Wiesz, nie była i nie będzie po potencjalny krajowy metalhead patrzy jeszcze na świat i muzę w ogóle przez pryzmat krajowych death/black metalowych (świetny zresztą, zwłaszcza w undergroundzie) aktów, które jednak z trendami i ruchami na światowej scenie mają zajebiście mało wspólnego. Bida z nędzą, a gdy widzi się te wszystkie internetowe flame"y i haterstwo szerzące się wszem i wobec bo to nie hardcore, albo co gorsza - nie metal to już w ogóle ręce i cycki opadają. Brytole idą w stronę progressive, to dobrze z jednej, a źle z drugiej strony bo to tak właściwie nie do końca deathcore. Zależy kto i czego oczekuje. Widzisz przykładowo w naszym kraju zespołem, który przetarł szlaki był jest i będzie
Frontside wraz z Alienacją i Faust Again (tu deathcore'a nie było, ale był konkretny metalcore) i jak widać po dziś dzień się to nie do końca przyjęło (nawet mimo licznych metalowych zmian). Jakby nie było walczymy z wiatrakami, odnosząc małe zwycięstwa nieprawdaż? Uważam jednak, że "
Forgotten" ma szansę trafić nawet do death metalowego odbiorcy - spora dawka melodii, dobrego łojenia z blastem i to do przodu, liczne zmiany temp, rytmów, wszechobecna brutalność, to może (ale nie musi) poskutkować. Nie masz czasem tak, że boisz się, że
Drown My Day wciąż będzie w niszy? Własnej, ale jednak niszy?