Gitarzysta, wokalista, kompozytor, autor tekstów, współpracował z czołówką polskiej sceny blues-rockowej, przez kilka lat wokalista zespołu Dżem, z którym nagrał pięć płyt. Obecnie lider zespołu Revolucja, promującego swoją czwartą płytę.
Muzycy zazwyczaj podchodzą do twórczości optymistycznie, a nowa płyta Revolucji ma tytuł "Bida z nędzą".
Ja nie jestem małolatem, któremu zależy na szukaniu koleżanek czy nowych znajomości, tylko na robieniu muzyki. Nie jestem bluesmanem, żeby nie obrażać bluesmanów, tylko gościem, który lubi grać. Jest taka teoria fizyki kwantowej, że granie muzyki to jest przejście do innego wszechświata. Każdy wszechświat ma swoją melodię - można ją nawet zapisać w nutach; żeby do niego wejść, trzeba zagrać jego melodię. To jest mój wszechświat i tyle - stąd "Bida z nędzą". To nie koniec z Revolucją, tylko koniec z naiwnością. Zastanawiam się jak grać, po co, dlaczego? Nie przestanę grać, ale jak zachować indywidualność i intymność w świecie, gdzie wszyscy wszystko pokazują? Albo rock and roll jest przejawem buntu, albo przejawem komercji. Kiedyś była to walka o wolność, nie w znaczeniu biegania z karabinami, ale na zasadzie - piszemy piosenki.
Czy ludzie kiedyś byli bardziej wrażliwi?
Wrażliwość polega na tym, że patrzysz na świat i on ci się podoba. Pomieszkaj 10 lat w Warszawie i zobaczysz jak wrażliwość spadnie.
Stąd konieczność Revolucji?
Nie tyle ja chcę coś zmienić, co widzę, że wszystko się musi zmienić, ale nie zmieni się z powodu, że ja tak chcę. W rock and rolla wierzą jeszcze ludzie, którzy biorą gitarę do ręki i wiedzą, że to gra. Jak grasz na gitarze, to jesteś w innym świecie - żona cię nie zrozumie, bo nie słyszy, chyba że sama gra na gitarze. Jak za małolata ćwiczyłem to mi kazali schodzić do piwnicy i mówili - masz nasrane w mózgu, że się drzesz. I faktycznie, darłem się w piwnicy. W którymś momencie wymyśliłem taki patent, że wzbudzałem głosem gong przy drzwiach żeby zabrzmiał i nawet mogłem mu zmieniać tonację. Po 40 latach działalności spotkałem sąsiadkę, która w ogóle nie wie, że ja gdzieś grałem, coś śpiewałem. Całe życie mnie żałuje, że byłem biedny, chudy i niedożywiony. Muzykę się robi, bo się lubi, a to czy będzie się miało z tego finansowe korzyści nie ma żadnego znaczenia. Większość gwiazd umarła zanim pojawiły się jakieś sensowne pieniądze.
Plastycy mają pod tym względem jeszcze gorzej niż muzycy - obrazy osiągają astronomiczne ceny dopiero po śmierci i upływie wielu lat.
A ja sobie pomyślałem, żeby każdą płytę "namalować" w inny obraz. Narysowałem okładkę "Bidy z nędzą" i paru singli wydanych w małych nakładach.
Jak pracujesz nad utworami?
Biorę gitarę do ręki i gram.
Tak po prostu?
A nie o to chodzi w muzyce? W pewnym kontekście jest pytanie: komu Rolling Stonesi ukradli kompozycje? Skąd się wziął blues i murzyni? Ja Ci powiem, mam taką gitarę, którą kupiłem, bo leżała 20 lat na strychu - to jest Gibson II Jumbo. Na tej gitarze musiał grać jakiś Murzyn i on mnie nauczył na niej grać. Jak gitara zaczęła się odzywać, ja zacząłem rozumieć o co chodzi. Tam była sprzedana dusza jakiegoś amerykańskiego czarnoskórego muzyka, który był zajebisty a wszyscy o nim zapomnieli - musiał sprzedać gitarę, bo go bank dojechał czy coś takiego. Tyle lat siedzę z gitarą i uczę się, za każdym razem coś nowego wychodzi. Gitarzysta jest gitarzystą, bo ma gitarę, a gitarzyści są bardzo potrzebni, żeby podkreślić to, co śpiewa wokalista.
