Opowiadanie Rootwater "Visionism"

Wywiady
2009-07-28

Prezentujemy konkursowe opowiadanie Grzegorza Żurka osadzone w realiach nowej płyty zespołu Rootwater.

Nie spodziewał się ujrzeć tego co zobaczył gdy rozwarł powieki. Zamrugał zszokowany, pokręcił głową. Zamknął oczy, potarł je pięśćmi po czym znów je otworzył. Zostało tylko uszczypnięcie... Gdy wykorzystał już cały arsenał środków ostatecznie poddał się i przyjął widok rozpościerający się dokoła za rzeczywistość. Stalowoszare chmury przewalały się nisko na niebie. W najbliższej okolicy stały tylko skały smagane zimnym wiatrem. Zaszurał stopą w bezbarwnym pyle.
- To mój drogi jest pustynia rzeczywistości. - usłyszał nagle za sobą i wzdrygnął się zaskoczony. Obrócił się na jednej nodze i zdziwił się jeszcze bardziej. Patrzył na...siebie. Ten drugi on wyglądał jednak na bardziej...żywego.
- Zdziwiony ?
- Troszkę - odparł zgodnie ze stanem faktycznym - Ale to i tak jest tylko fikcja... - Drugi on w momencie wyrwał się z miejsca niczym sprinter wzbijając w niebo chmurę szarego kurzu. W ułamku sekundy doskoczył do niego i prawym sierpowym przywitał jego policzek. Zaskoczony tym nagłym atakiem, nie wykonał żadnego ruchu we własnej obronie. Rażony ciosem wykonał krótki dziewiczy lot i upadł w pył rozciągający się na ziemi. Wypluł krew, razem z ułamanym kawałkiem któregoś zęba w opadający kurz. Przetarł ręką pulsującą bólem część twarzy, podpierając się drugą dłonią dźwignął się do pozycji siedzącej.
- Poczułeś właśnie siłę fikcji - beznamiętnie powiedział drugi on.

Chwilę potem spoczęli razem na głazie o wyjątkowo olbrzymich gabarytach. Ciągle masował się po twarzy. Wsadził dłoń do ust i spojrzał z mieszaniną zdziwienia i zaciekawnienia na swoje okrwawione palce. Drugi on uśmiechnął się krzywo.
- No i czego się cieszysz ? - spytał się jego.
- No i czego się dziwisz ? - Drugi on odparł niekulturalnie pytaniem na pytanie.
- Bo mnie zdzieliłeś w ryj, a ja odczułem to wyjątkowo...realnie - wyjaśnił tonem jakby wyjawiał jakąś oczywistość dziecku.
- Bo realia to właśnie walka, ból, krew i pot... - Drugi on odparł mu takim samym tonem.
- Czyli ciągle będziesz się upierał, że to co widzę nie jest fikcją ? - spytał a jego sobowtór podniósł ręke do ciosu. Wzdrygnął się i zasłonił a drugi on zaniósł się śmiechem.
- Spoko, spoko już nie będę... - Jego kopia wyprostowała się na twardym siedzisku i rzekła - Mówisz że to jest fikcją... Czyli to, co przeżywasz na codzień nią nie jest ?
- Mam dobrą pracę, znajomych, wiodę ciekawe życie... - zaczął wyliczać, ale przerwał gdy drugi on dostał napadu panicznego śmiechu. Spojrzał pytająco na swojego sobowtóra. Ten ocierając grzbietem dłoni łzy z oczu nagle spoważniał.
- Dobra, zacznijmy od pracy - powiedział - Zaniedbywałeś tak zwanych znajomych, bo przynosiłeś robotę do domu i nie miałeś dla nich czasu. Lizałeś dupę komu popadło, kto był tylko wyżej postawiony od Ciebie. Bezwzględnie robiłeś swoje, mając współpracowników za wrogów, a to wszystko by dostać premię i awans aby..
- No... - zakłopotany spojrzał w zasłonięte szarymi chmuram niebo - No, żeby sobie auto nowe kupić...
- Ty masz nowe auto - rzekł drugi on i spojrzeli sobie w oczy - A ja mam wiele, wiele uczuć.
- Też żywie uczucia... - jego sobowtór znów parsknął śmiechem.
- Oj, przepraszam - rzekł jednak i znów w momencie spoważniał - Taaak... Gdzie ją poznałeś ? Na jakimś portalu randkowym, tak ?
- No tak...
- Jakie to wygodne, nie mieliście czasu w tym zabieganym świecie na szukanie innych sposobów by znaleźć tak zwaną miłość, więc poszliście na skróty. Jedno, dwa spotkania i od razu zakochani bez pamięci ?
- Eeee... - teraz gdy tak to przedstawił wydało mu się to wyjątkowo trywialne.
- O czym to jeszcze mówiłeś ? - spytał drugi on i popadł w zadumę - O ciekawym życiu, tak. - uśmiechnął się jak lis i kontynuował - Ciekawym nazywasz wieczną pogoń za kasą, a potem jej wydawanie ? Konsumpcję według schematów narzuconych z góry ? Chciwość i zazdrość, że ktoś ma coś, cokolwiek lepszego od Ciebie ? Życie bez zobowiązań w iluzji wolności ?
- Widzisz, nie do końca zgadzam się na to co funduje mi świat. Buntuje się... - ale jego sobowtór znów mu przerwał.
- Buntem nazywasz alkohol, dragi i fajki ? - drugi on wydawał się zszokowany - Buntem nazywasz coś co robi 99 procent 'buntujących' się ludzi ? Buntem nie jest to co oni nazwą buntem. To co robisz to iluzja rebelii.
    Przez chwilę siedzieli w ciszy. Myślał. Po chwili rzekł.
- No dobra, mówisz że to jest rzeczywistość. - ogarnął gestem dłoni krajobraz - Szarość, pustynia, gruz i pył.
- Tu nie ma szarości. Tu białe jest białe a kłamstwo jest kłamstwem - odparł drugi on - Może i rzeczywistość jest twarda, ale w niej wszystko jest realne, odarte z tych wszystkich iluzji. Spluń.
- Co ?
- Spluń - więc tak zrobił.
- Rzeczywistość jest walką - sobowtór wskazał jego ślinę zmieszaną z krwią - więc o to i ta walka. Rzeczywistość jest twarda, więc o to siedzimy na twardym głazie. Każda, nawet najtwardsza rzeczywistość jest lepsza od Twojej iluzji. - znów zamyślił się nad słowami sobowtóra.
- Więc jak oderwać się od tej iluzji, czym jest prawidzwa rebelia ?
- Powrotem do źródła.
- Czyli ?
- Zamknij się na chwilę, uspokój i wycisz. - posłuchał a drugi on kontynuował - Wsłuchaj się w siebie. W swój wewnętrzny rytm. - Siedzieli znów chwilę w ciszy - Niech twa dusza pofrunie jak orzeł. Tańcz.

Kilka osób pochyliło się nad jego ciałem leżącym na zimnych panelach.
- Jezuuu, on chyba nie żyje - w panice rzekła jakaś kobieta.
- Mówiłem mu, że przedawkował... - powiedział ktoś inny.
- Dźwonimy na pogotowie ? - spytała kolejna dzziewczyna.
- Ale po tym co wziął będziemy mieli przesrane jak przyjadą... - panikowała dalej pierwsza kobieta.
- Mówiłem mu, że przedawkował...
    Kłócąc się nad jego obecnym stanem nie zauważyli, że na jego twarzy zagościł najszczerszy uśmiech od...bardzo dawna.