Mariusz "Demon" Dzwonek (Frontside)
Wywiady
2010-01-13
Z okazji ukazania się nowej płyty mistrzów z Frontside "Korzenie" rozmawiamy z głównym gitarzystą grupy - Mariuszem Dzwonkiem, lepiej znanym słuchaczom jako Demon.
Witam! Właśnie ukazała się wasza (no nie do końca aż tak) nowa płyta o nazwie "Korzenie". Możesz powiedzieć w paru słowach coś o tym wydawnictwie?
Witam! Chcieliśmy uzupełnić dyskografię o nasze materiały z początkowych lat działalności. Tylko bardzo starzy fani mieli możliwość obcować z tą muzyką. To nagrania głownie z okresu między 1994, a 1998 rokiem. "Korzenie" to przede wszystkim nasze trzy taśmy demo z tych lat uzupełnione materiałem nie publikowanym i numerami z różnych składaków. To Frontside jakiego nie znacie, muzyka z tych taśm pokazuje drogę jaką przeszedł zespół przez te wszystkie lata. Muzyka zawarta na tym materiale obrazuje nasz charakter, już w początkowym okresie tworzyliśmy crossover gatunków. Nie baliśmy się łączyć stylów, nie baliśmy się wpływów-miejscami nawet funky, czy rapu. Uczyliśmy się muzyki, poznawaliśmy ją jednocześnie próbując tworzyć coś " innego". To lata w których skład mieliśmy sześcioosobowy -uzupełniał go DJ. Zaczęliśmy w 1993 roku i już wtedy DJ w składzie był ewenementem. Jeśli ktoś zarzuca nam, że mamy zbyt wiele melodii teraz to serdecznie zapraszam do zapoznania się z tym materiałem. Prawda zaboli bo większe przygody z melodią mieliśmy w czasach demówkowych. Już na pierwszym demo mieliśmy balladę choć był to numer instrumentalny, na demo"Moja własna tolerancja" pojawiają się damskie wokale, a nawet dęciaki. Wypowiadać się o Frontside, a nie znać tych materiałów to czcza gadka. Wszystko wzbogacone grubaśną książeczką pełną starych fot.
Co skłoniło was do wydania "Korzeni"?
Brak tych materiałów w dyskografii kompaktowej… te materiały ukazały się kiedyś tylko w formie kasetowej. Młodsi fani nie mieli szans poznania tej części naszej historii. To sporo muzy-ponad 40 utworów! Często pytano nas o te demówki. Postanowiłem zgrać z kaset Dat te materiały, żeby ząb czasu nie spowodował rozmagnetyzowania taśm. Doszliśmy do wniosku, że jest odpowiedni moment na to wydawnictwo. Pozostało tylko zmasterować to ponownie i odszumić.
Skoro wznawiacie demówki, to czy jest jakaś szansa na reedycję praktycznie niemożliwego do zdobycia "Nasze jest Królestwo..."? I czemu ten album nie widnieje w dyskografii na waszym MySpace - niedopatrzenie czy jakaś głębsza niechęć do tego materiału?
Nic z tych rzeczy! To wspaniały album! Zwyczajnie nie wrzuciliśmy żadnej mp3, ani przekserowania do sklepu z tą płytą- bo jej faktycznie nie ma na rynku. To album z 2001 roku- chyba wyprzedany w całości. Prawa do tego materiału są jeszcze w łapach poprzedniego wydawcy, a my nie mamy z nim żadnych kontaktów. Kiedyś prawa do nas wrócą, wtedy z pewnością pojawi się reedycja.
Macie jakiś kontakt z Astkiem?
Tak, wprawdzie sporadyczny, gdyż przebywa cały czas w Szkocji. Mamy kontakt telefoniczny i mailowy głownie ale akurat jest teraz w kraju i zamarzamy się ustawić na browar. Ciągle się przechwala na jakich to koncertach nie był albo na jakie nie pójdzie. Na wyspach się dzieje przecież! Rock’n roll cały czas płynie w jego żyłach.
Jak oceniasz teraz początki Frontside? Ciężko walczyliście o atencje ze strony rodzimych fanów ciężkiego grania i ostatecznie jesteście obecnie jednymi z bardziej rozpoznawalnych polskich kapel very hard.