Przez to nie lubią wokalistów.
Ja to doskonale wiem - mają kompleks wokalisty, a jeszcze gorzej jak wokalista zacznie grać na gitarze - wtedy jest rywalizacja na noże, bo przecież "ty mnie zastąpisz".
To dlatego wziąłeś się za bas?
Nie, miałem problem z basistami. Każdy dobry basista jest bardzo zajęty, bo dobry basista to rzadkość. Wyhacz basistę, który będzie grał prosto na koncertach rockowych - jego to nie cieszy. Kupiłem sobie basówkę - Squiera Jazz Bassa - nagrałem ją w studiu, a mój stary kolega realizator jeszcze z Dżemu - Leszek "Czubek" Wojtas powiedział: co ty masz za gitarę? Ja na to - nie mam gitary, mam kołek z czterema strunami, a marka nie jest ważna (śmiech). Pamiętam jak to było w latach 80. - ten był najlepszy, który miał najbardziej wypasioną gitarę, a niekoniecznie potrafił grać. Braliśmy do zespołów ludzi, którzy mieli sprzęt, a nie potrafiących grać. Ten wyścig się zatarł, bo gitary nie są rewelacyjnie lepsze. Grałem kiedyś z Wojtkiem Pogorzelskim na jakiejś imprezie - on zagrał na nieswojej gitarze - takiej, na której byś nie pomyślał, że w ogóle da się na niej grać, a on zagrał i zabrzmiał. Trzeba mieć w paluchach emocje, które powodują, że umiesz grać.
Nie ma zbyt wielu śpiewających basistów.
Sting mówi, że gra na basie, żeby umieć śpiewać - ustawił sobie palce w jakiejś frazie, a mistrzostwem świata jest to, co wyczyniał basista Budgie Burke Shelley - to gdzieś w głowie musi siedzieć. Jak się robi piosenkę to się wie, co chce się zagrać. Jak się nie wie - nie ma piosenki.
Bez instrumentu również, więc powiedz jakiego sprzętu używasz i jak nagrywacie.
Do gitary Washburn Paul Stanley używam wzmacniacza Peavey-a ValveKing 212, a do basu Ibaneza Promethean P3115 - bardzo fajny piecyk, na koncercie promocyjnym płyty "Bida z nędzą" w HRP Pamela amerykański zespół chciał go ode mnie pożyczyć. Jeden numer na płycie zagrałem na piecu za 200 złotych z podpiętym innym głośnikiem - jak się robi muzykę, to się szuka. Żeby coś zrobić oficjalnie trzeba wydać ze 100000 zł, a nagranie płyty kosztuje 5000 zł - więc o co chodzi? Mamy możliwości nagrywania na żywo. Pracujesz w studio i wszyscy mówią: powtórz to, ścieżkę wytniemy, powtórzymy solówkę, nagramy lepiej wokal, dorobimy chórki i inne rzeczy. A ja wszystkie sprawy związane ze śpiewaniem i graniem muzyków robię kompletnie na biało. Okazuje się, że nie warto się martwić, czy ktoś się pomyli czy nie, bo może się pomylić na korzyść. Dźwięk jest jeden, a jak go się nagra nie ma większego znaczenia. Kiedyś mieliśmy kasety magnetofonowe z Woodstock, które w ogóle nie brzmiały, a każdy wiedział o co chodzi. Teraz wymagania są podniesione do takiego poziomu, że nieważne co zrobisz, to i tak nikomu nie będzie się podobać.
Pozostaje robić swoje i grać z dobrymi ludźmi.
Może za dużą linię tej filozofii wymyśliłem. Gram w zespole ze swoim synem. Bębniarz jest zarąbisty, aczkolwiek nieokiełznany - mówię mu: wszędzie możesz grać po cichu, a w Revolucji już nie? (śmiech). Przecież nie gramy dla 50000 ludzi, tylko dla parunastu osób, ale tych kilkanaście osób potrafi słuchać.
Rozmawiał: Wojtek Wytrążek