The Beatles

Wywiady
2010-04-16
The Beatles

Nikt się nie spodziewał, że czterech niepozornych chłopców z grupy The Beatles dokona największej muzycznej rewolucji w historii popkultury. Ci muzyczni geniusze z Liverpoolu zabrali nas w magiczną podróż, która trwała ponad dziesięć lat. I choć minęły już cztery dekady od rozpadu zespołu, jego muzyka jest wciąż obecna w mediach na całym świecie. Najwyższy czas złożyć hołd najpopularniejszemu zespołowi wszech czasów.

ŹLI CHŁOPCY


Zacznijmy od początku. Ważnym punktem w karierze młodego zespołu była seria koncertów w Hamburgu. Muzycy bawili się wówczas nie tylko na scenie, ale także i poza nią; jednak to, co robili poza sceną, nijak nie pasowało do znanego później wizerunku czterech elegancko ubranych młodych dżentelmenów... John Lennon dosłownie szalał. Miał tylko dziewiętnaście lat i obsesję na punkcie rock’n’rolla, a przez większość czasu był pod wpływem narkotyków. Pobyt The Beatles w Hamburgu obfitował w liczne ekscesy. Lennon wdawał się w bójki z publicznością, grał na gitarze w samej bieliźnie z deską klozetową na szyi i obrażał niemieckich właścicieli klubu, salutując jak nazista. Podobno raz nasikał przez okno na przechodzące akurat zakonnice... tak dla zabawy, jak się później tłumaczył.

Za kilka lat o grupie miał usłyszeć cały świat, ale na razie muzycy zajmowali się wynajdywaniem sobie coraz bardziej szalonych rozrywek. Co nie znaczy, że nie pracowali ciężko... The Beatles grali po osiem godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Brzmienie, jakie zespół reprezentował w Hamburgu, można było określić jako czysta, surowa energia. Na scenie stały małe, mocno rozkręcone wzmacniacze z lampami, które migotały w ciemnościach. Zespół zagrał swój ostatni z serii czterdziestu ośmiu koncertów w The Indra Club w hamburskiej dzielnicy rozrywki St. Pauli. Chłopcy, śpiewając, zdzierali sobie gardła, wyciskali siódme poty ze swoich gitar, mając nadzieję, że nie oberwą od gości, którzy krzyczeli: "Mach Schau!", czyli "dajcie show!".


Jak wspomina George Harrison: "To było istne szaleństwo. John na scenie udawał goryla i bywało, że zderzaliśmy się głowami, i takie tam...". Do fascynacji dokonaniami grupy przyznaje się ogromna liczba współczesnych artystów, także przedstawicieli mocniejszych brzmień, jak choćby Jim Root z formacji Slipknot: "Co najbardziej cenię w twórczości The Beatles? To, że tworzyli tak różnorodną muzykę. Ich muzyka przez te dziesięć lat ewoluowała w niesamowitym tempie. Przechodziła kolejne fazy: od »Please Please Me« do »Abbey Road«, czyli od popowych standardów do muzycznych eksperymentów, i z powrotem. Dla mnie The Beatles to dużo więcej niż zwykły zespół - to pionierzy w nowym wówczas świecie rock’n’rolla i popu".

GRZECZNI CHŁOPCY


W karierze The Beatles, podobnie jak w karierze każdego zespołu, miało dojść do kilku przełomowych wydarzeń. Na pewno należy do nich trasa koncertowa w Hamburgu, a później triumfalny powrót do Liverpoolu, gdzie zespół zagrał w legendarnym Cavern Club. To właśnie w Cavern Club w 1961 roku muzycy poznali Briana Epsteina, swojego przyszłego menadżera. To on zmienił ich image i ubrał w garnitury. Dzięki niemu podpisali kontrakt z wytwórnią EMI w 1962 roku. W tym samym roku ukazał się pierwszy singiel The Beatles zatytułowany "Love Me Do". W owym czasie utrwalił się też stały skład zespołu: John Lennon (gitara rytmiczna), Paul McCartney (bas), George Harrison (gitara prowadząca) i Ringo Starr (perkusja). Ci czterej samowystarczalni muzycy - sami komponowali swoje piosenki - szybko podbili świat. Warto wspomnieć, że na początku lat 60. było czymś niespotykanym, żeby zespół grający pop sam pisał piosenki, choć dziś nie ma w tym niczego dziwnego.

