Muzyk awangardowy i wielowątkowy, który na młodej, ale już silnej polskiej scenie jazzowej jawi się jako wielka nadzieja gitary. Nie bez przyczyny jego talent Mike Stern sklasyfikował słowami: zachwycający gitarzysta!
Jest laureatem Pierwszej Nagrody na Międzynarodowym Jazzowym Konkursie Gitarowym im. Jarka Śmietany (2015) czego godnym dopełnieniem stała się druga lokata w ankiecie Jazz Top magazynu Jazz Forum w kategorii Gitara (2016). W przeszłości otrzymał wiele prestiżowych wyróżnień i nagród w tym Grand Prix w kategorii Indywidualność Jazzowa na festiwalu Jazz nad Odrą (2012) ale na szczęście żadna z tych zacnych gratyfikacji nie zdegradowała jego osobowości, choć z takim ciężarem zaszczytów miałby pełne prawo by "gwiazdorzyć".
W swojej twórczej ekspansywności zachowuje wciąż własny status i konsekwentnie zmierza do ambitnego celu, którym jest własna muzyka. Jest artystą niepokornym wobec nut i pokornym wobec świata, a przed wszystkim świadomym swojej wartości. Jednym słowem to nowoczesny perfekcjonista, a z takim zawsze rozmowa układa się gładko zwłaszcza w przededniu ukazania się jego pierwszego albumu solowego pt. "Unseen" (2016).
SPRZĘTOLOGIA
• gitary: Stefan Schottmuller - semi hollow body model, LL model; gitara klasyczna Alvarez
• wzmacniacze: Fender Princeton, Fender Showman
• struny: D’addario EJ21, E1 single 13
• efekty: Rat Distortion (vintage), Strymon ElCapistan, EHX Holy Grail Nano, Lehle Sunday Driver, MXR 10 band EQ
Rozmawiał: Victor Czura
W swojej twórczej ekspansywności zachowuje wciąż własny status i konsekwentnie zmierza do ambitnego celu, którym jest własna muzyka. Jest artystą niepokornym wobec nut i pokornym wobec świata, a przed wszystkim świadomym swojej wartości. Jednym słowem to nowoczesny perfekcjonista, a z takim zawsze rozmowa układa się gładko zwłaszcza w przededniu ukazania się jego pierwszego albumu solowego pt. "Unseen" (2016).
Przyznaj się na co wydałeś swoją pierwszą poważną nagrodę? Na edukację, nową gitarę, promocję płyty, czy może piękne kobiety?
Pierwszą nagrodą, którą dostałem w swoim życiu była chyba kaseta wideo z bajkami, grałem wtedy na perkusji, mając może 5 lat. Jeśli chodzi o coś poważniejszego to pierwszym konkursem, w jakim wziąłem udział, był ten na festiwalu Jazz Nad Odrą 2012. Udało mi się otrzymać Grand Prix, dzięki tej nagrodzie mogłem wówczas zmienić swoją gitarę, która mimo że brzmiała całkiem nieźle, była raczej instrumentem niskiej klasy. Kupiłem gitarę od znakomitego niemieckiego lutnika Stefana Schottmullera, z którym od tej pory współpracuję. Według mnie, jeśli chodzi o gitary semi-hollow lub hollow-body, są to jedne z najlepszych instrumentów tego typu na świecie.
Jesteś muzykiem wykształconym więc nie będziemy dyskutować o metodyce tylko o muzyce. Dlaczego jazz a nie np. metal?
Jazzu słuchałem od dziecka, mój tata też jest gitarzystą, dzięki niemu miałem kontakt z tą muzyką odkąd sięgam pamięcią. To dla mnie zupełnie naturalny wybór i cieszę się z niego, nie umniejszając przy tym innych gatunków muzycznych, których oczywiście też zdarza mi się słuchać. Ostatnio na przykład sporo słucham Chrisa Thile - niesamowity muzyk, co prawda związany niedawno z jazzem za sprawą Brada Mehldaua, ale wywodzący się bardziej z bluegrassu.
Alex Skolnick (Testament), jest dobrym przykładem tego, że jednak można być wiarygodnym gitarzystą thrash-metalowym i jazzowym. Jesteś młody, czy naprawdę nigdy nie kusiło cię żeby spróbować czegoś cięższego?
