Boo Boo Davis

Wywiady
2010-05-18
Boo Boo Davis

Boo Boo Davis to jeden z ostatnich bluesmanów, których umiejętności wokalne ukształtowały się podczas ciężkiej pracy na polach bawełny w stanie Missisipi. Choć wciąż mieszka on w St. Louis, gdzie przeniósł się swego czasu w poszukiwaniu lepszego życia, to obecnie głównie koncertuje w Europie. Niedawno odwiedził Polskę, a ja miałem okazję spotkać się z nim podczas festiwalu "Bluestracje". W czasie rozmowy towarzyszył nam także gitarzysta i producent płyt Boo Boo Davisa, Jan Mittendorp.

Logo
Skąd się wzięło Twoje imię?


Logo
Dostałem je po swoich wujach. Mój ojciec miał trzech braci. Jeden miał na imię Oscar, kolejny James, a ostatni Boo Boo. Ja nazywam się Oscar James Boo Boo Davis.


Logo
Jakie są Twoje wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w delcie Mississippi?


Logo
Trudne to były czasy. Moja mama zmarła, gdy miałem pięć lat. Mój ojciec musiał zatem sam wychować ośmiu synów i pięć córek. A ja jestem jedynym dzieckiem, które się wybiło, jak w tej piosence, w której śpiewam… "jestem jedynym dzieckiem, które jest cały czas w podróży, podróżuje, by przetrwać". To prawda, co mówię. To jedyna rzecz, jaką mogę Ci na ten temat powiedzieć. W moim domu grali B. B. King, Howlin Wolf, Elmore James, Muddy Waters. Wiesz, mój ojciec był bluesmanem. Stąd się wzięła moja smykałka do grania bluesa. Nigdy nie chodziłem do szkoły. To, co dostałem, to dar od Boga.


Logo
Wtedy nauczyłeś się grać na instrumentach?


Logo
Tak, grałem na gitarze, kiedy mieszkałem na południu, w Drew, w stanie Missisipi. Tam się urodziłem. Pogrywałem wtedy z B.B. Kingiem. Wszyscy, o których wcześniej wspomniałem… grał z nimi mój ojciec.


Logo
Twój ojciec?


Logo
Był muzykiem. Grał na wszystkim. W naszym rodzinnym zespole grał na skrzypcach.


Logo
W dzieciństwie poznałeś Johna Lee Hookera. Opowiedz coś o nim. Spotkaliście się lub grywaliście razem w przyszłości?


Logo
Poznałem go również dzięki ojcu. John Lee był częstym gościem w naszym domu. Nigdy wspólnie  nie graliśmy ani nic razem nie nagraliśmy. On po prostu odwiedzał nasz rodzinny dom.


Logo
A potem przeniosłeś się do St. Louis?


Logo
Tak. Mój brat już tam wcześniej zamieszkał. Pracował w St. Louis jako muzyk.


Logo
Jak to się stało, że związałeś się z tymi muzykami, z którymi grasz obecnie?


Logo
Występowałem wtedy w zespole Altera Williamsa. Grałem tam na perkusji i śpiewałem. Zostaliśmy zaproszeni na festiwal bluesowy, który odbywał się w Amsterdamie. Było to dziesięć lat temu. Potem Jan Mittendorp (gitarzysta zespołu - przyp. autora) dostał naszą płytę CD. Chciał się koniecznie dowiedzieć, kto na niej śpiewa. Zaproponował mi współpracę, przedstawił kontrakt i zaoferował studio nagrań. I od tego czasu gramy razem.


Logo
Gdzie teraz mieszkasz?


Logo
W St. Louis.


Logo
Czemu zdecydowaliście się zrezygnować z basisty w Waszym zespole?


Logo
Basista w pewnym momencie po prostu stwierdził, że nie może z nami jechać w kolejną trasę. Postanowiliśmy spróbować grania w trio i tak już zostało. I to nam wychodzi!


Logo
Jaka jest różnica pomiędzy komponowaniem utworu bez basu, a z basem?


Logo
Jest jedna zasadnicza różnica. Jan gra główny motyw i jednocześnie partie basu. I to jest wspaniałe! Kiedy w zespole jest basista, jest więcej bluesa, gitara może prowadzić utwór i się wyłączyć, a bas gra dalej swoją partię. Ale Jan robi to wszystko na raz i nikt przez to nie może się połapać, co się dzieje. Kiedy ktoś słucha naszej płyty, to wydaje mu się, że gra tam pięciu albo sześciu muzyków.


Logo
W takim układzie musisz postawić na prostotę i ekonomię. Musisz odrzucić wszystko, co jest zbędne. Skupiasz się jedynie na głównym rytmie i na groove’ie. Ludzie lubią to o wiele bardziej, ponieważ w wielu współczesnych zespołach jest za dużo instrumentów grających to samo. Jest basista, gitarzysta, pianista i wszyscy grają to samo.


Logo
Jan, porozmawiajmy trochę o Twoich instrumentach…


Logo
Gram na normalnej gitarze, choć używam różnych strojów. Jest jedna rzecz, która się zdarza nagminnie… gitarzyści są bardzo ograniczeni. Mają sześć strun i wydaje im się, że strój w E jest jedynym strojem, w jakim można grać. Przecież można używać innych strun, grubszych strun, cieńszych strun, można obniżać strój albo go podwyższać.


Logo
A zatem, to są normalne gitary, tylko w różny sposób nastrojone?


Logo
W sumie gram na trzech gitarach. Na Fenderze Stratocasterze, ES 347 i barytonowej, która ma dłuższy gryf. Niezwykłość jest w stroju i w sposobie gry. Potrafię "podzielić" swoją dłoń. Bas jest niezależny u mnie od reszty… no, może niekompletnie. Ja widzę bas jak pianista, który gra partię basową jedną ręką. Staram się zagrać jedną ręką wszystko. 


Logo
Słuchasz współczesnego bluesa?


Logo
Nie. Słuchałem tylko tego z początku swojej kariery. Howlina Wolfa, Muddy’ego Watersa, Elmore James.  Mało ludzi wie, o czym jest tak naprawdę. Biorą gitarę do ręki i grają dużo dźwięków. A blues pochodzi z wewnątrz. Jeśli tam nic nie masz, to nie zagrasz bluesa.


Logo
Czy coś Cię dzisiaj inspiruje?


Logo
Nie. Czasem włączę telewizor, ale tylko po to, żeby posłuchać tych wykonawców, o których już wspomniałem. Wychowałem się z nimi i grałem ich utwory. Ale gram swoje utwory. Nie słucham też młodej generacji muzyków. Młodzi mają czasem dobre ucho i potrafią dobrze zagrać, ale ja tego nie kupuję. Oni nie potrafią dobrze opowiadać swoją muzyką. To nie rusza mojego serca, nie dotyka mnie. I jeszcze do tego te przekleństwa w tekstach…


Logo
A o czym mówią Twoje teksty?


Logo
Śpiewam o swoim życiu. O polowaniu, o łowieniu ryb, o religii.


Logo
O tym wszystkim śpiewali ci wszyscy starzy bluesmani. Bluesman to był człowiek, który śpiewał swoją muzykę i pisał teksty o swoim życiu. Tak samo, jak wykonawcy muzyki folk. To bardzo prosta muzyka o prostych ludziach. Pozbawiona ciśnienia. Ludzie mieli wtedy ciężkie życie w USA… cóż, dalej mają. Muzyka to było jedyne miejsce, gdzie mogli się odnaleźć.


Kuba Chmiel