BRAKUJĄCY AKORD


Cudowna Czwórka z Liverpoolu zawsze poszukiwała nowych brzmień i eksperymentowała z nowymi technikami nagrywania. Dla muzyków najważniejszy był rozwój artystyczny. Potrzeba ciągłego uczenia się i parcia do przodu towarzyszyła im od samego początku. Już kiedy jako młodzi chłopcy uczyli się grać na gitarze. "Potrafiliśmy pokonywać naprawdę duże odległości tylko po to, żeby dotrzeć do kogoś, kto nauczy nas grać jeden akord. Pewnego razu odbyliśmy wielogodzinną podróż autobusem, żeby dotrzeć do gościa, który umiał zagrać akord B7! - wspomina Paul McCartney. - Zagrał nam go kilka razy i już wiedzieliśmy, o co chodzi. Podziękowaliśmy i pojechaliśmy z powrotem do domu. Znaliśmy już akordy A i E, a B7 był jedynym brakującym kawałkiem naszej układanki".

GITARY


Chociaż w czasach The Beatles nie było tak bogatego wyboru sprzętu, to przez ręce muzyków przewinęło się całkiem sporo gitar. Szczególnie aktywny był pod tym względem George Harrison znany ze swoich brzmieniowych eksperymentów. Zacznijmy od Rickenbackera 360/12, dwunastostrunowej gitary elektrycznej, na której George zagrał wstęp do utworu "Hard Day’s Night" i kilka innych klasyków, m.in. "I Should Have Known Better". Kilka lat minęło, zanim poczuł się pewnie jako autor piosenek, ale zawsze potrafił wymyślić oryginalne brzmienie. Do popowych utworów, jak "Norwegian Wood" ("This Bird Has Flown"), dodał sitar, wprowadzając The Beatles w nurt psychodeliczny. Poza tym używał fuzza w utworach "Rain" czy "Paperback Writer". Nieważne, czy grał rocka w "Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band", czy proste wstawki w piosence "Old Brown Shoe", jego partie zawsze były zagrane idealnie i miały perfekcyjne brzmienie.


"Dla Johna i Paula najważniejsze są teksty i pisanie muzyki. Gitara ma być tylko środkiem do osiągnięcia celu - powiedział George w wywiadzie, którego udzielił w latach 60. - Kiedy oni zajmują się wymyślaniem nowych melodii, ja mam cały wieczór dla siebie i mogę sobie po prostu brzdąkać na gitarze. Jestem fanatykiem gitary. Fascynują mnie brzmienia, jakie można wydobyć z różnych jej modeli". George grał głównie na czarnej gitarze Gretsch Duo Jet z 1957 roku, a Paul na basie Höfner 500/1, który stał się jego znakiem rozpoznawczym. John i George mieli również gitary Gibson J-160E, które zamówili w sklepie Music House Rushwortha w Liverpoolu. Obie były wyposażone w przetworniki typu single-coil przy gryfie. Zespół postanowił też wymienić stare wzmacniacze, których używał jeszcze w Hamburgu, bo technicy w studiu EMI załamali się, kiedy zobaczyli, w jakim stanie jest stary sprzęt muzyków. Zamówili więc nowe wzmacniacze Vox AC30.


Podczas gdy Lennon był wierny swojemu Rickenbackerowi, a McCartney Höfnerowi (grał na tym basie przez cały okres istnienia zespołu), Harrison ciągle szukał czegoś nowego. W 1963 roku kupił w Londynie dwie gitary Gretsch Country Gentleman, a swojego Duo Jeta odesłał na zasłużony odpoczynek. W połowie lat 60. George znowu rozpoczął poszukiwania gitary, która by go zainspirowała. Kupił sobie Gibsona SG i tak jak John z Paulem zaczął grać na gitarze Epiphone Casino - była to prawdopodobnie najważniejsza gitara zespołu w późniejszych latach jego kariery. Lennon zaś zdarł lakier z gitary Epiphone i grał na niej aż do rozpadu zespołu w 1970 roku.

