Solówki - porady jednych z najlepszych gitarzystów

Wywiady
2009-08-18
Solówki - porady jednych z najlepszych gitarzystów

Slash, Zakk Wylde, Scott Gorham, Gus G. i Corey Beaulieu - nie ma lepszych specjalistów od solówek. To oni poradzą Ci, jak stworzyć wspaniałą solówkę i jak rozwinąć swój własny, oryginalny styl gry!

Granie solówek to coś, do czego aspirują wszyscy gitarzyści. Jak rozpoznać dobrą partię solową? Powinna być ona mieszanką mocnego ataku i brzmieniowej delikatności, a przede wszystkim wyrazem oryginalnego stylu artysty i odzwierciedleniem jego osobowości. Nieważne, czy Twój idol jest shredderem, który do perfekcji opanował grę techniczną tak jak na przykład Yngwie Malmsteen, czy może mistrzem feelingu jak David Gilmour - słuchając tych instrumentalistów, zastanawiasz się, czy kiedykolwiek będziesz tak dobry jak oni. Ale przestań się zamartwiać!

Zagranie solówki nie musi być wcale takie trudne, i to nawet dla początkujących gitarzystów. Jedna z najlepszych solówek gitarzysty U2, The Edge’a, składa się dosłownie z jednej nuty! Mowa tu o solówce do utworu "Love Is Blindness". Warto też dodać, że mistrz bluesa Albert King często grał swoje solówki poza tonacją. Najważniejsze jest w tym, by rozwinąć swój własny styl gry. Duża część genialnych gitarzystów to samouki. Postanowiliśmy porozmawiać z pięcioma mistrzami gitary, którzy mają już za sobą wiele lat grania. Zapytamy, w jaki sposób wypracowali swój własny rozpoznawalny styl.


Gus G.


Zespół: Firewind
Gra solówki od: 1998 roku
Najlepsze solo: "Allegiance" ("Allegiance", 2006)
Gitara: ESP Gus G. PR Signature
Znak firmowy: superszybkie legato i flażolety sztuczne
Krótka biografia: Ten geniusz gitarowy, który odebrał edukację muzyczną w Berklee College of Music, jest siłą napędową greckiego zespołu metalowego Firewind. Zasłynął szybką grą i dopracowanymi technicznie solówkami. Ma też ogromny talent do komponowania i aranżowania utworów. Nie lubi jednak, kiedy mówi się o nim jak o shredderze. Chce tworzyć muzykę, która coś znaczy i która stanie się inspiracją dla przyszłych pokoleń.

Czy mógłbyś udzielić naszym Czytelnikom kilku rad, jak napisać udane solo?

Uważam, że dobre solo powinno sobą coś wyrażać. Powinno też mieć początek, środek i zakończenie. Jeśli wyjdzie się z takiego założenia, to resztę można pozostawić wyobraźni i intuicji. Można zacząć szybko, by później przejść do części bardziej melodyjnej opartej na pentatonice, lub odwrotnie - zacząć wolniej i później przejść do gry bardziej technicznej, jeśli tylko dobrze się w niej czujemy. Powinniśmy poruszyć ludzi swoją solówką, a nie tylko powalić ich swymi umiejętnościami czy popisami technicznymi.

Czy z założenia piszesz solówkę do każdego utworu Firewind, czy może najpierw wsłuchujesz się w piosenkę i decydujesz, czy jest w niej miejsce na solówkę, czy też nie...

Napisaliśmy tylko jedną piosenkę, w której nie ma solówki. Jest to utwór bonusowy "Wild Rose", który ukazał się tylko na iTunes, a nie na płycie. Jestem gitarzystą i oczywiście uwielbiam solówki, ale nie lubię przesadzać. W większości naszych kawałków solówki trwają dwadzieścia, a może trzydzieści sekund. Takie właśnie lubię, bo są konkretne, coś przekazują i są gładkim przejściem do następnej części utworu. Kiedy uważam, że dana piosenka nie potrzebuje solówki, po prostu jej nie gram. Jest to dla mnie oczywiste.

Czy uważasz, że w dzisiejszych czasach ludzie przesadzają z solówkami? Nie sądzisz, że Sam i Herman z DragonForce do nich należą?

Oczywiście, że tak - myślę, że oni przesadzają. Ale na tym polega ich muzyka, to zespół, który gra muzykę ekstremalną, czyli... oni po prostu ze wszystkim przesadzają (śmiech). Jeździliśmy w trasę z DragonForce i mamy sporą grupę wspólnych fanów. Mam nadzieję, że my również odniesiemy taki sukces jak oni. Nasza muzyka jednak się różni - jest mroczniejsza i ma więcej elementów hard rocka, nawet jeśli uważa się, że gramy ten sam gatunek. Ale nie mam nic przeciwko temu, że porównuje się nas z DragonForce. Dzięki ich sławie i rzeczom, jakie wyczyniają z power metalem, my też zyskujemy rozgłos. Ja to doceniam.

Gdy tworzysz solówki na nowy album, to używasz swoich ulubionych skal czy tonacji?

Lubię pisać solówki wokół skali molowej melodycznej. Dużo tworzę w oparciu o składniki zmniejszone, szczególnie kiedy improwizuję. Robię tak, ponieważ to brzmi egzotycznie. Skala bluesowa również brzmi ciekawie, a co do innych, to muszę przyznać, że lubię skalę dorycką, bo ma bardzo heavymetalowe brzmienie. O solówkach myślę w kategoriach kolorów, nie w kategoriach skal. Oczywiście wiem, co gram, i rozumiem muzykę pod względem technicznym, ale bardziej myślę o tym, w jakim dana solówka jest kolorze.

Jaka jest twoja ulubiona solówka wszech czasów?

