chciałbym, żeby ludzie potrafili być tu i teraz. W dzisiejszych czasach przynoszą na koncerty telefony i aparaty uwieczniając każdy moment. Tak naprawdę nie są z tobą, nie dzielicie tej wspólnej chwili. To dziwne uczucie. Na scenie daję z siebie wszystko, ale proszę – nie nagrywajcie mnie! Czuję się nieswojo do tego stopnia, że odechciewa mi się grać. Lubię, gdy ludzie tańczą, cieszą się muzyką. Nawet jeśli ich nie widzę, bo skupiam się na grze i wkładam w to całego siebie. Ja i zespół jesteśmy jednym organizmem. Coś wspólnie tworzymy i jest w tym mnóstwo wspaniałej energii. Czuję jak włosy na rękach dosłownie stają mi dęba – ludzie wstają i zaczynają tańczyć, świetnie się bawią. To jest muzyka, w tym jest prawdziwa magia!”

Jeśli widzieliście Bobb’yego poza sceną, to wiecie, że porusza się w charakterystyczny sposób. Kołysze się prawie w rytm metronomu. Tak jakby basowy rytm cały czas pulsował w jego żyłach. Czy ma jakieś rady dla pozostałych członków zespołu? „Ja tylko sobie życzę, żeby dobrze wykonywali swoją pracę. Po prostu chcę, żeby dobrze znali swoje partie. Fajnie, jak dadzą mi znać, kiedy zbliża się zwrotka, refren albo łącznik. Kiedy nie wiedzą co robią, to już jest gorzej. Czasami gitarzysta rozjeżdża się rytmicznie z klawiszowcem albo sekcją dętą. Moim zadaniem jest skleić całość i sprawić, żeby wszystko brzmiało spójnie.”

Bobby dorastał w Bay Area w San Francisco w bogatym i barwnym środowisku muzycznym lat 60. i 70. Nietrudno usłyszeć te wpływy w jego muzyce. „Jestem fanem wspaniałej muzyki z tamtej epoki. Zatoka przez wiele dekad była kolebką świetnej muzyki. Nie wiem jak jest teraz, jak płodne muzycznie jest teraz to miejsce. Ale czym jest muzyka w 2019 roku? Skąd pochodzi i co to jest przebój? Wszystko się zmieniło. To nie jest złe samo w sobie, ale czy można jeszcze to akceptować i znaleźć w tym równowagę? Wiem, wiem, wszystko ewoluuje i się zmienia, nic nie jest takie, jak dawniej. Ale jeśli chcesz iść do przodu, czasem paradoksalnie trzeba spojrzeć za siebie. Zwrócić uwagę na to, co inni robili przed tobą. Moja muzyka to nie jest przelotna moda, to nie jest czyjś kaprys. Umiem grać kostką, palcem, kciukiem, to nie ma znaczenia. Ale jeśli nie umiem zrobić czegoś, o co ktoś mnie prosi, wyślę go do kogoś innego.”

 

Jedna z najbardziej legendarnych partii Bobby’ego pochodzi z utworu zespołu Sly Stone, „I Get High On You”. Na papierze partia wydaje się prosta, ale jest dość podchwytliwa i trudna do odtworzenia. Co go inspirowało przy nagraniu tego kawałka? „Grałem kostką naśladując Rocco Prestia z Tower of Power. Po odejściu Larry’ego Grahama Rustee Allen grał dużo na basie, zresztą Sly również. To był Jazz Bass z 1965 roku wyposażony w struny Guild z płaską owijką. Całość była podpięta do direct boxa Countryman i potem trafiała do piecyka Fender Twin Reverb. To było jedno podejście, nagrałem to za pierwszym podejściem! Po prostu to czułem".

Czy to prawda, że Sly był trudny we współpracy? Tak głosiły plotki. „Jak każdy inny muzyk. Jedne dni są lepsze, inne gorsze. Jeśli płacą ci za grę, to grasz. Wspólne granie to między innymi umiejętność dostosowania się do sytuacji i umiejętność współpracy z innymi.”

Vega miał to szczęście, że był w pobliżu, kiedy firma Alembic wypuściła na rynek swoje wczesne modele basy z aktywną elektroniką dla legendy tamtych lat, zespołu Grateful Dead. Znacznie różniły się one od Fenderów i Gibsonów. „Chodziłem do każdego sklepu muzycznego i lombardu w San Francisco. Odwiedzałem Alembic na Judah Street w San Francisco. Przyglądałem się jak goście robią basy dla takich gwiazd, jak Jack Casady czy Phil Lesh w latach 60. i wczesnych 70. Alembic była jedną z pierwszych firm, która robiła instrumenty nie masowo, tylko według indywidualnych potrzeb. Mieli nowatorskie podejście i byli pierwszymi, którzy używali preampów i korektorów montowanych na stałe bezpośrednio w instrumentach. Pierwszy model Alembic nazywał się po prostu Guild. To jak migawka z przeszłości. Teraz gitara to tylko kształt: ma formę Telecastera, Stratocastera, Les Paula, SG, 335, Precision czy Jazz. Ludzie zazwyczaj nie mają pojęcia o historii tych instrumentów.”

Bobby używał w swoim życiu różnych instrumentów, ale od dawna jest kojarzony z gitarą Jazz Bass, a konkretnie z mocno zniszczonym już modelem z 1961 roku o pieszczotliwej nazwie Rekin. „Mogę grać na każdym basie. Początkowo grałem na Gibson EB1. Tacy artyści, jak Larry Graham, John Paul Jones, Jerry Jemmott – wszyscy oni pojawiali się z instrumentami typu Jazz Bass. Pomyślałem, że coś w tym musi być. To mnie zainspirowało do zmiany gitary. Ta gitara ma szczególnie wygodny korpus. Mam wiele basów, ale to ty wybierasz instrument, a nie on ciebie. Czy można naprawdę się dostosować, zobaczyć co instrument potrafi, a potem go używać? O to właśnie chodzi. Rekin to świetny instrument, ale nie jest to gitara zbyt popularna. Mamy za sobą bardzo długą relację, więc to mój najdłuższy związek odkąd chodzę po tym świecie! Ten bas jest częścią mnie.” Niech funk będzie z tobą, panie Vega!