Wywiady
Joanna Dudkowska

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych basistek w Polsce, ceniona artystka sesyjna grająca w zespołach tuzów estrady, a jednocześnie ambitna kobieta z wyjątkowym spojrzeniem na gitarę basową i muzykę, czego dowodem jest jej zespół Joanna Dudkowska feat. Kova i debiutancka płyta „Bass & Cello Live”.

Wojciech Wytrążek
2018-12-04

Wojtek Wytrążek: Od naszej poprzedniej rozmowy na łamach „Basisty” sporo się wydarzyło, przede wszystkim zmieniły się składy, w których grasz.

Joanna Dudkowska: Współpracuję z Felicjanem Andrzejczakiem, Robertem Chojnackim, Witkiem Łukaszewskim – twórcą najnowszej płyty Maryli Rodowicz. Jestem częścią rodzimego zespołu Jaromi zez Ekom czy kobiecego bandu Syreny. Myślę, że moim dużym osiągnięciem jest założenie swojego zespołu Joanna Dudkowska feat. KOVA. W czasie bożonarodzeniowym koncertuję z drugim moim projektem „Kolęda jest kobietą” czyli polskie kolędy na bas, wokal i wiolonczelę w nietypowych aranżacjach, których w większości jestem twórcą. Często pracuję sesyjnie. Z Chuc Frazier i Nicolas Zdankiewicz grałam np. na festiwalach bluesowych, a ze Zbigniewem Lewandowskim i Damianem Welką koncerty klubowe. Gram gdy jestem potrzebna i bardzo to lubię.

To jest uzasadnienie, dlaczego udaje Ci się to robić w tylu zespołach jednocześnie, jednak najważniejszym faktem dla Ciebie jako solistki jest wydanie płyty, o tyle charakterystycznej, że jest to debiutancki album koncertowy, a to nie zdarza się często, bo pierwsze płyty zazwyczaj powstają w studio.

Zawsze moim marzeniem było mieć swój band i taka okazja nadarzyła się rok temu, kiedy zostałam zaproszona na pierwszy polski festiwal basowy – Bass&Beat Festival, który odbył się we Wrocławiu. Byłam tam jedną z gwiazd i miałam przyjemność go otwierać. Telefon od producentki Magdaleny Pawlik, był zaskoczeniem, ale przede wszystkim punktem zapalnym do stworzenia zespołu Joanna Dudkowska feat. KOVA. Wcześniej nie miałam odwagi podjąć takiej decyzji, ponieważ własny zespół to ogromna odpowiedzialność i obowiązek. I wtedy wszystko się zaczęło… Po koncercie na Bass&Beat poczułam, że najważniejszy moment mamy za sobą – to było w maju 2017 r. Już po pierwszych miesiącach koncertowania podjęłam decyzję o nagraniu albumu live. Wiedziałam, że jako zespół tworzymy jedność, świetnie się rozumiemy a publika reaguje żywiołowo.

Kto jeszcze gra z Wami pod szyldem Joanna Dudkowska feat. Kova?

KOVA czyli Agnieszka Kowalczyk to wiolonczelistka, która m.in. występuje z Ray'em Wilsonem. Otaczają nas moi rycerze, bardzo zdolni muzycy z Poznania, którzy na co dzień współpracują z gwiazdami: Mateusz Urbaniak – pianista i mój chłopak, na perkusji na zmianę Mateusz Brzostowski albo Mariusz Bobek Bobkowski znany m.in. ze współpracy z legendarną grupą Turbo, na gitarze gra mój wieloletni przyjaciel Adam Konieczny. Jest również z nami charyzmatyczna wokalistka Katarzyna Pakowska, która przepięknie interpretuje swoim głosem moje piosenki. To jest mój ukochany skład zespołu, ale najczęściej koncertujemy w trio lub kwartecie.

Płyta „Bass&Cello Live” oficjalnie już jest na rynku.

