Rafał Modliński (Moja Adrenalina)
O Mojej Adrenalinie było w ostatnich latach ciszej. Nareszcie jednak muzycy wzięli się do ostrej pracy nad kolejną płytą i może jeszcze w tym roku będzie nam dane usłyszeć ich najnowsze utwory zarejestrowane na srebrnym krążku. Chcąc umilić czas oczekiwania na następcę "Nietoleruje-bije", porozmawialiśmy z Rafałem Modlińskim o dotychczasowej historii grupy.
Koncerty z Neumą to już ten "właściwy" okres naszej twórczości. Trasy o wiele mniejsze, undergroundowe, ale jakościowo, muzycznie i klimatycznie o wiele bliższe temu czego szukaliśmy. Trafialiśmy do publiki wyrobionej, ekscentrycznej, otwartej i poszukującej prawdziwego, ekstremalnego przeżycia. Poza tym Neuma składała się wtedy z 3/4 Kobonga, zespołu dla nas o wiele ważniejszego, o wiele bliższego, emocjonalnie i muzycznie.
Z perspektywy czasu traktujemy to jako dziecinne poszukiwania, które zyskują wartość dopiero kiedy się je porzuci. A co do klimatu w O.N.A. to nie widzieliśmy nic co by wskazywało, że w zespole jest cos nie tak, a muzycznie... chyba wolimy obecne Kombii niż tamto schyłkowe O.N.A.!
się w ciągu miesiąca! Ile wydaliście egzemplarzy płyty?
A dlaczego? No pewnie dlatego, że z jednej strony ten album tryska oryginalnością i talentem nie do przeoczenia dla recenzentów nawet tych średnio wyrobionych jak i przeciętnych słuchaczy, a z drugiej strony nie był na tyle oderwany od tamtejszej rzeczywistości muzycznej, żeby ludzi się na niego "nie załapali", jak to czasem bywa w przypadku rzeczy totalnie wizjonerskich. Poza tym przez to, że teksty są po polsku jesteśmy dla ludzi swojscy - mimo że z kosmosu - w naszej muzyce jest dużo szerokopojętej słowiańszczyzny...
ci się w to wmieszał pacyfizm! Z samym tytułem jest taka kwestia, że w jego pisowni jest lekkie odejście od normy, która wielu przeoczyło, a moim zdaniem dosyć poważnie zmienia postać rzeczy nietoleruje pisane łącznie oraz "e" zamiast "ę" ten tytuł nie jest w pierwszej osobie, choć brzmi prawie jakby był... Wszystko zależy od kontekstu, każdy kij ma dwa końce itd. Itp. Itd. Itp..., można bić jak nawalony dres, a można jak mistrz kung-fu!
Wyrafinowaną nietolerancje i negację można widzieć jako afirmację wyższego rzędu - ja bym to bardziej tak widział... A czy do Ciebie z tego albumu dociera jakieś jasne przesłanie? Dla mnie nie i dlatego tych przesłań robi się więcej, nie nudzą, to żyje.
uwolniliśmy się od tego choć trochę na pewien czas. Mam wrażenie, że nie wiedzieliśmy wtedy o co nam właściwie chodzi, po co gramy i o czym śpiewamy. Ty widzisz w tym gniew czy frustracje, które na pewno tam są, ale emocjonalna układanka, z której zbudowana jest tamta muzyka, jest o wiele bardziej skomplikowana i do dziś dla nas tajemnicza.
Takie podejście do twórczości (niezręczny termin, którego nie lubimy), żeby pozwalać sobie nie do końca nad nią panować, żeby pozwalać sobie NIE WIEDZIEĆ wydaje nam się najuczciwsze. Dlatego cały czas próbujemy trzymać się na tak wysokich obrotach, żeby za bardzo NIE OGARNIAĆ naszej muzyki, kiedy ją tworzymy. Twórca (żeby raz jeszcze użyć tego niezręcznego terminu) całkowicie świadomy tego co chce powiedzieć zawsze będzie nudny, a jego twórczość prędzej czy później zamieni się we frazes. My wolimy być świadomi i nieświadomi na raz.
się nam momenty transu na próbach, generalnie nasze próby, od pewnego etapu pracy nad kawałkami polegają na graniu bardzo powoli w kółko jakiegoś motywu.
wrażliwości. Przez bardzo wiele lat był to dla mnie czysty i jedyny kult... i nagle ci ludzie i ich akceptacja spadają na nas, zaprzyjaźniamy się... Wtedy było to dla mnie czymś niemal decydującym, dla reszty chłopaków pewnie nie aż tak jak dla mnie, ale na pewno też. Trasa z nimi to
była czysta przyjemność, szczególnie jeśli chodzi o poczucie humoru i muzykę oraz ostentacyjny cynizm wycelowany w to, że MIMO WSZYTSKO
GRAMY METAL.
