Wywiady
Krzysztof Wysocki (POTH)

POTH, dawniej People of the Haze, powstał w 2009 roku we Wrocławiu. To około rockowe granie czerpiące z muzyki lat 70., ale w świeższym wydaniu. 

Marcin Komorowski
2017-12-14

Zespół zagrał około 300 koncertów, m.in. na Dużej Scenie Przystanku Woodstock, wydał trzy albumy, w tym ostatni – „Przemiany” – w maju tego roku…

Marcin Komorowski: Czy "Przemiany" dotyczą także twojej gry na basie?

Krzysztof Wysocki: „Przemiany” to płyta, która ukazuje nasz nowy wizerunek, disco-indian i fluo teledyski w stylu singla „Hedon”. Z wiekiem zrozumieliśmy, że grać mniej, znaczy grać bardziej świadomie. Operowanie pauzą, prostota budowanych partii dodają w utworze charakteru. Wiem, że mamy jeszcze dużo pracy przed sobą, ale wkroczyliśmy na ścieżkę świadomego budowania aranżów i kompozycji. To właśnie świadomość wyróżnia najlepszych muzyków. Proszę spojrzeć tu np. na live Eda Sheerana do „Shape of you” w wersji z zespołem (z Ellen Show). Światowej klasy muzycy potrafią poczekać pół utworu, by zagrać kilka nut – w miejscu gdzie po prostu pasują. To naprawdę niesamowite postrzeganie muzyki!

Jaka jest twoja rola w zespole? Czy bas w muzyce rockowej daje rozwinąć skrzydła?

Wiadomo, że w rocku nie należy szukać finezji Jaco Pastoriousa, ale zdecydowanie da się pokazać styl, pazury i ciekawe zagrywki. Całość – dość mocno zakorzeniona w bluesie – wzmaga skupienie się na dynamice. Grając w POTH w kompilacji 1 gitara elektryczna, 1 basowa, rola basu w zespole jest bardzo ważna, to nie tylko akompaniament i rytmiczne szarpanie strun. To praca nad brzmieniem, efektami, zapełnieniem pasma tak, żeby słuchacz nie odczuł „braku mocy”. W takiej kompilacji bas odgrywa także pewną rolę harmoniczną.

Jak zacząłeś swoją przygodę z basem?

Swoją pierwszą basówkę kupiłem 9 lat temu, czyli... na pierwszym roku studiów. Dobry przyjaciel nie pytał: widząc moje wielkie dłonie i zainteresowanie muzyką kazał mi kupić instrument. Pomyślałem – „nigdy nie jest za późno!”. Kto by pomyślał, że kilka lat później uda się zagrać na Woodstocku na jednej z największych scen w Europie. I tutaj chciałbym zachęcić czytelników „Basisty” – jeśli macie chęć poczucia basówki, czujecie w sercu rytm – nie wahajcie się! Czerpmy z życia garściami, realizujmy swoje marzenia!

Jakie rady dałbyś początkującym basistom?

Podoba mi się podejście Dave'a Grohla. Należy przede wszystkim grać z ludźmi. Żadne ćwiczenie w domu z tabulaturami nie zastąpi dobrego łupania z przyjaciółmi na sali prób. Liczą się momenty, nie jest ważne doświadczenie, obycie. Z czasem występów przybędzie, a perspektywa zaglądania ludziom w oczy ze sceny zacznie wywoływać przyjemne mrowienie na plecach. A ewentualne 'błędy' na scenie – jedynie uśmiech na twarzach kolegów z zespołu.

Czy sam korzystasz z porad miesięcznika Gitarzysta / Basista?

Oczywiście! Uczyłem się przez kilka miesięcy u Tomka Fulary, świetnego wrocławskiego basisty z Full-X Trio, który pisze dla Basisty warsztaty. Zachęcam do posiedzenia nad warsztatami Tomka, jest bardzo skupiony na technice gry, na rytmie – świetnie gra klangiem. Rzetelne przerobienie lekcji na pewno wyrówna poziom gry różnymi technikami, samo trzymanie pulsu. Przygotuje też do wejścia do studia nagrań.

Na jakim grasz sprzęcie – co jest dla Ciebie ważne?

