Püdelsi to od ponad 30 lat jeden z najbardziej oryginalnych zespołów polskiego rocka. W tym czasie przez grupę przewinęło się ponad 20 muzyków, m.in. wśród samych tylko wokalistów: Kora, Piotr "Foreman" Foryś, Szymon Goldberg, Maciej Maleńczuk, Maciej Miecznikowski, czy basista Paweł Mąciwoda.
"Wolność słowa" na CD i DVD był jednym z najlepiej sprzedających się polskich albumów. Z założycielem i liderem rozmawiamy o nowej płycie "Über alles" i starych gitarach…
Jaki był początek Twojej muzycznej drogi? Czy pamiętasz swoją pierwszą gitarę?
Pierwszą gitarę dostałem w prezencie od babci - to był Defil, który puszczał krew z palców i czasy komuny. Dziś ludzie nie zdają sobie sprawy jaki mają sprzęt i komfort. W czasach gdy zaczynałem grać można było pomarzyć o gitarze, bo były one poza zasięgiem - dolar stał tak wysoko w porównaniu ze złotówką, że na instrumenty mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi. Próbowałem grać jakiś przebój, coś się nauczyć i niestety rozwaliłem tę gitarę o ścianę, bo byłem trochę zdenerwowany, że nie mogę sobie poradzić. Była okropna, nie stroiła, ale jakoś ją naprawiliśmy i dalej na niej grałem. Moją pierwszą normalną gitarą była kopia Martina z 1970 r. wykonana przez Ibaneza, grałem na niej długie lata i mam ją do dziś.
Kiedy założyłeś pierwszy zespół?
Pierwszy zespół pod nazwą Inferno miałem w liceum, ale nie byliśmy popularni, a zespół się rozpadł. Ja byłem samotnikiem, grałem sam, by uciec w jakąś przestrzeń, w inny wymiar. Muzyka zawsze była dla mnie bardzo ważna w życiu. Piosenki zacząłem pisać na początku lat siedemdziesiątych. Nie lubiłem się męczyć nad coverami - zawsze wychodziło mi z nich coś innego i na tym się skupiałem. Myślą przewodnią był jakiś przebój i w ten sposób grałem, ale nie był to plagiat. Wydaje mi się, że tak jest łatwiej komponować; nie jesteś zagmatwany w tysiącu coverów, przez co nie jesteś w stanie wymyślić nic swojego. Nie wiem czy mam rację, ale ci, którzy grają covery nie mogą komponować, a dla mnie ważniejsza jest kompozycja. Skomponować własny utwór, grać swoje - to jest przyjemność z muzyki, którą ja czerpię.
Poszedłeś inną drogą niż spora liczba muzyków, których znam. Większość przez dłuższy czas grała covery, a dopiero później próbowali coś komponować.
Dlatego mają problemy i jest dużo plagiatów. Plagiatują jakiś przebój, bo mają to wbite w mózg - tego nie wolno robić, jeśli chce się komponować. To jest moja teoria, którą mogę przekazać tym, którzy chcą robić swoją muzę: skoncentrować się na własnych pomysłach, wymyślić do tego tekst, stworzyć jakąś historię, albo opisać taką, która się wydarzyła, czy oprzeć się na kanwie jakiegoś filmu, życia, polityki, choć co do ostatniego, to z tego bagienka można się tylko pośmiać.
W Püdelsach wiele razy śmialiście się z polityki.
Stare piosenki, np. "Czerwone tango", są cały czas aktualne - zmieniają się tylko osoby, które nas oszukują.
Czy nie jest tak, że Püdelsi oprócz strony rockowej bywają niekiedy postrzegani trochę jak kabaret?
Bardzo nie lubię tego określenia. Nie jesteśmy żadnym kabaretem, wywodzimy się z punk rocka. Düpą też nie było kabaretem, to był bardziej art punk. Właściwie co to znaczy kabaret? Czy nie będziemy grali piosenki "Nigdy więcej", bo jest za bardzo kabaretowa? To jedyny cover, który zrobiliśmy. Jaki kabaret? Czysty rock and roll w życiu i w muzyce! Püdelsi to kontynuacja zespołu Düpą, który przestał istnieć gdy Piotr Marek popełnił samobójstwo - powiesił się na strychu 5 sierpnia 1985 r. i zostawił nas z tym całym balastem. Nie chciałem używać nazwy Düpą ze względu na szacunek jakim darzyłem Piotra. Ktoś nas nazwał Püdelsi. Ja chciałem kontynuować myśl jaką zawarliśmy we wcześniejszej twórczości, cały plan na muzykę i teksty.