Jeśli chodzi o muzykę to, dla mnie znacznie bardziej liczy się pierwsza Neuma, uwielbiam tę płytę, dla mnie to ogromny sentyment... Druga budzi we mnie wiele sprzeczności, ale obiektywnie rzecz biorąc jest to album bardzo ciekawy, barwny i niekonwencjonalny...
programu była kompletnie nie przygotowana, ale udało się. Kuba słyszał już nasz nowy singiel i mamy ponowne zaproszenie, z którego skorzystamy.
Broniewskigo jest nam bliska, szczególnie ta rewolucyjno-socjalistyczna, że to koresponduje z rzeczami, które pojawiły się na "nietoleruje-bije". Mówiąc, że koresponduje nie mam na myśli ideologii i nie dlatego, ze jesteśmy lewicowi, czy w ogóle jakoś politycznie zaangażowani. Bardziej chyba z powodu klimatu propagandowej twórczości i generalnie tej naszej bliskiej, polskiej przeszłości, czyli komunizmu, która w jakiś nieokreślony sposób nas wzrusza. Poza tym tekst, który wybraliśmy nadawał się idealnie do muzyki, którą wtedy komponowaliśmy.
była głęboko zakorzeniona w rzeczywistości, w nas, żeby była rzetelna. Na pewno lubimy dźwięki zrytmizowane niestandardowo, polirytmicznie, a przytłaczającą większość dźwięków pochodzących z natury i od człowieka jak np. wielkomiejski hałas takie właśnie są...
przerastała.
osłupienie jak kiedyś, kiedy było się małolatem i wierzyło, że w sztuce jest jakieś misterium przez duże "em". Oczywiście każdy z nas ma to jakoś inaczej w sobie rozegrane. Chyba teraz w ogóle są takie czasy, już wszystko wiadomo od dawna, a ci co się jakoś nazbyt naiwnie zachwycają tym, co akurat im się w życiu przytrafiło wyglądają coraz pretensjonalniej. Dla mnie jest to pretensjonalne już przez pryzmat tych 20 lat mojego w miarę świadomego życia, a co dopiero jakby pomyśleć ze TO SAMO się dzieje od setek lat i że w gruncie rzeczy niewiele to zmienia...
Na szczęście jest jeszcze normalne wzruszenie, takie wzruszenie na widok wzruszenia drugiego człowieka - jest to zjawisko, które nawet rzeczom nudnym i kiepskim potrafi nadać wartość. W tej kwestii daleko nam do znudzenia - wzrusza nas wielu ludzi i ich przeżycia, nawet jeśli
formalnie nudzą... Poza tym, na szczęście, raz na jakiś czas zdarzają się rodzynki- takie co nie nudzą i wzruszają na raz, myślę, że też tacy jesteśmy.
Pozdrowienia dla chłopaków z Phobh!
one milsze dla ucha, lepiej wyprodukowane, czystsze. Więcej abstrakcji kosztem konkretu, zwiększy się głębokość metafory muzycznej i
tekstowej... Mniej muzyki w dźwiękach, a więcej miedzy dźwiękami, więcej znaczenia miedzy słowami niż w słowach.
Możesz spodziewać się ze z faktu zaniku granicy miedzy scena, a widownią wyniknie wiele niespodziewanych i bardzo intensywnych sytuacji- to ma dla nas wartość, to wyzwala dużo pozytywu, który nas przerasta... Na naszym ostatnim koncercie w Warszawie pewien młodzieniec osiągnął taki stopień nadczynności, że porwał stojąca pod ścianą drabinę, postawił ja na środku młynu pod sceną, wszedł na nią i natychmiast skoczył z niej na główkę... Pozdrawiamy go serdecznie!
Jacek Walewski