Kontrakt z Ibanezem był pierwszą tego typu, profesjonalną współpracą. Byłem wówczas pod wielkim wpływem Satrianiego i Vaia. Zbierałem katalogi Ibaneza i snułem marzenia. Pracowałem w salonie muzycznym i bardzo dobrze handlowałem z firmą Interton która była wówczas dystrybutorem tej marki. W późniejszym okresie udało nam się nawiązać współpracę pomiędzy Szkołą Rock&Heavy i Intertonem, a przypieczętowaniem jej była wizyta japońskiego przedstawiciela firmy odpowiedzialnego za działania w Europie. Potem dołączyłem do Vadera i nasza współpraca jeszcze bardziej się zacieśniła. Podczas naszych koncertów w Japonii spotkaliśmy się z przedstawicielami firmy Hoshino. Zaowocowało to współpracą Jamesa z Tamą. U mnie sytuacja niestety nieco się skomplikowała. Okazało się, że raczej ciężko będzie o instrument typu custom. Grałem wtedy na Xiphosach, które były wykonane w Indonezji. Brakowało mi trochę szlachetności w brzmieniu i dlatego szukałem japońskiej wersji tych modeli, które były niestety "zrzucone" do poziomu Made in China. Japończycy nie byli w stanie zrobić dla mnie profesjonalnego instrumentu, zgodnego z moją specyfikacją. Proponowali japońskie RG, ale kształt tej gitary średnio mi odpowiadał. Dużym faux pas było też to, że na ten wyjazd zabrałem gitarę VBT700. Okazało się, że moje ibanezowe "V" było rzadkie ze względu na proces, który został im wytoczony za kopiowanie tego kształtu. I nie mogli go dalej produkować. Wszystkie te czynniki przyczyniły się do tego, że po powrocie z Japonii zakończyłem współpracę endorserską z Ibanezem i rozesłałem CV do kilku innych firm. Dostałem odpowiedź od Schectera i tak zaczął się kolejny rozdział mojej gitarowej przygody. Co ciekawe, w tamtym okresie interesy Ibaneza przejęła firma Meinl, która zaproponowała powrót do marki i dużo lepsze warunki współpracy. Niestety moje rozmowy z Schecterem były już dosyć mocno zaawansowane i chciałem być fair wobec tej ekipy. Współpracę tą nawiązaliśmy za pośrednictwem dystrybutora marki, firmy Mega-Music. Bardzo fajnie zaczęliśmy. W końcu poczułem że ktoś się interesuje moją sprawą. Zbudowali dla mnie dwa customowe instrumenty. Mimo koreańskiego pochodzenia, gitary brzmiały bardzo porządnie i były świetnie wykonane. Podczas naszej amerykańskiej trasy otrzymaliśmy też pomoc w postaci dodatkowych instrumentów. I wszystko było OK do czasu Targów Musikmesse we Frankfurcie. Poszedłem na stoisko Schectera aby się przywitać, porozmawiać. Okazało się, że nie bardzo wiedzą kim jestem więc średnio chcieli ze mną gadać. Zrobiło mi się trochę przykro, bo wiedziałem, że był tam człowiek z którym utrzymywałem wcześniej kontakt mailowy. Później pojawiła się impreza Guitar Awards, na której odbyłem z chłopakami z Mega Music bardzo przyjazną rozmowę. Miało się poprawić, ale wiedziałem, że nie są w stanie mi pomoc. Niestety dystrybutorzy często nie mają wpływu na politykę niektórych firm dlatego nigdy nie miałem do nich pretensji. Podjęliśmy jeszcze jedną próbę współpracy, kiedy próbowałem zamówić u Schectera gitarę z custom-shopu w Kalifornii. Po roku ciszy dostałem info, że nie są w stanie wykonać dla mnie takiej gitary. W międzyczasie byliśmy w trakcie nagrywania w studiu Hertz nowego Vadera. Odezwałem się do ówczesnego "A&R w Fenderze. Szukałem kontaktu z ekipą EVH, gdyż chciałem podczas sesji przetestować ich wzmacniacze. Facet okazał się starym fanem Vadera i od razu zaczęliśmy wspólnie działać. Skontaktował mnie z menedżerem na Europę który okazał się być Polakiem. Już na pierwszym naszym spotkaniu Sebastian oznajmił mi, że EVH chciałby z nami współpracować i zapytał co sądzę o gitarach Jacksona. Odpowiedź była tylko jedna: "I’m in!".