Wywiady
Nathan East

Lista gwiazd, z którymi współpracował Nathan East jest tak długa, że łatwiej byłoby wymienić tych, którzy jeszcze nie zaangażowali go do swoich projektów. Nam mistrza gitary basowej udało się złapać w Londynie, gdzie u boku Erica Claptona nawiedził Royal Albert Hall.

2018-04-26

W dzisiejszych czasach trudno jest na dłużej przyciągnąć uwagę słuchaczy. Rynek przesycony jest muzyką, dlatego kilka miesięcy intensywnej promocji to i tak niezły wynik. Jego debiutancki album można więc uznać za wyjątkową niespodziankę bo pochwały i zachwyty nad dziełem, spływają do artysty po dziś dzień. Po tym jak wydawnictwo zatytułowane po prostu „Nathan East” przez cztery tygodnie nie schodziło z pierwszych miejsc amerykańskich, jazzowych list przebojów, zrobiło się o nim naprawdę głośno. Wydaje się, że tak udany debiut to spełnienie marzeń każdego muzyka. To również wielka presja i odpowiedzialność. Słuchacze liczą przecież, że kolejne wydawnictwa będą jeszcze lepsze. Między innymi o oczekiwaniach względem muzyki, którą tworzy, mieliśmy okazję porozmawiać z Nathanem Eastem.

„Po tych wszystkich latach spędzonych z basem w dłoni, nauczyłem się już, żeby do wszystkiego podchodzić z pokorą i odpowiednim dystansem. Staram się nie mieć oczekiwań. Taka postawa sprawia, że mogę się tylko pozytywnie zaskoczyć w przypadku jakiegoś niespodziewanego sukcesu” – opowiada nam Nathan, zapytany o to czego spodziewał się po wydaniu swojej debiutanckiej płyty w 2014 roku – „Praca nad tą płytą była niesamowitym przeżyciem. Bardzo dużo zawdzięczam Yamaha Entertainment Group. To w dużej mierze ich sukces ponieważ właśnie dzięki nim mogła ruszyć cała machina promocyjna. A trzeba przyznać, że mają rozmach! Gdyby nie oni, nie wiem czy udałoby mi się dotrzeć z moją muzyką do tak wielu słuchaczy. Jestem niezwykle wdzięczny za to, że trafiłem akurat pod skrzydła tej wytwórni. To, że współpracujemy od niemal 40 lat jest chyba najlepszym świadectwem tego, że dobrze ze sobą żyjemy. Mimo że wydanie mojej ostatniej solowej płyty, czyli „Reverence” wiązało się z pewną presją, dzięki mojej wytwórni udało się przejść przez to wszystko w bardzo pozytywnej atmosferze.”

 

East ma w sobie naturalny luz i nie wygląda na kogoś, kto czuje tremę przed jakimkolwiek koncertem, niezależnie od tego komu towarzyszy ze swoim basem. Jak sam twierdzi, występ z Erickiem Claptonem na scenie Royal Albert Hall to dla niego nic innego jak wspólne granie w gronie przyjaciół. „Mieliśmy próby w Cranleigh Art Centre i wszyscy czerpaliśmy z nich niesamowitą radość. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze mi się grało i sądzę, że reszta zespołu może mieć podobne zdanie na ten temat. W Royal Albert Hall towarzyszyła nam dokładnie ta sama, rewelacyjna atmosfera. Z tą różnicą, że otaczała nas ogromna przestrzeń wypełniona ludźmi. Co ciekawe, nasze relacje z fanami Erica uległy pewnym zmianom. Nikt już nie oczekuje, że tłum poderwie się z krzeseł i zacznie krzyczeć. Słuchacze dobrze wiedzą, że dostaną takie hity jak ‘Wonderful Tonight’ i ‘Layla’ ale mają też świadomość tego, że nie gra dla nich zespół garażowy tylko prawdziwa „rodzina królewska”, jeśli mogę posłużyć się taką metaforą z racji na sąsiedztwo z Pałacem Buckingham.”

Oglądając zespół w akcji nie da się zaprzeczyć, że muzycy świetnie się dogadują. Sekcja rytmiczna cieszy się każdą chwilą spędzoną na scenie. W niektórych momentach sprawiają wrażenie niepokornych uczniaków, którzy testują się nawzajem. Robią to jednak z wielką gracją i stylem. „Musielibyśmy zatrudnić zespołowego kręgarza, gdybym za każdym razem odwracał się do Steva (Gadd, obecny perkusista w zespole Claptona dop. red.) po tym jak zrobi na perkusji coś niesamowitego albo sprowokuje mnie do zagrania czegoś pod jego dyktando” – śmieje się Nathan – „To najlepszy, najbardziej dojrzały muzyk jakiego znam. Chyba nigdy nie spotkałem kogoś z tak niesamowitym instynktem do grania. Mógłbym porównać go do tenisisty. W jego stylu od razu da się wyczuć oszczędność energii i coś na kształt ekonomii ruchów. Nie ma drugiego tak mądrego perkusisty jak Steve Gadd.”

East podkreśla jak bardzo ceni sobie możliwość grania w zespole Erica Claptona: „To dla mnie ogromny zaszczyt, że gramy razem w tak niesamowitym składzie. Mam na myśli zarówno jakość jaką wnoszą do zespołu poszczególni muzycy ale również rodzinną atmosferę i to jak ważna jest dla nas wszystkich muzyka. Każdy koncert w tym składzie to niezapomniane przeżycie.”

