Wywiady
Fabrizio Leo

Grał na scenie z największymi gwiazdami włoskiej muzyki pop: Fiorella Mannoia, Laura Pausini, Eros Ramazzotti, czy Renato Zero, z którymi zjechał cały świat i zyskał niezwykłą popularność. Przyjaciele i fani mówią o nim "Bicio"…

2017-10-17

Fabrizio Leo, lombardyjski gitarzysta, o raczej niepozornej posturze, zauroczył nie tylko stada włoskich fanek muzyki pop, ale także guru rockowej gitary, Mike’a Varneya, szefa kultowej wytwórni Shrapnel Records, który zaproponował mu wydanie debiutanckiej płyty. Dzisiaj rozmawiamy z Bicio o jego czwartym studyjnym albumie "Coming Home", procesie twórczym, a także o doświadczeniach z największymi gwiazdami włoskiej muzyki. Skąd bierze się tytuł "Forza Polska!" i jak to się stało, że grał na jednej scenie z Grzegorzem Skawińskim i Wojciechem Hoffmannem? Na te wszystkie pytania odpowiedzi znajdziecie poniżej.

Logo
Jak się czujesz w przeddzień wydania kolejnego, czwartego już albumu? Opowiedz nam, czym "Coming Home" różni się od poprzednich trzech?


Logo
Oczywiście jestem bardzo podekscytowany wydaniem nowego albumu, jak za każdym razem - jest to spore przeżycie. Zwykło się uważać, że trzeci album bywa najlepszy… Hmm… właściwie można powiedzieć, że może się tak zdarzyć, ale niekoniecznie. Ja zwykle uważam, że to ten "następny" album będzie najlepszy. Jest takie powiedzenie: "De gustibus non disputandum est" (red: o gustach się nie dyskutuje), bo ocena muzyki należy do odbiorcy. To słuchacze, fani decydują, czy materiał jest coś wart, czy też należy go odłożyć na półkę. Ja jako artysta, mogę powiedzieć, że za każdym razem daję z siebie wszystko, co tylko mogę. To czyni proces twórczy ekscytującym i jednocześnie napędza do pracy nad nowymi kawałkami. Czym się różni "Coming Home" od poprzednich? Jest z pewnością bardziej melodyjny, a może melancholijny. Melodia ma tutaj zdecydowanie uprzywilejowane miejsce, choć, naturalnie, są też elementy bardziej techniczne. Mam nadzieję, że ta melodyjność pozwoli mi dotrzeć do szerszego grona odbiorców, nie tylko do fanatyków instrumentalnej gitary, ale także do ludzi, którzy po prostu lubią fajną muzykę.


Logo
Sporo zmian zaszło w twoim prywatnym i zawodowym życiu - jaki miały one wpływ na ten album?


Logo
W rzeczy samej, sporo - koniec długiego związku, nowe twarze, nowe miejsca, to wszystko miało ogromny wpływ na moją psychikę, a przez to także na moją twórczość. Powrót w rodzinne strony, do starego domu, uczucie bycia na powrót w domu i związane z tym reminiscencje, urządzanie w nim studia, by jeszcze mocniej poczuć się u siebie. Wszystkie te rzeczy, bycie w życiowych tarapatach, jest dla artysty szansą na zmianę, ale także na nową jakość, dającą upust tym negatywnym wibracjom. Wtedy tworzenie jest formą terapii. Taką terapią dla mnie było właśnie komponowanie muzyki na "Coming Home".


Logo
Może nie wszyscy to wiedzą, ale grałeś w swojej karierze z największymi włoskimi gwiazdami pop, jak Eros Ramazzotti, Laura Pausini, czy ostatnio, Renato Zero. Powiedz, jakie to były dla Ciebie doświadczenia?


Logo
To był i jest, w dalszym ciągu wielki honor i przywilej mieć swój wkład w albumy i koncerty na żywo z tymi fantastycznymi ludźmi. Wszystko zaczęło się bardzo dawno, od Biagio Antonacciego (red: włoski bard i gitarzysta), którego bardzo ceniłem i podziwiałem, a właściwie podziwiam do dziś. Z nim grałem swoje pierwsze duże koncerty. Następnym był Ron (red: Rosalino Cellamare), wspaniały wokalista, gitarzysta i kompozytor, weteran włoskich scen, zwycięzca festiwalu w San Remo. Nagrałem z nim cztery albumy i zagrałem niezliczoną ilość wielkich koncertów.