Były okresy ciężkiej walki w naszej przeszłości ale to był okres totalnego zaangażowania w zespół. Ten ślepy, młodzieńczy zapał, którego nikt i nic nie jest w stanie zatrzymać. Zawsze coś nas pchało do przodu, coś nas napędzało mimo ciężkich chwil jakie padają udziałem każdej kapeli. Przechodziliśmy przez ogrom problemów: sprzętowych, personalnych, organizacyjnych, ideologicznych. Borykaliśmy się brakiem kasy na opłacenie prób, sesji w studio. Brakowało pieniędzy właściwie na wszystko. Przez okres demówkowy siedziałem za bębnami we Frontside nie mając przez te wszystkie lata swojej perkusji. Kasę wkładaliśmy w promocje. Wszystko szło na czyste kasety, kserowanie wkładek, flayerów i paczki pocztowe. Nie było Internetu, a to była jedyna droga by ktoś mógł usłyszeć Frontside. Przez te lata zjeździliśmy masę miejsc i zagraliśmy kilkadziesiąt koncertów za własne pieniądze-często bez zwrotu kosztów podróży. W ten sposób zagraliśmy przed Madball, Earth Crisis, Warzone, Cause for Alarm, Strain czy Cro-Mags. Byliśmy przez te lata zawzięci choć nie obyło się bez chwil zwątpienia czy zawieszania działalności. Jednak pasja do grania ostatecznie zwyciężyła i myślę, że właśnie temu zawdzięczamy swoją obecną markę. Mamy oczywiście jeszcze wiele do zrobienia, ale nasza droga zdążyła nas zahartować na kolejne lata-mam nadzieję.
A jak reagujesz gdy słyszysz, ze strony starszych fanów, że zdradziliście hard core?
W moim przeświadczeniu termin hardore nie zamyka się tylko w ramach muzyki. Gdyby tak było To czym jest teraz ta muzyka w porównaniu z tą, która tworzyli prekursorzy gatunku w postaci Minor Threat, Blag Flag, Bad Brains czy Gorilla Biscuits. Zupełnie inne ideały i ideologie! Hardcore to obecnie tak szeroki termin… Zbyt wielu ludzi ze starej ekipy już nie siedzi w scenie i właściwie dawno nie słyszałem takiego zarzutu. Generalnie to co miałem zdradzić Scenę - bo płyty wydaję na oficjalnym rynku? Teraz wszyscy wydają tak swoją nutę. Muzykę - bo gram inaczej niż powiedzmy 10 lat temu? Przecież to nonsens. Częściej słyszę, że nie jesteśmy hardcore ale to nie moja sprawa jak to określają. Robimy swoje nie patrząc na etykietki.
Będą jakieś specjalne koncerty promujące "Korzenie"?
Nie, teraz mamy przerwę do marca. Do wiosennych koncertów być może coś dołożymy. Skupiamy się powoli nad nowy materiałem by latem wejść do studia z kolejną płytą.
Macie już jakieś pomysły, riffy na kolejną płytę?
Tak, pracujemy nad wieloma wątkami. Mamy już tytuł płyty i pod to zbudujemy całą historie. Być może będzie to pierwszy w pełni konceptualny album Frontside. Najcięższa, najbrutalniejsza płyta na jaką nas stać ukaże się pewnie późną jesienią 2010. To powinien być masywny album, najwolniejszy w naszym dorobku. Mamy świetne miażdżące riffy, przepełnione nienawiścią. Musimy to wszystko odpowiednio zaaranżować, ale ta muza zaprowadzi nas w zupełnie inne miejsca. Będzie więcej przestrzeni, ale nie z powodu melodyjnych partii wokalnych czy tkliwych refrenów-takich raczej nie będzie. Wróciliśmy ostatnio do wielu kapel, które fascynowały nas w młodzieńczych latach i to pewnie będzie słychać w naszej muzie.
"Teoria Konspiracji" spełniła wasze oczekiwania? Zmieniłbyś teraz coś na tej płycie, gdybyś miał możliwość?
