Michał Śliwa (Echoes Of Yul)
Wywiady
2010-02-24
Muszę przyznać, że w stosunku do debiutu Echoes of Yul mam mieszane odczucia. Album przytłoczył mnie, lekko zawiódł, jednocześnie zaskoczył. Może nawet nie do końca "rozgryzłem" tym razem idee i cel przyświecające artystom. Wywiad z Michałem Śliwą z pewnością pomoże każdemu przynajmniej częściowo zrozumieć nagraną przez niego i Jarka Leśkiewicza płytę, która do łatwych w odbiorze nie należy.
Cześć! Nie ukrywam, że w stosunku do waszego debiutu jestem trochę rozdarty. Z jednej strony doceniam to, że gracie dźwięki, które w naszym kraju nie są zbyt popularne. "Echoes of Yul" jest jednak płytą bardzo ciężkostrawną. Na to by w pełni zrozumieć te ponad 76 minut trzeba bardzo dużo czasu. Ciężko mi było przebrnąć przez cały album. Czy nie uważacie, że płyta lepiej zabrzmiałby skrócona choćby o kwadrans?
Absolutnie nie. Dla mnie zarówno dramaturgia jak i długość tego albumu są "w sam raz". To musi być pewne wyzwanie, nie chcę tworzyć muzyki "łatwej", którą ktoś przetrawi w godzinę; liczę na słuchacza, że poświęci trochę uwagi i czasu, posłucha płyty wiele razy.
Miałem spory problem z "rozgryzieniem" idei waszej płyty. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że punktem wyjścia do zrozumienia Echoes of Yul jest dźwięk i jego postaci - melodie, głosy ludzkie, zgrzyty, jego pulsowanie…
Fajny opis, ale nie ma "klucza" do EOY, mam nadzieję, że każdy słuchacz postrzega nas inaczej.
Album wydaje mi się dobrym soundtrackiem do medytacji.
Za dużo tu hałasu żeby pomedytować, może to dobry soundtrack do podróży? Ciekawe jest to, że ludzie bardzo różnie odbierają naszą muzykę, jedni zwracają uwagę bardziej na szorstką riffową stronę, inni znowu słyszą głównie to przestrzenne tło.
W niektórych waszych utworach można wychwycić strzępy wokaliz. Czasami zdają się być one nieartykułowanymi odgłosami, czasami zniekształconymi przez efekty frazami. Zdradzicie mi jak mają się sprawy z warstwą liryczną "Echoes of Yul"? Czy za wspominanymi frazami kryje się jakieś konkretne przesłanie?
O ile znaczenie poszczególnych słów ma znaczenie to jako całość raczej postrzegałbym głos w naszej muzyce w kontekście pewnej impresji a nie przesłania. Czasem samo brzmienie, fraza/efekt decyduje o miejscu w utworze.
W "Third Time" można przykładowo usłyszeć powtarzający się fragment czyjejś wypowiedzi. Skąd pochodzi ten cytat i dlaczego zdecydowaliście się właśnie na umieszczenie go w swojej kompozycji? Podobnie intryguje mnie mówiony fragment "Clean"…
Na debiucie chciałem odnieść się trochę do samplingowych "tradycji" w rodzaju "My Life In The Bush Of Ghosts". Obowiązkowym wyposażeniem mojej torby jest minidisc z pojemnościówką, dużo sampli pochodzi z TV, radia, a nawet Biblioteki Kongresu - uwielbiam stare archiwalne nagrania... Sporo wokaliz to nasze dzieło, przez lata dorobiliśmy się też wielu niecodziennych generatorów dźwięku…
Co inspiruje cię w tych archiwalnych nagraniach? Ich brzmienie? Mnogość interpretacji tych pojedynczych zwrotów?
Pewnie ich mniejsza rozpoznawalność. Lubię trochę pogrzebać w poszukiwaniu właściwych dźwięków. Zabawne, że po edycji nawet nasi goście mieli problem żeby rozpoznać swoje głosy na płycie
W Polsce, jak już wspomnieliśmy, drone nie jest popularną muzyką. Czy czujecie się pionierami tego gatunku u nas w kraju? No, chyba, że jakieś inne polskie zespoły tego nurtu umknęły mojej świadomości…
Mi słowo "drone" kojarzy się bardziej z minimalistycznym ambientem w rodzaju Thomasa Konera. Dronujące gitary w EOY to jeden ze środków ekspresji, ale jesteśmy z zupełnie innej galaktyki. Umknął Ci Yul, zespół w którym grałem w latach 1999-2002, zdecydowanie bliższy ambientowym, brumiącym dźwiękom, bardziej otwarty na improwizację i eksperyment. Ogólnie sporo w polskiej muzyce jest ciekawych rzeczy, w głębokim undergroundzie można znaleźć wiele perełek.