Kiedy zacząłem grać na gitarze w wieku 11 lat, oprócz gitary klasycznej, wziąłem też po jakimś czasie do ręki gitarę elektryczną, co naturalnie skłoniło mnie w stronę nieco cięższej muzyki, jednak był to naprawdę krótki okres po którym stopniowo, słuchając muzyki okołojazzowej, wróciłem do moich można powiedzieć, korzeni. Jedną z przełomowych płyt była wtedy "Ballads" Johna Coltrane’a. Osobiście najbardziej cenię pod względem muzycznym artystów, którzy mimo różnych wpływów są raczej spójni stylistycznie. Mam duży szacunek do tych, którzy grają "wszystko", jednak uważam, że rozdrabniając się nie jesteśmy w stanie naprawdę zgłębić jednego gatunku. Myślę, że należy znaleźć granicę pomiędzy byciem elastycznym oraz otwartym na różne wpływy, a rozmienianiem się na drobne.
No dobrze, zostawmy te metalurgiczne dylematy zbieraczom militariów i przejdźmy do synkopowanych nut, które są bliższe twojej naturze. Jak u ciebie wygląda proces komponowania?
Czasami mam dylemat z nazywaniem tego co robie "komponowaniem". To stawiałoby mnie obok takich nazwisk jak Bach czy Mozart, oni także komponowali, jednocześnie będąc geniuszami w tym co robią. Może stwierdzenie "wymyślanie piosenek" bardziej do mnie pasuje :) A tak na serio - zwykle proces ten polega na rozwijaniu krótkich myśli muzycznych, które do mnie przychodzą w jakiś sposób - czy to podczas swobodnej improwizacji czy z głowy. Nie ukrywam, że stanowi to dla mnie najtrudniejszy element w komponowaniu - to znaczy stworzenie z krótkiego pomysłu całego utworu, który ma poszczególne części, ciekawą harmonię, melodykę, rytmikę i w dodatku nie jest od początku do końca czymś, co już znam. Czasami trzy czwarte utworu leży w szafie rok, zanim do niego wrócę i skończę. Nie piszę dużo utworów, być może za mało poświęcam na to czasu - mam wrażenie, że to jest jednak praca, którą po prostu powinno się wykonywać tak jak ćwiczenie, rzadko zdarza się że kompozycja spada z nieba, a jeśli już to jej mały fragment, nad którym potem trzeba przysiąść dwa tygodnie w celu ukończenia :)
W prestiżowej ankiecie Jazz Top magazynu Jazz Forum podsumowującej rok 2015 zająłeś 2 miejsce w kategorii gitara, ustępując tylko pola Markowi Napiórkowskiemu, który niedawno oceniał twoją grę w międzynarodowym konkursie gitarowym. Jak traktujesz tę cienką granicę przebiegającą między mistrzem, a uczniem?
Myślę, że to, jak cienka jest ta granica zależy od sytuacji. Miałem szczęście spotkać się na lekcjach z kilkoma wybitnymi gitarzystami, za każdym razem czerpiąc z tego bardzo dużo, zarówno pod względem muzycznym, jak i życiowym - mam na myśli pokorę. Z pozoru mogliśmy sobie pograć jak równy z równym, jednak z każdym dźwiękiem czułem, ile jeszcze mam do zrobienia - to bardzo cenne doświadczenia. Myślę, że niezależnie od poziomu na którym jesteśmy, warto mieć pewne autorytety i próbować je doścignąć, oczywiście w pozytywny sposób, nie za wszelką cenę i nie za bardzo kopiując. Zawsze jest coś do zrobienia, elementy nad którymi można popracować więcej. Jeśli chodzi o ankietę, to byłem bardzo zaskoczony jej wynikiem, miło znaleźć się u boku tak zacnych postaci. Znaczy to, że do pewnych osób trafia moja muzyka, to bardzo istotne dla mnie. Moja praca została w jakiś sposób doceniona.
Zapytałem o te relacje, bo w mojej ocenie reprezentujesz już ten mistrzowski poziom, który nie wymaga profesorskiej ingerencji, ale byłem ciekawy twojej postawy wobec siły oddziaływania autorytetów. A zatem, gdybyś teraz otrzymał trzy równoległe propozycję zagrania w zespołach: Pata Metheny’ego, Johna McLaughlina i Mike’a Sterna to którego byś wybrał?