Wydaję mi się, że nie ma takiej potrzeby. Ona jest doskonałym rozwinięciem naszego stylu, dobrze brzmi i zawiera zadowalające mnie kompozycje. Z naszych wszystkich dokonań jedyną płytą przy której mógłbym pogrzebać jest " …nasze jest królestwo…". Nie mogę słuchać brzmienia tej płyty. Sound jest jakiś zamulony, zupełnie nie mój. Gitary mają zbyt mało dołu i piachu. Wszystko jest matowe.
Krążyły tu i tam plotki, że będzie drugie wideo promujące "Teorię Konspiracji", będzie kolejny teledysk? I jak wspominacie pracę na planie "Zapalnika"? Ten klip podobał się praktycznie wszystkim fanom!
"Zapalnik" zrobiony praktycznie własnym sumptem i skromnym nakładem finansowym spełnił przede wszystkim nasze oczekiwania. Po raz kolejny postanowiliśmy sami sprawić się w tej materii. Kiedyś sami skręciliśmy video do "Bóg stworzył Szatana", które potem obrobił Kvasu, teraz sami bawiliśmy się na planie "Zapalnika", a za kamerą stał nasz ziom Darek Nowakowski. W końcowym etapie montażu pomagał jeszcze Pachu z Huge Ccm i jeśli dodać do tego, że ekipa wojskowa ASG to również znajomi… wiesz, jakoś sami swoi wszyscy. Planowaliśmy kolejny klip, ale koniec końców nie mogliśmy się zorganizować do tego. Pojawiły się koncerty i praktycznie późną jesienią mieliśmy zajęte weekendy, a tylko wtedy możemy się spotkać w komplecie. Zdecydowaliśmy, że pomysły z powodzeniem zrealizujemy przy okazji kolejnej płyty.
Na DVD dołączonym do "Teorii..." wyglądacie na bardzo wyluzowanych (szczególnie Toma nagrywający bębny (śmiech)) i normalnych facetów. Widać między wami chemię, zaufanie, zdrowe poczucie humoru i dystans do siebie. Co by musiał zrobić jeden z obecnych członków Frontside, żeby wyleciał z hukiem z zespołu
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. I raczej nie będę. Teraz panuje między nami specyficzna symbioza, może to nie przyjaźń, ale daleko idąca komitywa. Jesteśmy ziomami, którzy-kiedy trzeba nie szczędzą sobie uwag, ale kiedy trzeba się zebrać, zorganizować, zmobilizować to mamy ten sam cel. I Tym celem jest szeroko pojęta zabawa, bo granie to zabawa! Mamy od pewnego czasu podobne pojęcie rock n rolla, a to bardzo istotne by kapela dobrze się ze sobą czuła. Jeśli jest możliwość to balujemy razem, a tych możliwości ostatnio jest coraz więcej. Lubimy razem upajać się alkoholem i innymi specyfikami, nie skaczemy sobie wtedy do gardeł tylko lewitujemy w porozumieniu z bananami na twarzach. Jest atmosfera w której komfortowo się pracuje, podejmuje wspólne decyzje i bawi. Oczywiście mamy dystans do siebie i pracujemy nad tym żeby go nie stracić. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy mistrzami świata na swoich instrumentach, a takie efekty grania jak jakaś tam sława w pewnych kręgach to ulotne chwile. Dla nas liczy się tu i teraz. Większość z nas pracuje i to jest właśnie nasze tu i teraz. Rano do normalnej pracy, a wieczorem wygłupy pod banderą "Rockstars team".
Ile czasu dziennie poświęcasz na ćwiczenia gry na instrumencie, i jakie to są ćwiczenia?
