Wywiady
Marek Pająk (Vader)

Rozmawiamy z Markiem Pająkiem, gitarzystą formacji Vader.

2017-05-04
Logo
Lubisz kombinować z soundem na scenie, czy trzymasz się sprawdzonego zestawu sprzętu?


Logo
Tu nie chodzi nawet o studyjne brzmienie ale o jego charakter. W studiu gitarzyści dublują ślady dzięki czemu sound jest pełny , panoramiczny i gruby. Na koncertach, kiedy gra się w mono, często brakuje tej potęgi. Jeśli posiadamy np. dwa wzmacniacze albo urządzenie stereofoniczne to czemu by nie skorzystać z takiej zabawki? Jeśli chodzi o moje eksperymenty faktycznie lubię testować nowe rozwiązania. Często zdarza mi się sprawdzać różne konfiguracje na scenie, bo to jest tak naprawdę prawdziwy poligon dla sprzętu. Oczywiście staram się to robić rozważnie aby nie miało to większego wpływu na show. Jeśli coś nie zabrzmi na próbie, to na występ mam przygotowany stary zestaw koncertowy. Czasami zmieniam pickupy podczas trasy aby poszukać innych składowych barwy. Zdarza mi się zakładać inne komplety strun lub zmieniać konfiguracje głośników. Przy tylu watach, nikt tego tak naprawdę nie słyszy, ale ja mam radochę i kolejny skill (śmiech).


Logo
A jak wygląda u ciebie praca w studio? Bardziej liczy się dla ciebie dobra kompozycja czy długie godziny kręcenia brzmień i testowania kolejnych efektów, gitar lub wzmacniaczy?


Logo
Najważniejszy jest pomysł i właściwy riff. To jest podstawa od której zaczynam. Dopiero później pojawia się w głowie koncepcja brzmienia i wtedy szukam odpowiednich urządzeń. Nie siedzę godzinami nad konfiguracjami gitar i pieców, bo większość barwy jest w rękach. Najbardziej dopieszczam partie solowe, zwłaszcza pogłosy oraz specjalne barwy tzw. "syntezatorowe" jeśli takowe mają się w utworze pojawić.


Logo
Opowiedz proszę jak układała się twoja współpraca z Peterem przy okazji pisania muzyki na The Empire?


Logo
Zazwyczaj, swoje utwory piszę samodzielnie, w moim domowym studio. I tak też było podczas pracy nad The Empire. Nagrania przygotowuję profesjonalnie, łącznie z propozycją partii bębnów i solówkami. Jeśli moja wizja na numer pasuje do koncepcji płyty to bierzemy go na warsztat i dopasowujemy do wokali. W międzyczasie pojawia się James, który obmyśla partie perkusji i konfrontujemy to z wersją bazową. Bywa czasem że utwory przechodzą poważne zmiany. Zaczynając od partii bębnów, kolejności riffów a kończąc na tempie. Często bywa również tak, że utwór, który napisałem w ogóle się nie zmienia. Mimo wielu lat wspólnej pracy, nadal uczę się pracować z Piotrem. Wciąż poznaję jego nawyki pracy studyjnej, standardy czy rozwiązania melodyczne. Dzięki temu ja nie muszę za bardzo poprawiać, a jemu pasują moje utwory.


Logo
Skąd wziął się pomysł na wydanie EPki Iron Times tuż przed premierą albumu The Empire?


Logo
EPka to taki przedsmak przed daniem głównym. Są tam dwa utwory, które znalazły się na pełnym wydawnictwie, jednak w nieco innych miksach. Poza tym pojawiła się też perełka w postaci polskojęzycznej wersji utworu Steel Fist z repertuaru PanzerX no i wpaniały cover Motorhead. Takie wydawnictwo to studyjny sprawdzian przed "dużą" płytą. Mamy okazję usłyszeć brzmienia w finalnej wersji, a jednocześnie jest to miła niespodzianka dla fanów.


Logo
Czy granie z tak utytułowanym zespołem jak Vader, bardzo różni się od tego jak wyglądała dyscyplina pracy lub koncerty w twoich poprzednich projektach?


