The Specials

Wywiady
2006-06-01
The Specials

"Wszyscy punkowcy i  bikiniarze, Front Narodowy i  rockersi. Wszyscy hippisi, skini i dredziarze ! Musimy walczyć aż nie polegniemy !" - tak rozpoczyna się drug i utwór z płyty " Specials", " Do The Dog".

Słowa oddają atmosferę panującą w Wielkiej Brytanii w późnych latach 70. zeszłego wieku. The Specials udało się, jak żadnemu innemu zespołowi, uchwycić nastrojów tamtych czasów. Wydawało się, Wielka Brytania to arena walki na wszystkich frontach. Ludzie buntowali się przeciw systemowi, walczyli o utrzymanie pracy i bili się między sobą. Panowało ogólne niezadowolenie z polityki rządu, a młodzież, dla której nie było pracy, popadała w depresję. Wiadomość o zwycięstwie Margaret Thatcher w wyborach niewiele zmieniła. Ludzie przeczuwali, że z nową panią premier wcale nie będzie łatwiej. Pozostał niewielki wybór: przeklinać, walczyć, albo... wstąpić do gangu lub młodzieżowej subkultury.

Rok 1979 był drugim złotym wiekiem dla rozwoju wszelkiej maści subkultur. Odrodził się zapoczątkowany w latach 60. ruch mod. Wkrótce potem pojawili się skini w ostro zakończonych, ciężkich butach, oraz takie, już istniejące subkultury młodzieżowe, jak Teddy Boys, czyli angielski odpowiednik bikiniarzy i greasersów (grease - tłuszcz, tu jako żel do włosów). Wszyscy gotowali się, żeby skoczyć sobie do oczu.

Społeczeństwo w obliczu kryzysu i niepewności dnia jutrzejszego pragnie choć na moment zapomnieć o problemach, rozpuszcza włosy i zaczyna tańczyć. Można powiedzieć, że skorzystali z tego The Beatles, kiedy pojechali z koncertami do Stanów Zjednoczonych w 1964 roku, w przeddzień zabójstwa prezydenta Kennedyego. The Specials znaleźli się we właściwym miejscu i czasie: weszli na estradę, kiedy brytyjska młodzież potrzebowała zapomnienia i dobrej zabawy. Nikt nie spodziewał się, że zespół z Coventry zrobi taką karierę. "Muzyka The Specials była zupełnie inna niż to, co znaliśmy wcześniej. Nie byli po prostu kolejnym zespołem punkowym, lecz twórcami zupełnie nowego kierunku w muzyce" - mówi Paul Simonon z grupy The Clash.

Zespół The Specials tworzył Roddy "Radiation" Byers (gitara prowadząca), Lynval Golding (gitara rytmiczna), Terry Hall (wokal), Neville Staples (wokal), Horace Panter (bas), John "Brad" Bradbury (perkusja) i Jerry Dammers (organy). Wielonarodowy i mieszany pod względem koloru skóry skład grupy budził wiele kontrowersji nawet w późnych latach 70, nawet prasa nie szczędziła muzykom zjadliwych komentarzy. Członkowie zespołu jednak nie przejmowali się zbytnio tym, co wypisują dziennikarze. I całe szczęście.

"W Coventry zespoły mieszane nie były niczym szczególnym. Żaden z nich nie zrobił po prostu takiej kariery" - powiedział Jerry Dammers. Problem rasizmu był kluczowym przesłaniem twórczości The Specials. Roddy ujął to najlepiej opisując zespół w trzech słowach: "czarny, biały, zespół". The Specials zdawali się przybywać znikąd. Ich debiutancki singiel "Gangsters", od razu zakwalifikowany do gatunku ska, był nową wersją przeboju Prince’a Bustera. "Gangsters" to na długo wpadający w ucho utwór, w którym na pierwszy plan wysuwa się gitara prowadząca Roddyego i organy Dammersa. To specyficzne brzmienie szybko zawładnęło wyobraźnią młodzieży. Utwory zespołu szybko weszły na listy przebojów i zagościły na nich wraz z przebojami takich formacji, jak Madness, The Selecter, The Beat i Bad Manners. Nagle dzieciaki zaczęły golić głowy i nosić glany. The Specials sprawili, że mundurek szkolny po raz pierwszy stał się modny. Wystarczyło ubrać do niego Martensy, założyć cienki krawat i można się było czuć jak "niegrzeczny chłopczyk".

