Wywiady
Ariel Posen

Z okazji wydania długo oczekiwanego debiutu solowego – „How Long” – kanadyjski songwriter dzieli się z nami swoimi ulubionymi strojami gitary oraz prezentuje dobrze wyposażony pedalboard...

2019-09-12

Większość kompozycji zamieszczonych na nowej płycie powstawało przez ostatni rok. Jeśli mieliście szansę zobaczyć któryś z jego ubiegłorocznych europejskich koncertów to jest duża szansa, że słyszeliście je już na żywo. „Zadzwoniłem do Murraya Pulvera, który napisał ze mną kilka piosenek.” – wyjaśnia nam Ariel – „Powiedziałem mu: ‘Słuchaj, jeśli nie zrobimy tego teraz, to pewnie nigdy tej płyty nie wydam. Nagrajmy to. Czy chciałbyś zająć się produkcją? Zamierzam zarezerwować nieco czasu w studio.’”

Początkowo playlista krążka obejmowała 10-11 utworów, ale edycja materiału w studio ograniczyła tę listę do siedmiu, dodając jednocześnie do całości kilka instrumentalnych przerywników. „Cieszę się z tego jak to wszystko się ułożyło. Grałem te kawałki na trasie, więc miałem już w głowie ułożony obraz tego, jak chciałbym aby ta płyta zabrzmiała. Jeszcze zanim weszliśmy do studia, dokonaliśmy przedprodukcji tego materiału, aby upewnić się co do solidności aranżacji.”

Rezultat – „How Long” – jest przyciągającą uwagę płytą, pełną rzetelnego gitarowego rzemiosła i zgrabnych kompozycji. A ponieważ gitara na niej brzmi tak cholernie dobrze, nie mogliśmy się powstrzymać od wypytania Ariela o użyty do nagrań sprzęt… „Zarówno w tym projekcie, jak i we wszystkim, w czym biorę udział, staram się stosować jedną zasadę: nie używam czegoś tylko dlatego, że jest zajebiste. Wszystko to musi reprezentować mnie samego, albo inaczej nie ma to sensu. Używałem więc w studio głównie swojego Two-Rocka Traditional Clean. W kilku piosenkach zagrał wzmacniacz Benson Chimera. Pojawił się też ’68 Super Reverb – głównie w przerywnikach ‘Hollow Hour’, ‘She Knows’ i ‘Daybreak’. W kawałku ‘Get You Back’ skorzystaliśmy z małego, starego combo Kay – nie pamiętam modelu, ale rzecz miała sporo zadziornego charakteru i mojo.”

Magazyn Gitarzysta: Jakie gitary pojawiły się na tej płycie?

Ariel Posen: W ‘Try’ zagrał mój Suhr Classic Antique S. Korzystałem też często z Collingsa SoCo Deluxe i 360LTM oraz Mockingbirda Josha Williamsa, który jest genialną gitarą typu ‘335’. Bohaterem nowej płyty jest też bez wątpienia mój Fender Eric Johnson Stratocaster, nastrojony do otwartego ‘C’ – ta gitara była wykorzystywana szczególnie często.

A co z akustykami?

Przede wszystkim Morgan Concert Mahogany, ale użyliśmy też jakiegoś starego, szajsowatego akustyka nastrojonego dość wysoko – niektórzy nazywają to strojem Nashville – do zdublowania śladów, dzięki czemu uzyskaliśmy charakter Toma Petty’ego. To taki efekt brzmieniowy w stylu 12-strunówki.

 

Innym z elementów sprzętowych spajających Twoje brzmienie jest Victoria Reverberato…

Tak. Niektórzy wiedzą, że nazywam ten wzmacniacz „Frank” – jak we frazie „Frank The Tank” (tekst z amerykańskiej komedii „Old School: Niezaliczona” – przyp. Red.). Używaliśmy tego sprzętu w studio dość intensywnie. Wmiksowany jest na przykład w kawałkach takich jak ‘ Get You Back’ czy wspomniane już przerywniki. Rezultat jest naprawdę magiczny.

Jakie inne ciekawe efekty wykorzystałeś?

Mój pedalboard nie zmienił się przez ostatni rok. Na pokładzie znajduje się Beetronics Octahive oraz Jesse Davey King Tone Silicon Fuzz – wcześniej grałem na Jesse Davey Duellist. W kilku numerach zagrał mój sygnowany Mythos Pedals Daedalus Plus. W jednym tylko utworze wykorzystałem kompresor ThorpyFX Fat General – genialne urządzenie. Intensywnie pracował także Hudson Broadcast. Z kolei Strymon El Capistan odpowiadał za delaye, zarówno krótkie slap jak i długie faktury. Pogłosy na płycie pochodzą z Walrus Audio Fathom – choć obecnie korzystam z TC Hall Of Fame 2. Miałem też Walrusa Monument jako zapas, na wypadek gdyby Frank odmówił posłuszeństwa. I to by było na tyle. Dość prosty zestaw, bez szaleństw.