Logo
Przede wszystkim, cały system logistyczny przy organizacji koncertu jest o wiele bardziej zaawansowany i wymagający dyscypliny w działaniu. Przy Vaderze pracuje sztab ludzi i nie można sobie pozwolić na zawalenie sprawy czy poważniejsze spóźnienie. Poważnie traktuję swoją pracę i wiem kiedy, i na ile mogę sobie pozwolić. Kiedyś, kiedy sam byłem liderem zespołu, nie raz musiałem wprowadzać rygor. Wszystko oczywiście dla dobra sprawy. Tu na szczęście robi to za mnie ktoś inny.


Logo
Słyszałem, że twoja muzyczna przygoda zaczęła się od syntezatora. Wracasz czasami do takich brzmień? Śledzisz dynamicznie rozwijający się rynek sprzętów elektronicznych?


Logo
Może nie jestem na bieżąco z tym co dzieje się w świecie keyboardów i syntezatorów, ale wciąż śledzę poczynania moich idoli takich jak Vangelis czy Jarre. Ten ostatni, mile zaskoczył mnie kolejną odsłoną słynnego Oxygen. Poza tym dużo eksperymentuję z brzmieniami synth na gitarze, co pewnie słychać na ostatnich płytach. Mam kilka ulubionych barw, które wykorzystuję w Vaderze, a które sprawdzają się na żywo i wspaniale uzupełniają przesterowane gitary.


Logo
W twoim imponującym CV znajduje się również praca wykładowcy w szkole muzycznej o profilu rockowo-metalowym. Opowiedz coś więcej o tym projekcie.


Logo
Od ponad 10 lat jestem wykładowcą w prywatnej szkole muzycznej Rock& Heavy zrzeszającej grono wrocławskich muzyków i nie tylko. Zaczynaliśmy w 2005 roku razem z Pawłem Kameckim. Przez wszystkie te lata udało nam się zbudować placówkę o ogromnym potencjale. Aktualnie skupiam pod swoją banderą kilkunastu studentów. Mój profil skoncentrowany jest na ogólnie pojętej muzyce metalowej, lecz bardzo mocno zahaczamy o inne gatunki, takie jak blues, rock czy po prostu klasyka. Ciężko grać dobre solówki nie znając podstaw i korzeni gatunku. Równie ważne są podstawowe zagadnienia z rytmiki, budowy akordów, harmonii czy improwizacji. Pod moim okiem przez lata wykształciło się wielu świetnie zapowiadających się wioślarzy. Większość z nich jest bardzo aktywna w sieci m.in. Marcin Jakubek, Marta Witiw czy Paweł Ewertowski. Kilku z nich zrobiło również ogólnopolską karierę m.in. bracia Pocheć z 13 w Samo Południe. Cieszę się, że moi uczniowie nadal rozwijają swój talent.


Logo
Jak oceniłbyś podejście do muzyki metalowej współczesnych dzieciaków i nastolatków? Internet daje nieograniczone możliwości jeśli chodzi o odkrywanie nowych inspiracji, ale w kwestii nauki gry na instrumencie. Czy podejście do gitary młodych ludzi dzisiaj różni się od tego co pamiętasz za swoich początków?


Logo
Jak wiadomo w dzisiejszych czasach mamy dosyć łatwy dostęp do instrumentów, materiałów, kursów, czy szkół. Duży wybór i powszechna dostępność tego wszystkiego sprawiają, że młodzież przestaje się starać. Kiedyś, gdy ja zaczynałem swoją przygodę z muzyką, była to bardziej walka z przeciwnościami, aniżeli rozrywka. Brak instrumentu, czy dostępu do materiałów nie potrafił powstrzymać mojej determinacji. Żeby kupić pierwszą gitarę odkładałem kasę, którą dostałem na obiady w szkole. Cel uświęcał wszelkie środki. Potem pojawiły się problemy w szkole i nawet gdy mój ojciec schował mi gitarę pod tapczanem nie ostudziło to mojego zapału. Na próby pożyczałem inną. Aktualnie wiele osób ma podane wszystko na talerzu i właśnie przez to brakuje im determinacji. Gitara bywa traktowana okazjonalnie, jak pójście na basen. Z drugiej strony, są też osoby, które dzięki dostępowi do wiedzy i sprzętu rozwijają się znacznie szybciej. Wszytko tak naprawdę zależy od nas samych. Wiadomo, że sukces wymaga pracy.


Logo
Czy wśród twoich uczniów są muzycy, których zaprosiłbyś do swoich projektów lub tacy, którzy potrafią cię czymś zaskoczyć?