Zakochałem się w brzmieniu precli, dlatego jestem szczęśliwym posiadaczem Fendera Precision Bass. Aktywna elektronika w gitarze pozwala mi na przełączanie się pomiędzy przystawkami. Ta pod gryfem gra większym dołem, jest bardziej basowa. Przymostkowy humbucker pozwala na osiągnięcie bardziej funkowego brzmienia oraz ciut jaśniejszej artykulacji. Dodatkowo operuję low-mid-hi tonami, dostosowując brzmienie do charakterystyki utworu. W kwestii wzmacniaczy i efektów, używam w pedalboardzie oprócz przesteru także kaczki (Mad Professor Snow White) oraz syntha (Markbass Super Synth). Bardzo cenię momenty, w których mam możliwość użycia basówki także w formie bardziej syntetycznej, klawiszowej, nieprzypominającej na pierwszy rzut ucha basu. Eksperymentowanie z brzmieniem i nowe kostki tylko motywują do dalszej pracy, wpływają też na kreatywność.

Jakie są Twoje muzyczne inspiracje? Na kim się wzorujesz?

Jak wielu polskich basistów, uwielbiam Flea z Red Hot Chili Peppers za jego całe szaleńcze granie na instrumencie, piękne melodie i charyzmę. Cenię Tima Commerforda z Rage Against the Machine i Audioslave – to człowiek, który świetnie operuje dynamiką, potrafi też zagrać pół utworu jednym palcem – bo tak brzmi według niego lepiej. Może już nie osobowo, ale płytowo, ciekawą pozycją do poćwiczenia jest nowa płyta Julii Marcell - Proxy, bas w piosence „Tarantino” - prosty, ciekawie rozwiązany – dla mnie rewelacja!

Grałeś na kilkudziesięciu dużych scenach – co możesz polecić kolegom basistom?

Przede wszystkim, należy być pewnym siebie i wiedzieć czego się chce. Nie dajmy się zwieść pozornym możliwościom czy też naciskom z zewnątrz. Przykładowo, przed koncertem na Dużej Scenie Przystanku Woodstock mogłem wybrać dowolny wzmacniacz, organizator mógł dostarczyć każdy sprzęt. Ale postanowiłem zagrać koncert na swoim małym combo, na którym wtedy grywałem. Bo wiedziałem jak je kręcić, bo wiedziałem jak zabrzmi, bo to brzmienie było moje i dodawało mi pewności. Kolejną ważną rzeczą są odsłuchy - na próbach zawsze jest pośpiech. Nawet jak jest się mało przebojowym, trzeba zadbać o to, żeby grało się chociaż w miarę komfortowo. Jeśli zespół nie ma swojego realizatora, to warto przed próbą zapoznać się z osobą nagłaśniającą, żeby kontakt na linii scena- -reżyserka był jasny. Koncert to nasza chwila, nasza emocja – oddajemy siebie słuchaczom na okres grania, bądźmy więc pewni tego kim jesteśmy i jak chcemy brzmieć.

Jak ćwiczyć? Jak przygotowywać się do dżobów i grań?

Z kwestii technicznych, ja sam przygotowując się do grania nowego materiału bądź też „zastępstw” ćwiczę kawałki wrzucając je do bardzo łatwego w użyciu programu Transcribe!, który umożliwia zwolnienie materiału i np. ustalenie określonych częstotliwości. W ten sposób podbijając dolne pasma i ścinając górę słuchamy głównie partii basu, do tego po spowolnieniu możemy usłyszeć dokładną linię i smaczki, które umknęłyby przy normalnym słuchaniu. Jeśli uczymy się jakichś bardzo znanych kawałków, w Internecie dostępne są często „multitracki”, czyli cały utwór zapisany w śladach. Wrzucamy to np. do darmowego Reapera i zostawiamy sam bas i perkusję - w ten sposób możemy nauczyć się całkowicie linii basu granej przez naszego idola!

Jakie macie plany koncertowe z POTH?

Szykuje się pracowita jesień. Uchylając rąbka tajemnicy, planujemy zagrać serię kilku-kilkunastu koncertów fluorescencyjnych, podczas których uczestnicy koncertu będą mogli się z nami pomalować i wspólnie zagłębić w mistyczny świat świecących Indian. Natomiast jeśli ktoś chce z nami pograć – zapraszam co czwartek do Niebo Cafe we Wrocławiu – prowadzimy tam nasz muzyczny wieczór jam session – chętnie podzielimy się z gośćmi naszymi instrumentami i zagramy razem kilka improwizowanych dźwięków.