Przekomponowaliśmy też na przykład pierwszą wersję
"Eve", w ciągu kilku miesięcy. Tak samo było z
"Oro". I z "Ecate". Mniej więcej 3-4 miesiące po stworzeniu pierwszej wersji całości materiału zmieniliśmy w nim jeszcze kilka elementów, a później przyszła pora na pracę w studio, gdzie zrobiliśmy naprawdę sporo i ciężko pracowaliśmy. Miał w tym swój udział - jak zawsze - Lorenzo Stecconi, bo praca z nim rządzi się swoimi prawami. Dużo zrobiliśmy w studio, później przy miksach. To wszystko, cały proces tworzenia i przetwarzania muzyki wygląda dziś zdecydowanie inaczej niż kiedyś. To całkiem inne, bardziej przemyślane i usystematyzowane podejście do pracy nad muzyką. Teraz jest mniej, jakby to powiedzieć, działania na żywioł. Zawsze dążyliśmy do tego, by iść za naszymi pierwotnymi ogólnymi pomysłami i później je rozwijać, ale - tak jak powiedział Vita - w ostatnich latach staliśmy się bardziej dojrzali, dorośliśmy. No, powiedzmy (śmiech), w każdym razie jesteśmy bardziej skoncentrowani na realizacji celu, bardziej wybredni i wymagający wobec samych siebie, zaczęło nam bardziej zależeć nad pracą nad sobą i własnymi umiejętności w każdym zakresie - od grania na instrumentach, przez tworzenie kompozycji, po nagrywanie muzyki. Chcemy robić wszystko lepiej - grać, komponować, dziś wkładamy we wszystko więcej wysiłku, by osiągnąć najlepszy możliwy rezultat. Chcemy dać z siebie tak dużo, jak tylko jesteśmy w stanie. Generalnie, zawsze podchodziliśmy w ten sposób do tematu, ale w ostatnim czasie cały ten proces realizujemy jeszcze bardziej świadomie, racjonalnie, w mniej szalony i przypadkowy sposób. Teraz jest bardziej na zasadzie "OK, zróbmy to albo tamto", ale nie kończy się tylko na gadaniu, ale na wcielaniu pomysłów w życie od początku do końca, zostawiając zawsze tylko trochę miejsca na ewentualne zmiany i improwizacje. Ale jednocześnie pracując dużo w studio, by nadać muzyce odpowiedni finalny kształt. Zmiany nastąpiły też w naszym podejściu do życia, w naszym codziennym nastawieniu do świata, który - mam wrażenie - zaczęliśmy postrzegać inaczej. Na pewno sami też mocno się zmieniliśmy, jesteśmy innymi ludźmi niż 10 czy 15 lat temu i jakby jeszcze bardziej wzajemnie scaleni jako zespół. W
Ufomammut jest nas trzech, ale działamy jak jeden organizm. Gramy razem, to monolityczna całość. Ewolucja dotyczy także muzyki, utworów. Za każdym razem, kiedy je odgrywamy, gramy je inaczej, to trochę jak tworzenie płyty na nowo, zarówno jeśli chodzi o stary, jak i nowy materiał. Wydaje mi się, że jesteśmy teraz bardziej dojrzali, czujemy to wszystko jakby głębiej i bardziej prawdziwie, przeżywamy to co nas spotyka bardziej autentycznie i to samo przekłada się na muzykę, na wszystko inne, czym się zajmujemy. Wcześniej to się po prostu działo, a my bardziej poddawaliśmy się wydarzeniom, niż staraliśmy się brać w nich aktywny udział, w miarę kontrolując to, co dzieje się wokół. Mam wrażenie, że wcześniej to było bardziej czekanie, aż coś się stanie. Teraz jesteśmy w akcji, wiemy, co chcemy zrobić i wdrażamy pewne tematy z własnej inicjatywy.
Ufomammut na fali, jak surfer (śmiech).