Ukazała się w sierpniu, a w jej wydaniu pomogła firma Jawor, oraz Gmina i Miasto Kościan. Kościan to moje rodzime miasto. Można ją nabyć na koncertach albo drogą wysyłkową. Jest to przede wszystkim płyta promocyjna, na której znajdują się zarówno utwory autorskie jak i covery. Muzyka, którą wykonujemy to fuzja rocka, jazzu, funky i muzyki klasycznej; nie tylko J. S. Bacha, ale też J. Haendla czy M. Rimskiego-Korsakowa. W repertuarze mamy też parę coverów z repertuaru Michaela Jacksona, Muse czy Bruno Marsa w nietypowych aranżacjach. Materiał został zarejestrowany w zaprzyjaźnionym klubie Blue Note w Poznaniu. Kolejne utwory nagraliśmy podczas występu w GOK w Kolbudach. Wtedy pomyślałam, że nagramy jeszcze jeden koncert. Taka okazja nadarzyła się w Radio Lublin, gdzie jest rewelacyjne studio muzyczne i znakomity realizator Krzysztof Patocki. Tym sposobem na płytę trafił też utwór nagrany podczas koncertu w legendarnym studio, które od niedawna nosi imię Budki Suflera. Koncerty w Radio Lublin są magiczne. Bardzo lubię tam wracać, za każdym razem czuję się bardzo wyjątkowo.

O tym jak grasz można się dowiedzieć choćby przez teledysk do „Preludium” opartego na utworze z suity wiolonczelowej Jana Sebastiana Bacha, który zyskał dużą popularność także za granicą – ponad 750 000 wyświetleń w serwisie BassTheWorld.

Teledysk miał się pojawić wcześniej, jeszcze przed powstaniem mojego zespołu, ale różne zawodowe i prywatne czynniki spowodowały, że nakręciliśmy go dopiero w marcu 2018 r. Teledysk „Preludium” to jakby preludium do mojej twórczości. To właśnie Zbigniew Wrombel (jeden z moich nauczycieli) wiele lat temu, podarował mi nuty preludium i zaproponował transpozycję, by lepiej brzmiało na gitarze basowej. Od tamtej pory towarzyszy mi ono niezmiennie. To był pierwszy poważny utwór, który nauczyłam się grać na basie. Po wielu latach, kiedy moja działalność artystyczna zmierza w kierunku twórczości solowej, chciałam nawiązać do moich początków, do mojej muzycznej drogi. Dlatego właśnie taki wybór. „Preludium” chciałam opracować zupełnie inaczej i wiedziałam, że wiele osób może mieć zastrzeżenia. To piękny utwór grany na wiolonczeli przez rzesze znanych artystów, a ja chciałam powiązać go z moją historią i myślę, że znalazłam ciekawy pomysł, by połączyć stare i nowe – muzykę J. S. Bacha z elektroniką. Pomógł mi w tym pianista Adam Bieranowski. Do tego interpretacja jest bardzo surowa, okiełznana przez rytm. Myślę, że ci którzy poznają moją historię, zrozumieją, że była zamierzona. Jest ona ściśle powiązana z moim życiem zawodowym i prywatnym, a obraz to wspaniale ilustruje i nie ma w nim przypadkowości. Teledysk zrealizowali Janusz Tatarkiewicz i Grzegorz Leszczyński.

 

Klip jest niesamowity, pojawiasz się w nim w kilku odsłonach kolorystycznych.

Cztery różne twarze – biała, złota, czerwona i czarna – pokazują jakby inną kobietę, zupełnie różne cechy charakteru, zmienność kobiety. Te cztery odsłony to również nawiązanie do pracy muzyka sesyjnego, który musi się podporządkowywać i zmieniać w zależności od tego z kim współpracuje. Klip można odbierać na różne sposoby, ale stoi za tym pewna historia, opowieść o życiu Joanny Dudkowskiej – basistki, która przeszła dosyć ciekawą drogę do momentu, w którym jest teraz. Jeśli ktoś wróci do wywiadu sprzed paru lat, to od razu zrozumie dlaczego ten teledysk właśnie tak wygląda.

W teledysku nie tylko brzmisz, ale też wyglądasz niesamowicie i łatwo się zorientować, że jak chyba każda kobieta lubisz biżuterię.

Biżuteria zdobi kobietę i podkreśla jej charakter. Kolczyki w teledysku – w czerwonej postaci – wykonała dla mnie Marzanna Szkuta, twórca miniaturowych dzieł sztuki, w których zamyka piękno i wartość dzikiej przyrody Puszczy Białowieskiej – perły europejskich lasów. Marzanna stworzyła naszyjnik „Basistka”, który powstał w wyniku inspiracji moją osobą. Jest on częścią jej kolekcji Rock & Nature. Niedawno zagrałam na otwarciu jej wystawy w Białowieskim Parku Narodowym.

Na październik planowany jest duży koncert Twojego zespołu. Kogo usłyszymy?