W październiku 1979 The Specials wydali debiutancki album, "Specials", który jest dziś uważany za klasykę gatunku. Płyta była inspiracją dla ówczesnych brytyjskich kapel, między innymi dla The Ordinary Boys (nagrali swoją wersję piosenki The Specials, "Little Bitch"), The Dead 60s czy The Streets. Krytycy zgodnie twierdzą, że album zapoczątkował nurt ska punk w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy posłuchać "Monkey Man" grupy Reel Big Fish, który jest inspirowany jedną z kompozycji The Specials. Jest to piosenka jamajskiej formacji Toots And The Maytals, ale to właśnie wersja nagrana przez The Specials zainspirowała Reel Big Fish. "Gitarowe intro jest żywcem wzięte z naszego utworu, co odbieram jako komplement" - mówi Roddy Radiation. Tim Armstrong z grupy Rancid także przyznaje się do wpływu, jaki wywarł na nego album "Special". "Kiedy zakładałem grupę Operation Ivy zrobiłem to między innymi pod wpływem ich muzyki" - przyznaje Armstrong. "Ci kolesie stworzyli świetną mieszankę muzyczną: wzięli blue beat ska z Jamajki i dodali do tego punkowe brzmienie. Przynajmniej dla mnie brzmi to jak punk. My zwyczajnie podkręciliśmy tempo i napisaliśmy swoje teksty. W ten sposób powstał nasz styl".

Rancid są bliżsi The Specials niż jakikolwiek inny zespół. Utwór z płyty "And Out Come The Wolves", "Time Bomb", to czyste brzmienie The Specials. "Policeman", który zespół nagrał już jako The Silencer, brzmi jakby grał w nim na organach Jerry Dammers. Utworem, w którym jednak najwyraźniej widać wpływ The Specials, jest "Hooligans". Pojawił się na albumie "Life Won’t Wait". Na gitarze zagrał sam Roddy Radiation. Roddy wyznał: "Zostałem zaproszony na spotkanie z muzykami Racid, po czym wręczono mi gitarę. To był Les Paul, cały pokryty jakimiś głupimi naklejkami. Naśmiewałem się z tej gitary nie zdając sobie sprawy, że należy do Larsa Frederiksena. Nie było to zbyt fortunne, ale mimo to poprosili mnie, żebym zagrał w tym utworze".

Innym zespołem z Ameryki, który wzorował się na The Specials był Voodoo Glow Skulls. "The Specials wywarli na nas duży wpływ" - mówi gitarzysta Eddie Casillas. "Byłem podlotkiem, miałem dziesięć albo dwanaście lat, kiedy mój starszy brat zainteresował się muzyką ska. Słuchaliśmy razem płyt, w których zafascynowało nas stare brzmieniem w stylu two tone".

To paradoks, że tyle amerykańskich zespołów przyznaje się do wpływu The Specials. Kiedy artyści odwiedzili Stany Zjednoczone w ramach trasy koncertowej na początku lat 80., publiczność nie przyjęła ich entuzjastycznie. Nie rozumiała ich muzyki. "Amerykanie myśleli, że jesteśmy jakimś zespołem, które promuje nowatorskie brzmienie" - wspomina Roddy. "W Nowym Jorku i Los Angeles nie było tak źle, ale jak graliśmy support dla The Police, publiczność siedziała i tylko się na nas gapiła. Dla nich byliśmy jedynie dziwnymi facetami w garniturach skaczącymi po scenie".

