Ray LaMontagne

Wywiady
2009-10-30
Ray LaMontagne

Ray LaMontagne właśnie wydał swój trzeci album zatytułowany "Gossip In The Grain". Tym samym artysta udowodnił, że jest genialnym wokalistą i kompozytorem. Ten skromny trzydziestosześcioletni amerykański muzyk mieszkający na farmie w miejscowości Maine nie lubi rozgłosu i niechętnie rozmawia z dziennikarzami.

Pierwszy raz widzieliśmy Raya LaMontagne’a kilka lat temu za kulisami Shepherd’s Bush Empire w Londynie. Rozgrzewał się wtedy przed wyjściem na scenę, grając na gitarze dreadnought marki Martin. W Shepherd’s Bush Empire zazwyczaj jest tak, że swoich idoli witają rozwrzeszczane tłumy. Ale kiedy Ray wyszedł na scenę, było zupełnie inaczej. Zapadła cisza - aplauz, gwizdy i krzyki zamilkły. A gdy wykonał swą pierwszą piosenkę, byliśmy przekonani, że to niezwykła sceniczna osobowość. Każdy kompozytor czy piosenkarz mógłby pozazdrościć mu talentu. Przez resztę wieczoru LaMontagne absolutnie panował nad tłumem. W przerwie pomiędzy utworami praktycznie nic nie mówił, tak jakby umyślnie nie zamierzał nawiązywać z publicznością żadnego kontaktu bezpośredniego. Teraz rozumiemy, dlaczego zyskał sobie reputację osoby nieśmiałej i nieco wycofanej. Koncert w Shepherd’s Bush Empire miał miejsce kilka lat temu, ale od tego czasu niewiele się w zasadzie zmieniło, no może poza faktem, że teraz wszystko odbywa się na większą skalę. Znów wybraliśmy się na koncert Raya w Londynie, tym razem do Royal Albert Hall. Wszystkie bilety zostały już dawno wyprzedane. Sam Ray LaMontagne się nie zmienił - wciąż nosił bujną brodę i miał magnetyzujący, enigmatyczny sposób bycia.

Aby z nim jednak porozmawiać udajemy się do jego posiadłości w Maine. Zaczynamy rozmowę o dzieciństwie muzyka, lecz bezskutecznie próbujemy dowiedzieć się czegoś więcej o jego życiu. Ray LaMontagne jest małomówny i wydaje się być skrępowany. Musimy poprzestać na niesprawdzonych źródłach, które mówią o jego trudnym dzieciństwie i ciągłych przeprowadzkach, które sprawiły, że miał trudności z nawiązywaniem kontaktów. Jego zainteresowanie gitarą zbiegło się z miłością do muzyki w ogóle, a także z pasją pisarską. Pewne jest to, że Ray nie wychowywał się w domu, w którym muzyka zajmowała ważne miejsce. Z innych źródeł wiemy, że jego ojciec był muzykiem i że porzucił rodzinę, kiedy Ray był jeszcze mały. Przechodzimy więc od razu do tematu najnowszej płyty artysty.

Logo
Twoja ostatnia płyta "Gossip In The Grain" jest nieco lżejsza niż jej poprzedniczki...


Logo
Takie było zamierzenie. Chciałem, żeby krążek był lżejszy, żeby łatwiej się go słuchało. Zrobiłem to przede wszystkim dla siebie - potrzebowałem przerwy od ambitnego grania. Całymi nocami gram koncerty i fajnie jest raz na jakiś czas stworzyć coś lekkiego, co jest po prostu czystą przyjemnością, niczym więcej. Można odpocząć, grając covery piosenek, które się lubi, albo tworząc właśnie coś mniej ambitnego.


Logo
Twój styl gry ma swoje korzenie w klasycznej muzyce amerykańskiej. Co możesz o tym powiedzieć?


Logo
Jestem miłośnikiem wielu gatunków muzycznych. Kocham zarówno country z wczesnych lat 50., jak i jazz, rhythm and blues, a także folk. Jestem wielkim fanem Led Zeppelin, Pink Floyd i Joni Mitchell.


Logo
Dlatego zdziwiło nas, że nagrywałeś swój ostatni album w Anglii...


Logo
Nawiązałem współpracę z producentem Ethanem Johnsem, który ma na swoim koncie współpracę z takimi wykonawcami, jak: Brendan Benson, Ryan Adams, Rufus Wainwright i Kings Of Leon. Nagrywaliśmy w studiu Real World Petera Gabriela koło Bath. To piękne miejsce, można powiedzieć, że wprost niezwykłe. Ethan odwiedził mnie, gdy mieszkałem koło Nowego Jorku. Być może następnym razem przyjedzie do mnie i nagramy płytę w Ameryce...