KOMPOZYTORZY


Pisaniem piosenek zajmowali się przede wszystkim Lennon i McCartney. George Harrison ujawnił swoje talenty kompozytorskie dopiero w 1966 roku, kiedy zespół zaprzestał działalności koncertowej. Na wczesnym etapie uzgodniono, że pod nagłówkiem z napisem "autor" znajdą się nazwiska Lennon/ McCartney, nawet jeśli daną piosenkę napisze tylko jeden z nich. Teksty pisane przez nich dwóch bardzo różniły się między sobą, dlatego nietrudno zgadnąć, kto był autorem danego utworu, a w zasadzie przeboju (bo każdy ich utwór szybko stawał się przebojem...). Dopiero jednak opracowania biograficzne zespołu - między innymi książka "Revolution in the Head: The Beatles’ Records and the Sixties" autorstwa Iana MacDonalda - ujawniają, które utwory były pisane wspólnie, a które były owocem pracy tylko jednego artysty.


Sam John Lennon przyznał, że obaj kompozytorzy różnili się między sobą: "Utwory Paula są lżejsze i bardziej optymistyczne, podczas gdy moje są raczej smutne i trochę bardziej melancholijne". Najlepszym tego przykładem jest kawałek "Getting Better" z płyty "Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band". W zwrotce i refrenie napisanym przez Paula McCartneya dominuje pozytywna energia ("I have to admit it’s getting better", czyli: muszę przyznać, że jest coraz lepiej), natomiast w zwrotce autorstwa Johna Lennona sprawa ma się zupełnie inaczej ("Can’t get no worse", czyli: gorzej być nie może). Teksty The Beatles obfitują w częste zwroty nastrojów. "Uwielbiam teksty zarówno Paula, jak i Johna - mówi Conny Bloom z grupy Hanoi Rocks. - One oddają to, jak bardzo się między sobą różnili".

INWAZJA NA AMERYKĘ

 

W 1964 roku The Beatles podbili Amerykę. Grupa trafiła na podatny grunt. Zabójstwo prezydenta Kennedy’ego w listopadzie 1963 roku pogrążyło naród w żałobie, po której przyszedł moment, kiedy ludzie potrzebowali rozrywki. Chcieli, żeby ktoś ich rozbawił i ukoił łzy. I wtedy pojawili się Beatlesi z przebojem "I Want To Hold Your Hand" (Chcę trzymać Cię za rękę). Występ na żywo w programie "The Ed Sullivan Show" 9 lutego 1964 roku był przypieczętowaniem ich sukcesu. Wiele lat później Paul McCartney opowiadał, co się działo za kulisami przed pierwszym występem zespołu w amerykańskiej telewizji: "Podszedł do nas menadżer programu i zapytał, czy jesteśmy zdenerwowani. Powiedziałem, że nie. A on na to, że powinniśmy się denerwować, bo będzie nas oglądało... 73 miliony widzów". Okazało się, że występ The Beatles oglądało 74 miliony ludzi, czyli prawie połowa mieszkańców Stanów Zjednoczonych! To był absolutny rekord, ponieważ żaden program nigdy wcześniej nie zebrał tak wielkiej widowni przed odbiornikami telewizyjnymi. Muzycy wyszli na scenę w jednakowych garniturach i zagrali "All My Loving".


To były narodziny wielkiej gwiazdy. W swoich domach oglądali je m.in. Tom Petty, Bruce Springsteen i Joe Satriani. Wszyscy oni mieli w tamtej chwili jedno marzenie: chcieli być jednym z Beatlesów... "Byłem wtedy ośmioletnim dzieciakiem. Oglądałem »The Ed Sullivan Show« i patrzałem w ekran jak zaczarowany. Chciałem być jak Ringo - wspomina Satriani. - Jednak szybko zmieniłem zdanie i postanowiłem stać się George’em Harrisonem. Podobał mi się jego sposób gry i oryginalne, dziwaczne brzmienie". I tak Beatlesi stali się najbardziej popularnym zespołem na świecie. Nakręcili film "A Hard Day’s Night", dawali koncerty na wszystkich kontynentach, pokazując światu, że nadszedł czas wielkiej rewolucji w muzyki rozrywkowej.