Debiutancki album "Specials" został nagrany w TW Studios w Fulham, dzielnicy Londynu. "To studio to była mała nora pod jakąś pralnią" - wspomina Roddy. Produkcją krążka zajął się Elvis Costello, już wtedy wielka gwiazda z kilkoma przebojami na koncie (między innymi "Watching The Detectives"). Chociaż produkcją singla "Gangsters" zajęli się sami muzycy, to zgodzili się kiedy Costello zaproponował współpracę nad produkcją całego albumu. "Elvis przychodził na nasze wczesne koncerty. Był zafascynowany tym, jak gramy. Pamiętam, że przyszedł porozmawiać z nami po występie w Bournemouth. Graliśmy wtedy w klubie Capones i po koncercie zaprosiliśmy wszystkich na imprezę na plażę. To było dopiero szalone" - mówi Roddy.

Elvis Costello dodaje: "Chciałem wziąć The Specials pod swoje skrzydła zanim jakiś profesjonalny producent zepsułby ich brzmienie. Śpiewali o rzeczach przyziemnych w bardzo bezpośredni sposób - Terry Hall adresował swoje słowa do wszystkich: do mnie, do młodzieży, do zwykłych ludzi. Nie był gwiazdą bujającą w obłokach. Czasem trzeba śpiewać o rasizmie. A jeśli chcesz przekazać swoje przesłanie za pomocą muzyki, do której się tańczy, musisz mówić pewne rzeczy wprost bez owijania w bawełnę".

Jaki był efekt tej antyrasistowskiej propagandy? Wielu buntowników z tego okresu dało się zwerbować do takich prawicowych ruchów, jak na przykład Front Narodowy. Członkowie tej instytucji obarczali winą za swoje niepowodzenia i brak pracy imigrantów z Indii czy Pakistanu. Antyrasistowskie teksty The Specials na pewno zmieniły nastawienie młodych do obcokrajowców i ludzi o innym kolorze skóry. Odnieśli taki edukacyjny sukces właśnie dlatego, że mówili prostym, zrozumiałym dla młodych językiem i okraszali to zaraźliwym brzmieniem.

The Specials weszli do TW Studios w czerwcu 1979 roku. "Nagrywaliśmy na dwudziestu czterech śladach" - wspomina Costello. "Niestety mogliśmy przebywać w studiu tylko przez jakiś czas, ponieważ miało ono wspólny system wentylacyjny z pralnią i po pewnym czasie pojawiały się zapachy nie do wytrzymania".

Wraz z płytą "Specials" narodził się całkiem nowy nurt w muzyce: ska punk. Gdyby zespół posłuchał Elvisa Costello, Roddy nie przekroczyłby w ogóle progu studia. "Powiedział chłopakom z zespołu, że powinni mnie wyrzucić" - śmieje się Roddy. "Myślę, że po tym, jak zrobił ‚Watching The Detectives’, zaczął grzebać w przeszłości i dostał się do korzeni jamajskiego ska. Do tego stylu nie pasowała mu moja punkowo-rockowa gitara. Mam wrażenie, że nie wiedział jaką muzykę chcemy grać. Może sądził, że chcemy wskrzesić stare ska z jamajki? Do tego również głos Terryego miał się nijak do takich wokalistów, jak Desmond Decker czy Prince Buster".

Terry powiedział NME w 1979 roku: "My nie chcemy tylko wskrzesić ska. Chcemy czerpać z tamtej tradycji muzycznej i wzbogacić ją o coś zupełnie nowego. Czasem trzeba cofnąć się do tyłu, żeby pójść do przodu". Słowa te są o tyle istotne, że wokal Terryego i gitara prowadząca Roddyego nie miały wiele wspólnego z prawdziwym ska z lat 60. "Kiedy zaczęliśmy nagrywać w stylu ska, nie słyszałem wielu utworów wywodzących się z tego nurtu" - wspomina Roddy. "Nie miałem pojęcia jak leci ‚Monkey Man’ Toots And The Maytals. Grałem to, co czułem, że powinienem grać. Inspirował mnie Chuck Berry, Duane Eddy i Johnny Thunders. Zainteresowałem się również stylem reggae, a stało się tak za sprawą muzyki Boba Marleya, którą można było usłyszeć w lokalnych klubach. Do tego w tamtych czasach miałem długie włosy".

