Królowa gry slidem opowiada o tym jak odkryła blues akustyczny i znalazła idealną gitarę…
"Na początku mojej kariery, wiedziałam, że jeśli nie przegnę z narkotykami i nadmiarem alkoholu, mam szansę na sukces. Tak wyglądało życie wszystkich, których wówczas podziwiałam. Muddy Waters, czy muzycy jazzowi, potrafili przetrwać wszystko. Ja również miałam nadzieję, że mi się uda."
Wygląda na to, że wszystko poszło zgodnie z planem. Bonnie Raitt z powodzeniem funkcjonuje w branży muzycznej od dobrych 50 lat. I tak samo jak wino, z wiekiem, staje się coraz lepsza. Wystarczy spojrzeć na to, jak porusza się na scenie. Drobna postać z wysłużonym Stratem o wdzięcznej nazwie "Brownie", potrafi wykrzesać z siebie prawdziwy ogień. Mimo, że wychowała się na diecie składającej się z Jacka Danielsa i muzyki jaką tworzył Mississippi Fred McDowell, jej twórczość nie ograniczała się jedynie do bluesa. Ballada I Can’t Make You Love Me, która zyskała sławę dzięki coverowi w wykonaniu Adele, wciąż jest nieodłącznym elementem koncertów Bonnie. Jej ostatnia płyta Slipstream, wydana w 2012 roku, była pierwszym albumem, który ukazał się po 7 latach przerwy wydawniczej. Na kolejny krążek nie musieliśmy już tak długo czekać. W tym roku, ukazała się płyta Dig In Deep: magiczna mieszanka rocka, R&B, bluesa oraz charakterystycznych gitarowych slide’ów w stylu Bonnie. Gęsia skórka gwarantowana!
NIE OGRANICZAJ SIĘ...
"Chłonęłam każdy rodzaj muzyki i myślę, że robię tak do tej pory. Dorastałam słuchając Franka Sinatry i Tony’ego Bennetta, na zmianę z operetkami Gilberta i Sullivana. Muszę jednak przyznać, że do świata wczesnego rock’n’rolla wciągnęli mnie Elvis Presley, Chuck Berry i Fats Domino. Duży wpływ miała na mnie muzyka folk wykonywana przez takich artystów jak Peter Seeger oraz Peter, Paul & Mary. Blues był tylko częścią tego, co w tamtym czasie najbardziej mnie ekscytowało. Nigdy nie usłyszałabym o takich artystach jak Slim Harpo czy Muddy Waters, gdyby nie płyty The Rolling Stones. Wszystko zaczęło się jednak od składanki Blues At Newport (1959-1964), którą wydała wytwórnia Vanguard. To pierwsza płyta z akustycznym bluesem, jaką kiedykolwiek usłyszałam. Dla mnie, prawdziwe objawienie!"
...ALE ZNAJ UMIAR
"Son House i ja, poznaliśmy się, kiedy rozpoczęłam studia na Harvardzie. Przedstawił nas Dick Waterman, który pełnił wtedy rolę jego managera. Son żył wówczas w totalnym zapomnieniu, w Rochester. Wciąż jednak potrafił zachwycać swoją muzyką. Wielu starszych muzyków dochodzi do miejsca, gdzie wszyscy zaczynają się zastanawiać, czy artysta wciąż potrafi zapamiętać tekst swojej piosenki. Son potrzebował do tego odpowiedniej ilości alkoholu. Wystarczył jednak zaledwie jeden kieliszek za dużo i wszystko szło na marne. Dick Waterman cały czas monitorował sytuację i pilnował, aby Son nie przekraczał magicznej granicy.
Bluesmani byli często zapraszani na kampus uniwersytecki. Dzieciaki zawsze uważały, że to wspaniałe towarzystwo do wspólnego imprezowania. W przypadku osób takich jak Son, nie był to najlepszy pomysł. Jego wiek i problemy z alkoholem nie pozwalały imprezować na "studenckim poziomie". Dzieciaki uwielbiały spędzać z nim czas, jednak Dick musiał bardzo pilnować tego co dzieje się za kulisami…"
RÓB TO CO KOCHASZ
"Kiedy miałam osiem lub dziewięć lat, byłam wielką fanką Joan Baez. Można właściwie powiedzieć, że kiedy godzinami ćwiczyłam grę na gitarze, chciałam być po prostu nią (śmiech). Płytę Blues At Newport zdobyłam tylko dlatego, że wydawała ją jej wytwórnia. Na krążku pojawili się Mississippi John Hurt, Reverend Gary Davis, John Lee Hooker oraz John Hammond. Gdy po raz pierwszy usłyszałam jak gra John Hurt, od razu pokochałam styl fingerpicking. Gra palcami to wciąż jedyny znany mi sposób ‚obsługi’ instrumentu. Nigdy nie potrafiłam grać kostką. To wtedy nauczyłam się takich kawałków jak Candy Man czy Key To The Highway. Po dziś dzień, wiele numerów z tej płyty to moje ulubione piosenki."