Prawdopodobnie jest to solówka z utworu "Hotel California" grupy The Eagles. Uwielbiam ten utwór. Ma wszystko, co trzeba: technikę, melodię, elementy bluesa, a nawet country. No i ma solówkę, którą można zanucić, a ja sobie właśnie takie cenię. Jest jeszcze jedna, którą powinienem wymienić. To solówka z piosenki Petera Framptona "Do You Feel Like We Do" z albumu koncertowego, w której muzyk ten użył efektu Talk Box. To solo naprawdę działa na moją wyobraźnię. Kupiłem sobie taki efekt kilka miesięcy temu i mam zamiar wkrótce wykorzystać go w muzyce Firewind!

Czy zdarzyło ci się zagrać w studiu coś, czego nie byłeś w stanie później odtworzyć na koncercie?

Nie, zdecydowanie nie! Nie nagrałbym czegoś, czego później nie byłbym w stanie odtworzyć na żywo. Zresztą podczas każdego koncertu improwizuję. Trzon solówki pozostaje ten sam, ale reszta jest improwizacją. W studiu lubię wyzwania i pisanie trudnych, ambitnych solówek, ale zawsze myślę też o tym, czy będę to w stanie zagrać później na koncercie. Oczywiste jest, że improwizowanie nie zawsze jest bezpieczne. Są takie wieczory, kiedy nie czuję się na siłach, żeby improwizować, ponieważ nie czuję się wystarczająco pewnie. Ale są i takie koncerty, na których gra mi się fenomenalnie i myślę sobie: "Boże, gram tak dobrze jak moi idole. Czy to możliwe, że jestem taki dobry?!". Nasze koncertowe DVD zatytułowane "Firewind - Live Promotion" to gra na żywo bez żadnych dogrywek. Jestem strasznie dumny z tej płyty. Nic nie poprawialiśmy, choć owszem, zdarzyły się jakieś drobne potknięcia czy błędy - źle zagrane nuty i takie tam. Ale to koncert na żywo i takie rzeczy się zdarzają. Zostawiłem więc wszystko tak, jak było.

Nie da się grać solówek jeszcze szybciej. W jakim kierunku będą się więc dalej rozwijać?

To bardzo dobre pytanie. Myślę, że za najszybszego gitarzystę uważany był Shawn Lane. Nie umiem grać tak szybko i uważam, że nawet Herman Li nie byłby w stanie zagrać w takim tempie. Shawn był niesamowity, grał jak szalony. Absolutny gitarowy geniusz. Ale w solówkach nie szybkość jest najważniejsza. Solówki przede wszystkim powinny inspirować ludzi do pisania swojej własnej muzyki i tworzenia własnego stylu. Solówki powinny wzbudzać emocje i przenosić ludzi w miejsca, gdzie chcieliby się znaleźć. Gra na gitarze znowu stała się modna i jest duża konkurencja w tej dziedzinie, ale ściganie się, kto gra szybciej, jest zupełnym bezsensem. Czasami oglądam różnych shredderów na YouTube i chce mi się śmiać. Nazywam ich "sypialnianymi wojownikami". Spędzają cały czas, siedząc na łóżku i ćwicząc szybką grę. Dla mnie najważniejsze jest napisanie solówki, która będzie w stanie oprzeć się próbie czasu. Czegoś, czego ludzie będą wciąż słuchać nawet po trzydziestu latach - jak "Hotelu California".

Slash

Zespół: Velvet Revolver
Gra solówki od: 1983 roku Najlepsze solo: "November Rain" ("Use Your Illusions I", 1991)
Gitara: Gibson Slash Les Paul Standard
Znak firmowy: ekspresyjne podciągnięcia, zagrywki oparte na pentatonice
Krótka biografia: Slash był nie do pobicia jako prowadzący gitarzysta Guns N’ Roses, stworzył jedne z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych solówek lat 90. Ma na swoim koncie także udane riffy ("Sweet Child O’ Mine" - w 2004 roku został uznany za najlepszy riff czytelników pisma "Total Guitar"). Obecnie gra w zespole Velvet Revolver, gdzie towarzyszą mu koledzy z Guns N’ Roses: Duff McKagan i Matt Sorum.

Skąd bierzesz nowe pomysły na solówki? Czytasz gazety, książki, a może słuchasz płyt?

Nie mam żadnego przepisu na solówkę. Czerpię pomysły ze wszystkiego, bo wszystko może być dla mnie inspiracją. Czasem wystarczy, że obejrzę jakąś płytę DVD z magazynu gitarowego, a innym razem może to być zwykła lekcja gry. Słuchanie płyt też bardzo mnie inspiruje. Lubię słuchać muzyki różnorodnej stylistycznie, ponieważ praktycznie w każdym stylu mogę sobie coś znaleźć. Jeśli coś mnie zainspiruje i nie mam przy sobie gitary, to rozglądam się za kimś, od kogo mógłbym ją pożyczyć (śmiech). Gdy oglądam telewizję, gram do muzyki z reklam i dżingli. Jestem fanem muzyki filmowej. Czasem gram sobie coś spontanicznie, ale gdy przypomni mi się muzyka z jakiegoś filmu, to wtedy staram się ją odtworzyć, tak jak leciała w oryginale. To może zabrzmi naiwnie lub zbyt egzaltowanie, ale ja naprawdę uwielbiam być gitarzystą! Fascynuje mnie to, bo w tej dziedzinie wciąż można i trzeba się uczyć czegoś nowego. Dlatego cieszy mnie, że na przykład umiem zagrać coś, czego jeszcze niedawno nie potrafiłem, i że zawsze jest coś nowego do odkrycia.

Czy zawsze miałeś dobry słuch i łatwość podchwytywania nowych rzeczy?

Tak, odkąd tylko pamiętam, miałem dobry słuch i muzyka była dla mnie czymś naturalnym, chociaż nie przypuszczałem, że będę robił to, co robię w tej chwili. Nigdy nie miałem problemu z zagraniem czegokolwiek. Bardzo szybko nauczyłem się grać, a gitara tak mnie zafascynowała, że w ogóle nie przejmowałem się tym, jak grają inni gitarzyści. Może właśnie dlatego nie brałem udziału w wyścigu gitarzystów lat 80. o miano mistrza solówki. Nawet dzisiaj moje umiejętności techniczne nie są porażające, ale dla mnie najważniejszy jest feeling. Wystarczyło, że zagrałem trzy czy cztery nuty, a już brzmiało to jak rock and roll. To było dla mnie jak olśnienie, dosłownie tak, jakbym odnalazł świętego Graala.

