Wywiady
Tereza Rays (Electric Lady)

Jest co najmniej kilka powodów dla których Pilzno (dawna stolica Czech), miasto gdzie najstarsze ślady osiedli ludzkich datuje się na 5000 lat p.n.e może przyciągać swoją atrakcyjnością z równie wielką intensywnością co Praga, Paryż, czy też inne cuda ziemskiej doczesności…

Victor Czura
2019-06-13

To tu w malowniczej kotlinie swoją fabrykę założył niegdyś czeski inżynier i przemysłowiec Emil Škoda, to tu urodził się piosenkarz Karel Gott, to tu powstaje słynny na planecie napój niskoprocentowy uważany powszechnie za wzorcowy (Gambrinus). O dziwo jest nawet i polski akcent historyczny, bo w herbie Pilzna rezyduje wielbłąd, którego pod Grunwaldem czeskim najemnikom podarował Władysław II Jagiełło. Gdy do tego obrazu dodamy, że w tym niedużym, ale kuszącym jak błękitne Maserati GT mieście mieszka i tworzy Tereza Rays vel Electic Lady, to aura tajemniczości nabiera zupełnie nowych okoliczności.

Uprzedzając z progu męskie fakty informuję całe gitarowe plemię, że dziewczyna wygląda lepiej niż milion dolarów w bagażniku Astona Martina, a to przecież jeszcze nie finał rzeczonego zachwytu, bo świetnie śpiewa, gra na gitarze, więc jest realnym powodem zazdrości w szeregach gitarowej społeczności, zwłaszcza tej spod gwiazdy Leo Fendera. Ogromny tatuaż FUNK na lewym udzie w symbiozie z drapieżnym seksapilem zdradza stylistykę jakiej artystka schlebia, co po równo rozpala wyobraźnię górala i niziołka. Wśród swoich inspiracji zdecydowanie wskazuje na Hendrixa gdyż dobrze wie jak należy postępować, by świat zaczarować. W swoim autorskim dziele jest prężna, potężna, niezależna i sto razy bardziej odlotowa niż Karel Gott i Helena Vondraćkowa po spożyciu LSD.

Aktualnie dopieszcza swój kolejny album solowy, którego godną uwagi zapowiedzią jest wydana pod koniec 2018 roku EP-ka „Wicked” zawierająca 5 utworów. Żeby nieco rozwiać mgłę niedostępności wobec atutów kobiecości postanowiłem wbić się w gości i porozmawiać z Tereską o tym i owym co mam nadzieję sprawi, że gdy będziecie stepować po czeskiej stronie to w pierwszej kolejności pomyślicie o funkowej elektryczności.

Victor Czura: Powiedz nam proszę jakie były narodziny gwiazdy (A Star Is Born) czyli kilka słów o sobie, bo pojawiłaś się na muzycznej scenie niczym mityczna bogini Wenus, więc chcielibyśmy wiedzieć kim jest Electric Lady i jakie były twoje początki.

Tereza Rays: Muzyką zaczęłam interesować się jak miałam 10 lat. Chciałam grać na skrzypcach, ale musiałam chodzić na lekcje pianina ze względu na moich rodziców, którzy zdecydowali, że na skrzypcach grać nie będę. Pianino nie podobało mi się, ponieważ nauczycielka zmuszała mnie do grania klasyki – Mozarta i Beethovena. W pierwszej klasie szkoły średniej zaczęłam intensywnie słuchać Hendrixa i pod jego wpływem mając 15 lat sięgnęłam po gitarę elektryczną. Moje początki były trudne, bo musiałam przede wszystkim przekonać swojego tatę że chcę grać na gitarze elektrycznej, co wcale nie było łatwe, więc długo musiałam ćwiczyć na starej zdezelowanej gitarze akustycznej, żeby udowodnić ojcu, że gitara naprawdę mnie „kręci".

Kiedy w końcu dostałam pierwszą, wyśnioną gitarę elektryczną, jakiejś nieznanej chińskiej marki, to przez cały rok nie wychodziłam z domu i wsłuchiwałam się w riffy starych bluesmanów. Wówczas moją wielką inspiracją byli Chuck Berry, T-Bone Walker, Howling Wolf, Muddy Watters, B.B. King, Albert King, Robert Johnson, ale równie szybko zaczęły mnie fascynować groovy Jamesa Browna, Earth Wind and Fire, Sly And The Family Stone, itd., Bardzo wciągnęła mnie też muzyka Lennona, Arethy Franklin i innych wielkich. Słuchałam ich wszystkich na starym odbiorniku radiowym i uczyłam się jak zagrać riffy, a właściwie to grałam tylko gitarowe solówki. Dopiero potem, w moim pierwszym zespole odkryłam akordy i rok później grałam już w trzech miastach z sześcioma zespołami, z czego dwa były moje. W Pradze na przykład założyłam Hendrix revival, zespół który nazywał się „Fairy Tales And Dirty Nails Of Jimi Hendrix”. Pierwszy mój autorski zespół to „The Strain“, następny „Rubiano“, który powstał w 2008 roku i działał prawie 5 lat, a w 2013 r. powstała grupa Electric Lady z którą gram obecnie.