Tym planem objęliście też premierę nowej płyty, która ukazała się 14 lutego 2017 r. nakładem wydawnictwa HRPP Records Darka Kowalskiego.
Płyta ma tytuł "Über alles", bo Püdelsi są dla mnie ponad wszystko - temu zespołowi poświęciłem całe życie, nie udzielałem się w innych projektach. Powstawała dość długo - prawie trzy lata. Na 30-lecie nagraliśmy 30 utworów (a może nawet ponad 30), z nich wybraliśmy 15 charakterystycznych brzmieniowo dla Püdelsów, które znalazły się na płycie. Teksty są bardziej poważne i egzystencjalne niż kiedyś, ale jest też wiele tekstów prześmiewczych, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Nagrywaliśmy w DMP Studio u Adama Drzewieckiego, niektóre rzeczy powstały w nieistniejącym już studio Czakram. Jest parę ważnych utworów, np. "Bestie" o znęcaniu się nad zwierzętami - naszymi braćmi słabszymi: "Bestie w ludzkiej skórze życie mają za nic". "Dym puszczam uszami" jest o legalizacji marihuany dla celów medycznych, "5885 Punkowa Pieśń Pożegnalna" dedykujemy Piotrowi i kolegom, którzy odeszli. O naszych problemach jest utwór "Polacy nie mają pracy", są "Białe Orły" - starsza piosenka, którą śpiewa Szymon Goldberg. Od sześciu lat wokalistą jest Piotr Foryś i to jego pierwsza płyta nagrana z nami. Mamy jeszcze ponad 20 utworów bardziej alternatywnych, więc powtórzymy historię jaka była z "Narodzinami Zbigniewa" - piosenki z jednej sesji podzielone na dwie części - jedna drapieżna i alternatywna, druga jasna, nadająca inny ton. Taki jest charakter Püdelsów - od Sasa do lasa, od bardzo głębokiej alternatywy nie nadającej się do ogólnopublicznego przekazu radiowego, do piosenek nadających się do wszystkiego.
Jednym z problemów, które często powracają w waszych utworach jest wolność wypowiedzi, w szczególności artystycznej.
Martwi mnie koniunkturalizm w mediach - tego nie wolno, tamtego nie wolno mówić. Ja miałem do czynienia z cenzorami kiedy graliśmy z Maćkiem Maleńczukiem w latach 80. To było nie do wiary - siedział matoł i wykreślał słowa z piosenki, bazgrał po tym, albo skreślał całą piosenkę i przybijał jakąś gównianą pieczątkę, ale my mieliśmy to w dupie i graliśmy swoje. Nie było żadnych konsekwencji - nie przyszli, nie aresztowali. Artysta powinien móc się wypowiedzieć. Jeżeli ktoś używa słowa "kurwa" w sposób pasujący do tekstu i chce coś przez to przekazać, to powinien mieć wolność - wulgaryzmy też istnieją.
Swego rodzaju "cenzura" radiowa nadal istnieje, tylko ma inną formę - teraz to się nazywa "badanie piosenek". Wiele razy pojawiało mi się na ekranie komputera hasło typu "weź udział w badaniu, określ co będzie modne w muzyce". Kiedy wskazywałem swój wiek i Trójkę jako ostatnio słuchaną stację, okazywało się, że nie jestem właściwym konsultantem. Tylko raz doszedłem do etapu głosowania i usłyszałem kilka fragmentów piosenek o niczym - wszystkie brzmiały tak samo.