Czy mógłbyś udzielić naszym Czytelnikom kilku rad, jak napisać udane solo?

Samo słowo "napisać" brzmi, jakby to było coś bardzo metodycznego. Ja nigdy nie podchodziłem do solówek w ten sposób. Moim zdaniem to utwór nadaje charakter partii solowej, trzeba się tylko w niego wczuć. Mogę powiedzieć, że im więcej improwizujesz, tym lepiej. Dla mnie tworzenie solówek zawsze było procesem spontanicznym. Po prostu próbuję jakby zaśpiewać daną melodię na gitarze. Nie można usiąść i założyć sobie, że teraz napiszę dobre solo. To zabija kreatywność.

Użyłeś słowa "zaśpiewać" w odniesieniu do gry na gitarze. Skąd akurat takie porównanie?


To oczywiście zależy od utworu. Niektóre kompozycje aż się proszą o śpiewną, bardziej melodyjną solówkę. Inne zaś wymagają czegoś ostrzejszego, z większą energią.

Czy na scenie używasz boostera, żeby twoje solówki były wyraźnie słyszalne na tle muzyki zespołu?

Tak, używam bardzo dobrego boostera i przesteru - MXR Boost/Overdrive. To bardzo wygodne i proste rozwiązanie, ponieważ w jednej kostce mam dwa urządzenia. Co ważne, nigdy nie korzystam jednocześnie z obu tych efektów. Boostera nie można nadużywać, bo zamula brzmienie, dlatego konieczna jest samokontrola. Ale jeśli dzięki niemu można mieć o kilka decybeli więcej niż zespół, to czemu nie?

Twoje solówki mają charakterystyczne brzmienie. Brzmią tak, jakbyś zostawił pedał wah w środkowej pozycji...

Dziękuję za komplement! Żartuję oczywiście (śmiech). Kilka tygodni temu podczas jam session używałem efektu Roger Mayer Octavia. Po mniej więcej pół godzinie zrobiłem sobie przerwę, żeby nastroić gitarę. Wróciłem do nagrywania piosenki, ale coś było nie tak. Piętnaście minut zajęło mi znalezienie przyczyny - okazało się, że podczas strojenia przez przypadek wyłączyłem efekt. Oczywiście wszystko zależy od sytuacji. Czasem ustawiam kaczkę w takiej pozycji, że brzmi dobrze i nie trzeba nic ruszać, a czasem stopniowo naciskam pedał w ten sposób, aby dosłownie tylko otworzyć dźwięk - to daje naprawdę świetne rezultaty.

W swojej autobiografii zatytułowanej "Slash" piszesz, że fascynuje cię rysowanie i grafika. Czy do komponowania solówki podchodzisz jak malarz do malowania obrazu?

Po fakcie, jak już napiszę solówkę, wtedy rzeczywiście postrzegam ją w barwach, więc można by było zastosować takie porównanie. Ale gdy gram, raczej nie myślę o malowaniu! Chociaż kto wie, może spróbuję? Muzykę zawsze widziałem raczej obrazami.

Jaka jest twoja ulubiona solówka wszech czasów?

Nie mam jednej ulubionej solówki. Jest cała masa partii solowych, które się zdecydowanie wyróżniają, ale nie mogę wybrać jednej, bo każda z nich jest inna i ma w sobie to coś, co zachwyca i porusza wyobraźnię. Wielu gitarzystów wymieniłoby tutaj z pewnością solówkę z "Machine Gun" w wykonaniu Jimiego Hendriksa w wersji koncertowej. Muszę przyznać, że na mnie to solo też wywarło ogromny wpływ, nawet zanim jeszcze sięgnąłem po gitarę. Jest ono wspaniałe, ma ogromny ładunek emocjonalny i wprowadza niezwykle podniosły nastrój - za każdym razem, gdy go słucham, wprawia mnie w niesamowity stan ducha.

Czy zdarzyło ci się, że grałeś coś w studiu, a później miałeś problemy z odtworzeniem tego na żywo?

Będąc na scenie, zawsze wiem, kiedy jest przede mną trudna partia do zagrania. W takiej sytuacji mam tremę i zastanawiam się, czy dam radę. To mi się naprawdę zdarza! W końcu udaje mi się pokonać chwile słabości, i wszystko jest w porządku. Jest sprawą oczywistą, że na każdym koncercie zdarzają się utwory z trudniejszymi momentami, jak choćby nietypowe metrum, zagęszczenie faktury czy jakieś zakręcone przejście. Do takiego fragmentu trzeba się więc niezwykle starannie przygotować. Nie wolno go po prostu tylko odegrać. Niekiedy konieczne jest zatrzymanie się choćby na sekundę, by pomyśleć, jak sobie poradzić z tym newralgicznym fragmentem utworu.


Corey Beaulieu


Zespół: Trivium
Gra solówki od: 2003 roku
Najlepsze solo: "A Gunshot To The Head Of Trepidation" ("Ascendency", 2005) Gitara: Dean Corey Beaulieu CBV 1122, Jackson KV-2
Znak firmowy: sweep picking i legato
Krótka biografia: Ten wymiatacz z Trivium jest rekordzistą, jeśli chodzi o szybkość gry i precyzję wykonywania solówek. Taki poziom zawdzięcza kilkuletniej praktyce i studiowaniu muzyki swoich idoli, do których należą między innymi: Marty Friedman, Alex Skolnick i Dimebag Darrell. Ze swoimi siedmiostrunowymi gitarami Corey i jego kolega z zespołu Matt nie mają sobie równych.

Czy mógłbyś udzielić naszym Czytelnikom kilku rad, jak napisać udane solo?