W którym momencie zdecydowałaś, że to muzyka będzie twoim sposobem na życie?

To trudne pytanie, ale już w wieku 15 lat wiedziałam, że muzyka jest moim życiem, choć oczywiście nie była to łatwa droga. Przez 7 lat chodziłam do pracy, byłam na przykład asystentką dyrektora generalnego w dużej spółdzielni agro-rolniczej, byłam też maklerem, agentem nieruchomości, sprzedawcą reklam w internecie, sprzedawcą w sklepie muzycznym, projektowałam strony internetowe, a nawet pracowałam jako przedstawiciel handlowy. To były okropne czasy i dopiero w wieku 27 lat uświadomiłam sobie, że chodzenie do pracy nie ma sensu chociażby dlatego, że nigdy nie zarobię tyle, żebym była zadowolona. Pewnego pięknego dnia zdecydowałam, że będę żyła tylko z muzyki i nawet jak nie stanę się bogata, to przynajmniej będę szczęśliwa.

Skąd wziął się pomysł na nazwę Electric Lady?

Od Jimiego Hendrixa – „Have You Ever Been To The Electric Ladyland” – ponieważ jestem jego wielką fanką, kobietą podążającą jego śladem i darzącą go czystą miłością za genialne pomysły muzyczne, jestem po prostu Electric Lady! Dziewczyna z gitarą, która niesie dalej ten hendrixowski przekaz.

Czy sięgasz czasem po gitarę akustyczną? Na jakim instrumencie komponujesz?

Oczywiście, gram również na gitarze akustycznej, ale kocham funkowy groove, dlatego moim podstawowym narzędziem jest gitara elektryczna. Na niej też chętnie komponuję swoje utwory, choć ostatnio coraz częściej sięgam po pianino.

Na swojej oficjalnej stronie internetowej piszesz, że przełomowym momentem był dla ciebie rok 2013, bo wówczas powstał twój zespół, jak również ukazał się singiel "Storm", który trafił do MTV. Potem był wygrany konkurs Aperitiv Blues, Blues Alive w Czechach, a także w Polsce. To w końcu Blues czy Funk?

Haha, skomplikowane pytanie, bo dla mnie Blues jest Funky i odwrotnie. Kiedyś jeden muzyk powiedział mi, że jeżeli nie przeniknę do duszy bluesa, to nigdy nie będę dobrym muzykiem więc wzięłam sobie te słowa do serca i przeniknęłam (śmiech) Rok 2013 był dla mnie rzeczywiście przełomowy, bo założyłam wtedy swój zespół Electric Lady i od razu wyjechałam do Nowego Orleanu, gdzie jammowałam na ulicach z tamtejszymi muzykami, oraz moją koleżanką Mirkou Novak. Ten rok w USA dał mi naprawdę bardzo dużo, bo kiedy wróciłam do Czech, to od razu zgłosiłam zespół do konkursu Blues Aperitiv, który wygraliśmy i w następnych latach kontynuowaliśmy granie na Blues Alive na głównej scenie, również na polskiej edycji. Singiel Storm był puszczany w muzycznym kanale Ocko, oraz w MTV i to był naprawdę sukces.

 

W 2015 r. ukazał się twój debiutancki album "Electrical", który jest efektem otrzymanego w 2015 roku zaproszenia od perkusisty Tribal Tech - Kirka Covingtona do USA. Jak wyglądała wasza współpraca?