W końcu przyszedł czas na największe muzyczne produkcje, światowe trasy i gigantyczne sceny, kiedy dołączyłem do megagwiazdy światowego formatu, czyli do Erosa Ramazzottiego. Wszystko tam było na najwyższym poziomie. Byłem otoczony wielkimi gwiazdami, także zagranicznymi. Z tego czasu najbardziej w pamięci utkwiło mi tournée po Australii, które trwało kilkanaście dni. Dla mnie, chłopaka spod Mediolanu Australia jawiła się, jako cudowne, pełne egzotyki miejsce. Potem była Fiorella Mannoia, wybitna wokalistka i kompozytorka. Byłem z nią na trzech dużych trasach. W końcu wylądowałem u Renato Zero, z którym nagrałem kilka płyt i zagrałem kilkadziesiąt koncertów na największych włoskich scenach. To jest mój ulubiony włoski artysta, bo poza byciem wybitnym wokalistą, jest także wspaniałym człowiekiem. Niebawem będziemy razem grali w Monte Carlo, a następnie wejdziemy do studia, żeby nagrać nowy krążek.

Wszystkie te osoby wspominam bardzo dobrze, to zawsze był wielki honor stać u ich boku. Jednak najbardziej zapadły mi w pamięć dwie gigantyczne imprezy charytatywne na rzecz ofiar trzęsienia ziemi w Abruzji. Pierwsza, na stadionie San Siro w Mediolanie, gdzie Fiorella zaprosiła na scenę Laurę Pausini, inną megagwiazdę włoskiej piosenki i razem wykonały niezwykle popularny utwór Luccio Battisty "E Penso a Te", w którym mogłem zagrać długie, melodyjne, nostalgiczne solo przed sześćdziesięciotysięczną publiką. Można ten kawałek zobaczyć na YouTube. To było coś nie do opisania. Drugi wielki koncert z tego cyklu, tym razem z Renato Zero, odbył się w Reggio Emilia przed stupięćdziesięciotysięczną widownią. Możecie to sobie wyobrazić…


Logo
Porozmawiajmy nieco o twoich fascynacjach. Jest oczywistym, przynajmniej wynika to z tytułów twoich dwóch kawałków, że jedną z nich jest Vinnie More. Kto, z wybitnych gitarzystów odcisnął na tobie największe piętno? Czy to byli tylko gitarzyści rockowi?


Logo
Bez wahania mogę powiedzieć, że pierwszym był Eddie Van Halen. Usłyszenie po raz pierwszy Eddiego można porównać jedynie do trzęsienia ziemi, po prostu szok! Dalej są to oczywiście Joe Satriani i Steve Vai. Osobiście uważam kompozycje Satrianiego za najlepsze w muzyce instrumentalnej. Wreszcie są także chłopcy ze stajni Shrapnel Records, dla której udało mi się także nagrywać w przeszłości. Zacznijmy od Grega Howe. Byłem całkowicie zauroczony jego twórczością, od pierwszego dźwięku. To fantastyczny gitarzysta. Potem na liście są Richie Kotzen i Joe Tafolla. Spędziłem sporo czasu przed telewizorem z ich szkółkami video, poznając ich techniki i patenty. W końcu są także Andy Timmons, gigant, i mój ulubiony, fantastyczny Vinnie Moore, od którego też sporo się starałem nauczyć. Byłem więc bardzo szczęśliwy, kiedy skontaktował się ze mną właściciel wytwórni Shrapnel, Mike Varney i zaproponował mi wydanie płyty przez jego stajnię. Uzasadnił to tym, że bardzo podoba mu się mój styl, co niezwykle mi schlebiało. W sumie Shrapnel wydał moje pierwsze trzy albumy, z czego jestem ogromnie dumny.


Logo
Z kim, z najbardziej znanych gitarzystów chciałbyś pojamować? Uzasadnij swój wybór.


Logo
Byłoby niezwykłym szczęściem zagrać z którymkolwiek z wcześniej wymienionych przeze mnie gitarzystów. Na pewno Eddie Van Halen. Poza tym Dan Huff z kapeli Giant, to też niezły gość. Próbowałem kopiować jego patenty, może nie wprost, ale włączałem je do swojego arsenału. Więc gdyby to miała być tylko jedna osoba, to niech będzie to Dan Huff.