Gdy pracuję nad nową solówką, to w pierwszej kolejności myślę o całym utworze. Słucham riffów, słucham też perkusji, bo te elementy mogą mi właśnie podrzucić pomysł na dobrą partię solową. Nie można całkowicie odlecieć i grać sobie a muzom. Trzeba się skupić na utworze i analizować to, co się gra, zwracając jednocześnie uwagę na to, co się dzieje w danym fragmencie utworu. Czasami, kiedy gram coś naprawdę mocnego, intensywnego i ostrego, rozbijam to na sekwencje, żeby lepiej rozpracować całość. Często nagrywam materiał, a potem słucham całości, mając nadzieję, że uda mi się wybrać dobre fragmenty z tej improwizacji. W dalszej kolejności pracuję nad tymi fragmentami i staram się zbudować wokół nich płynną, spójną solówkę. Oczywiście są różne rodzaje solówek - zależy, co chcemy osiągnąć. Niektóre solówki są naprawdę szalone i chaotyczne, inne są bardziej poukładane - składają się z konkretnych sekcji, które zgrabnie przechodzą jedne w drugie. Na naszym ostatnim albumie większość solówek jest improwizowana. Można spróbować zaangażować w pracę nad solówką cały zespół. My właśnie lubimy taki styl pracy i w naszym przypadku sprawdza się on znakomicie. Jest to dla nas najbardziej naturalny sposób pracy.

Grasz z Mattem od lat. Dobrze się znacie i pewnie czytacie sobie w myślach...

W studiu piszemy swoje solówki oddzielnie. Jeśli ja tworzę solo pierwszy, daję swój materiał Mattowi do posłuchania, i odwrotnie. Chodzi o to, żeby nasze solówki, pomimo tego, że napisane oddzielnie, były spójne i stanowiły jedną całość. Ludzie myślą, że gramy jedną solówkę, bo ona płynie, nie ma punktu końcowego czy początkowego. Nikt się nie domyśla, że są to dwie solówki połączone razem. Trzeba zawsze słuchać i analizować grę drugiej osoby, a przede wszystkim zwracać uwagę na to, jak kończy swoją solówkę. Dzięki temu nasza partia solowa będzie płynną kontynuacją wcześniejszej.

Czy grając solówki na koncertach, używasz efektów typu booster?

Nie używam tego typu rzeczy, ponieważ mój dźwiękowiec zajmuje się tym, aby moje solówki były dobrze słyszalne. Używam kilku efektów, ale trudno mi ustać w miejscu na scenie, w końcu bardzo lubię biegać. Dlatego większość moich solówek jest uproszona pod względem brzmieniowym i do ich gry używam tych samych ustawień co do gry rytmicznej. Po trasie koncertowej po Wielkiej Brytanii w 2007 roku zacząłem używać efektu phaser na żywo - jednego z efektów MXR Eddiego Van Halena. Graliśmy z zespołem Annihilator i miałem okazję słuchać każdego wieczoru na żywo Jeffa Watersa, który bardzo często używał tego efektu. Jeśli kostkę tego typu odpowiednio się ustawi, to może zabrzmieć jak automatyczna kaczka. Choć mówiąc szczerze, nie używałem go zbyt długo, ponieważ za bardzo przyzwyczaiłem się do gry bez bajerów. Uważam, że wielu gitarzystów nadużywa efektów. Kiedy zaczynasz grać na gitarze i rozwijać szybkość gry, stosuj kostki efektowe tylko po to, żeby dodać smaku, a nie jako głównej podpory swojego brzmienia. Używaj efektów w ten sposób, żeby dodawały śpiewności twojej grze, ale nie chowaj się za nimi. Jeszcze raz powtórzę: kiedy uczysz się szybkiej gry, zaczynaj od czystego brzmienia, a dopiero później możesz dodać delay, żeby go osłodzić.

Jaka jest twoja ulubiona solówka wszech czasów?

Przede wszystkim przychodzi mi na myśl solówka z utworu "Tornado Of Souls" grupy Megadeth, za którą stoi Marty Friedman. Potrafię ją zanucić w całości. Friedman jest dla mnie numerem jeden wśród prowadzących gitarzystów grających metal. Jest mistrzem szybkiej gry. Gra najlepsze zagrywki i ma najbardziej oryginalne pomysły wśród gitarzystów metalowych. Solówka do "Rust In Peace" dosłownie powaliła mnie na kolana. To użycie egzotycznych skal przyprawiło mnie o zawrót głowy. Innymi ważnymi dla mnie partiami solowymi są te pochodzące z "Tooth And Nail" George’a Lyncha i "Far Beyond The Sun" Yngwiego Malmsteena. Uczenie się cudzych solówek może być bardzo pomocne w budowaniu własnego gitarowego języka. Solówki, których nauczyłem się najwcześniej, pochodziły z płyty "Kill ’Em All" Metalliki. Moim zdaniem lepiej zaczynać od takich solówek, albo na przykład tych z repertuaru zespołu Iron Maiden, niż od razu zabierać się za utwory Malmsteena czy Friedmana...


Solówka do nieba


Nie jest tajemnicą, że dla wielu gitarzystów najlepszą solówką, jaka kiedykolwiek powstała, wciąż pozostaje ta z nieśmiertelnego utworu "Stairway To Heaven" grupy Led Zeppelin. Jest to doskonała pod każdym względem kompozycja, ujawniająca wielki talent kompozytorski muzyków. Od niezapomnianego intro aż do ostatniej chwili kompozycja nie pozwala na chwilę oddechu - tego trzeba koniecznie posłuchać. W pierwszej części solówki Page gra w środkowych pozycjach, a następnie przechodzi do wyższych, znacznie zagęszczając fakturę. Szczególnie interesujący jest fragment, w którym artysta wielokrotnie powtarza jedną frazę na tle rozwijającego się akompaniamentu. Dalszy motyw jest skonstruowany na zasadzie dialogu prowadzonego przez gitarzystę z samym sobą. Solówkę wieńczą efektowne podciągnięcia w wysokich pozycjach. Co ciekawe, jednym z najbardziej popularnych opracowań nutowych na świecie jest właśnie "Stairway To Heaven". Jak dotąd sprzedano ponad 1,2 milionów kopii tego opracowania.


