Niemal na moment przed koncertem Dream Theater w katowickim Spodku, przeprowadziliśmy szybki telefoniczny wywiad z basistą zespołu, Johnem Myungiem, głównie na temat "The Astonishing" oraz techniki gry.
Minął ponad rok od premiery "The Astonishing". Jak oceniasz ten album z perspektywy czasu?
To chyba najbardziej eksperymentalna płyta w dorobku Dream Theater. Sporo odpłynęliśmy stylistycznie, ale też powróciliśmy do naszych korzeni muzycznych i dawnych dokonań zespołu. Proces kreatywny to rodzaj drogi, podróży. Również wyzwanie. Poznajemy siebie coraz bardziej nie tylko personalnie, ale również muzycznie.
Które z utworów z tej płyty są dla Ciebie wyzwaniem na żywo?
Odpowiem trochę inaczej. Granie koncertu jest samo w sobie wyzwaniem, kiedy chcesz wypaść jak najlepiej przed publicznością, dla której występujesz. "The Astonishing" postrzegam jako pełne, nierozdzielne, spójne dzieło, dlatego też promowaliśmy ten album w całości na poprzedniej trasie. Ciężkie momenty na płycie, czy metalowe riffy są chyba najbardziej wymagające. To, co brzmi w prosty sposób, nie zawsze jest proste do zagrania. Cała płyta jest wyzwaniem z różnych powodów. Wyzwaniem są choćby pauzy.
Czy jesteś zdania, że odpowiedzialność za rytm nie leży jedynie po stronie sekcji rytmicznej, a całego zespołu?
Temat rytmu jest skomplikowany. To zależy, w którą stronę podąża kompozycja. W jednym momencie największa odpowiedzialność spoczywać może po stronie sekcji rytmicznej, a czasem Jordan, czy John prowadzą zespół, mimo że z założenia nie są bezpośrednio odpowiedzialni za rytm. Trzymanie rytmu postrzegam bardziej jako instynktowne wykonywanie swojej roboty, aniżeli prawidłowe "liczenie" w głowie. Rytm to jedna ze składowych chemii w zespole. Albo wszyscy w tym jesteśmy, albo któryś z nas przez moment nie pasuje do całej układanki.
Czy od razu znalazłeś wspólny język z Mikiem Manginim?
Od razu się zrozumieliśmy. Zarówno prywatnie, jak i muzycznie. Zrozumiałem jego myślenie. Jest intensywną, silną osobą i taka jest też jego muzyczna osobowość. Jest doskonały. To perkusista, który przede wszystkim słucha. Nie tylko nas, ale i siebie. Myślę, że nasza więź jeszcze bardziej się wzmocni przy kolejnym albumie, nad którym będziemy pracować na początku przyszłego roku.
Grasz rozmaitymi technikami. Która z nich jest Twoim najsilniejszym narzędziem?
Fingerstyle to moja ulubiona technika, jest mi najbliższa. Najczęściej gram w ten sposób. Fingerstyle pozwala mi uzyskać ciężkie, pełne, dynamiczne brzmienie. To też moim zdaniem najbardziej wszechstronna technika. Gdy gram fingerstyle, mój bas najlepiej dogaduje się z perkusją. Lubię też slap, jednak nie slapuję za często. Najczęściej wplatam tę technikę w niektórych momentach, bo nie wszędzie pasuje.
Co wg Ciebie oznacza termin "progresywny"?
Sprawdzić to można w słowniku, ale chyba nie o to chodzi. Ja mam swoją definicję. Progresja = wyzwanie. Coś, co sprawie trudność, a jednocześnie rozwija i weryfikuje, jak sobie radzisz z rytmem, czy choćby z samym sobą w tym wszystkim. Nie kategoryzuję muzyki i nie określam, czy jest progresywna, czy nie.
Rozmawiał: Wojciech Margula
Zdjęcia: Robert Wilk