Logo
Było wiele sytuacji w których moi studenci pozytywnie zaskakiwali mnie swoją wizją i podejściem do sprawy. Bardzo często uczniowie są dla mnie inspiracją. I to jest właśnie piękne w muzyce: uczenie się od siebie nawzajem. Nierzadko podziwiam interpretacje zadanych wcześniej tematów. Jako słuchacz i obserwator widzę w moich studentach wiele wspaniałych cech. Sami nie zawsze potrafią je dostrzec, dlatego zawsze próbuję im to pokazać a także uwypuklić pewne wartości. To właśnie rozwijanie własnego stylu. Kiedy przyjdzie czas solowego albumu, z chęcią zaproszę do współpracy moich najzdolniejszych uczniów.


Logo
Zaczynałeś od współpracy z firmą Ibanez. Później był Schecter i Jackson. W jakich okolicznościach kończyła się jedna przygoda z daną marką a zaczynała z zupełnie inną?


Logo
Kontrakt z Ibanezem był pierwszą tego typu, profesjonalną współpracą. Byłem wówczas pod wielkim wpływem Satrianiego i Vaia. Zbierałem katalogi Ibaneza i snułem marzenia. Pracowałem w salonie muzycznym i bardzo dobrze handlowałem z firmą Interton która była wówczas dystrybutorem tej marki. W późniejszym okresie udało nam się nawiązać współpracę pomiędzy Szkołą Rock&Heavy i Intertonem, a przypieczętowaniem jej była wizyta japońskiego przedstawiciela firmy odpowiedzialnego za działania w Europie. Potem dołączyłem do Vadera i nasza współpraca jeszcze bardziej się zacieśniła. Podczas naszych koncertów w Japonii spotkaliśmy się z przedstawicielami firmy Hoshino. Zaowocowało to współpracą Jamesa z Tamą. U mnie sytuacja niestety nieco się skomplikowała. Okazało się, że raczej ciężko będzie o instrument typu custom. Grałem wtedy na Xiphosach, które były wykonane w Indonezji. Brakowało mi trochę szlachetności w brzmieniu i dlatego szukałem japońskiej wersji tych modeli, które były niestety "zrzucone" do poziomu Made in China. Japończycy nie byli w stanie zrobić dla mnie profesjonalnego instrumentu, zgodnego z moją specyfikacją. Proponowali japońskie RG, ale kształt tej gitary średnio mi odpowiadał. Dużym faux pas było też to, że na ten wyjazd zabrałem gitarę VBT700. Okazało się, że moje ibanezowe "V" było rzadkie ze względu na proces, który został im wytoczony za kopiowanie tego kształtu. I nie mogli go dalej produkować. Wszystkie te czynniki przyczyniły się do tego, że po powrocie z Japonii zakończyłem współpracę endorserską z Ibanezem i rozesłałem CV do kilku innych firm. Dostałem odpowiedź od Schectera i tak zaczął się kolejny rozdział mojej gitarowej przygody. Co ciekawe, w tamtym okresie interesy Ibaneza przejęła firma Meinl, która zaproponowała powrót do marki i dużo lepsze warunki współpracy. Niestety moje rozmowy z Schecterem były już dosyć mocno zaawansowane i chciałem być fair wobec tej ekipy. Współpracę tą nawiązaliśmy za pośrednictwem dystrybutora marki, firmy Mega-Music. Bardzo fajnie zaczęliśmy. W końcu poczułem że ktoś się interesuje moją sprawą. Zbudowali dla mnie dwa customowe instrumenty. Mimo koreańskiego pochodzenia, gitary brzmiały bardzo porządnie i były świetnie wykonane. Podczas naszej amerykańskiej trasy otrzymaliśmy też pomoc w postaci dodatkowych instrumentów. I wszystko było OK do czasu Targów Musikmesse we Frankfurcie. Poszedłem na stoisko Schectera aby się przywitać, porozmawiać. Okazało się, że nie bardzo wiedzą kim jestem więc średnio chcieli ze mną gadać. Zrobiło mi się trochę przykro, bo wiedziałem, że był tam człowiek z którym utrzymywałem wcześniej kontakt mailowy. Później pojawiła się impreza Guitar Awards, na której odbyłem z chłopakami z Mega Music bardzo przyjazną rozmowę. Miało się poprawić, ale wiedziałem, że nie są w stanie mi pomoc. Niestety dystrybutorzy często nie mają wpływu na politykę niektórych firm dlatego nigdy nie miałem do nich pretensji. Podjęliśmy jeszcze jedną próbę współpracy, kiedy próbowałem zamówić u Schectera gitarę z custom-shopu w Kalifornii. Po roku ciszy dostałem info, że nie są w stanie wykonać dla mnie takiej gitary. W międzyczasie byliśmy w trakcie nagrywania w studiu Hertz nowego Vadera. Odezwałem się do ówczesnego "A&R w Fenderze. Szukałem kontaktu z ekipą EVH, gdyż chciałem podczas sesji przetestować ich wzmacniacze. Facet okazał się starym fanem Vadera i od razu zaczęliśmy wspólnie działać. Skontaktował mnie z menedżerem na Europę który okazał się być Polakiem. Już na pierwszym naszym spotkaniu Sebastian oznajmił mi, że EVH chciałby z nami współpracować i zapytał co sądzę o gitarach Jacksona. Odpowiedź była tylko jedna: "I’m in!".


