Wywiady
Chris Corner (IAMX)

Z okazji nadchodzącego koncertu IAMX w Warszawie, rozmawiamy z Chrisem Cornerem m.in. o nowej płycie i okolicznościach z nią związanych.

Wojciech Margula
2018-03-22

Wojciech Margula: Twoje klipy to performens, coś więcej niż typowy teledysk. Niedawno premierę miał klip do utworu „Stardust”. Jak powstają takie produkcje?

Chris Corner: Zależało mi, by ten klip był odbierany właśnie w taki sposób. „Stardust” pochłonął sporo czasu i energii. Na potrzeby teledysku wynająłem loft, pracowałem ponad miesiąc na miejscu, które przez cały czas było planem filmowym, a scenariusz powstawał na bieżąco. Eksperymentowałem ze światłem, kolorami, detalami. Sporo życia i charakteru wniosła do tego projektu Kat von D, bardzo zainspirowała cały proces twórczy, tak naprawdę ukształtowała ten klip. Na samym początku sam nie wiem, co robię, jednak wierzę, wręcz muszę wierzyć, że powstanie z tego coś dobrego. Czuję się, jakbym miał rozrzucone puzzle, które muszę poskładać w całość. Nie raz wyobrażam sobie sceny przyszłych klipów, jednak narracja w postaci muzyki, która jest już gotowa, nie pasuje do danego pomysłu.

 

Może powinieneś tworzyć jednocześnie muzykę i klip, jako spójną całość?

Tak byłoby najlepiej i coraz częściej artyści pracują w ten sposób, jednak w moim przypadku taka metoda bardziej utrudni, niż ułatwi proces.

Czy poprzedni album wpłynął na „Alive In New Light”?

Nowa płyta jest naturalną ewolucją poprzedniej. „Metanoia” to mroczny album, nawiązujący do moich zmagań z chorobą, natomiast nowy symbolizuje jaśniejszą, pozytywną stronę mojego życia. Można powiedzieć, że „Metanoia” kończy pewien etap, a „Alive In New Light” jest początkiem nowej historii, lepszego życia. Nowy album opowiada o mojej drodze przez depresję, czy bezsenność, ale też o wyjściu z tego i przemianie, zwiastuje też nadzieję na piękną przyszłość. Staram się, by każda moja płyta korespondowała z moim aktualnym stanem.

Wiele osób nie rozumie depresji, nie postrzega tego stanu jako choroby.

Depresja to bardzo tajemnicza i skomplikowana choroba. By zrozumieć depresję, należy spojrzeć na nią szerzej, niż w kontekście mentalnym. Depresja to choroba biologii człowieka, nie tylko umysłu. Myślę, że nawet kiedy coś dotyczy umysłu, to i tak oddziałuje na całe twoje ciało. Depresji nie da się zupełnie wyleczyć. Trzeba z nią żyć, jak z czymś, co siedzi wewnątrz, potraktować jak dobrego przyjaciela, który siedzi w tobie, bo inaczej cię to zadusi. Po zmaganiach z depresją uprościłem swoje życie, żyję chwilą. „Alive In New Light” jest tego potwierdzeniem w sensie muzycznym. Pozwala zrozumieć, jaki w tej chwili jestem i kim tak naprawdę jestem.

Jesteś bardzo otwarty, szczery, bez oporów dzielisz się swoim życiem, emocjami z ludźmi. Czy postrzegasz to jako misję?

Myślę, że moja historia może komuś pomóc. Moja choroba sprawiła, że zmieniłem nastawienie do ludzi, zacząłem komunikować się w inny sposób, niż dawniej. Możliwość tworzenia muzyki, udzielania wywiadów, rozmów z fanami sprawia, że jestem bardzo szczery. Bardziej, niż kiedykolwiek. Na żywo, ważne jest dla mnie, by widzieć twarze fanów, wymieniać z nimi energię i obserwować ich reakcje. Ważna jest dla mnie integralność z odbiorcą. Mam poczucie, że jestem słuchany i rozumiany. Przez swoją otwartość czuję się czasami zakłopotany. Dzieje się to wtedy, kiedy ktoś inny nie jest otwarty i nie opowiada zbyt dużo o sobie, swoich uczuciach, czy emocjach. Nie musi to przecież oznaczać, że nie jest autentyczny, dlatego staram się nad tym pracować i patrzeć na innych z bardziej neutralnej perspektywy.

Niedługo zagrasz koncert w warszawskiej Progresji. Lubisz wracać do Polski.

Przyjeżdżam do Polski od lat. Cieszę się, że rozumiecie wszystko, co jest ze mną związane. Rzadko wracam do miejsc, które nie budzą we mnie czegoś wewnątrz, nie dają mi siły, energii, czy poczucia bezpieczeństwa wynikającego ze zwyczajnej atmosfery wokół. Czuję się u was bardzo dobrze, dlatego tu wracam.

Rozmawiał: Wojciech Margula