Od każdego pewnie mógłbym się sporo nauczyć, a wybrałbym Scofielda. Słyszałem go na żywo kilka razy, dwa razy nawet przed nim grałem - za każdym razem mnie czymś zaskakuje. Co ciekawe, obserwując jego całą karierę mam wrażenie, że gra i brzmi coraz lepiej. Jeśli chodzi o Pata Metheny’ego - cenię go bardzo za całokształt, kompozycje i miejsce jakie sobie wypracował na rynku muzycznym na całym świecie - to jest niesamowite. Mike’a Sterna miałem okazję poznać przy okazji konkursu im. Jarka Śmietany, bardzo ciekawa, pozytywna i pełna energii postać. John McLaughlin w zaawansowanym stopniu poznał muzykę indyjską, jest to temat, który bardzo chciałbym intensywniej eksplorować, gra w jego zespole mogłaby być niezłą szkołą.
Oprócz wyżej wspomnianych czy masz innych "żelaznych" faworytów?
Lista jest bardzo długa. Uwielbiam wspomnianego już Scofielda, Jima Halla, Nelsona Verasa, Kurta Rosenwinkela, Wolfganga Muthspiela, Petera Bernsteina, Juliana Lage, Gilada Hekselmana, Matthew Stevens’a i wielu wielu innych gitarzystów, ostatnio spodobała mi się wspaniała gitarzystka free jazzowa - Mary Halvorson. Oczywiście w moim odtwarzaczu goszczą także inni instrumentaliści. Staram się słuchać jak najwięcej muzyki, w sumie nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
Rok 2015 był datą premiery i promocji płyty pt. "Popyt", sygnowanej nazwiskiem pianisty Mateusza Pałki i twoim. Jak wynika z opisu na płycie Kwartet miał od początku dwóch wyrazistych liderów, a jednak udało wam się razem (Alan Wykpisz - kontrabas, Grzegorz Masłowski - perkusja), stworzyć muzykę autorską, sugestywną i prawdziwą, pełną przestrzeni i salonowych dźwięków, a nade wszystko brzmiącą w opozycji do popowej tandety, jaką karmi się dziś współczesny świat. Czy zatem sugerowany w tytule albumu popyt przysporzył wam chociaż kilku nowych, bardziej świadomych fanów?
Dzięki za miłe słowa. Wydaje mi się że tak - wielu osobom ta płyta się bardzo spodobała, mam znajomych, którzy jak twierdzą przesłuchali ją już dziesiątki razy, mimo iż nie słuchają na co dzień jazzu. To dla nas bardzo ważne - oprócz świadomości, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby w określonym czasie nagrać najfajniejszą muzykę jaką możemy, sprawiliśmy, że album spodobał się ludziom. Myślę, że następnym krokiem we współpracy z Mateuszem będzie płyta w duecie, świetnie nam się razem gra, rozumiemy się na wielu płaszczyznach. Ale to pewnie nastąpi za jakiś czas, teraz skupiłem się na swoim czysto autorskim albumie.
Opowiedz proszę o swojej nowej płycie "Unssen". Co zawiera, jaka jest i z jakimi muzykami ją zrealizowałeś.
Unseen to album, który zrealizowałem sam, niemal od początku do końca - poczynając od warstwy muzycznej po sprawy organizacyjne. Jest to pierwsza płyta sygnowana tylko moim nazwiskiem. Udało mi się zaprosić do nagrania dwóch znakomitych muzyków - kontrabasistę Maxa Muchę, oraz znakomitego perkusistę z Nowego Jorku - Ziva Ravitza, który współpracuje z takimi muzykami jak Shai Maestro, Avishai Cohen czy Lee Konitz. Na płycie znajduje się 9 utworów, 5 moich kompozycji (jedna z nich w dwóch wersjach) oraz 2 standardy jazzowe i jeden utwór Krzysztofa Komedy. Nagrań dokonaliśmy w zasadzie w jeden i pół dnia, na dzień przed sesją zrobiliśmy może 1,5 godzinną próbę, było to nasze pierwsze spotkanie w tym składzie. Co ciekawe - niemal od razu wytworzyło się w muzyce coś, o czym w pewnym stopniu jest ta płyta, niewidzialna chemia, energia i zrozumienie wspólnego brzmienia. Z Maxem grałem wcześniej, Ziva znałem jednak tylko z nagrań. Skompletowanie składu, który nigdy wcześniej ze sobą nie grał, było pewnym ryzykiem, jednak opłaciło się - chłopaki zagrali moje utwory niemal tak, jak sobie wyobrażałem, a momentami nawet zdecydowanie lepiej :) Na szczęście spotkamy się ponownie, gdyż planujemy koncerty z Maxem i Zivem. Od 2 do 7 kwietnia zagramy w kilku polskich miastach: Łodzi, Wrocławiu, Gdańsku, Wadowicach i Krakowie.