Zakk Wylde


Zespoły: Black Label Society, grupa Ozzy’ego Osbourne’a
Gra solówki od: 1987 roku
Najlepsze solo: "Suicide Messiah" ("Mafia", 2005)
Gitara: Gibson Les Paul Custom "The Grail"
Znak firmowy: flażolety sztuczne
Krótka biografia: W wieku dziewiętnastu lat zaczął grać z Ozzym Osbourne’em, zajmując tym samym miejsce poprzedniego gitarzysty, którym był Jake E. Lee. Słynie z potężnego wokalu - jednego z najmocniejszych na scenie rockowej. Ale przede wszystkim znany jest ze swoich smakowitych solówek i słabości do flażoletów sztucznych. Stał się już legendą muzyki rockowej.

Czy możesz poradzić naszym Czytelnikom, jak zagrać dobrą solówkę?

Tak! Trzeba zmienić płeć (śmiech). A tak na poważnie są dwie szkoły. Pierwsza - to szkoła Eddiego Van Halena, druga zaś to szkoła Randy’ego Rhoadsa. Randy faktycznie pracował nad swoimi solówkami - rozbudowywał je i analizował. Natomiast solówki Eddiego są improwizowane, wymyślane na poczekaniu, spontaniczne. Ktoś taki jak Neal Schon zagra jeszcze inaczej: solówkę zacznie wolniej, od partii bardziej melodyjnej, żeby później niespodziewanie zagrać ostro - czyli tak, że wióry lecą z gryfu. Może naciska jakiś guzik na gryfie z napisem "eksplozja"? Nie wiem, jak on to robi. Jeśli o mnie chodzi, na koncertach staram się odtworzyć solo tak wiernie, jak to tylko możliwe. Na przykład, gdy gram utwór "Mr. Crowley", to staram się go zagrać dokładnie jak Randy.

Czy są jakieś zasady, których trzeba przestrzegać przy graniu solówek?

Oczywiście, że tak! Stare piosenki, które gram, to prawdziwe dzieła sztuki i nic w nich nie zmieniam. Moja główna zasada brzmi: solo na koncercie powinno być jak najbardziej zbliżone do oryginału, ponieważ publiczność właśnie tego oczekuje. Jakbym zmienił solówkę, to tak, jakby Ozzy zmienił słowa piosenki. To już nie byłby ten sam kawałek.

A zatem, grając utwory Randy’ego, starasz się być wierny jego stylowi?

To dla mnie najważniejsze - zawsze byłem i będę wierny tej zasadzie. Ale tak samo jest z moim własnym materiałem: staram się być wierny temu, co jest na płycie.

Gdy tworzysz solówki na nowy album, to używasz swoich ulubionych skal czy tonacji?

Nie, zostawiam sobie zupełną dowolność. Trzeba za to mieć, jak ja to nazywam, tzw. "bibliotekę wiedzy". Trzeba wiedzieć wszystko - zupełnie jak taksówkarz w Londynie. Idę do Ozzy’ego i mówię: "Szefie, mam coś takiego, co o tym sądzisz? Mam szybką wersję solówki, mam wersję w stylu Ala Di Meoli i jeszcze jedną w stylu Davida Gilmoura. Która ci się najbardziej podoba?". A Ozzy odpowiada: "Do tej piosenki najbardziej będzie pasował styl Davida Gilmoura, a resztę możesz na razie odłożyć na bok". Tak to jest, trzeba się uczyć od innych. Tylu wspaniałych gitarzystów tworzyło przed nami, zapisując się na kartach historii muzyki. Trzeba z tego nie tylko korzystać, ale wciąż aktualizować zasoby swojej własnej "biblioteki wiedzy".

Jak przyznałeś, inspirowała cię gra Randy’ego Rhoadsa i Eddiego Van Halena. Twoje dokonania są równie wielkie. Czy słyszysz też wpływ swojej gry w muzyce innych zespołów?

Mój wpływ słychać w programie telewizyjnym "The X Factor". Generalnie wpływ Zakka Wylde’a słyszę w muzyce wielu zespołów. Jestem z tego bardzo dumny.

Czy zdarzyło ci się, że grałeś coś w studiu, a później miałeś problemy z odtworzeniem tego na żywo?

Chyba nie. Niech pomyślę... Może piosenka "Mama I’m Coming Home" - sporo się w niej dzieje, są gitary akustyczne, instrument dwugryfowy i parę innych wynalazków. W każdym razie są tam trzy, może cztery gitary. Na koncercie po prostu zakładam gitarę z dwoma gryfami i robię, co mam robić. Podejrzewam, że taki sam problem miał Jimmy Page w piosence "Stairway to Heaven". Był mistrzem nagrywania kilku ścieżek. W kompozycji "Achilles Last Stand" jest jakieś dwadzieścia osiem gitar. Żeby odtworzyć to wiernie na żywo, trzeba by sklonować Jimmy’ego Page’a dwadzieścia razy! Ale mimo wszystko udawało mu się to zagrać na koncercie. Randy też nagrywał kilka gitar w jednym utworze, potrafił stworzyć solówkę składającą się z czterech ścieżek! Eddie Van Halen używał tylko pojedynczych ścieżek i nigdy nie stosował żadnych dogrywek. Kiedy słucha się jego nagrań, ma się wrażenie, że są całkowicie zwariowane. W sumie studio to studio, a koncert to koncert - podczas występu na żywo trzeba sobie radzić samemu.

Jaka jest twoja ulubiona solówka i czego się z niej nauczyłeś?

