Niektóre młode zespoły potrzebują czasu, ogłady i nabrania wiatru w żagle. Jednak Black Mad Lice brakuje jedynie trasy u boku dużego zespołu, gdyż drugi pełny materiał płockiej formacji powinien przypaść do gustu nawet najbardziej wybrednym zwolennikom gatunku. Rozmawiamy z gitarzystą Mateuszem Szulborskim.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Żeby nie zaczynać w sztampowy sposób, od razu krótka piłka, który z was najmocniej kocha At The Gates (śmiech)? Dziesięć lat temu za odpowiednik legendy można było uznać poznaniaków z In Twilight's Embrace, którzy jak wiemy, dziś stoją po znacznie mroczniejszej stronie barykady. Można powiedzieć, że w pewnym sensie wypełniliście lukę na scenie podręcznikowego melo death metalu.
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
At The Gates zawsze było wyznacznikiem skandynawskiego melodeath, każdy kto próbuje wejść w ten nurt nie uniknie skojarzeń z tą kapelą. Na nas jednak większe wrażenie zawsze robiło Dimension Zero i to oni byli dla nas numerem jeden gatunku - największa wścieklizna i najlepszy soundtrack pod zakrapiane imprezy.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Gdyby w Dimension Zero były blasty, rzeczywiście, zgodziłbym się. Podoba mi się ten balans pomiędzy melodyjnością a sieką. Wiele zespołów z tego nurtu często popada w przaśność i cukierkowatość. Mało tego, całe zastępy poległy w starciu z dorobkiem legend, a w waszym przypadku nie ma mowy o amatorce ani nieumiejętnym podejściu do tematu. Aż ciśnie mi się na usta pytanie, gdzie się do cholery ukrywaliście...
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
Komponowanie utworów wychodzi nam w sposób naturalny. Nie podchodzimy do tego jak kucharz do ciasta. Wiesz, tworzenie metodą, tu trochę tego, może trochę tego itd. Każdy z nas siedzi w innej muzie, stąd też taki a nie inny dobór "składników" kompozycji. Zawsze zależało nam na tym, żeby nasze utwory lub chociaż ich fragmenty, można było później zanucić, ale nie oszukujmy się, metal to metal, musi walić w pysk. Co do ukrywania się, to nie robiliśmy tego celowo. Jesteśmy cały czas tu - w Płocku, kapela istnieje już od jakiegoś czasu, ale zawsze zaskakiwały nas problemy natury logistycznej - zmiany w składzie, zmiany miejsc prób itp. Materiał tworzony jest dosyć prężnie, jednak do tej pory nie udało nam się wyjść z tym dalej.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Okazja jest co najmniej dobra, bo w gatunku od jakiegoś czasu panuje posucha, a przynajmniej w tej części Europy. O ile giganci przeważnie nie zawodzą, brakuje świeżej krwi. Wasz debiut cieszy nie tylko ze względu na doskonałe podanie melo death w warstwie muzycznej, ale również brzmieniowej. W większości przypadków, nawet jeżeli zespół mocno zerka w stronę grania z pogranicza lat '90 i nowego millenium, sound jest cyfrowy. Niestety jest to winą trendów w realizacji niż celowym działaniem muzyków. Wam udało się uzyskać całkiem naturalny sound.
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
Dobry sound płyty zawdzięczamy Danielowi Witczakowi i Adrianowi Kasprzakowi z Aurora Studio w Luboniu pod Poznaniem. Spędziliśmy z nimi dwa tygodnie a cel, jak słychać, został osiągnięty skoro tak to oceniasz. Wszyscy uczestniczyliśmy w produkcji tego materiału i każdy z członków zespołu dorzucał coś od siebie, a zależało nam najbardziej na tym, żeby brzmienie było naturalne. Oczywiście nie boimy się nowoczesnego podejścia do realizacji, ale wszystko z umiarem.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Aurora słynie z głównie metalcore’owych produkcji. Nie baliście się, że klasyczny metalowy sound może stanowić dla chłopaków przeszkodę?
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
Wybór studia nagraniowego zasugerował nam Krzysztof "Siulek" Kurczewski, który był ówczesnym gitarzystą Turbo. Jego podpowiedź wystarczyła nam w 100% do tego, żeby rozpocząć sesje właśnie w Aurora Studio. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę z "tematyki", jaka dominuje w tym miejscu, ale słuchaliśmy ich produkcji z oficjalnej strony, nie tylko metalcore'owych, co tylko nas utwierdziło w tej decyzji. Zresztą, melodeath, którym się zajmujemy, zawiera w sobie elementy, które ktoś z metalcorem mógłby powiązać, więc wszystko pasowało.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Z jakiego sprzętu korzystaliście w trakcie sesji ?
