Wywiady
Derek Trucks

Maestro slide prosto z południa USA mówi nam dlaczego sprzęt muzyka nie czyni, dlaczego kiepscy gitarzyści zawsze się rozlecą i dlaczego on sam nigdy nie będzie usatysfakcjonowany...

2015-11-19

Pierwszy raz kiedy świat usłyszał o Dereku miał miejsce w wiadomościach American TV we wczesnych latach 90. Blond dzieciak w czapce bejsbolówce nieśmiało wystający zza własnej gitary zaczął grać z takim uczuciem, że oglądający go gitarzyści na chwilę wstrzymali oddech. Wśród nich był mistrz gitary slide Sonny Landreth: "Zobaczyłem ten klip w newsach. Ja i mój basista spojrzeliśmy się tylko na siebie i już wiedzieliśmy - ten dzieciak ma to coś..."

Swoim stwierdzeniem Landreth trafił w dziesiątkę. Urodzony w roku 1979 w Jacksonville na Florydzie młody geniusz slide'a. Może i był on siostrzeńcem Butcha Trucksa, perkusisty Allman Brothers Band, ale wszelkie posądzenia o nepotyzm zostały wkrótce rozwiane przez jego własne, unikalne dźwięki. Pod koniec lat 90. Derek prowadził już swój odznaczony Grammy Award zespół, dumnie nosząc miano najbardziej docenianego sidemana, który swoją buteleczką śpiewał na płytach każdego od Allmanów po Erica Claptona. Ale dla wielu z nas, najlepszy moment przyszedł w roku 2010, kiedy Trucks połączył siły z Susan Tedeschi, tworząc Tedeschi Trucks Band. Jak sam nam powiedział: "Kiedy ten zespół odpali wszystkie cylindry, nikt nie jest w stanie go zatrzymać."

PIERWSZE PŁYTY


Dla mnie były to 'At Fillmore East', 'Layla And Other Assorted Love Songs', 'The Best Of Elmore James', a potem BB King 'Live In Cook County Jail'. To jest to co spowodowało, że gram na gitarze i bez cienia wątpliwości, możesz usłyszeć te wpływy w mojej grze i dziś. Wracam do nich od czasu do czasu, by znów się z nimi połączyć i czerpać ze studni. Grając z Allmanami przez 15 lat często wracałem do wczesnych nagrań Duane'a, aby przypomnieć sobie o co chodzi w tej muzyce. Dobrze jest odświeżać sobie własne korzenie. Oczywiście nie chcesz zbyt długo siedzieć w jednym miejscu, ale cokolwiek cię porusza, cokolwiek powoduje, że ogień pali się dalej, nie może być złe.

BĄDŹ KRYTYKIEM


Nieczęsto słucham swoich własnych nagrań, ale kiedy już się tak dzieje, znajduję w nich mnóstwo rzeczy do poprawki. To samo mam z zespołem i wszystkim. Po każdym koncercie rozbieram zdarzenia na czynniki pierwsze i zastanawiam się co można zrobić lepiej. To jak nigdy nie kończąca się praca. Nie ma za wiele poklepywania się po plecach. Zabawne, że kiedy słucham swoich naprawdę wczesnych nagrań, przykładowo kiedy miałem 13 lat, jest w nich jakaś trudno uchwytna wolność, jakby brak zahamowań. Lubię w nich to. A potem słucham nowszej muzyki i znajduję w niej podobne elementy. Myślę wtedy: 'Wow, nie zmieniłem się ani trochę. Gram ten sam szajs co kiedyś.' Słuchając się dostrzegam momenty, w których poległem, albo momenty bardzo cliché. Ale tym więcej ich znajduję, im dalej w czasie sięgam. To znaczy, że z biegiem lat wypleniasz ze swojej gry te chwasty.

DUŻE JEST PIĘKNE


Podróżujemy wraz z 11-osobowym zespołem. To daje sporą moc na scenie. Jest tu sporo talentu i sporo miejsc, z których można czerpać inspirację. Byłem w różnych zespołach, ale nie doświadczyłem nigdy czegoś takiego. Kiedy ten zespół odpali wszystkie 11 cylindrów, nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Uzależniłem się od tego. Szczęśliwie, ja i Susan myślimy podobnie - nigdy nie byliśmy napędzani przez żądzę sławy lub pieniędzy. Jesteśmy wystarczająco uparci, by prowadzić zespół, w którym chcemy grać. Menadżerowie i księgowi często się dziwią, dlaczego jeździmy w trasy z tyloma ludźmi. To fabryka miłości... wiesz?

ZOSTAJE W RODZINIE


Susan jest cholernie dobrą gitarzystką. Szczególnie jeśli chodzi o styl a'la Johnny ‘Guitar’ Watson czy a'la Magic Sam. Naprawdę nie znam wielu ludzi, którzy potrafiliby zrobić to tak jak ona. Widziałem ostatnio Jimmiego Vaughana, na imprezie urodzinowej Erica Claptona. Pomyślałem, że musiał mieć na nią spory wpływ, bo grają w bardzo podobny sposób. Jimmie także gra dość kanciasto i muskularnie, czasem balansując na krawędzi destrukcji, ale zawsze wychodzi z tego cało. Jest coś heroicznego w tego rodzaju brzmieniu. Coś co powoduje, że słuchając siedzisz cały czas na krawędzi fotela.