Nie, akurat było odwrotnie, otóż na moim koncercie w jazzowym klubie Jazz Dock w Pradze, dostałam propozycję od Kirka Covingtona. Zaprosił mnie do nagrania płyty w USA, a konkretnie do Teksasu. Kirk powiedział mi tak: słuchaj zrobisz to tak jak będziesz chciała, ale musisz przyjechać do mnie do Teksasu, bo tu nagramy twoją płytę z amerykańskimi muzykami. Zapewnił też, że zrobi nowe aranże do moich utworów, a to się przecież często nie zdarza, więc w ciągu paru miesięcy uzbierałam pieniądze, szukając ich gdzie się tylko dało, aż w końcu dzięki dobrym ludziom i paru sponsorom udało się zgromadzić potrzebną kwotę i poleciałam do Stanów. Z tego wyjazdu powstał nawet dokument, który możecie znaleźć na youtube: Electric Lady – The Way To USA. Na miejscu razem z Kirkiem zrobiliśmy nowe aranże i w efekcie 5 utworów na płycie „Electrical” ma teksański rodowód, a pozostałe nagrałam w Czechach z czeskimi muzykami. W tym samym roku zostałam też endorserem legendarnej firmy Fender.

Jesteś nieco bogatsza o doświadczenie amerykańskie, więc jak oceniasz potencjalne możliwości promocji swojego albumu w USA. Czy widzisz tam przestrzeń dla siebie czy może w dzisiejszych czasach lepszą przepustką do muzycznego raju jest Europa gdzie chętnie koncertujesz?

W USA jest super, ale doświadczeń z pobytu w Ameryce nie mam za wiele, więc trudno mi powiedzieć jak się tam należy promować. Amerykańska scena muzyczna szczególnie ta funky, jest dla mnie wzorcowa i zawsze będzie bliska memu sercu, gdyż od wielu lat jestem wielbicielką Jacksona, Jamesa Browna, Earth Wind and Fire no i oczywiście Hendrixa, i to się już nie zmieni. Europa jest również wspaniała, głównie Polska oraz Niemcy, bo jest tu inna, bardziej wdzięczna publiczność. W ostatnich czasach, dzięki agencji Nemoros jeżdżę też na koncerty do Austrii i tam też jest nieziemsko. Lubię być tu i tu.

Muzycy bluesowi których dotychczas spotykałem podkreślali w udzielonych wywiadach, że wolą koncertować w Europie niż w USA, bo jak twierdzą na starym kontynencie lepiej płacą i ludzie chcą jeszcze słuchać ich muzyki. Podkreślają też wyjątkowość historyczną miejsc w których grają jak np. zamki, pałace itp. Jakie ty masz spostrzeżenia i doświadczenia w tym zakresie. Czy rzeczywiście scena amerykańska została bezpowrotnie zdominowana przez hip-hopowych dresiarzy i Rock, Jazz, Funk, Blues już się tam nie odrodzi z taką siłą jak miało to miejsce w epoce flower-power.

Ja tak nie uważam, bo wg mnie muzyka ciągle ewoluuje i to przecież ludzie dokonują wyboru sięgając po to co im się podoba. Jest to jednak temat wymagający szerszej dyskusji, o tym czym w ogóle jest dobra muzyka. Blues jako gatunek niestety nie jest już w tym samym miejscu co był kiedyś, bo powstały alternatywne gatunki muzyczne, które go wyparły z rynku. Dla jednego najważniejszy będzie Pop, dla innego Metal, ktoś inny lubi Folk albo muzykę klasyczną i to jest o.k. Gdziekolwiek gram z Electric Lady ludzie słuchają muzyki i interesuje ich co z tego wyjdzie. Myślę, że w tym wszystkim chodzi głównie o ładne piosenki, melodie, dynamikę, dobre teksty, świeże pomysły, ale również o profesjonalną produkcję, widowisko, show, adrenalinę, bo jeśli uczestnik koncertu będzie znudzony, to będzie niezadowolony.

Czy zatem uważasz, że gdyby B.B. King żył to mógłby nagrać płytę z Jay-Z, albo James Brown z The Black Eyed Pays, albo Hendrix z Beyoncé? Jakie jest twoje podejście do muzycznych nowości? Szukasz ich czy unikasz?

Oczywiście że szukam nowości i myślę, że B.B King jako przedstawiciel starej szkoły, nie byłby skory do kompromisu z Jay-Z, ale nigdy nie pytałam go o to, więc nie mogę mieć takiej pewności. Nie jestem też obrońcą gatunku który gram stojąc na stanowisku, że albo Funk albo nic. Osobiście lubię różne nurty i w swojej muzyce próbuję też różnych wariantów, bo jestem otwarta na nowości.

