Co tu dużo kryć, jestem maniakiem sprzętu, więc to nie będzie krótka odpowiedź. Powiedziałbym, że jestem typem "vintage/modern", w tym sensie, że z jednej strony preferuję stare, dobre, klasyczne brzmienie, z drugiej jednak nie stronię od nowinek, dzięki którym sprawdzoną klasykę można pchnąć nieco naprzód. Interesują mnie wszelkie nowatorskie rozwiązania sprzętowe, nie przeklinam nowych wynalazków. Jeżeli tylko coś może okazać się dla mnie, jako muzyka, przydatne, stwarza nowe możliwości, a zarazem nie jest nadmiernie skomplikowane w obsłudze, współpracuje ze sprzętem, którego używam i nie kłóci się z moim stylem gry, nie widzę powodu, dla którego nie miałbym zrobić z tego użytku. Zacznijmy od tego, co stanowi sedno mojego brzmienia: ręcznie wykonany lampowy head gitarowy Mr Hector firmy Laboga. Zaczęliśmy używać tych wzmacniaczy parę lat temu, na kilka miesięcy przed zarejestrowaniem "Anhédonie". Razem z Sylvianem szukaliśmy wzmacniacza ze znakomitym, czystym kanałem, który miałby to coś, własną osobowość. Takiego, który z jednej strony pozwalałby uzyskać bardziej skompresowane "siadające" brzmienie typu "vintage", z drugiej zaś dawałby większy headroom i dynamikę, a jednocześnie byłby w miarę łatwy w użyciu. Miał zastąpić nasz stary, zużyty już sprzęt, który przez długi czas bardzo dobrze nam służył, jednak z racji upływu czasu zaczął już powoli rozpadać się na kawałki i brzmieć nieco zbyt surowo. Szybko przekonaliśmy się, że Mr Hector odpowiada naszym oczekiwaniom. Przetestowaliśmy go i niemal natychmiast podjęliśmy decyzję. Był dla nas jak znalazł. Nowy nabytek pozwolił nam osiągnąć nowy poziom brzmienia. Myślę, że to jeden z kluczowych elementów odpowiedzialnych za takie a nie inne brzmienie Ataraxie na "Anhedonie". Co więcej, to co najbardziej urzeka mnie w tym sprzęcie, to zakres tonów, którymi możesz się bawić dzięki prostej kombinacji kilku przełączników. Ludzie myślą, że to sprzęt dla nowoczesnych metalowych grajków, ale prawda jest taka, że oferuje on po prostu znacznie więcej możliwości. Kolejna rzecz, której używam, to mój ulubiony, zadziwiający wręcz przedwzmacniacz Torpedo od Two Notes (www.two-notes.com). To cacko, dzięki swej potężnej mocy z powodzeniem może zastępować kolumny głośnikowe, mikrofon, przedwzmacniacz mikrofonowy i środowisko studyjne. Daje możliwość dokonywania swobodnego wyboru między różnymi rodzajami kolumn głośnikowych, mikrofonów i ich wzajemnych kombinacji. Jego zasadniczy plus polega na tym, że cały "gitarowy rynsztunek" zamknięty mam w zaledwie dwu skrzyniach. Wygląda to tak: podłączasz Torpedo bezpośrednio do wzmaniacza i dzięki temu zastępuje on zarówno kolumny gitarowe, jak i mikrofon, które normalnie podłączałbyś od frontu do kolumn. Przełomowym rozwiązaniem w tym sprzęcie jest to, że bazuje on na technologii Dynamic Convolution (dynamiczny splot impulsów pobranych z rzeczywistych urządzeń), która zapewnia niezwykle realistyczne brzmienie. To bardzo zaawansowany, programowalny, monofoniczny procesor dźwięku, który tworzy kompletny kanał wejściowy, wyposażony w przedwzmacniacz mikrofonowy, equalizer parametryczny i konwerter A/D. Używam go zarówno przy występach na żywo (osiągam efekty, o jakich bez tego cuda mógłbym tylko pomarzyć), jak i w domowym studio. Szczerze mówiąc, ten sprzęt zupełnie odmienił moje życie! Kolejne cacko, bez którego już nie mógłbym się obejść i którym również jestem całkowicie urzeczony, to także polski wynalazek. Jako że używam w Ataraxie kilku efektów, potrzebowałem narzędzia, które ułatwiłoby mi sprawne "zarządzanie" nimi podczas występów na żywo. Szukałem, i znalazłem firmę G Lab, która ma swojej ofercie fantastyczny produkt o nazwie GSC (kontroler systemu gitarowego). To nożny przełącznik, dzięki któremu mogę mieć pod kontrolą sześć pętli efektów naraz. Sterownik GSC z powodzeniem zastępuje pedał nożny wzmacniacza oraz sterownik MIDI. Naciśnięcie jednego przycisku nożnego umożliwia włączenie wybranych efektów podłączonych do pętli czy ustawienie kanału i innych funkcji wzmiacniacza. Jako że produkty G-Lab są świetnie zaprojektowane, nabyłem także ich efekt delay do klasycznych pogłosów analogowych i taśmowych oraz kostkę efektową reverb, którymi także można zarządzać za pomocą GSC. To sprzęt najwyższej klasy i, co najważniejsze, wykonany z myślą o gitarzyście, który będzie go używał w praktyce, na scenie. To znakomite rozwiązanie dla każdego, kto używa kilku efektów, a z drugiej strony nie chce na koncercie wyglądać jak stepujący tancerz. Ostatnie z moich sprzętowych gadżetów to właśnie efekty gitarowe, w które zaopatrzyłem sie stosunkowo niedawno. Od czasu, kiedy zacząłem udzielać się w moim nowym projekcie o nazwie Voodoo Planet, gdzie gramy coś z pogranicza stonera i rocka lat siedemdziesiątych, chciałem uzupełnić mój gitarowy ekwipunek z Ataraxie o parę nowych efektów w celu uzyskania pożądanego brzmienia. W ten sposób trafiłem na ręcznie robiony sprzęt produkowany w Kanadzie. Ta dość młoda na rynku marka to Solid Gold Fx (www.solidgoldfx.com). Dzięki nim osiągam dokładnie takie brzmienie gitary, na jakim mi zależy. Są fantastyczne! Mam od nich wzmaniacz, przester oraz całkiem fajny fuzz. Generalnie, nie jestem zwolennikiem fuzz’ów, właściwie podchodzę do nich ze sporym sceptycyzymem, do tego jednak przekonałem się od razu, bez chwili wahania. Brzmi jak nowa wersja klasycznego fuzz face’a, który możesz usłyszeć na albumach J. Hendrixa!