CO DALEJ?


Minęły cztery dekady od rozpadu The Beatles, a świat wciąż fascynuje się ich muzyką. Rok 2009 również nie przeszedł pod tym względem bez echa, ponieważ 9 września korporacja Apple Corps wydała zremasterowane edycje studyjnych albumów zespołu. W tym samym dniu na rynku ukazała się też gra komputerowa "The Beatles: Rock Band". Gwiazda słynnej czwórki z Liverpoolu nigdy nie zgaśnie, a w tym roku świeci na pewno jaśniej niż kiedykolwiek. Ich wpływ na muzykę pop nadal jest duży. Gitarzysta grupy Testament, Alex Skolnick, mówi: "The Beatles wywarli ogromny wpływ na światową muzykę. Tego fenomenu nie da się porównać z niczym innym. Odcisnęli piętno niemal na wszystkich gatunkach muzycznych, począwszy od jazzu (»Michelle«), poprzez muzykę klasyczną (»Eleanor Rigby«), heavy metal (»Helter Skelter«) i world music (»Within You Without You«)". George Harrison sam przyznał w wywiadzie, że zrobili dla muzyki bardzo dużo, a nawet w pewnym sensie zmienili świat. I do tego sprawiali wrażenie, jakby przyszło im to praktycznie bez wysiłku. Zażartował nawet: "Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że staniemy się zespołem The Beatles, to z pewnością staralibyśmy się bardziej".

THE BEATLES W PIGUŁCE

 


20 listopada 1959
Harrison kupuje w Hessy’s Music Store w Liverpoolu swoją pierwszą gitarę typu solid-body marki Futurama. Gitara kosztuje prawie 60 funtów.Na dzisiejsze pieniądze to prawie 1000 funtów!

Czerwiec 1961
Paul kupuje swój pierwszy bas Höfner 500/1po tym, jak Stuart Sutcliffe opuścił The Beatles. John i George odmawiają gry na tym instrumencie i Paul zmuszony jest to zrobić.

9 listopada 1961
Przyszły menadżer Cudownej Czwórki,Brian Epstein, ogląda koncert zespołu w Cavern Club. To, co widzi, podoba mu się na tyle, że postanawia nawiązać współpracę z młodymi muzykami.

1 stycznia 1962
The Beatles idą na przesłuchanie do Decca Records. Wytwórnia nie chce z nimi współpracować. Swoją odmowę tłumaczy tym, że "zespoły gitarowe wychodzą z mody". No cóż...

14 luty 1964
John dostaje swoją drugą gitarę Rickenbacker 325 w Miami, gdzie zespół przygotowuje się do drugiego występu w programie "The Ed Sullivan Show".

9 października 1964
Gitara Gibson SG Standard George’a Harrisona opuszcza fabrykę Gibsona i rozpoczyna długą podróż do Anglii.George po raz pierwszy weźmie ją do ręki podczas sesji nagraniowych do płyty "Revolver" w 1966 roku.

13 października 1965
McCartney nagrywa genialną solówkę do piosenki "Drive My Car". Utwór otworzy album "Rubber Soul".

8 listopada 1965
Paul podpina swój bas do fuzza Vox Tone Bender w utworze "Think For Yourself" ("Rubber Soul",1965). Płyta ukazuje się na rynku miesiąc później.

6 grudnia 1966
Zespół rozpoczyna pracę nad pierwszym utworem na swoją ósmą płytę "Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band". Piosenka będzie nosić tytuł "When I’m Sixty-Four".

10 listopada 1967
Zespół nagrywa teledysk do utworu "Hello Goodbye". Muzycy ubrani są w kostiumy z okładki "Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band". Lennon gra na swojej nowej gitarze akustycznej Martin D-28.