Sięgam po instrument nie dla ćwiczeń, raczej jeśli wena mnie nawiedza. Wtedy potrafię kilka godzin męczyć gitarę i z reguły jest to czas przeznaczony na nagrywanie pomysłów, rozwijanie riffów, aranżacji, wymyślaniu partii drugiej gitary. Niestety nie mam czasu każdego dnia na zabawę z gitarą czy też na ćwiczenia. Staram się jednak by okres mojej rozłąki z instrumentem nie był zbyt długi. Najczęściej mam ją w ręce przed telewizorem, powiedzmy w trakcie jakiegoś meczu by chociaż polatać palcami po gryfie. Zapętlona jakaś zagrywka, legato, cokolwiek co pozwala utrzymać jakąś tam formę nawet jeśli nie jest to związane ściśle z jakimś ćwiczeniem czy komponowaniem. Nierzadko w trakcie takiego niby bezproduktywnego brzdękania wpadają pomysły na riffy. Nie rozstaje się z metronomem by potem nie ćwiczyć swoich partii przed wejściem do studia. Gdyby nie Playstation to pewnie miałbym więcej czasu na gitarę, a tak muszę partycypować w rozrywce.
Co motywuje was do tworzenia i ciągnięcia karawany Frontside dalej?
Chyba po prostu lubimy to robić... spotykać się na próbach, siedzieć w studio, grać koncerty. Każdy powinien się gdzieś realizować, robić coś z czym się identyfikuje, coś czemu się poświęca. Ten normalny szary świat nabiera zupełnie innych barw jeśli potrafisz sobie znaleźć w nim swoje miejsce. Wydaje mi się, że bez grania moje życie byłoby mniej interesujące-przynajmniej dla mnie. Trudno to wyjaśnić , to się po prostu dzieje bo tego chcemy, bo nadajemy na podobnych falach. Poza tym satysfakcja jest ogromna gdy masz gotowy numer nad którym długo pracowałeś.
Totalnie już zarzuciliście pomysł zdobycia zachodu?
Może nie totalnie, ale nie spędza nam snu z powiek zagraniczna kariera. Nie mówimy nie i pewnie jeśli będzie sposobność to wydamy jeszcze coś na zachodzie. Jesteśmy realistami, wiemy, że nie będziemy zawodowymi muzykami żyjącymi z grania. Na zabawę i przygodę zawsze znajdziemy czas, jednak na totalne poświęcenie nas nie stać.
Byłem na kilku waszych koncertach i za każdym razem nie braliście jeńców. Co osobiście wolisz - granie na żywo, czy tworzenie i nagrywanie w studiu?
Są okresy w których tylko scena daje mi spełnienie, ale są też takie ,że studia bym nie opuszczał. Najgroźniejsza w tym wszystkim jest rutyna. Trzeba naprawdę uważać ,żeby w nią nie wpaść. To zabija inwencję, odbiera chęci, pozbawia pomysłów i zwyczajnie męczy. Mnie zwykle dopada zmęczenie materiału w trakcie planowania kolejnej płyty. Jeszcze nie zacząłem pracować , a już mi się wydaję, że sytuacja jest beznadziejna. Dopiero jak wszystko nabiera rozpędu i powstają nowe numery jest pełen optymizmu. Teraz mam to już za sobą bo już mnie praca pochłania i cieszę się każdym dźwiękiem, ale jeszcze trzy miesiące temu byłym zdołowanym kolesiem.
Macie bardzo ciekawą warstwę liryczną. Nawiązujecie w niej do Biblii i spraw wiary. Co chcecie przekazać swymi tekstami?
W naszych tekstach przewija się sporo takich kwestii, często też nawiązujemy w sposób nie bezpośredni do zagadnień religijnych. Lubimy taką symbolikę. To doskonale współgra z naszą muzyką. Człowiek-jego problemy metafizyczne i te bardziej realne z prawdziwego życia to bohater naszych liryk.
Muszę skorzystać z okazji i pozwolić sobie na chwilę prywaty (śmiech). Czemu na koncertach nie gracie "Nie Podnoś Ręki na Stwórcę"? Przecież ten kawałek niesie śmierć i zniszczenie!
Hehe… Faktycznie wypadł z seta koncertowego ale zawsze może wrócić. Na pocieszenie dodam, że właśnie w taką stronę zmierza nowy materiał Frontside miedzy innymi.
Ostatnie słowo zostawiam dla Ciebie.
Dzięki za wywiad! Wyczekujcie nas w swoich miastach, wspierajcie kapele, organizujcie koncerty, zakładajcie własne zespoły. Niech muza Wam towarzyszy w każdej chwili życia!
Grzegorz Żurek