Niby bez szaleństw, a brzmienie gitar na tej płycie jest wprost fenomenalne…

Poświęciliśmy na ślady gitar naprawdę dużo czasu, pomimo że nie jest to płyta gitarowa sensu stricto, jak zapewne zauważyłeś. Chcieliśmy zrobić to oszczędnie, jeśli chodzi o środki wyrazu. Jeśli „mało znaczy więcej”, to my postaraliśmy się aby było jeszcze mniej. Ale kiedy była szansa na bogatsze faktury, wchodziliśmy w to głębiej. Dłubanie w tych detalach dało nam sporo radości. To zabawne – zwykle jestem zatrudniany do sesji innych ludzi. Nie myślę wtedy zbyt intensywnie o tym co robię tylko gram. Ale przy własnym projekcie nagle zacząłem dzielić włos na czworo i analizować każdy drobiazg. Dziękować Bogu, że zatrudniłem producenta. Kiedy zaczynasz się zakopywać, on może po prostu powiedzieć: „Nie. To już jest OK. Idźmy dalej.” albo „To jest całkiem dobre, ale zróbmy to inaczej.”

Opowiedz nam o nowej gitarze barytonowej…

Spędziłem sporo czasu eksplorując niskie stroje w otwartym ‘C’ i ‘D’. Bardzo je lubię i wciąż używam, także na tej płycie. Jest na niej utwór o tytule „Get You Back”, w którym zagrałem na gitarze Teisco Del Rey kupionej lata temu za 50 dolarów. Założyłem do niej grube, barytonowe struny o rozmiarach 16-64, nastroiłem całość do ‘B’, czyli B, E, A, D, F#, B i okazało się, że sprawdza się to genialnie. Z jakiegoś powodu uzyskałem barwę o charakterze jakiego nie miałem nigdy wcześniej. Gitara ma jeden pickup, który bardzo mikrofonuje. Sygnał sprzęga się z monitorami, które pompują mocniej ten przetwornik i zaczyna to żyć własnym życiem. Cała ta interakcja ma w sobie coś magicznego. Świetnie współpracują z tą gitarą efekty. Wpinaliśmy wszystko do wzmacniacza Kay, próbując go zmusić do eksplozji.

Moim zdaniem efekt finalny jest wspaniały. Idąc za ciosem, chciałem uzyskać to samo na koncertach, ale okazało się, że gitara źle znosi trasy koncertowe. Zmieniają się ustawienia, rozstraja się, coś się psuje przy dużej głośności na scenie. Dlatego zdecydowałem się skontaktować z Mattem Eichem z Mule Resophonic Guitars. Powiedziałem mu, że moją ulubioną gitarą jest Strat, a on zbudował dla mnie instrument w tym stylu. Spędziłem z nim ostatnie pół roku, transferując nań wszystko co gram i czyniąc go fundamentem mojego brzmienia.

Czyli baryton stał się teraz Twoim głównym instrumentem?

Tak, to jest najważniejsza gitara w całym secie, obok Collingsa, czy czegokolwiek w otwartym ‘C’. Tym co lubię w standardowym stroju ‘B’ jest szersza skala. To co wcześniej było akordem ‘G’, jest teraz akordem ‘C’, a stary akord ‘D’ jest nowym akordem ‘G’. Podoba mi się to. Przyzwyczaiłem się do tego tak bardzo, że ciężko mi wrócić do tradycyjnie strojonej gitary.

Czy transponujesz swoje starsze kompozycje do nowego stroju ‘B’?

Tak, część z nich przetransponowałem. Przykładowo piosenka „Try”, która była w ‘G’, teraz grana jest w ‘C’. „Get You Back” była w ‘E’, a teraz jest w ‘A’. Jest w tym wszystkim sporo matematyki, ale jestem do tego przyzwyczajony.

A co z Twoim Collingsem?

Ten instrument jest w otwartym ‘C’. Gram sporo utworów w ‘C’ lub ‘G’, więc strojąc się do otwartego ‘E’ musiałbym zapinać kapodaster wysoko na gryfie. Dzięki otwartemu ‘C’ mogę zagrać w otwartym ‘D’ lub ‘Eb’ zakładając kapodaster w niższym rejestrze. Zawsze przeskakiwałem ze standardowego stroju do otwartego i z powrotem. To się nie zmieniło. Lubię oba te ekosystemy i każdy z nich ma nieco inne właściwości. Gram z głowy te same melodie, ale brzmią one inaczej. Każdy z tych strojów ma swój własny, charakterystyczny głos. Dlatego też na trasie koncertowej mam zawsze gitary strojone na dwa sposoby.

Grasz zarówno slide, jak i normalnie – palcami. Czy wymaga to kompromisu pomiędzy niską i wysoką akcją strun?

Tak, to jest kompromis. Nie znam konkretnych wysokości, bo zawsze ustawiam struny ‘na czuja’. Muszą być na tyle wysoko, aby gra rurką brzmiała dobrze i na tyle nisko, aby wygodnie grało się palcami w tradycyjny sposób. Niemniej zawsze ciągnęło mnie do wyższych akcji. Większość ludzi, którzy biorą moje gitary do rąk ma problem – czują, że muszą się zmagać z instrumentem. Ale właśnie takie ustawienie lubię. Atakuję struny bardzo mocno i lubię czuć, że mogę powalczyć z instrumentem. Niestety działa to także w drugą stronę – kiedykolwiek biorę inne gitary do ręki, czy to na targach muzycznych czy po prostu w sklepie, nie mogę się do nich przyzwyczaić i gra mi się na nich ciężko. Muszę mieć instrument ustawiony zgodnie z moimi upodobaniami.