1 grudnia 1968
George otrzymuje gitarę Fender Rosewood Telecaster Custom, na której grał w "Let It Be". Instrument otrzymuje swoje własne miejsce w samolocie w drodze do Anglii.

3 stycznia 1970
The Beatles zaczynają pracę nad utworem "I Me Mine" - jest to ostatnia piosenka, którą razem nagrają. Niezupełnie razem, ponieważ Lennon nie czuje się już członkiem zespołu...

NAJLEPSZE RIFFY


1. "I Want To Hold Your Hand"("Past Masters, Volume One", 1988)

Ten utwór otworzył przed grupą drzwi do kariery w Ameryce. Riff w intro to prosty, ale ekscytujący kawałek rocka. Dodajmy do tego klaskanie, wokal w harmoniach w refrenie, genialne zagrywki George’a Harrisona - i już wiadomo, dlaczego nastolatki za oceanem oszalały na punkcie The Beatles. Piosenka została nagrana w październiku 1963 roku. John grał na swoim Rickenbackerze 325, natomiast George wziął do rąk Gretscha 6122 Country Gentlemen. Paul McCartney,tak jak na wszystkich wczesnych płytach, grał na basie Höfner 500/1. Ciekawostką jest fakt, że na "Past Masters, Volume One" zespół śpiewa tę piosenkę po niemiecku, oto fragment: "Komm, gib mir deine Hand..."

2. "Day Tripper" (" Past Masters, Volume Two", 1988)

To kompozycja Lennona, lecz chociaż twierdził, że napisał całość, to jednak nie on gra tu solówkę,ponieważ tak naprawdę zagrał ją Harrison. Lennon zagrał swoje par tie na Rickenbackerze 325 z 1964roku, którego dostał w Miami podczas pierwszej trasy po Stanach Zjednoczonych. Natomiast Harrison gra tu na gitar ze Gibson ES-345. "Day Tripper" opowiada o ludziach, którzy w weekend ubierają się jak hippisi,biorą narkotyki i imprezują, za to w poniedziałe kubierają się w garnitury i idą do pracy w urzędzie. Lennon po prostu żartował sobie z ludzi, którzy traktowali bycie hippisem jako weekendowe hobby.

3. "She Said, She Said" ("Revolver", 1966)

Podobnie jak "Rain", utwór "She Said, She Said" zaczyna się od przesterowanego riffu George’a Harrisona, który gra tu prawdopodobnie na gitar ze Gibson SG. Harrison również grał w tej piosence na basie, po tym jak Lennon i McCartney się pokłócili. Do napisania utwor u zainspirowało Lennona spotkanie z aktorem Peterem Fondą w Los Angeles. Muzyk spotkał aktora, gdy bawił się na mieście z członkami zespołu The Byrds. Doszło do dziwnej rozmowy, podczas której Fonda powiedział Lennonowi, że wie, jak to jest być martwym. Po dłuższej wypowiedzi aktora Lennon zdenerwował się i zakończył tę dziwną konwersację. Piosenka powstała pod wpływem właśnie tego doświadczenia.

4. "I Want You (She’s So Heavy)" ("Abbey Road", 1969)

Zwykle nagrywanie nie zajmowało Beatlesom dużo czasu - zarejestrowanie pierwszego krążka trwało mniej niż 10 godzin. Sprawa z tym utworem miała się jednak inaczej: Lennon pracował nad nim sześć miesięcy, zanim uzyskał ostateczną wersję. Nagranie piosenki zostało rozłożone na trzy podejścia, ale utwór wciąż brzmi bardzo naturalnie - słychać nawet, jak Harrison zmienia pozycję przełącznika przetworników. Choć oficjalnie autorami utworu jest tandem Lennon/ McCar tney, to do jego powstania przyczyniła się także Yoko Ono.

JOHN LENNON (1940-1980)

Był przede wszystkim gitarzystą rytmicznym, ale grał też riffy i solówki, i to jedne z najbardziej rozpoznawalnych...