 

Jestem wielkim fanem kinematografii czeskiej zarówno tej starej spod gwiazdy Jiří Menzela jak i nowej fali powstałej w latach' 80 ubiegłego stulecia, bo uważam, że zawierają unikatowe przesłanie egzystencjalne, podane z humorem i dystansem wobec znerwicowanego świata. Moim ulubionym malarzem jest np. Alfons Mucha, którego geniusz nieprzerwanie inspiruje kolejne pokolenia. Czy Ty w swojej twórczości korzystasz z rodzimych inspiracji, czy może szukasz ich od razu za oceanem?

To jest bardzo ładne pytanie, oczywiście korzystam z rodzimych inspiracji. Mieszkam w Czechach i czy tego chcę czy nie ulegam rodzimym wpływom, choć w przypadku czeskiej muzyki to jest raczej trudne. W każdym razie ja też jestem fanem kinematografii czeskiej, ale tej trochę starszej z lat 70- 80. Oczywiście lubię też oglądać zagraniczne rzeczy, szczególnie komedie z Louis De Funesem, Belmondem, Jimem Carrey'em, Leslie Nielsenem itd. Natomiast moje muzyczne inspiracje pochodzą przede wszystkim z Ameryki.

Brzmienie twojej gitary plus ekspresja na scenie przywołują mi na myśl największe legendy jak: Jimi Hendrix, SRV, Prince. Czy komponując utwory myślisz równocześnie o wizualizacji na scenie czy działasz pod wpływem emocji chwili?

To jest bardzo dobre pytanie, bo uważam, że każdy artysta równocześnie myśli o wizualizacji, a przynajmniej powinien to robić. Kiedy na przykład piszę utwór, już wiem, jak mógłby wyglądać mój teledysk, zdjęcie promo i jak chcę to zagrać na żywo. Ostatnimi czasy przykładam dużą wagę do takich ważnych elementów wizerunku jak show, image itp. Co tu dużo mówić, fani w dzisiejszych czasach oczekują, że na scenie wydarzy się coś spektakularnego, wyjątkowego, co w przypadku występów Electric Lady musi stanowić jedną spójną całość.

Podobno w ubiegłym roku wystąpiłaś przed Lennym Kravitzem. Jak wspominasz to spotkanie? Czy była okazja spotkać się z mistrzem i porozmawiać o muzyce?

Niestety nie grałam z Lenny Kravitzem a bardzo chciałam. Miałam tylko możliwość przekazać jego menadżerom moją wizytówkę z własnoręcznie napisanym listem, który jak wiem Lenny przyjął. Wierzę, że kiedyś uda mi się wystąpić z Electric Lady przed Kravitzem.

Czy oprócz Kravitza, którego ja też uwielbiam, są na światowej liście artyści, z którymi chciałabyś stworzyć swój dream team? Oczywiście zapominamy na chwilę o księciu (Prince) i wybieramy spośród żyjących: Derek Trucks, Scott Henderson, Guthrie Govan, Steve Vai, Jack White, Vernon Reid, czy może Glenn Proudfoot, który często bywa w Pradze. A może jakaś równie utalentowana dama jak Jennifer Batten?

Na pierwszym miejscu jest zawsze Lenny Kravitz, bo jest to moje życiowe marzenie, abyśmy w przyszłości mogli razem zrobić wspólny utwór lub zagrać koncert. On mnie inspiruje praktycznie od początku. Podobają mi się jego utwory, jego śpiew, jego feeling i generalnie wszystko co robi w muzyce jest super. Jeśli chodzi o wspomnianych gitarzystów to lubię ich brzmienia, ale mam też świadomość, że dzisiejsze czasy nie są nastawione na taką muzykę gitarową. W moim przypadku wolę dobrze napisane utwory jak u Kravitza niż muzyczne eksperymenty.

Proponuję zatem taki oto babski super skład: Teraza Rays – gitara, śpiew, Cindy Blackman perkusja i Rhonda Smith – bas. Uważam, że takie kobiece super trio byłoby doskonałe! Pomyśl proszę o tym, a ja deklaruję, że was zarekomenduję na wszystkich znanych mi festiwalach, a nawet wniosę wam sprzęt na scenę.

Tak, to doskonały pomysł! To by mi pasowało. Odezwę się do ciebie jak takie trio powstanie, bo będziemy potrzebować silnych pomocników.

 

Na trasach na pewno zdarzyły Ci się różne ciekawe historie, mogłabyś opowiedzieć najdziwniejszą albo najzabawniejszą?