Logo
Jak wygląda twoje podejście do ćwiczeń. Czy masz jakiś własny reżim? W jaki sposób rozgrzewasz się przed koncertami?


Logo
Jeśli mam czas i jestem w domu, to zaczynam od rozgrzewki. Arpeggia i skale, zawsze grane na początku wolno, za to z jak największą precyzją. Po czym staram się grać zawartość moich materiałów dydaktycznych, żeby trzymały świeżość. Używam ich potem podczas klinik i prywatnych lekcji. Zazwyczaj ćwiczę 3-4 godziny, ale jeśli mam dużo wolnego czasu, to zdarza mi się grać i 7-8 godzin. Rozgrzewka przed koncertem, kiedy gram swoje kawałki, z własnym zespołem, trwa mniej więcej pół godziny. Zaś kiedy jestem w trasie z popowymi artystami raczej się nie rozgrzewam, tylko gram z marszu. Może czasami jedynie pojedyncze techniki.


Logo
Przejdźmy do twojego nowego albumu, jak bardzo "Coming Home" różni się od wcześniejszych płyt? Jakaś zmiana stylu?


Logo
Jak już powiedziałem wcześniej, cały album jest emanacją zmian, czasem bardzo głębokich, jakie zaszły w moim życiu. Jest więcej melodii, a nieco mniej techniki - mniej, na przykład, niż na płycie "Mr. Malusardi". Nie bardzo lubię definiować moją muzykę. Wolę żeby klasyfikowali i oceniali ją moi słuchacze. Zmiany stylu? Chyba nie… staram się po prostu być sobą, nie koncentrować się na jakichś wymuszonych na siłę zmianach, które mogą być niepotrzebne. Nie patrzę na muzykę w ten sposób, po prostu gram swoje, to co mi siedzi w duszy. Istotną okolicznością jest to, że samodzielnie nagrałem lub zaprogramowałem absolutnie wszystkie partie instrumentów. Zatem każdy z nich brzmi i gra partie dokładnie w taki sposób, w jaki ja chciałem. Jedyną ingerencją innych osób, a właściwie jednej - Alexa Argento - mojego sycylijskiego przyjaciela i znanego klawiszowca, jest miks i mastering. Jestem bardzo zadowolony z brzmienia gotowego materiału. Jeśli jeszcze do tego dołożymy fantastyczną oprawę graficzną albumu, którą zaprojektował Michał "Xaay" Loranc, to całość tej produkcji jest na wymarzonym przeze mnie poziomie. Mam więc głęboką nadzieję, że przypadnie ona do gustu także moim polskim fanom.


Logo
No właśnie, skoro już wspominasz o Polsce… jeden z utworów na nowej płycie "Forza Polska" zadedykowałeś naszemu krajowi. Skąd ten pomysł? Wiemy, że byłeś kilka razy w Polsce, ale co spowodowało, że postanowiłeś nam poświęcić nowy kawałek?


Logo
To nie jest jeden powód, wszystko ma swoją głębszą historię i wymaga wyjaśnienia. Kilka lat temu Michał Kubicki, wielbiciel rockowej gitary i promotor szeroko pojętej muzyki gitarowej, zaprosił nas do zagrania w Polsce. Byliśmy wtedy w Krakowie i udaliśmy się na małe zwiedzanie z przewodnikiem, który niezwykle ciekawie opowiadał nam o datach, wydarzeniach i całość tej zasłyszanej historii oraz magiczne otoczenie Krakowa i Warszawy, a także samo serdeczne przyjęcie bardzo mnie ujęło. W kolejnych dniach zagraliśmy dwa koncerty, podczas których zostaliśmy niezwykle gorąco przyjęci przez żywiołowo reagującą publiczność, a po jednym z nich mogliśmy także zagrać jam z kilkoma wybitnymi polskimi gitarzystami, takimi jak Grześ Skawiński, Wojtek Hoffmann czy Tomek Andrzejewski. Zdałem sobie nagle sprawę, że ja, nieznany tutaj nikomu gość jestem na scenie i gram, jak równy z równym z polskimi megagwiazdami, które traktują mnie, jak swojego. To wszystko spowodowało, że bardzo polubiłem Polskę i Polaków, a z chłopakami utrzymujemy stały kontakt. Nawet mieliśmy kolejną okazję zagrać z Grzesiem Skawińskim na jego 60. urodzinach, na których był także i grał z nami Wojtek Hoffmann. Nie można także nie wspomnieć, że wydawcą "Coming Home" jest właśnie Michał Kubicki. Stąd, chcąc się odwdzięczyć za tak serdeczne przyjęcie, ale także docenić historię Polski i Polaków, postanowiłem utwór "Forza Polska" zadedykować wszystkim moim polskim przyjaciołom. Grazie, Polonia!