John nie tylko wniósł do zespołu swój kompozytorski geniusz, ale był też pierwszym gitarzystą, który w twórczy sposób zastosował sprzężenie zwrotne. Mowa tu o piosence "I Feel Fine", która ukazała się w listopadzie 1964 roku. Lennon jest również autorem oryginalnego riffu z tego utworu zbudowanego wokół trzech prostych akordów: D-dur, C-dur i G-dur (wszystkie bareé). George zagrał solówkę w tym utworze, ale według tego, co mówił John, to nie George wykonywał wszystkie solówki. "Granie partii rytmicznych było na dłuższą metę nudne - powiedział kiedyś Lennon w wywiadzie. Z tego powodu dla odmiany lubię czasem zagrać łatwiejszą partię prowadzącą. Jeśli dany motyw wymaga większych umiejętności, nie wychylam się i wtedy oczywiście gra go George".


Niektórzy uważają, że najlepszą partią prowadzącą, jaką zagrał Lennon, jest jego solo w utworze "Hey Bulldog" z płyty "Yellow Submarine" z 1969 roku. Johnowi udało się stworzyć solówkę, która była jednocześnie spontaniczna i dopracowana. Jej misterna konstrukcja w żaden sposób nie kłóciła się z osiągniętym w nagraniu autentyzmem. Jest kilka momentów wartych odnotowania, w których z całą mocą eksplodował talent artysty do tworzenia solówek. Przede wszystkim była to piosenka "You Can’t Do That" z płyty "Hard Day’s Night" (1964) oraz riff i ostre przejście w utworze "Day Tripper" (album "Past Masters, Volume Two" zawierający single z lat 1965-1970 oraz utwory niewydane wcześniej), które jest wprowadzeniem do solówki George’a; na uwagę zasługuje też solówka wykonana przez Lennona na gitarze lap steel w kompozycji "For You Blue" ("Let It Be", 1970). Tak dla Johna, jak i dla wszystkich Beatlesów występy w Hamburgu były bardzo ważnym doświadczeniem i w dużej mierze ukształtowały ich warsztat wykonawczy. Wielogodzinne sesje koncertowe, czyli prawdziwy sceniczny kierat, zmieniły Lennona w rytmiczną maszynę.


To właśnie także w Hamburgu Lennon kupił swoją legendarną gitarę Rickenbackera 325 z wykończeniem Mapleglo, która - jak się okazało - była zaniedbywana od dłuższego czasu. Ten Rickenbacker 325 o rozmiarze 3/4 był najpiękniejszą gitarą, jaką John kiedykolwiek widział. Muzyk dodał później do instrumentu dodatkowe potencjometry i mostek vibrato Bigsby. Następnie instrument został przemalowany na czarno i wyposażony w elektronikę Höfnera w 1962 roku. Była to jedyna gitara elektryczna Lennona aż do 1964 roku, kiedy to zamówił sobie nowego Rickenbackera 325 Jetglo w kolorze czarnym. Instrument miał korpus o mniejszym profilu i białą płytkę ochronną. W późniejszych latach Lennon grał na wielu różnych gitarach. Były wśród nich między innymi Epiphone Casino, Fender Stratocaster z wykończeniem Sonic Blue (krótko w 1965 roku), Gretsch 6120 z dwoma wycięciami w korpusie. Ale artysta nigdy nie rozstał się ze swoim Rickenbackerem 325 z 1958 roku. W latach 70. poddał go gruntownej renowacji, ponieważ gitara nosiła już solidne oznaki zużycia ze względu na sporą liczbę zagranych na niej koncertów. Wdowa po muzyku, Yoko Ono, do dziś jest w posiadaniu tej gitary.


Po rozpadzie zespołu Lennon kilka razy wypowiadał się negatywnie na temat niektórych utworów, jakie nagrał z The Beatles. Jednak na zawsze pozostał dumny z utworu "I Feel Fine" i pionierskiego zastosowania w tej kompozycji feedbacku. "No proszę, niech ktoś mi pokaże jakiś utwór, w którym zastosowano feedback w podobny sposób - powiedział kiedyś Lennon. - Tytuł pioniera należy się The Beatles. To my byliśmy pierwsi, a nie Hendrix, The Who czy ktokolwiek inny. Pierwsze zarejestrowane na płycie sprzężenie zwrotne w historii jest nasze".