NASIĄKNIJ SCENĄ
"Dużo podróżowałam z takimi artystami jak Sleepy John Estes, Johnny Shines, Hammie Nixon czy Furry Lewis. Odwiedziliśmy mnóstwo festiwali. Mimo że w ogóle wtedy nie grałam, z jakichś powodów, wszyscy ci muzycy lubili spędzać ze mną czas. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, jak wiele miałam szczęścia. Wzięłam wtedy dziekankę z myślą o tym, że za rok wrócę na studia. Po występie, którym otwierałam koncert Freda McDowella, zaproponowano mi wydanie płyty. Wykorzystałam swoją szansę i nie wróciłam już na uniwersytet. W tamtych czasach, wszystkich muzyków łączyła niesamowita miłość do bluesa i wielka ciekawość tego co dzieje się na rynkach muzycznych w Europie. Wspaniale było doświadczać tego jak muzycy z różnych stanów wymieniają się doświadczeniami i swoją muzyką."
PRACUJ Z TYM CO MASZ
"Po tym jak pierwszy raz usłyszałam Blues At Newport, postanowiłam dowiedzieć się, czym jest "bottleneck guitar" o którym wspominał John Hammond. W informacjach na płycie również pojawiło się to określenie. Byłam jeszcze dzieckiem, więc potraktowałam to dosłownie, podkradając któregoś dnia butelkę po lekarstwie Coricidin i zakładając ją na palec. Kilka lat wcześniej, dziadek nauczył mnie grać kilka utworów na gitarze hawajskiej. Nie wiem dlaczego, w ogóle nie przyszło mi wtedy do głowy żadne skojarzenie z bluesem. Minęło dużo czasu zanim zdałam sobie sprawę, że to przecież gitara ze slidem to ten sam instrument, tylko trzymany w inny sposób!
Pamiętam czasy, kiedy Robert Johnson wydał płytę King Of The Delta Blues Singers. Ta muzyka była przytłaczająca i jednocześnie niesamowita. Ten album odegrał bardzo ważną rolę w świecie bluesa. Kiedy po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć go na żywo, miałam za sobą lata nauki metodą prób i błędów. Zdałam sobie wtedy sprawę, że slide powinnam była zakładać na palec serdeczny. Było już jednak za późno na uczenie się tej techniki od nowa."
ZNAJ SWOJE SŁABE STRONY
"Wydaje mi się, że dosyć szybko zdałam sobie sprawę z tego, że nie ma dla mnie przyszłości w roli bluesowej wokalistki na pełen etat. Publiczność chyba nie tego oczekiwała. Poza tym, znalezienie piosenek, w których czułabym się naprawdę dobrze, zawsze było dla mnie prawdziwym koszmarem. Kiedy wracam z trasy, siadam do wszystkich nowych utworów i przepuszczam je przez muzyczne sito, szukając takich, które naprawdę mogę poczuć. Mój gust muzyczny jest bardzo eklektyczny, jednak nigdy nie potrafię w łatwy sposób wybrać odpowiednich dla mnie piosenek. Czasami mijają trzy lub cztery lata, zanim zbiorę materiał, z którym mogę wejść do studia. Ostatnio zakochałam się w utworach takich autorów jak Tom Brady i Richard Thompson. Gdy tylko mam czas, co nie zdarza się niestety zbyt często, siadam z gitarą i mierzę się ze strojeniem DADGAD, które pojawia się w utworach wspomnianych muzyków. Muszę przyznać, że uwielbiam to brzmienie!"
NIE BÓJ SIĘ PROSIĆ O POMOC
"Kiedy poznałam George’a Lowella, oboje byliśmy pod wielkim wrażeniem tego co Ry Cooder zrobił na płycie Randy’ego Newmana. Nie było wtedy szans na to, żeby udało mi się uzyskać brzmienie muzyków, których podziwiałam. Lowell pokazał mi jak wydobyć dłuższy sustain i dał mi kostkę MXR Red Box Compressor. To był sekret jego brzmienia. Wciąż posiadam ten efekt, jednak z racji dużej wartości sentymentalnej, na koncertach towarzyszy mi nowszy model. Nie chciałabym zniszczyć tak cennej pamiątki."
ZNAJDŹ ODPOWIEDNIĄ GITARĘ I TRZYMAJ SIĘ JEJ
"W 1969 roku, trafiłam na Stratocastera za którego zapłaciłam 120 dolarów. To było o trzeciej nad ranem! Nie było na nim żadnego lakieru, jednak bardzo podobało mi się brzmienie przystawek. Zachęciła mnie również przystępna cena. Zawsze kochałam Stratocastery za ich ergonomię i to jak układają się pod palcami. Wielu moich idoli grało na takich gitarach, więc to również miało wpływ na wybór instrumentu. Ten, towarzyszył mi na każdym koncercie jaki w życiu zagrałam. W mojej kolekcji jest też kilka niebieskich modeli, które podarował mi Fender. Korzystam z nich, kiedy gram w stroju A lub G. Nie chcę, żeby ludzie nudzili się na koncertach, kiedy przestrajam gitarę - bilety kosztują zdecydowanie za dużo pieniędzy!"