Nathan to basista z wyjątkowo bogatym bagażem doświadczeń. Ktoś taki musi świetnie zdawać sobie sprawę z tego, jakie wymagania względem muzyka może mieć ktoś taki jak Eric Clapton. Panowie współpracują razem od 1983 roku więc to co East opowiedział nam o rodzinnej atmosferze w zespole, na pewno nie wzięło się znikąd. „W takim zespole jak ten, basista musi być fundamentem i podporą całej konstrukcji. Jestem przeciwieństwem wszystkiego tego co dzieje się na pierwszym planie. Czasami staram się być zupełnie niewidoczny. Myślę, że dzięki temu, nasza muzyka może wejść na wyższy poziom wrażliwości słuchaczy. To Eric ma być w centrum uwagi. Ja dbam o to, żeby nie musiał martwić się o swoją sekcję rytmiczną podczas śpiewania.”

Wygląda jednak na to, że Eric Clapton wcale nie chce, żeby jego basista był całkowicie niewidoczny… „Po ostatnim koncercie, Eric poprosił, żebym bardziej rozkręcił swój wzmacniacz. Chciał, żebym grał głośniej od niego! Zależało mu na tym, żeby nie tylko słyszeć ale również poczuć bas na scenie. Korzystam tylko z jednej paczki 4x10 więc podczas występów takich jak ten, wszystko jest w rękach naszego realizatora. Teoretycznie, mogłem stracić cały charakter brzmienia ukręconego na wzmacniaczu. W takich salach jak Royal Albert Hall rozkręcanie głośności na scenie nie jest najlepszym pomysłem. Ale skoro Eric tak chciał…”

Co ważne, Nathan East nie skupia się tylko na graniu. Od jakiegoś czasu prowadzi lekcje gry na basie dla www.artistworks.com, serwisu, który zrzesza znanych artystów dzielących się swoją muzyczną wiedzą z innymi. Gdybyście mieli ochotę zapisać się na lekcje do prawdziwego wirtuoza gitary basowej, istnieje taka możliwość. „Jestem jednym z 40 nauczycieli zrzeszonych pod szyldem Artist Works. Opatentowaliśmy specjalną technologię nauki, dzięki której uczniowie mogą przesyłać nam swoje nagrania wideo. Taka interaktywna forma nauki pozwala dotrzeć do niemal każdego zakątka świata. Ludzie zawsze prosili mnie o to, żebym zaczął udzielać lekcji ale najzwyczajniej w świecie nie miałem możliwości aby przyjąć większą liczbę uczniów. Dzięki naszej wirtualnej szkole jest to w pewien sposób możliwe. Moje lekcje prowadzę już od sześciu lat i nie mogę się nadziwić jak bardzo rozwinął się nasz projekt. Jeśli chodzi o bas, dzielenie się wiedzą jest dla mnie ogromnie ważne. Staram się sumiennie przekazywać wiedzę na temat przenoszenia dźwięków. Stawiam nacisk na to gdzie uderzyć i jak uderzyć w zależności od tego czy grasz w domu albo na koncercie. Są rzeczy, których nie nauczą cię w Berklee czy w jakiejkolwiek innej szkole muzycznej. Regularnie nagrywam nowe lekcje i widzę, że moi uczniowie stale się rozwijają.”

Najnowsza płyta Nathana zatytułowana „Reverence”, z miejsca stała się numerem jeden w Stanach Zjednoczonych. Wśród artystów, którzy gościnnie pojawili się na nagraniach warto wyróżnić członków grupy Earth Wind & Fire: basistę Verdine White oraz wokalistę Philipa Baileya. „Przyjaźnimy się od lat” – tłumaczy Nathan – „To gwiazdy największego formatu. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że Earth Wind & Fire to ikona w świecie R&B. Człowiek czuje się naprawdę niezręcznie kiedy dzwoni do tak wielkich artystów i pyta: ‘Hej, co robicie we wtorek? Może wpadniecie do studia na nagrania?’. Verdine od zawsze grał na białym basie i to on zainspirował mnie do tego, żeby również wybrać ten kolor. Kiedy zaczynałem chciałem być nim! Nigdy nie zapomnę koncertu Earth Wind & Fire, który w 1971 roku odbył się w San Diego. Widziałem ich wtedy po raz pierwszy i szczęka opadła mi do samej ziemi!”

 

Przy okazji kilku koncertów, Nathan pojawiał się na scenie ze swoim synem Noah. East senior nie jest pierwszym muzykiem, który zaznacza jak wspaniałym doświadczeniem jest wspólne granie z członkiem swojej rodziny. „Mój Boże, to naprawdę niesamowite przeżycie. Chyba jedno z najpiękniejszych i najważniejszych jakich mam okazję doświadczać. Granie muzyki z własnym synem to coś niepowtarzalnego. Miał około pięciu lat kiedy zorientowałem się, że ma doskonały słuch muzyczny. Potrafi zagrać melodię od razu po tym jak ją usłyszy. Często jammujemy razem przed snem. Każdy taki wieczór to dla mnie ogromna radość. Sprawia mi to ogromną frajdę i jestem naprawdę szczęśliwy, że młody ma ochotę na wspólne granie ze swoim staruszkiem.”

Zdjęcie: Tina Korhonen