GEORGE HARRISON (1943-2001)


Fani The Beatles mówili na niego "Cichy beatles". Rzeczywiście wolał, żeby zamiast niego przemawiała jego gitara...

Podczas swojej kariery w The Beatles Harrison miał dwie muzyczne osobowości. Pierwsza z nich to był George, gitarzysta rockowy, a druga - George, miłośnik melodii. Jako gitarzysta rockowy zawsze był wielkim fanem legendy rockabilly Carla Perkinsa. Nie krył swojej fascynacji innymi wielkimi muzykami, takimi jak Elvis Presley, Chuck Berry czy Buddy Holly, ale Carl Perkins do końca życia był dla niego numerem jeden. Talent Harrisona rozkwitł w pełni po koncertach w Hamburgu - inspirując się muzyką Perkinsa, stał się w pełni ukształtowanym gitarzystą rockabilly. W późniejszym okresie nagrał kilka coverów tego artysty, na przykład "Everybody’s Trying To Be My Baby", "Honey Don’t" (oba znalazły się na krążku "Beatles For Sale" z 1964 roku). Wpływ Perkinsa można również zauważyć w żywiołowej solówce do piosenki "All My Loving" z albumu "With The Beatles" z 1963 roku.


le George Harrison miał też drugą twarz: potrafił tworzyć wspaniałe melodie. Solówki, które napisał do utworów "Nowhere Man" ("Rubber Soul", 1965) czy "Something" ("Abbey Road", 1969) są dowodem na to, że potrafił konstruować piękne, melodyjne partie, które raz usłyszane na długo pozostają w pamięci. Podczas galowego koncertu w Royal Variety Performance Harrison zagrał fenomenalną solówkę w utworze "Till There Was You". Jego frazowanie i pewność wykonania przekonały nawet najbardziej sceptycznych odbiorców co do tego, że potrafi grać. Do jego najlepszych granych momentów można zaliczyć: genialny motyw przed zwrotką w utworze "Help!", pełną pozytywnej energii solówkę na "Let It Be", partię zagraną na sitarze w piosence "Norwegian Wood" i psychodeliczne riffy w kompozycji "Rain". To tylko nieliczne przykłady jego ogromnego talentu.


Harrison najlepiej ze wszystkich Beatlesów znał się na sprzęcie. Paul McCartney zapytany o to, jakich strun używa na swoim basie, potrafił tylko odpowiedzieć: "długich i błyszczących". Ale George był prawdziwym sprzętowym maniakiem. W szkole zeszyty miał obklejone zdjęciami gitar i marzył o Fenderze Stratocasterze. Jak wielu młodych Brytyjczyków godzinami wpatrywał się w okładkę płyty "The »Chirping« Crickets" (1957), na której Buddy Holly trzyma w ręku pięknego przypalanego Stratocastera. To była miłość od pierwszego wejrzenia, ale na razie muzyk musiał zadowolić się podróbką Fendera o nazwie Futurama, którą zabrał ze sobą do Hamburga. George kupił sobie w końcu Stratocastera w 1965 roku (John Lennon miał identyczny model Sonic Blue), choć jest przede wszystkim kojarzony z markami Gretsch i Rickenbacker. Swojego pierwszego Gretscha, czarnego Duo Jet z 1957 roku, kupił od marynarza w Liverpoolu za 75 funtów. Gitarę tę można usłyszeć w piosence zespołu "Please Please Me". Tak jak Lennon był wierny swojemu Rickenbackerowi 325, tak samo Harrison do końca życia miał swojego Gretscha. "To była moja pierwsza amerykańska gitara - powiedział Harrison. - Nie była nowa, ale ją podrasowałem. Byłem z niej bardzo dumny".

Ed Mitchell