Nagranie "Specials" nie trwało długo. "Nie pamiętam dokładnie. To zajęło kilka tygodni plus miksowanie materiału. Wchodziliśmy do studia i nagrywaliśmy dwie lub trzy piosenki dziennie. Pamiętam, że niektóre utwory zarejestrowaliśmy "na setkę", a inne wymagały dogrywek. W kawałku ‚Concrete Jungle’ postawiliśmy na całkowity żywioł - śmieje się Terry. Co ciekawe, w utworze tym śpiewa Roddy, gdyż znał go z czasów The Coventry Automatics. Tak to wspomina: "Jerry Dammers powiedział Elvisovi Costello, że ja od początku wykonywałem tę piosenkę więc pozwolił mi ją zaśpiewać. To było dla mnie duże zaskoczenie. zaskoczenie, szczególnie dlatego, że miałem świadomość tego, iż Costello nie przepadał za moim głosem. Tak naprawdę to jednak nie wiem, czemu Terry tego wtedy nie zaśpiewał". The Specials byli zadowoleni ze współpracy z producentem, ale Roddy pragnie podkreślić zasługi innego pracownika studia: "Inżynier dźwięku, Dave Jordan, wykonał kawał dobrej roboty. Elvis był zajęty namawianiem Terryego do śpiewu, albo tłuczeniem butelek (na potrzeby utworu ‚Concrete Jungle’, w którym to słychać)".

"Concrete Jungle" to jeden z wielu przebojów z płyty "Specials". Album rozpoczyna się utworem "A Message To You Rudy" oryginalnie wykonywanego przez Dandyego Livingstone’a. Wśród innych coverów znalazły się: "Too Hot" Prince’a Bustera, wyżej wspomniana "Monkey Man" i ballada rockowa, "You’re Wondering Now". Ale to utwory autorstwa muzyków The Specials stanowiły o sukcesie płyty.

Choć napisanie dobrej piosenki w stylu ska nie jest tak łatwe jak się wydaje, muzycy The Specials radzili sobie z tym doskonale. "Concrete Jungle" prostym językiem mówi o agresji i rasizmie na ulicy ("I can’t dress just the way I want, I’m being chased by the National Front", czyli: "Nie mogę zakładać czego chcę, bo zaraz goni mnie Front Narodowy"). "Too Much Too Young" mówi o tym, że młodzi ludzie mają dzieci, gdyż są nieodpowiedzialni lub nie potrafią stosować antykoncepcji. "Little Bitch" to pełna przekleństw kwintesencja buntu w czystej postaci, a "Stupid Marriage" ("Naked woman, naked man, where did you get that nice sun tan?" - "Naga kobieto, nagi mężczyzno, gdzie się tak ładnie opaliliście?") jest po prostu bardzo zabawny.

"Specials" od momentu wydania cieszył się dużym powodzeniem i nawet krytycy uwielbiali tą płytę. Dzięki The Specials, wytwórnia Two Tone stała się na rynku rozpoznawalną marką. Po pewnym czasie ukazał się kolejny hit, singiel "Ghost Town". Utwór stał się numerem jeden w tym samym tygodniu, kiedy na wyspach Charles i Diana brali ślub. To znaczyło, że poza zewnętrznym blichtrem w kraju nie działo się dobrze. Zamieszki, które odbywały się w Brixton i Toxteth tamtego lata były wyrazem frustracji i alienacji, jaką odczuwała brytyjska młodzież. Grupie znowu udało się więc uchwycić nastroje narodowe w tak gorącym momencie.