SZYBKOŚĆ ZABIJA


Czuję, że im lepszy jesteś, tym bardziej się ograniczasz. Kiedy już zagrasz z gośćmi takimi jak BB King czy Clapton, uczysz się jak oddychać. To jest to co chcę usłyszeć. Mówię o momencie, w którym stajesz na krawędzi i zaczynasz eksperymentować. Ale po tym przychodzi czas na oddech. To jest coś co wielu młodych muzyków utraciło. I wiesz co, nie chcę uczestniczyć w takiej konwersacji, gdzie ktoś gada zbyt dużo. A jeszcze bardziej nie chcę tego słuchać. Chciałbym czuć, że jesteśmy w tym razem.

POD PALCAMI


Kiedy bierzesz do ręki instrument, przechodzi przez niego twoja osobowość. Są tacy, u których słychać to niezależnie od tego, jaki wezmą instrument. Pamiętam, że kiedyś patrzyłem na stare zdjęcia Huberta Sumlina z Howlin’ Wolfem, grających na tych dziwnych gitarach i wzmacniaczach - myślałem wtedy, że taki sound można osiągnąć tylko na dokładnie takim samym sprzęcie. Lata później siedziałem z nim na backstage'u, gdzie stało fabrycznie nowe combo Fendera i Gibson z metką, prosto ze sklepu. Hubert zaczął grać i był to dokładnie ten sam sound jaki zapamiętałem. Tak więc tamta teoria została rozbita w drzazgi. Wtedy to do mnie dotarło: wszystko jest w twoich palcach. Dobre gitary, dobre wzmacniacze - te rzeczy pomagają, ale nie uczynią z ciebie gitarzysty.

SG NIE TYLKO DO METALU


Z tym się ludziom SG przede wszystkim kojarzy, ale dla mnie to zawsze była gitara Duane Allmana. Potem odkryłem, że Johnny Jenkins grał na SG na tych wszystkich wczesnych nagraniach Otisa Reddinga, gdzie brzmiało to jak skrzyżowanie Les Paula i Stratocastera. Do tego typu soundu świetnie się nadaje. Wizualnie, przez te rogi, jest to instrument wyglądający dość niegodziwie, więc z pewnością łatwo jest skojarzyć to z hard rockiem i heavy metalem. Ale możesz na tej gitarze zrobić naprawdę wiele rzeczy.

TANIEC NA LINIE


Zawsze próbujesz znaleźć coś nowego, nie przestajesz napierać, ciągle poszukujesz. To może być przerażające, że próbuję nigdy nie grać tego samego dwa razy, ale większość moich idoli robiła to w ten właśnie sposób. Balansowanie na linie jest przyjemne. Na szczęście nie jest tu tak jak w życiu, że kiedy spadasz, umierasz. Tak długo jak potrafisz znieść odrobinę wstydu od czasu do czasu, wszystko będzie ok. Na dodatek dość często, po przypadkowej obsuwie nadchodzi moment szczytowy i zaczynasz grać swoje najlepsze rzeczy - muzyczna adrenalina dochodzi wtedy do głosu.

NIE TYLKO O SLIDE


Chodzę tam, potem wracam, i tak w kółko. Czasem więcej radości daje mi granie na zwykłej gitarze i w ten sposób rodzą się moje najlepsze pomysły. Kiedy indziej mam ochotę grać tylko na slide. Niekiedy też potrafię znaleźć odpowiednie proporcje pomiędzy jednym i drugim, nawet w obrębie tej samej solówki. Uważam, że te momenty są najbardziej wartościowe, ale nie może to wypływać ze świadomości. Muszą to być te chwile, kiedy słyszysz coś w głowie i to po prostu grasz.

WYŁĄCZ AUTOPILOTA


Ten zespół różni się od innych grup. Większość ludzi próbuje znaleźć dla kapeli określoną formułę. Coś jakby guziki, po których naciśnięciu wywołuje się pożądaną reakcję, łatwe szlagiery, skuteczne tricki, coś nad czym nie trzeba zbyt długo pracować. Staramy się tego unikać, próbując na każdym koncercie stworzyć ten właściwy moment, zamiast tylko wyciągać z kapelusza magika kolejne sztuczki. Kiedy zespół jest odpowiednio zainspirowany, a na scenie dzieją się prawdziwe rzeczy, publiczność to czuje. Wiesz, kiedy artyście się to udaje, bo muzyka wtedy jakby lewituje. Takie momenty pamięta się potem latami.

PRZYSZŁOŚĆ JEST GITARĄ


Jeśli staniesz się maestro w swoim fachu, a potem dalej nad tym pracujesz, zabierając swoją muzykę w rejony nieosiągalne dla innych, wtedy zawsze będziesz miał słuchaczy. Mam wrażenie, że większość tej muzyki jaką się teraz gra - nie ważne jak dobrze sobie radzi i ile wpływów z biletów generuje - popadnie w niebyt. Jeśli coś się nie trzyma kupy, wszędzie są pęknięcia, to nieważne jak byś na to chuchał i dmuchał, wcześniej czy później się rozleci i przepadnie. Ale jeśli coś jest robione solidnie i w zgodzie ze sztuką, będzie trwało. Właśnie tak to czuję - jeśli coś jest prawdziwe, to będzie trwać wiecznie.