Przykre to jest, że na trasy jako supporty w większości przypadków nie jeżdżą już tylko najlepsze zespoły, ale też i te najbogatsze, które bardzo często myślą, że jak pojadą z jakimś dużym bandem, to nagle zostaną wyhajpowani w niebiosa. Niestety, ale jeżeli twój zespół ssie, to nie zyskasz na każdym z tych koncertów nowych fanów, tylko kolejne 200 osób dowie się, że twój zespół ssie. Drugą kwestią jest to, że jeżeli myślisz, że dla kapeli, która tak naprawdę nikogo nie obchodzi, granie 20 minutowego setu o 17:30 dla wychodzących jeszcze z domu fanów zespołu, którego gig otwierasz, to dobry pomysł, to ja proponuję za ten hajs nagrać 2 kolejne płyty. Inna sprawa, że jeżeli jest to slot o w miarę sensownej porze, przed na prawdę DUŻYM zespołem, a ty wiesz, że twoja muza jest na tyle dobra, że się obroni i ludzie ją łykną, a hajsy przynajmniej w znaczącej części zwrócą się w postaci sprzedanego merchu, to jest to w ostateczności ryzyko, którego warto się podjąć. Oczywiście jeżeli masz pod ręką wolne kilkanaście, a czasami kilkadziesiąt tysięcy Euro. Co nie zmienia faktu, że czytając sobie te wszystkie "oferty" i "niesamowite okazje" do zagrania supportu za okazyjną cenę 7 tys. Euro, z nikomu nieznanym zespołem po malutkich knajpkach, to kisnę niemożebnie. Nie wiem, kto wpada na takie pomysły, ale przecież to jest jakiś sztos. Tak samo nie mogę zrozumieć tego, że pięciu dorosłych chłopa nie jest w stanie zrzucić się po 500 zeta, żeby nagrać Ep-kę (bo teraz już się nie nagrywa dema, bo to wiocha i brak profesjonalizmu!). Ale potem na studio reporcikach wszyscy mają gitarki za 8 koła, mesy ługi-bugi i tysiące purchaw do deptania rozłożonych na podłodze. Na to już jakoś są pieniądze.. Serio, nie kumam tego. Ja jak nie miałem odpowiedniej ilości papy, żeby nagrać płytę, to albo sprzedawałem gitarę, albo 4 purchawy, a nie żebrałem po ludziach "DEJ NA PŁYTE". Jeżeli chodzi o Banisher, to przeszkód było cale mnóstwo. Rozpoczynając od permanentnych roszad personalnych, co za każdym razem w jakiś sposób opóźniało działanie zespołu (chociażby ostatnie zmiany, przez które musieliśmy o rok przesunąć nagrania nowej płyty), przez odwieczne problemy z kasą, tym, że jako 17-18 latkowie totalnie nie umieliśmy bawić się w zespół pod względem organizacyjnym; kłód pod nogami było zawsze wiele. Ale również dzięki temu zdobyliśmy mnóstwo doświadczeń. Dziś, po ponad 10 latach istnienia zespołu wiemy już dużo lepiej, jak się za to wszystko zabrać i sytuacje typu target "Wyjść na Zero" już nam się raczej nie zdarzają, z czego jestem bardzo zadowolony, bo nareszcie to wszystko wygląda po ludzku. Co nie znaczy, że raz na jakiś czas nie zdarzy się wtopa. Coraz fajniej natomiast wychodzą nam gigi za granicą. Myślę, że po wydaniu "Oniric Delusions" będzie jeszcze lepiej.