Logo
Jakie jest twoje podejście do cyfrowych brzmień? Czy stosujesz technologię cyfrową na scenie i w studio?


Logo
Jestem wielbicielem cyfrowych brzmień. Używałem wielu cyfrowych mulitefektów, w tym BOSS, ale na dłużej pozostałem z Fractalem i Line6, których używam także na "Coming Home" oraz podczas występów na żywo. Czasem urządzenia cyfrowe są nie do zastąpienia. Tym bardziej, że zdarza się, iż nie możemy na scenie używać żadnych normalnych wzmacniaczy. Poza tym, korzystam ze wzmacniaczy customowych włoskiej firmy Mezzabarba, z którą współpracuję na stałe. Używam ich głowy MZERO Overdrive i paczek 4x12 MZERO '69 CAB z głośnikami Celestion Greenbacks G12M25.


Logo
Nad czym aktualnie pracujesz i co masz w planach na najbliższe miesiące?


Logo
Przede wszystkim skupiamy się teraz na wydaniu 28 lipca albumu "Coming Home", który ukaże się tak w formie fizycznej, z pięknie zaprojektowaną dwunastostronicową książeczką, jak i w wersji cyfrowej, dostępnej we wszystkich kanałach dystrybucyjnych oraz streamingowych. Poza tym zbliżają się koncerty: z Renato Zero w Monte Carlo, a także w ramach nowego projektu Guitarmania, w którym wezmę udział z kilkoma innymi włoskimi gitarzystami, a który oparty jest na klasycznych utworach muzyki rockowej. Niezależnie od koncertowania i klinik gitarowych, czas zajmuje mi także komponowanie muzyki do różnego rodzaju produkcji telewizyjnych.


Logo
Powodzenia w takim razie w promocji "Coming Home" i dzięki za te ciepłe słowa pod adresem naszego kraju i Polaków! Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Magazyn Gitarzysta jest jedynym patronem medialnym albumu "Coming Home", z czego, jako redakcja, jesteśmy niezwykle dumni. Do zobaczenia na trasie!


Logo
Bardzo dziękuję i mam nadzieję, że płyta przypadnie polskim słuchaczom do gustu i że niebawem zobaczymy się na scenie w Polsce. Chciałbym znów mieć okazję do małego jam session z moimi polskimi przyjaciółmi. Dziękuję, Polska!


SPRZĘTOLOGIA
• Gitary: Molinelli Bicio Signature 1 (szara), Molinelli Bicio Signature 2 (pomarańczowa, FGN (Fujigen) model Virtuoso Odyssey Custom Shop Bicio Signature, FGN (Fujigen) model Virtuoso Flame Custom Shop Bicio Signature, Yamaha Revstar, Yamaha LL56 Custom ARE
• Wzmacniacz: Mezzabarba Custom Amplification MZERO Overdrive (głowa), 4x12 MZERO '69 CAB Celestion Greenbacks G12M25 (paczka).
• Efekty: Vinteck Pedalboard (złożony przez Guido Michettiego): Strymon Timeline Delay, Strymon Blue Sky Reverberator, Xotic BB Preamp, KOR Vibekorus, Dolphin's Sound Leonardo Compressor, Dunlop Cry Baby Wah, TC Electronic Polytune, Vinteck V-8 MIDI looper.
• Procesory: Fractal AXE-Fx II, Line 6 HELIX, (pogłosy i delaye z wtyczek DSP Motu)
• Interfejs: Audio 828 mk3 (MOTU), komputer Mac, Digital Performer Software (MOTU), Superior Drummer Toontrack (perkusja), Stylus Spectrasonics (bas), Mach Five 3 (smyczki, pady i głosy)
• Akcesoria: struny IQS 9-42 i 10-46, kable Laboga, przetworniki DiMarzio i Seymour Duncan

Rozmawiał Krzysztof Inglik