W zasadzie słucham tylko swojej muzyki. Kogo mam jeszcze słuchać? Żona mnie nie słucha... A tak na poważnie - "Hotel California" to klasyka, "Stairway To Heaven" też, Slash w utworze "Sweet Child O’ Mine" na pewno również. Są to solówki ponadczasowe i mogę powiedzieć, że słuchanie ich ukształtowało mnie. Dzięki nim jestem właśnie tym, kim jestem. Moim zdaniem najważniejszą solówką wśród nich jest "Stairway To Heaven". Jimmy Page całość zaimprowizował w studiu i wyszło mu to po prostu genialnie. Przy nagrywaniu "No More Tears" solówkę nagrałem za pierwszym podejściem, śledząc jedynie progresję akordów. Ten utwór to moje "Stairway To Heaven". Jest bardzo melodyjny.

Co u Zakka piszczy...


Popisowa technika gry Wylde’a, czyli flażolety sztuczne, to bardzo efektowny składnik arsenału artykulacyjnego dostępnego na gitarze. Flażolety sztuczne nie są łatwe do zagrania, ponieważ nie da się ich zagrać wolno. Ta technika oparta jest na jednym, prawie jednoczesnym zaatakowaniu i przytrzymaniu struny, a tego nie sposób zrobić wolno. Żeby opanować tę technikę, uderz strunę kostką, a później od razu na ułamek sekundy przytrzymaj tę samą strunę kciukiem prawej ręki (oczywiście nadal trzymając kostkę!) w miejscu, w którym występuje węzeł fali. Jeśli ta technika jest dla Ciebie nowa, to żeby znaleźć odpowiedni punkt na strunie, musisz trochę poeksperymentować. Nie zniechęcaj się, jeśli na początku będziesz tłumił strunę - każdemu się to zdarza. Podkręć gain na wzmacniaczu, żeby brzmienie Twojej gitary było bardziej nasycone, i mocno uderzaj kostką dla uzyskania odpowiedniego efektu. Jeśli chcesz poszukać inspiracji, to posłuchaj gry innych gitarzystów. Flażolety sztuczne można znaleźć u Billy’ego Gibbonsa w solówce do "Sharp Dressed Man" oraz u Steve’a Vaia w utworze "The Attitude Song".



Najgorsze solówki wszech czasów


Warrant "Cherry Pie" Gitarzysta grupy Poison, CC De Ville, zagrał w tym utworze gościnnie, co niestety nie wyszło na dobre ani jemu, ani kolegom z zespołu Warrant.

Guns N’ Roses "Since I Don’t Have You" Tak, bohaterowi jednego z naszych wywiadów także zdarzają się wpadki, jak np. nieczyste podciągnięcia...

Blur "Country Sad Ballad Man" Chciałoby się powiedzieć: jeśli Graham Coxon nie lubi solówek, to lepiej niech ich nie gra...

Audioslave "Doesn’t Remind Me" Podczas pracy w studiu nagraniowym Tom Morello nie był pewien, które solo znajdzie się w danym utworze. Niestety tym razem się pomylił.

Red Hot Chili Peppers "Californication" Frusciante zazwyczaj wzbudza podziw, jednak solówka z tego utworu brzmi, jakby została zagrana na zepsutym wzmacniaczu.


Najdłuższe solówki wszech czasów


Czasami gitarzyści po prostu nie wiedzą, kiedy przestać... Długo można by pisać o gitarzystach, którzy słyną z długich improwizowanych solówek na koncertach. Jednym z nich jest Jimmy Page z Led Zeppelin. Solówkę do utworu "Dazed And Confused" rozciągnął do dwudziestu minut. Jeszcze dalej posunął się Ritchie Blackmoore z Deep Purple - wersja koncertowa "Space Truckin’" w jego wykonaniu trwała aż czterdzieści osiem minut! Paul Gilbert na swojej nowej płycie "King Of Clubs" umieścił utwór "The Jam", który trwa prawie dwadzieścia minut i jest jedną długą solówką. Jednak światowy rekord długości pobiła solówka trwająca sześć godzin i osiemnaście sekund - takie solo zagrał niejaki Thom Kubli. Wyczyn ten był transmitowany w Internecie we wrześniu 2008 roku.


Scott Gorham


Zespół: Thin Lizzy
Gra solówki od: 1974
Najlepsze solo: "Emerald" ("Jailbreak", 1976)
Gitara: Gibson Les Paul Deluxe ’59, Fender HSS Stratocaster
Znak firmowy: gra w harmoniach
Krótka biografia: W 1974 roku zajął miejsce wcześniejszego gitarzysty zespołu Thin Lizzy, Erica Bella, i zasłynął grą na podwójnej gitarze prowadzącej z Brianem Robertsonem. Ich styl gry w harmoniach miał wpływ na wielu muzyków rockowych i metalowych. Kojarzymy go przede wszystkim z melodyjnym i gładkim stylem gry wypracowanym w Thin Lizzy. Scott zawdzięcza swoje brzmienie (charakterystyczny rock z lat 70.) Les Paulowi podłączonemu do lampowego Marshalla combo.

Czy mógłbyś udzielić naszym Czytelnikom kilku rad, jak napisać udane solo?


Cóż, po pierwsze musimy określić, w którym miejscu piosenki jesteśmy. Trzeba wyostrzyć słuch i słuchać uważnie wszystkich muzyków. Ja lubię zahaczyć się o każdy dźwięk, np. czasem usłyszę jakąś melodię w wykonaniu perkusji i tworzę solówkę do niej. Często inspiruje mnie jakaś nuta zagrana przez Johna (John Sykes, drugi gitarzysta Thin Lizzy - przyp. red.). Nie jestem zupełnie niezależnym gitarzystą, który gra sobie a muzom i nie odnosi się do tego, co się dzieje wokół niego. John jest w tym chyba lepszy ode mnie. Ja zawsze znajduję sobie jakiś punkt odniesienia.

Czy są jakieś zasady, których trzeba przestrzegać przy pisaniu solówki?


