Po trzydziestu latach od premiery "Fali", w ramach występu na tegorocznym festiwalu w Jarocinie, Muchy zaprezentowały własne interpretacje utworów ze ścieżki dźwiękowej filmu Piotra Łazarkiewicza. Efektem przedsięwzięcia jest "Powracająca FALA", album z zapisem tamtego koncertu. O występie, nowej płycie oraz buncie rozmawiamy z Michałem Wiraszko oraz Michałem Puchałą.
Dlaczego zdecydowaliście się na taką formę koncertu w ramach tegorocznego Jarocina?
To wypadkowa wielu czynników. Padła taka propozycja, a my lubimy przygody. Zmierzenie się z utworami, które dla wielu osób mogą być kamieniami milowymi polskiej muzyki rockowej lat ‘80 to wyzwanie, a wyzwania lubimy tak samo bardzo jak przygody.
Forma przedsięwzięcia ewoluowała podczas przygotowań, ale od początku chcieliśmy, aby koncert był czymś więcej niż tylko odegraniem coverów. Mieliśmy też świadomość tego, że pochylenie się nad utworami sprzed trzech dekad może sprawić, że rozwiniemy się muzycznie, a to zawsze świetna inwestycja.
Wystąpiliście zaraz po Nowych Sytuacjach. Jaka była reakcja zespołu na Waszą interpretację utworu "Moja krew" Republiki?
To bardzo trudny do zaśpiewania utwór, nie chcieliśmy przy nim za bardzo "grzebać", bo ma to mniej więcej podobny sens, jak poprawianie Mona Lisy po da Vincim. Aż takiego tupetu nie mamy.
Sytuacja była mocno zobowiązująca: wejść na scenę po Nowych Sytuacjach i na dodatek powtórzyć utwór, który przed chwilą grali. Panowie zareagowali bardzo żywiołowo i mam wielką nadzieję, że sprostaliśmy oczekiwaniom.
Czym kierowaliście się przy wyborze utworów do setlisty?
Intuicją, wiedzą, emocjami i możliwościami. Każdy z nas obejrzał film "Fala" parę razy. Wielokrotnie też spotykaliśmy się na wspólnych seansach, robiliśmy notatki i dogłębnie analizowaliśmy każdy fragment.
Mimo że staracie się trzymać pierwowzoru, tchnęliście w ten album powiew świeżości, udowadniając jednocześnie, że ów materiał jest ponadczasowy.
Dziękujemy. Takie mieliśmy założenie. Super, że to dostrzegłeś, bo poświęciliśmy temu prawie kwartał naszego życia.
Do której z piosenek z płyty masz największy sentyment?
Jeśli chodzi o wersje oryginalne, to "O jaki dziwny, dziwny" Tiltu. To piosenka, którą zaśpiewałem w podstawówce św. Mikołajowi. Największą frajdę podczas koncertu sprawia mi granie "Ulicy" Aya RL, jednak wszystkie piosenki są dla mnie bardzo ważne.
Nie zagraliście utworów stricte punkowych.
Każdy ma swoją definicję punka.
Czy dzisiejsi artyści mają się przeciw czemu buntować?
Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
Oczywiście. Ten bunt jest teraz równie, jak nie bardziej wartościowy. Jeśli mówimy o buncie w kontekście Jarocina, to wtedy większość miała wspólnego wroga. W tej chwili jest dużo więcej pokus zejścia z właściwej drogi. Te pokusy są często ładnie opakowane. Trudniej się w tym połapać, trudniej i buntować.
Znasz Jarocin niemal z każdej perspektywy: muzyka, widza oraz dyrektora artystycznego. Który "Jarocin" jest najbardziej "Twój"?
Hmm, każda w zasadzie perspektywa ma "swój" ulubiony rocznik. Za najbardziej udany artystycznie postrzegam Jarocin 2009. Udało się wtedy zaprosić do Jarocina Bad Brains, Editors, czy Animal Collective. Oczywiście swoje miejsce w mojej mitologii sentymentalnej ma rok 2008. Debiutowałem wtedy w Jarocinie i jako muzyk i jako dyrektor artystyczny. Jako widz najlepiej wspominam rok 2010, choć i wtedy występowaliśmy z Muchami na dużej scenie. Z perspektywy koncertowej - co pewnie Cię nie zaskoczy - najmilej wspominam obecny rok i koncert "Powracająca FALA".
Płyta "Powracająca FALA" ukazała się również na winylu, nota bene pierwszym w Waszej karierze.
Cieszę się z tendencji, które pokazują, że ten nośnik powraca do łask. Muzyka ma różne, coraz to nowsze kanały dystrybucji. Popularne, łatwe, dostępne ale z drugiej strony ekskluzywne, limitowane jak winyl. Cieszę się z tego - to wspaniała pamiątka.
Czy jest szansa na trasę koncertową z "Powracającą FALĄ"?
Zagraliśmy już kilka koncertów z tym materiałem i wnioski są takie, że nie wszędzie się ten pomysł sprawdza. Nadaliśmy całości charakter parateatralny i aby wyciągnąć zeń wszystkie niuanse, najlepsze byłyby właśnie sale teatralne. Do tego zmierzamy. Chcemy w przyszłym roku zagrać kilka specjalnych koncertów w nietypowych miejscach. Może uda się także pojechać z "Powracającą FALĄ" na festiwale filmowe?
Rozmawiał: Wojciech Margula
Zdjęcie: monikamotor.com