Koncert odbędzie się 27 października w poznańskiej Aula Artis, sali koncertowej z tradycjami. Oprócz mojego zespołu wystąpią goście, z którymi współpracuję na co dzień, czyli Robert Chojnacki i Felicjan Andrzejczak. Pojawi się też Urszula – bardzo mi zależało, aby usłyszeć pierwotną wersję mojego ulubionego utworu „Noc komety”, a dowcip polega na tym, że na koncertach Felicjana Andrzejczaka ja śpiewam partię Urszuli. Będzie też Chuck Frazier, Witek Łukaszewski i Piotr Nowak – pianista u Felicjana, hammondzista i wokalista w zespole Roberta Chojnackiego. Będzie mi towarzyszyć oczywiście mój band a całość dopełni prezentacja biżuterii Marzanny Szkuty. Organizację koncertu wspierają firmy: Jawor i Rowaj oraz Krzysztof Kuźniewski – Art Group Consulting Contracting Engineering Management.

Rozmawiamy tuż po festiwalu w Sopocie – „Jolka, Jolka pamiętasz” zaśpiewana przez Felicjana Andrzejczaka nie tylko w Operze Leśnej robi piorunujące wrażenie. Wcześniej wystąpiłaś też z Robertem Chojnackim na 54. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jak się czujesz grając tak nieprawdopodobne hity, na których się wychowaliśmy?

Dla mnie to przede wszystkim ogromne wyróżnienie, a jednocześnie cenne doświadczenie – wiem jak wygląda organizacja i produkcja tak wielkich imprez. Przyjemnie jest też zobaczyć siebie w nagraniu z takiego festiwalu obok tak wielkich, a jednocześnie tak skromnych artystów. „Jolka” to dla mnie pierwsze miłości, pierwsze pocałunki, spływy kajakowe. Pamiętam jak przy ognisku grałam na gitarze i śpiewałam tę piosenkę, a chłopcy się we mnie podkochiwali, bo wiadomo – dziewczyna grająca na gitarze… To było w liceum. Ta piosenka towarzyszy mi od zawsze, a tak naprawdę jest starsza ode mnie. Kiedy zaczynałam grać, nie myślałam, że moja muzyczna droga pójdzie w takim kierunku.

Właściwie to już idzie, ponieważ z Twojego doświadczenia już czerpią kolejni adepci gitary i basu.

Po studiach zaczęłam pracę jako nauczyciel muzyki w szkole podstawowej i gimnazjum. Ze względu na coraz większa ilość koncertów cztery lata temu postanowiłam zrezygnować ze stałej pracy i poświecić się grze na basie. W tym roku doszłam jednak do wniosku, że warto również uczyć, więc przeznaczyłam na to dwa dni w tygodniu. Dzieci uczę grać na gitarze klasycznej, a młodzież i dorosłych na gitarze basowej. Bardzo to lubię – wspaniale jest słyszeć efekty wspólnej pracy, a przy tym widzieć radość i pasję podopiecznych. Gra na instrumentach to bardzo ważny element w życiu młodych ludzi. Uczy samozaparcia, systematyczności i kształtuje charakter.

Jak dobrze przygotować się do koncertu? Jaki jest Twój sposób?

Główną zasadą jest regularne ćwiczenie i wtedy nie ma się czego obawiać w sensie technicznym, natomiast trzeba sobie poradzić z tremą. Niektórych dopada paraliżujący stres i wtedy nawet najprostsze dźwięki są nie do zagrania, mnie na szczęście przydarzyło się to może 2-3 razy w życiu. Ja przed koncertem potrzebuję wyciszenia. Wiele osób myśli, że występ na scenie to wyłącznie zabawa, bo dziewczyna wyjdzie, zagra, pouśmiecha się i trochę potańczy. Przy mojej posturze półtorej godziny z basówką na plecach to jednak wysiłek, dlatego potrzebuję chwili psychicznego i fizycznego relaksu. Przed wyjściem na scenę staram się nie jeść za dużo. Całkowicie wykluczone jest picie alkoholu, szczególnie w przypadku muzyków sesyjnych. Taki koncert to wspólna odpowiedzialność. Muzyk to zawód wykonywany z wielką pasją. Dla mnie granie każdego koncertu jest bardzo ważne. Poza sceną jestem trochę taką szarą myszką, ale kiedy wchodzę na scenę zamieniam się w sceniczne zwierzę i świetnie się bawię, co nie zmienia faktu, że przez cały czas jestem skupiona na tym co robię. Na koncercie daję z siebie wszystko, ale schodząc ze sceny czasem czuję się zmęczona. To jest niesamowite, w jaki sposób działa adrenalina. Zdarzyło się kilka razy, że mimo ciężkiej choroby wychodziłam na scenę i nie było tego w ogóle widać. Konsekwencje były widoczne dopiero w domu kiedy zmęczona lądowałam w łóżku na kilka dni.