Po pierwsze - nie myśl o solówce w kategoriach twoich trzydziestu sekund. Tych trzydziestosekundowych momentów będziesz miał znacznie więcej. Nie próbuj pakować wszystkiego do jednej solówki. Staraj się uspokoić i zaufać intuicji. Wsłuchaj się w dany fragment utworu i pozwól mu się ponieść.

Gdy tworzysz solówki na nowy album, to używasz swoich ulubionych skal czy tonacji?


Lubię stosować puste struny. Lubię mieć świadomość, że w danym utworze mogę użyć pustych strun, ponieważ nie jestem typowym gitarzystą technicznym. Często zwracam się ku prostym rozwiązaniom i jak mi zabraknie pomysłów, to wracam właśnie do pustych strun. Tak jak już wcześniej powiedziałem, uważam, że podczas tworzenia solówek należy podążać za melodią i starać się ją poczuć. Nie ma nic gorszego niż solo gitarowe, które jest całkowicie oderwane od utworu. Do stworzenia dobrej solówki potrzebna jest pasja, choć niezbędne jest też wyczucie.

Jaka jest twoja ulubiona solówka wszech czasów?

Wiem, że to, co powiem, może się wydać banalne, ale moją ulubioną solówką jest ta z utworu "Stairway To Heaven" Jimmy’ego Page’a. Kiedy usłyszałem ją po raz pierwszy, zaparło mi dech w piersiach. Pomyślałem, że to przecież ja mógłbym zagrać taką solówkę! Page precyzyjnie uderzył we wszystkie właściwe nuty. Dokładnie te, co trzeba, i nic ponadto. Cała kompozycja jest moim zdaniem nieco za długa, ale środek jest wręcz genialny. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny mógł zagrać lepsze solo do tego utworu. Jest po prostu doskonałe - pełne emocji i feelingu.

Jimmy Page powiedział nam, że improwizował i zagrał tę solówkę za pierwszym podejściem...

Naprawdę?! A to kłamca! No nie, oczywiście żartuję. Jego przecież na to stać!

Czy w studiu grasz coś, czego później nie możesz odtworzyć na żywo?

Nie. Osobiście uważam, że to zupełnie poroniony pomysł. Po co umieszczać na płycie coś, czego potem nie zagramy na żywo? Może nadejść taki moment, że ktoś ci powie, żebyś to zagrał, i co wtedy? Czasem nagrywamy piosenki, które nigdy nie zobaczą światła dziennego, ale jeśli chodzi o gitarę, nigdy nie nagrałem w studiu czegoś, czego nie mógłbym później zagrać na koncercie. W tym tkwi cała zabawa. Owszem, czasami zdarzy mi się zaimprowizować solo i zejść trochę z wytyczonej ścieżki, ale zawsze zachowuję główny szkielet solówki. Ostatnio udzielałem wywiadu dla jakiejś ważnej gazety w Holandii. Młody człowiek, który prowadził ze mną rozmowę, zapytał, czemu na koncertach nie odtwarzam solówek dokładnie tak, jak na płycie, czyli nuta w nutę. Nie mogłem uwierzyć, że zadał mi w ogóle takie pytanie! Staram się oddać klimat i zachowuję esencję solówki, ale żeby grać ją kropka w kropkę? Przecież zanudziłbym się na śmierć i zanudziłbym też moich fanów. To bzdura!

Tym sposobem odpowiedziałeś na moje kolejne pytanie, czy grając na koncercie ściśle trzymasz się wersji z albumu? (śmiech)

Tak, jasne, co do joty! (śmiech). Z solówkami jest tak, że na płycie zamieszczona jest wersja, która wydawała nam się najlepsza tego właśnie dnia podczas pracy w studiu. Następnego dnia dochodzisz do wniosku, że solówka powinna trwać pięć minut dłużej, bo masz więcej pomysłów. I te dodatkowe pięć minut możesz mieć właśnie na koncercie.

Jak nasi Czytelnicy mogą rozwijać swoje umiejętności improwizowania?

Nie wiem do końca, jak to wyjaśnić. Myślę, że najlepszym sposobem jest słuchanie, jak grają nasi ulubieni gitarzyści, a także uczenie się ich solówek oraz technik. Gdy uczymy się grać, popełniamy sporo błędów, jednak to właśnie dzięki temu tworzymy swój własny styl. Jeśli uczymy się grać solówki i podpatrujemy innych, to w końcu ta wiedza zacznie procentować i zacznie się z tego wyłaniać nasz własny styl. Wszystko ułoży się w jedną logiczną całość. Przyznaję, że nigdy mi to nie wychodziło, bo nie miałem wystarczająco dobrego słuchu. Poza tym mam bardzo krótki czas koncentracji. Pewnie dlatego nigdy nie grałem w żadnym zespole z czołowej czterdziestki.

Czy wciąż granie partii prowadzących jest dla ciebie tak samo pasjonujące jak na początku?

Tak, i myślę, że to słychać w mojej grze. Uważam, że teraz gram lepiej niż na wszystkich moich dotychczasowych płytach. Coś dziwnego stało się ze mną, gdy odszedłem z Thin Lizzy. Chyba mnie to jakoś wyzwoliło i zmobilizowało - może zbiegło się to z momentem, kiedy przestałem brać narkotyki. W każdym razie zacząłem czerpać z gry dużo więcej przyjemności. Mogę więc powiedzieć, że tak, mój wewnętrzny ogień wciąż płonie.

Czy wciąż dużo ćwiczysz?

Kiedy jest się młodym, gra się niemal bez przerwy, jednak z wiekiem trochę się spuszcza z tonu. Poza tym ta wiedza jest już tak ugruntowana, że wystarczy trochę poćwiczyć, by stosunkowo szybko powrócić do formy. To jest jak z jazdą na rowerze - wystarczy chwila i człowiek znowu się rozkręca. Przed trasą koncertową robimy trzy, może cztery próby. Gra na instrumencie jest wspaniała. Jest najlepszym terapeutą, najlepszym przyjacielem i... nigdy cię nie zostawi.