Logo
Czemu akurat Jackson?


Logo
Może to przeznaczenie..? (śmiech) Charvel/ Jackson to legenda jeśli chodzi o topowy sprzęt gitarowy. W latach 80. czy 90. totalnie zdominowali międzynarodowe sceny rockowe i metalowe. Do tej pory Jackson i jego custom-shop uważany jest w USA za jeden z najlepszych. Najlepsi gitarzyści ocierali się o wiosła tej marki, m.in.: Randy Rhoads, Marty Friedman, Jeff Beck czy Eddie Van Halen. Jackson kojarzy mi się z jakością i niepowtarzalnym brzmieniem. Nawet modele produkowane w Indonezji grają naprawdę zawodowo. Konstrukcja neck-thru, z której Jackson słynie, powala sustainem i przeniesieniem wibracji do korpusu. Wracając jeszcze do kwestii "przeznaczenia": mój pierwszy poważniejszy instrument, nie licząc Toski z Defila, to Mensfeld będący podróbą Jacksona RR. Potem z Nowego Targu poniosło mnie do Trójmiasta do szanownej pani Haliny Dziewulskiej, u której zamówiłem model wzorowany na Soloist. Niestety nie potrafiłem się przyzwyczaić do Superstrata, więc tak zachachmęciłem, że do domu wjechał Mayones jota w jotę wyglądający jak Jackson Warrior. I to jeszcze w customowym lakierze "Spękana Ziemia". Moja kolejna gitara powstała w pracowni Mirosława Fejcho, znanego jako Lootnick Guitars. Był to już bardzo zaawansowany i profesjonalny projekt: pierwsza sygantura "Pajak 1". Był to klon mojej wymarzonej gitarki, w takim samym wykończeniu jak oryginał. Jak widać, Jackson był mi po prostu pisany. Ich gitary jako jedyne były w stanie sprostać moim wymaganiom. Zbudowali dla mnie wiosło z moich dziecięcych marzeń i chwała im za to na wieki!