Jak ustalacie między sobą priorytet repertuarowy? Czy jako lider dopuszczasz twórczy kompromis czy raczej kontrolujesz całość z aptekarską dokładnością?
W przypadku tej płyty za kompozycje i aranżacje odpowiadałem ja. Dobór muzyków sprawił, że utwory zabrzmiały zgodnie z moimi oczekiwaniami bez większych sugestii, a dzięki pewnym uwagom chłopaków, na które zawsze jestem otwarty, powstały ostateczne szkielety kompozycji. Nie chciałbym ograniczać muzyków z którymi gram, owszem - często mam jakieś małe sugestie, ale staram się jednak nie narzucać za bardzo swojej racji.
Znakomity polski skrzypek jazzowy - Michał Urbaniak nagrywając w 1994 roku album "Urbanator" postawił tezę, że hip-hop odmłodzi jazz. Moim nieskromnym zdaniem odmłodził w takim samym stopniu jak Jean Michel Jarre światową scenę metalową (śmiech). Czy Ty budując markę swojego nazwiska jesteś otwarty na nowości? Co sądzisz o postępującej cyfryzacji muzyki? Jakie są granice tego globalnego procederu?
Zdecydowanie jestem otwarty na nowości, o ile za nimi idzie pewna wartość, potencjał artystyczny, który można wykorzystać. W zeszłym roku byłem na koncercie trębacza Dave’a Douglas’a i jego zespołu High Risk, na którym za elektronikę odpowiadał człowiek o enigmatycznym pseudonimie Shigeto. Jego wkład w muzykę był niesamowity, dla mnie doskonały przykład pozytywnego, muzycznego wykorzystania nowości technicznych. Zamieniłem z nim słowo po koncercie, okazało się, że był perkusistą jazzowym ale porzucił to, bo czuł, że wniesie do muzyki dużo więcej wykorzystując elektronikę - i rzeczywiście słuchając go, odniosłem dokładnie takie wrażenie. Wydaje mi się, że zawsze chodzi o sposób, w jaki wykorzystamy dane narzędzie, nawet jeśli są nim sztucznie wygenerowane dźwięki.
Dla mnie wymiernym elementem potwierdzającym zasadność ekspansji muzyki, w tym również rodzimej sceny jazzowej są płyty, których na szczęście ostatnimi czasy przybywa na naszym wciąż skromnym rynku, bo oto Adam Bałdych nagrał świetny album, Piotr Pociask, Rafał Sarnecki, Urszula Stosio, a za chwilę do elity dołączy twoja kolejna płyta. Jakie w związku z tym faktem masz nadzieje i oczekiwania?
Mam nadzieję, że będę mógł dotrzeć z moją muzyką do ludzi, że po prostu polubią ten album. To proste, ale chyba każdemu muzykowi zależy na pozytywnym odbiorze. Ogólnie chciałbym aby dobra, prawdziwa muzyka miała większą siłę przebicia, żeby ludzie chętniej wybierali się na koncerty - zauważamy chyba wszyscy spadek jakości muzyki występującej w popularnych mediach, sztuka mylona jest z tanią rozrywką. Zatem moją nadzieją są tłumy osób na koncertach jazzowych i Miles Davis zamiast disco polo w radiu!
Szczerze życzę ci tego, bo jak wiesz muzyka, zwłaszcza ta przez duże "M", którą z zaangażowaniem celebrujesz nie wybacza zdrady i bywa też życiowo zaborcza. Czy masz czas by wyskoczyć czasem z kumplami na miasto.
Mam skłonność do zagospodarowywania swojego czasu tylko i wyłącznie muzyką. Z biegiem lat wiem, że oczywiście to nie jest dobre, ani dla mnie jako muzyka ani dla mnie jako człowieka (o ile to nie to samo). Ostatnio sprawy związane z płytą pochłonęły większość mojego czasu, mam nadzieję, że jak płyta się ukaże, będzie więcej wolnych chwil na spotkania.
SPRZĘTOLOGIA
• gitary: Stefan Schottmuller - semi hollow body model, LL model; gitara klasyczna Alvarez
• wzmacniacze: Fender Princeton, Fender Showman
• struny: D’addario EJ21, E1 single 13
• efekty: Rat Distortion (vintage), Strymon ElCapistan, EHX Holy Grail Nano, Lehle Sunday Driver, MXR 10 band EQ
Rozmawiał: Victor Czura