Ja się wychowałem na Trójce, która kiedyś działała trochę piracko, ale to "piractwo" rozwalało komunistyczny beton w mózgach. Tacy ludzie jak Mann, Kaczkowski, Jurkowska, Ptaszyn-Wróblewski, Waschko i wielu innych robili wszystko, żeby ludzie mogli sobie to nagrać. Puszczali całą płytę np. Pink Floyd, nawet podawali czas - włączałeś szpulowca ZK 120 czy ZK 145 i nagrywałeś z radia kawałki. Nadawali piękną muzykę, przez co wychowywali, edukowali ludzi. A teraz jest zalew syfu. Wokalista będzie zawodził George'a Michaela czy Michaela Jacksona, ale jak ma zaśpiewać coś swojego, to wychodzi kompletna bzdura. Liczą się tylko zespoły które naprawdę tworzą i pracują - tak jak Rolling Stones, którzy wydają płytę mając po siedemdziesiąt parę lat, nie przejmując się modami, trendami. Tak powinno być: mam to gdzieś, robię swoje rzeczy, a zespół musi mieć swój charakter.
Który z artystów ostatnio zwrócił Twoją uwagę?
Bardzo podoba mi się Organek i nie mówię tego dlatego, że grał naszą piosenkę, choć oczywiście jestem zachwycony, że się tego podjął. Facet robi duże postępy, fajnie mu brzmi gitara, w tekstach jest coś prześmiewczego i refleksyjnego, nie są to teksty o dupie Maryny. Zresztą nawet jeżeli jest taki tekst, a jest on dobry, dowcipny i z przekazem to jest w porządku.
Teraz jak zwykle krótkie pytanie i dłuższa odpowiedź: sprzęt.
Zawsze kochałem Gibsona więc gram na Les Paulu Classic, którego kupiłem w 1990 r. - wciąż jest jak nowa, choć ma już 27 lat. Używam wzmacniacza Vox AC30 z limitowanej edycji. Ostatnio gram też na wzmacniaczu, który zbudował dla mnie Szymon Pres, szef firmy Pres Amp, który potrafi też naprawić każdy wzmacniacz. Inne ważne gitary to Rickenbacker 330 i Fender Telecaster Custom z dwoma humbuckerami TV Jones. Unikalnym instrumentem jest Vox Maruder z 1967 r. z aktywnym układem, z fuzzem, filtrami - żarła baterie jak oszalała, więc Szymon zainstalował wyłącznik push/pull wyłączający ten układ. Mam też dwa Straty - jeden to Püdlocaster, którego sam modyfikuję na bazie gitary Univox z 1970 r. W sumie mam blisko 30 gitar, ale na koncertach używam trzech. Bardzo lubię stare gitary, bo to są porządne instrumenty z długo sezonowanego drewna. To jest tylko drzewo i aż drzewo - zawsze ją naprawisz. Jeśli chodzi o efekty to staram się używać tych, które mam we wzmacniaczu - przester, głęboki reverb i vibrato. Na koncertach korzystam z TC Electronic Nova System, oprócz tego Electro-Harmonix Tattoo Tone i prosta kaczka Vox 847. Mam parę efektów z lat 60, np. Korg MiniPops - mały automacik, analogowa praperkusja elektroniczna, której używaliśmy na paru płytach. Z ciekawostek jest jeszcze fuzz Vox Mark III z 1965 r., wzmacniacz Steelphon z 1969 r. i jeszcze parę innych starych gitar - one mają swój unikalny charakter.
Ostatnie pytanie z naszego kanonu obowiązkowych: co poradziłbyś młodszym muzykom?
Przede wszystkim opanować gryf - dźwięki, harmonię i rozwiązania solówek. Druga rzecz: grać swoje rzeczy. Oczywiście są ludzie, którzy chcą się nauczyć grać wszystkie przeboje świata i na tym zarabiać pieniądze - ja to rozumiem - ale jeżeli ktoś uważa się za twórcę, to musi komponować. Trzecia sprawa - dbać o gitarę, bo każda wymaga regulacji, czasem warto wymienić klucze, szczególnie gdy się kupuje stary egzemplarz.
SPRZĘTOLOGIA (wybór)
• Gitary: Gibson Les Paul Classic, Rickenbacker 330, Fender Telecaster Custom, Vox Marauder, Harmony Sovereign, Furch
• Wzmacniacze: Rivera Knucklehead 100, Vox AC30, Pres Amp, Johnson Millenium, Roland Jazz Chorus 120
• Efekty: Electro-Harmonix Tattoo Tone, Vox Wah-Wah V847, TC Electronic Nova System
Rozmawia Wojciech Wytrążek
Fotografie Sebastian "Calisian" Przybylski