Logo
W takim razie opisz proszę, czym charakteryzuje się to cudo…


Logo
Ten instrument to wynik eksperymentów i wieloletnich doświadczeń z wieloma gitarami. Mój Warrior został wykuty, aby grać metal. To wymarzony instrument do tej muzyki, kryjący w sobie wiele vintege’owych rozwiązań. Konstrukcyjnie jest to neck-thru, czyli klasyka Jacksona, w skali 25,5 cala. Gryf połączono z deską pod kątem, czyli tak jak w starych Kramerach czy Gibsonach. Był to dla mnie kluczowy temat, aby podnieść mostek Floyd Rose’a do góry. Jestem przekonany że ma to duże znaczenie, jeśli chodzi o oddawanie wibracji do deski. Wystarczy popatrzeć jak skonstruowane są skrzypce. Podstawek (czyli mostek) jest tam naprawdę wysoko, dzięki czemu mamy dużo większe ciśnienie na korpus co sprzyja przeniesieniu energii. Mój poprzedni egzemplarz miał deskę wykonaną z olchy, która jest standardem przy produkcji gitar tej marki. Byłem bardzo zadowolony z brzmienia w połączeniu z aktywnym setem EMG. Do czasu, kiedy na którymś festiwalu nie sprawdziłem wiosła wykonanego z mahoniu. Wtedy odkryłem, że mogę kręcić do woli gałkami we wzmacniaczu a i tak nie uda mi się osiągnąć tego co daje to drewno. Właśnie dlatego postanowiłem w tym instrumencie pójść w deskę mahoniową. Reszta konstrukcji pozostała bez zmian: klonowy gryf i hebanowa podstrunnica. Z tym pierwszym miałem jednak niemały problem. Długo myślałem na temat gryfu, który pierwotnie również miał być wykonany z mahoniu. Odpuściłem sobie ten pomysł ponieważ główki mahoniowe lubią się łamać. Przy gitarze z Floydem, blokada strun dodatkowo osłabia odporność materiału. Pozostał klonowy neck-thru wsadzony w mahoniowe skrzydła. Kwestia podstrunnicy również nie była oczywista. Heban świetnie się sprawdza w rytmicznych metalowych tematach. Jest selektywny, szybki i w miarę jasny brzmieniowo. Niestety jest to okupione trochę brakiem tzw. bell-tone’u na solówkach z przetwornikiem neckowym. Zawsze lubiłem ciepłe barwy neckowe w połączeniu z palisandrową podstrunnicą. Na szczęście gitara bardzo dobrze reaguje na pickupy, więc uda mi się to rozwiązać wrzucając coś bardziej okrągłego pod gryf. Wielu mogą zaskoczyć progi w rozmiarze medium. To kolejny ukłon w stronę sprzętu vintage. Klucze to moje ulubione Schallery M6. Takie same miałem w moim starym Mayonesie. Mostek to oryginalny Floyd Rose z dłuższym blokiem. Jest zamontowany na topie. Nie mamy więc głębokiego frezu w drewnie, który moim zdaniem osłabia walory brzmieniowe. Pickupy to aktualnie Seymour Duncan 59/ JB czyli klasyka. Mam ochotę na eksperymenty z bardziej vintage’owymi przetwornikami na magnesach alnico II, ale to dopiero plany na przyszłość. Gitara ma jedno pokrętło na potencjometrze CTS Low Friction i przełącznik 3-pozycyjny. Długo też pracowałem nad balansem wagi tego kształtu i tu też pokusiłem się o pewne zmiany zapobiegające opadaniu główką w dół. Wykończenie typu custom zostało odwzorowane ze starego zdjęcia przechowywanego przez ponad 15 lat w kompie (śmiech). Wszystko w lakierze urethanowym. Projektując ten instrument starałem się zastosować najlepsze z możliwych rozwiązań z zachowaniem charakteru marki i metalowego designe’u.


Logo
Do jakiego wzmacniacza podpinasz swoje nowe wiosło? I co znajduje się w twojej "podłodze"?


Logo
Od kilku już lat używam wzmacniaczy marki EVH. Piece te mają swój niepowtarzalny charakter i świetnie sprawdzają się na scenie. Mój setup jest dziecinnie prosty. Swój sygnał z gitary wysyłam za pośrednictwem bezprzewodu Line6 do pedalboardu gdzie trafia do kaczki Dunlopa (model Bradshaw) która sterowana jest za pomocą WahPada firmy GLAB. Wah Pad pozwolił mi się po części uwolnić od kaczek Morleya na rzecz klasycznych CryBaby. Urządzenie ułatwia sterowanie pedałem ekspresji, zwłaszcza przy szybkich solówkach. Dalej sygnał leci do wzmacniacza za pośrednictwem bramki. Ostatnio, po powrocie do pickupów pasywnych, używam również Maxona OD808, który kompresuje mi trochę barwę zanim trafi do pieca. w Pętli jest wpięty Line6 M13 stompbox modeler. Bardzo leciwe już urządzenie, ale mam tam bardzo dużo fajnych, napisanych przez siebie presetów. Z Line6 bierze my pogłosy oraz dodatki takie jak harmonizery, barwy synth itp. Po czym barwa ląduje na końcówce mocy wzmacnia cza. Kolumny to: DL i EVH. Ostatnimi czasy miałem też przyjemność potestować urządzenie od firmy Kemper w wersji z końcówką mocy. Świetny sprzęt szczerze zachowujący charakter ulubionego wzmacniacza, a poprzez swoje wymiary i wagę idealny na loty w nieznane...
Rozmawiał: Bartłomiej Luzak
Zdjęcia: Krzysztof Zatycki