Jak godzisz zawód muzyka z rolą menedżera samej siebie?

Zauważyłam, że bycie swoim kierownikiem daje dobre efekty – ma się pełną kontrolę nad tym, co się robi, jednak nie sądziłam, że to wymaga tyle energii i pracy. To też bardzo duża odpowiedzialność za siebie i za zespół. Powiem szczerze, że trochę mnie to przerasta, bo organizując nagranie i wydanie płyty czy ustalając koncerty, brakuje mi czasu na ćwiczenie. Oczywiście nie mam na myśli przygotowania się do nagrania czy występu z konkretnym składem, tylko muzyczne rozwijanie samej siebie. Myślę, że kiedy gorący okres skończy się, wrócę do regularnego ćwiczenia, które daje największe efekty.

Wielu muzyków bierze sprawy organizacyjne w swoje ręce, choć trzeba przyznać, że często są do tego zmuszeni okolicznościami.

Z jednej strony menedżerów jest mało, z drugiej artyści załatwiają sprawy sami, bo mają nad nimi pełną kontrolę i wiedzą, że nikt ich nie oszuka. Szczerze mówiąc chciałabym mieć osobę, która pomagałaby mi w tym wszystkim. Czasem chcę zupełnie się wyciszyć i skupić wyłącznie na nowych utworach, a do tego potrzebny jest czas i klimat.

Skoro już zaszliśmy w te okolice, powiedz jak odpoczywasz, co daje Ci wytchnienie i inspirację.

To jest przede wszystkim natura – chodzenie po górach, jeżdżenie rowerem, długie spacery nad morzem. Bardzo tego potrzebuję i czuję się źle, gdy brakuje mi na to czasu. W świecie muzycznym wszystko podporządkowane jest koncertom, trudno jest cokolwiek zaplanować, nawet wypoczynek. Mimo to, trzeba znaleźć czas dla bliskiej osoby, czas na odpoczynek, żeby potem móc wrócić do obowiązków i efektywnie pracować. Dla mnie zawód muzyka to pasja, i wiem, że nie można się w nim całkowicie zatracić, lecz niestety mam do tego tendencje.

W naszym wywiadzie nie może zabraknąć pytania o sprzęt – na czym obecnie grasz i czego używasz?

Uwielbiałam mojego starego Spectora, ale trzy lata temu stwierdziłam, że czas na nowy bas. Wybrałam model Marleaux Consat – nie mogę wyjść z podziwu, że tak idealnie do mnie pasuje i do tego jest stosunkowo lekki. Wciąż mam też fretlessa GMR Bassforce V. Na dużych scenach używam zestawu EBS – head TD 660 z kolumną Pro Line 410 – to zawodowy sprzęt, który cenię za dynamikę i selektywność, a przede wszystkim pewnie się z nim czuję. Na mniejszych koncertach i w domu używam comba Markbass Mini CMD 121P – to lekki, poręczny wzmacniacz z przyjemnym, ciepłym brzmieniem. W pedalboardzie mam urządzenia marki Taurus: Bass Drive, Bass Engine, Polyphonic Octaver, Multichorus, Reverb-Delay i przyznam, że nie wyobrażam sobie koncertu mojego zespołu bez tych efektów. One pozwalają mi wydobyć piękne solowe dźwięki i spojrzeć na bas w nietypowy sposób. Pozostałe akcesoria to zasilacz Tomanek, kable firmy Super Kable oraz case i pokrowce Amp Covers. Ostatnio zaczęłam używać strun Pitbull Strings.

Nad czym obecnie pracujesz?

Rozpoczęliśmy prace nad drugą płytą Joanna Dudkowska feat. Kova. Tym razem będzie to album studyjny wydany przez wytwórnię. Pierwszym punktem planu jest nagranie piosenki, którą razem z Mateuszem Urbaniakiem napisaliśmy specjalnie dla Felicjana Andrzejczaka, a jej prawykonanie będzie miało miejsce podczas październikowego koncertu w Poznaniu.

Rozmawiał: Wojtek Wytrążek
Zdjęcia: Maciej Lipiński