Historia solówek w pigułce


1927 Pionier gitary jazzowej Lonnie Johnson nagrał utwór zatytułowany "6/88 Glide", który zawiera pierwsze w historii zarejestrowane solo gitarowe.

1939 W rękach Charliego Christiana gitara awansowała z instrumentu akompaniującego do roli prowadzącego, kiedy to muzyk wstąpił do słynnego sekstetu Benny’ego Goodmana.

1943 Fay "Smitty" Smith nagrał pierwszą solówkę na gitarze elektrycznej. Partia ta znalazła się na płycie country Ernesta Tubba zatytułowanej "Walking The Floor Over You".

1948 W utworze "Lover (When You’re Near Me)" Les Paula znalazło się pierwsze w historii solo składające się z kilku ścieżek. Tak, Les Paul wymyślił też nagrywanie wielościeżkowe!

1950 W utworze "Shotgun Boogie" Tennessee Ernie Forda umieszczono pierwszą zarejestrowaną solówkę na gitarze Fender Broadcaster, którą nagrał Jimmy Bryant.

1954 W tym właśnie roku Danny Cedrone nagrał pierwsze rockandrollowe solo w piosence "Rock Around The Clock". Wykonała ją grupa Bill Haley And His Comets.

1954 Scotty Moore zarejestrował historyczną solówkę do "That’s All Right (Mama)" Elvisa Presleya, w której połączył elementy country, jazzu i bluesa. To narodziny stylu rockabilly. 1958 Duane Eddy nagrał utwór "Movin’ N’ Groovin’", w którym brzmienie gitary przesiąknięte było reverbem. Muzyk ten stworzył jednocześnie nowy styl muzyczny o nazwie surf.

1958 Światło dzienne ujrzał słynny utwór Chucka Berry’ego - "Johnny B. Goode". Solówka z tej kompozycji jest najczęściej naśladowaną w historii muzyki. Zapytajcie Angusa Younga...

1961 Pojawia się pierwsze solo z efektem typu fuzz. A wszystko przez wadliwy stół mikserski... Mowa tu o kawałku "Don’t Worry" Marty’ego Robbinsa, w której na gitarze zagrał Grady Martin.

1961 Legenda Nashville, Chet Atkins, nagrał pierwszą partię solową, w której wykorzystano efekt typu wah-wah. Utwór został zatytułowany "Boo Boo Stick Beat".

1964 George Harrison z The Beatles zarejestrował solo do "A Hard Day’s Night" na swoim nowym 12- strunowym Rickenbackerze. Nagle wszyscy zaczęli kupować takie gitary...

1965 Pete Townshend z The Who nagrał ostrą solówkę do kompozycji "Anyway, Anyhow, Anywhere". W tym utworze jako pierwszy użył sprzężeń i śmiałego jak na owe czasy zjazdu kostką po strunach.

1966 Roger McGuinn z The Byrds złożył hołd jazzowemu saksofoniście Johnowi Coltrane’owi w swojej solówce z utworu "Eight Miles High", grając na... 12-strunowym Rickenbackerze.

1966 W solówce do "Taxman" Paul McCartney po raz pierwszy zastosował ADT (Automatic Double Tracking) - efekt stworzony specjalnie dla zespołu The Beatles.

1968 Eric Clapton przeszedł do historii jako pierwszy gitarzysta, który został zaproszony do nagrania solówki w utworze The Beatles - "While My Guitar Gently Weeps".

1970 Tony Iommi z Black Sabbath nagrał pierwszą solówkę metalową. Znalazła się ona w utworze "Paranoid", przez wielu uważanego za pierwszy utwór metalowy wydany na płycie. 1972 Bernie Leadon nagrał piękną solówkę do utworu "Peaceful Easy Feeling" zespołu The Eagles. Po raz pierwszy użył B-Bendera, dzięki czemu jego Telecaster zabrzmiał jak gitara typu pedal steel.

1977 Eddie Van Halen zarejestrował swoje ćwiczenia, które grał w studiu w ramach rozgrzewki. Właśnie dzięki temu kompozycja "Eruption" przeszła do historii muzyki rockowej...

1979 Na debiutanckim singlu grupy The Specials zatytułowanym "Gangsters" gitarzysta Roddy "Radiation" Byers po raz pierwszy nagrał egzotyczne i zwariowane solo, stając się tym samym pionierem stylu ska punk. 1983 Gitarzysta zespołu Big Country, Stuart Adamson, użył urządzenia E-Bow, dzięki któremu jego gitara zabrzmiała jak dudy. Efekt jego eksperymentu znalazł się w solówce do "In A Big Country".

1984 Yngwie Malmsteen wydał płytę "Rising Force", na której zagrał ultraszybkie solówki na swoim Stratocasterze. I tak rozpoczęła się era neoklasycznych, metalowych shredderów.

1985 Marty McFly cofnął się trzydzieści lat wstecz, czyli do roku 1955, żeby nagrać jedną z najlepszych solówek wszech czasów. Wszystko można znaleźć w filmie "Powrót do przyszłości"...

1986 Steve Vai zarejestrował "Eugene’s Trick Bag" do filmu "Crossroads". Mimo że minęło już ponad 20 lat, gitarzyści wciąż próbują opanować wspaniałe solo z tego utworu.

1991 DigiTech wypuścił na rynek efekt o nazwie Whammy. Od tego czasu to niesamowite urządzenie będzie można usłyszeć w solówkach Dimebaga Darrella, Jacka White’a i wielu innych gitarzystów.

1998 Na rynku pojawił się efekt POD firmy Line 6. Od tej chwili gitarzyści będą mogli w domu nagrywać potężnie brzmiące solo, nie budząc swoich sąsiadów.

2005 Po tym jak Metallica nagrała album "St. Anger", na którym nie było żadnej solówki, zespoły Children Of Bodom i Trivium przywróciły solówki gitarowe do łask. Chwała im za to!

2008 Thom Kubli, nieznany nikomu muzyk, ustanowił rekord na najdłuższe gitarowe solo, które trwało aż sześć godzin i osiemnaście sekund!