Logo
Czy zmiana miejsca wpłynęła na to, w jaki sposób tworzyłeś muzykę?


Logo
Raczej nie. Świat zewnętrzny ma na mnie niewielki wpływ, ponieważ przede wszystkim skupiam się na piosenkach i na muzyce. Prawie w ogóle nie wychodziłem ze studia. Gitarzysta Eric Heywood i basista Jen Condos chodzili na spacery do Bath, a ja zostawałem w studiu. Pracowałem nad tekstami albo dodawałem ostatnie szlify do gotowych piosenek.


Logo
Czy to prawda, że za młodu nie chciałeś mieć z muzyką nic wspólnego?


Logo
Właściwie tak, ale w głębi serca zawsze kochałem muzykę i nic nie mogłem na to poradzić. Przez to, że przez wiele lat nie uświadamiałem sobie swojej miłości do muzyki, ona stała się moją prawdziwą pasją dopiero wtedy, gdy miałem dwadzieścia kilka lat. Ale już wcześniej pociągały mnie instrumenty muzyczne. Kiedy odwiedzałem kogoś, kto miał w domu perkusję, gitarę czy pianino, to po prostu nie mogłem się od nich oderwać.


Logo
Na jakich grasz gitarach?


Logo
Gustuję przede wszystkim w instrumentach akustycznych. Mój styl gry jest dość charakterystyczny. Można powiedzieć, że wszystko opiera się na prawej ręce. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopiero inni zwrócili mi uwagę na to, że mój styl gry jest dość oryginalny. Wielu muzyków mówiło, że nie widzieli wcześniej, żeby ktoś grał w ten sposób co ja.


Logo
To prawda, my również zauważyliśmy, że twoja prawa ręka pracuje w dość nietypowy sposób.


Logo
Nadaję akcent poszczególnym nutom, wykorzystując przy tym podstawową funkcję gitary akustycznej, która tworzy idealny podkład dla wokalisty. Moje podejście do gry może wydawać się zbytnio uproszczone, ale dla mnie najważniejsza jest dynamika i feeling. Jestem w stanie wydobyć z kilku akordów znacznie więcej niż inni muzycy z setek nut.


Logo
Co jest dla ciebie najważniejsze w gitarze?


Logo
Ostatnio przypadła mi do gustu gitara Martina w stylu vintage. Ma mahoniową płytę spodnią i boki. Podoba mi się jej zbalansowane, harmonijne brzmienie. W przeszłości grałem na gitarze D-35 i podobał mi się jej mocny atak. Kiedy potrzebowałem, żeby akord był ostrzejszy, gitara mi na to pozwalała. Ale teraz preferuję gitary z mahoniu. Są to gitary, na których nie można grać zbyt agresywnie. Dzięki temu ich brzmienie jest naprawdę subtelne. Wciąż można uzyskać mocny, głęboki bas, ale jednak bardziej zbalansowany. Ostatnią płytę nagrywałem na gitarze vintage Martin D-18, oczywiście oprócz partii nagrywanych na gitarze elektrycznej. W trasę zamiast D-35 zabieram więc gitary Martin D-18 i D-28.


Logo
Czyli sięgnąłeś po gitarę elektryczną?


Logo
Rzeczywiście, to prawda. Gitara elektryczna wzbudza moje coraz większe zainteresowanie. To zupełnie inne stworzenie niż gitara akustyczna. Na pewno nie mam aspiracji, żeby stać się kolejnym Jimmym Page’em, ale jako instrument rytmiczny gitara elektryczna coraz bardziej mnie pociąga. Poza tym instrument elektryczny może brzmieć okropnie, ale może też brzmieć wspaniale. Ja wolę proste brzmienia i uważam, że czasami kilka nut jest w stanie stworzyć odpowiedni klimat. Nie lubię gitarzystów, którzy wyczyniają na gitarze niesamowite sztuczki i popisują się. Jestem zwolennikiem prostoty. Polecam to innym muzykom!


Logo
Podczas koncertu zmieniasz gitary. Czy chodzi o zmianę stroju?


Logo
Tak, zmieniam strój, ale nie w sposób drastyczny. Jedna gitara ma strój opuszczony o cały ton (DGCFAD), druga również ma opuszczony strój, ale z dodatkowo przestrojoną o kolejny ton najgrubszą struną, czyli drop-C (CGCFAD). I oczywiście jedna gitara ma standardowy strój. Teraz już wiecie, na czym polega moja tajemnica. Myślę, że warto spróbować!
Mick Taylor