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
Bębniarz całą sesje wbijał na swoim zestawie Pearl Masters Premium z blachami firmy Anatolian. Gitara basowa to japoński Fender z 84 r PJ-Bass 555, a gitary rytmiczne i prowadzące - Fernandes Revolver 7 Bariton. Wbrew pozorom Daniel i Adrian brzmienie gitar i basu kręcili w większości na sprzęcie cyfrowym, oddającym w pełni to, co prezentują zwykle żywe wzmacniacze lampowe i tranzystorowe.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Chwilę wcześniej powiedziałeś ciekawą rzecz odnośnie brzmienia. Zazwyczaj pytam gitarzystów o ich preferencje odnośnie gratów, i procesory częściej interesują młodych ludzi, grających nowoczesny metal. Z drugiej zaś strony, kiedy mówi się o "metalowym duchu" i ciężarze, pasjonaci stawiają na klasyczny zestaw paka plus head. Do czego trzeba tak naprawdę dojrzeć?
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, co jest lepsze, a co gorsze. Niektórzy pewnie słyszą różnicę pomiędzy np. wzmacniaczem Peavey 5150 w wersji klasycznej - analogowej, a pomiędzy jego odzwierciedleniem w wersji VST czy jego symulacji np. przez Axe FX czy Kempera. Dla mnie ta różnica jest na tyle znikoma, że zdecydowaliśmy się używać na płycie brzmień typowo cyfrowych, a i tak jak sam stwierdziłeś sound jest naturalny. Nie jestem w stanie opowiedzieć się za którąkolwiek ze stron. Wszystko to kwestia możliwości dokładnego ogrania różnych sprzętów, na co nie zawsze znajdzie się czas i budżet. Podobna sytuacja ma miejsce w graniu na żywo. Jeśli gitarzysta stwierdzi, że znalazł kozackie brzmienie na Marshallu Valvstate a gra djent, to czemu miałby tego nie używać.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Wydajecie się być świadomi zarówno jakości materiału jak i wkładu pracy jaki został włożony w jego realizację. Pozostaje jednak pytanie, co z promocja albumu. Obaj wiemy, że próżno u nas szukać potencjalnego wydawcy.
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
Jesteśmy właśnie w trakcie wysyłania promówek do wytwórni zarówno polskich jak i zagranicznych. Nie ukrywamy, że celujemy także w te "największe", ale z nimi bywa różnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W dzisiejszych czasach wiele młodych zespołów próbuje promocji na własną rękę i być może także podążymy tą drogą, ale zostawiamy to jako ostatnie rozwiązanie. Jedno jest pewne - chcemy grać i promować naszą muzykę wszędzie gdzie się da. Na tę chwilę nie mamy żadnych konkretów, a szkoda.
![Logo](/i/images/9/1/9/aD02MA==_src_109919-pindor_10.jpg)
Wielokrotnie w rozmowie pada hasło melodic death metal i metalcore. Oba te nurty przez lata mocno się przenikały, a może nawet, gdyby nie podwaliny położone przez At the Gates i szwedzki metal, z pewnością nie mówilibyśmy o metalcorze jaki znamy. Jak jest w waszym przypadku, jesteście zapatrzeni tylko w "klasyków", czy to co słyszymy na debiucie jest wypadkową również nowych brzmień?
![Logo](/i/images/9/1/8/aD02MA==_src_109918-bml_mat1.jpg)
W Polsce od zawsze panowała moda na "true death metal" i wstrętny metaplikowy thrash.To tak jakby wpisało się w tradycję narodu. Później nastąpił metalcore'owy boom i wielu chciało grać jak Killswitch Engage, ale też nie stanowią oni większości. Może po prostu nie ma aż tylu fanów melodeathu żeby łączyli się w składy tak często jak np. fani Vadera, Deicide czy Nile. Stąd też może ta luka na polskim rynku. To oczywiście tylko podejrzenia, nikt z nas nie przeprowadzał badań rynku muzycznego przed założeniem kapeli. Jeśli ta luka istnieje, to chcemy ją zapełnić.
Rozmawiał Grzegorz Pindor