Pamiętam jak kiedyś w Niemczech w trakcie koncertu wysiadła nam gitara basowa, po prostu nagle przestała grać. Właściciel klubu widząc że mamy problem zdjął ze ściany jedną retro gitarę basową, która wisiała tam co najmniej 10 lat no i graliśmy dalej. Nie byłoby w tym zdarzeniu niczego zabawnego, gdybyśmy następnego dnia rano nie musieli jechać na kolejny koncert oddalony o 700 km, więc kiedy trzeciego dnia wracaliśmy do domu, musieliśmy zboczyć z trasy by oddać bas właścicielowi, który od razu go powiesił na w tym samym miejscu na ścianie. Baliśmy się, że w ogóle nie zagramy, ale nasz gitarzysta basowy dał radę zagrać oba koncerty na tym kawałku kłody.

Czy masz jakiś swój skuteczny sposób pozwalający osiągnąć perfekcję? Co daje najlepsze rezultaty w dążeniu do celu oprócz oczywiście magnetycznej urody? (śmiech)

Najlepiej motywuje obecność dobrych ludzi wokół, bo wspaniale jest móc cieszyć się ich przyjaźnią i dzielić z nimi radość z tego, że razem zmierzamy w dobrym kierunku i to jest najlepsza rzecz, która może spotkać artystę. Cenię przyjaźń i uczciwość, ponieważ wiele razy w życiu doświadczyłam w zespole toksycznych ludzi, którzy sabotowali moje starania i pomysły, a nawet je sobie przywłaszczali.

Masz rację to absolutnie ważne aby otaczać się nietoksycznymi ludźmi, z którymi da się współpracować i dążyć do wspólnego celu, bo bez tego każda praca staje się udręką. Zmieniając temat na techniczny to jakiego sprzętu używasz na scenie i w studiu nagraniowym?

Gram na gitarze Fender American Standard Telecaster, którą podpinam do combo Fender 65 Deluxe. Kilka lat temu używałam pieca Fender Bassman, ale sprzedałam go bo był za głośny i zmieniał charakter koncertów Electric Lady. Teraz używam combo o połowę mniejsze i jestem z niego bardzo zadowolona.

 

Przedstaw nam proszę swój zespół z którym aktualnie pracujesz i powiedz za co ich cenisz.

Współpracuję z perkusistą Lukášem Tričlerem i gitarzystą basowym Markiem Cábou. Z Markiem gram od 2009 roku we wszystkich formacjach, które w tym czasie założyłam (Rubiano 2008 / Electric Lady 2013). W ciągu ostatnich 2 lat Marek aranżował i był producentem wszystkich utworów Electric Lady, co bardzo doceniam bo jest osobą utalentowaną i odpowiedzialną.

Czy słuchają poleceń szefowej?

Tak, słuchają, choć od czasu do czasu się buntują, no ale to chyba normalne, gdy kobieta rządzi mężczyznami (śmiech).

Co Tereza Rays robi gdy nie gra na gitarze? Hoduje węże, konstruuje samoloty, rozmawia z kwiatami, maluje obrazy, projektuje stroje, a może planuje podbój kosmosu. Jak lubisz spędzać wolny czas – aktywnie czy biernie?

Co lubię robić, gdy nie gram na gitarze? Lubię spać, ale oprócz spania lubię też sport, więc chodzę do siłowni i na masaże, a w zimie lubię saunę i solarium… serio! Jestem też zapaloną narciarką, a latem uwielbiam morze i sporty wodne, szczególnie lubię uderzenie adrenaliny, które dają skutery wodne, loty spadochronowe, żeglowanie katamaranem, jazdę quadami po piasku, itd. itp. Oprócz tego jestem twórczą osobą i tak wszystkie grafiki, plakaty, projekty na strony internetowe wykonuję sama. Ostatnio zakochałam się w różnych warkoczykach i fryzurach więc ochoczo eksperymentuję na sobie (śmiech). Parę razy złapałam się też na tym, że mam potrzebę zakupu maszyny do szycia, bo chciałabym sama szyć sobie suknie i kostiumy, no ale biorąc pod uwagę, że mam tak mało czasu to te sprawy zostawiam profesjonalistom.

Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę i życzę zrealizowania wszystkich artystycznych planów, bo jesteś osobą świadomą swojej misji więc zasługujesz na wszystko co najlepsze. Mam też nadzieję na koncertowe spotkanie w Polsce w 2019 r., bo jak świat długi i szeroki to wszyscy tęsknimy za dobrą muzyką.

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę czytelnikom wszystkiego najlepszego. Nie mogę się doczekać spotkania!

Podziękowania dla Basi Skrivankovej Narloch

Oficjalna strona: www.electriclady.cz

rozmawia: Victor Czura
zdjęcia: Ivan Mladenov