Np. jakich? Masz okazję popromować trochę kolegów ze sceny (śmiech).
Niespecjalnie przyjaźnię się z kimkolwiek ze "sceny". Ze znajomych polecam Guantanamo Party Program, bez kumoterstwa - to dobry zespół, który niedługo zaskoczy świetną płytą. Z nieznajomych bardzo podoba mi sie EP-ka N-Noiz dla Audiotong i demo Szeol.
Skąd w ogóle wzięło się u was zainteresowanie takimi dźwiękami?
Odkąd zajmuję się muzyką zawsze grałem dźwięki dalekie od mainstreamu. I taka tez muzyka zawsze mnie fascynowała: minimalna, ale wielowątkowa, mająca jakiś element nieprzewidywalności.
Słuchaliście wcześniej lub staraliście się grać również bardziej tradycyjne odmiany rocka czy metalu?
Echoes Of Yul to dla mnie właśnie granie raczej tradycyjnej muzyki (śmiech). Wcześniejsze projekty w jakich brałem udział były o wiele bardziej eksperymentalne - tutaj trochę flirtujemy z retro-stylistyką i naszymi inspiracjami. Mam nadzieję, że muzyka Echoes Of Yul jest jednak na tyle uniwersalna, że nie da jednoznacznie zaszufladkować.
Pewnych szufladek i porównać nigdy nie udaje się obejść… Czy uważasz, że obecnie jest jeszcze możliwość stworzenia czegoś naprawdę oryginalnego?
To wszystko kwestia percepcji, inaczej odbiera muzykę 40-latek inaczej ktoś o 10-20 lat młodszy. Jeżeli muzyka jest szczera i ma w sobie coś, co chwyci cię za gardło, to dla mnie nie ma znaczenia czy układ tych akordów zastosował ktoś wcześniej.
Wasza muzyka jest dość plastyczna. Myślę, że świetnie skomponowałaby się na żywo z jakimiś wizualizacjami…
To jak najbardziej możliwe, ale wiesz: jest nas dwóch więc naprawdę trudno zagrać koncert z którego bylibyśmy zadowoleni. Jak dotąd zagraliśmy raz i wróciliśmy do prac nad drugą płytą. Ale w przyszłości zdecydowanie zadbamy o wizualną stronę naszych koncertów.
Bardzo plastyczna i intrygująca jest także grafika waszego albumu…
Dziękuję w imieniu Jarka, to on zaprojektował artwork na płytę, mam nadzieję że dobrze oddaje klimat muzyki.
Spotkałem się z opinią, że wasz album jest pewnym alternatywnym soundtrackiem dla filmów Davida Lyncha. Czy twórczość tego reżysera faktycznie cię inspiruję?
Zupełnie nie. W ogóle nie przepadam za filmami Lyncha, wolę surowsze i mniej "intelektualne" kino. Howard Shore jest absolutnym mistrzem, jeżeli chodzi o ilustrację obrazów - każdy film Cronenberga jest niesamowity jeżeli chodzi o dźwięk. Szkoda, że mało do filmów tworzy Jim O`Rourke, soundtrack Boxhead Ensemble do "Dutch Harbour" to moja ulubiona ścieżka dźwiękowa.
Czy uważasz, że tego typu muzyka ma wiele wspólnego z malarstwem nowoczesnym? Poniekąd malujecie dźwiękiem. W obu dziedzinach jest sporo miejsca dla improwizacji i sfera wątpliwości u artysty, czy dane dzieło jest w pełni ukończone.
Myślę że naszej muzyce bliżej do rozmazanej fotografii... Jeżeli chodzi o kończenie utworów to z tym jest coraz gorzej - wydajemy teraz split z Guantanamo Party Program i nagranie i zmiksowanie czterech utworów zabrało więcej czasu niż nagranie całej pierwszej płyty.
Jacek Walewski