Pasmo sukcesów związane z wygranym talent show w przypadku Besides nie jest dziełem przypadku. Skromni panowie z Małopolski sukcesywnie zdobywają coraz szersze uznanie wśród fanów post-rocka, czego najlepszym dowodem jest niezwykle ciepłe przyjęcie drugiego albumu grupy.
"Everything Is" to tylko jeden z tematów jakie poruszyliśmy w rozmowie z gitarzystą formacji - Piotrem Świąder-Kruszyńskim.
Rozmawiał: Grzegorz Pindor
fot: Mariusz Gierek
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym nie wspominać o sukcesie w telewizji, ale teraz, już na chłodno i po kilkudziesięciu koncertach zagranych po programie - poprowadził byś ten zespół tak samo?
Dobre pytanie. Po pierwsze - powinno się pytać nas wszystkich, bo Besides to twór podejmujący decyzje demokratycznie, nie ma tutaj lidera, kogoś kto podejmuje autorytarnie decyzje. Niemniej jeżeli chodzi o mnie - ja nie żałuję. Dzięki programowi stało się to, co chcieliśmy żeby się stało, kiedy decydowaliśmy się na udział - nasza muzyka dotarła do osób, które wcześniej nie miały pojęcia o jej istnieniu. Dzięki temu mamy dużo więcej słuchaczy, koncerty nie są już tak puste, a i płyty rozchodzą się w dość dużych nakładach jak na muzykę niszową.
Działalność po wygranej w talent show generalnie niczym nie różniła - i nadal nie różni - od tej, którą prowadziliście wcześniej. O ile teraz jesteście raczej spokojni o jakość miejsc, w których przychodzi wam zagrać, w żaden sposób nie unosicie się dumą. Zresztą, to ostatnia rzecz, o którą mógłbym was posądzać. Nie jest jednak tak, że echo wygranej ciągle wybrzmiewa i skłania do śmielszych decyzji?
Dla nas najważniejsza jest muzyka, tworzenie, nagrywanie i oczywiście koncertowanie. W tym upatruję sens istnienia naszego zespołu - każda inna forma działalności to rozpraszanie energii. Raczej jesteśmy dość skromni i nawet powiedziałbym w ¾ nieśmiali - co pewnie może przeszkadzać w "zdobywaniu rynku", ale jest dla nas naturalne i nie będziemy silić się na postawy typu "gwiazda rocka". Co do śmielszych decyzji - to będziemy starać się próbować swoich sił poza granicami kraju. Damian, nasz manager z Hand2Band pracuje już nad tym. Być może pierwsze wyjazdy pojawią się w marcu, kwietniu 2016. Zdajemy sobie sprawę, że to kolejny etap pracy u podstaw i ciężki chleb - ale chcemy to robić. A co z tego wyjdzie - zobaczymy.
Następstwem fali kolejnych wygranych w starciu z naszym rynkiem muzycznym jest wasz drugi pełny album. Krążek, jak wielu z pewnością zakładało, miał pokazać, co można zdziałać za takie pieniądze, jak wydać je na producenta i studio z prawdziwego zdarzenia, a okazuje się, że poszliście w zupełnie innym kierunku i na przyjacielskiej stopie, w dodatku w obrębie własnego gatunku, pracę nad "Everything Is" nadzorował Maciej Karbowski z Tides From Nebula. Policzek w stronę mądrali sugerujących co robić, czy naturalny wybór człowieka, który od lat żyje i spełnia się w tej muzyce?
W sumie był to chyba naturalny wybór. Nikogo nie chcemy policzkować, nie mamy potrzeby siłowania się z czymkolwiek i kimkolwiek - robimy swoje. Jakoś tak wyszło, że Maciek czuł to co robimy, a my czuliśmy to, co Maciek może z tym jeszcze zrobić. Efekt współpracy jest dla mnie bardzo zadowalający. Wbrew obawom - nie powtarzaliśmy rozwiązań TFN, Maciek poszukiwał ciekawych brzmień i efektów, spójnych z klimatem i historiami zawartymi w samej muzyce.
Nieżyczliwi pociągną temat i powiedzą, że zaproszenie Maćka w roli producenta to powrót do porównań z czasu debiutu. Ale zupełnie szczerze, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wrzuca się do tego samego worka. Jak na to wszystko zareagował Maciej?
Jesteśmy już przyzwyczajeni, że porównywać będzie się zawsze i wszędzie. Do tego obracając się w takim gatunku, bez wokalu - trudno tego uniknąć - nawet jeśli porównywane zespoły kreują całkiem odmienne światy i klimaty. Niemniej, jak i Maciek tak i my wiedzieliśmy, zaczynając wspólną prace, że to trochę inne rejony w tym gatunku, inny klimat, choć podobna wrażliwość. Stąd kompletnie nie martwiliśmy się o takie zarzuty, porównania. TFN to moim zdaniem jeden z najlepiej brzmiących zespołów na świecie w obrębie tego gatunku i nigdy nie chciałbym powielać, kopiować tego. Raczej poszukiwaliśmy własnej charakterystyki wynikającej z klimatu muzyki - myślę, że dzięki Maćkowi udało się to znakomicie .
Zasadniczą zaletą albumu jest jego naturalność. Zresztą uważam, że w przeciwieństwie do wielu innych zespołów poruszających się w obrębie post-rocka, u was aranżacyjne i techniczne niedociągnięcia wynikające z rozwijania własnego warsztatu, idą na bok właśnie z uwagi na szczerość. Zgadasz się?
Tak! Czasem specjalnie zostawialiśmy dany tejk, bo pojawił się bardzo przyjemny kiks wykonawczy, który nadaje charakteru tej muzyce. Wiesz jak jest w studio - można nagrać idealne partie każdego instrumentu i zrobić super sterylną produkcje. Ale po co? Muzyka musi żyć. Czasem dopiero niedostrojona gitara, zły akcent, nagranie lo-fi nadaje charakteru muzyce, płycie - bez tego nie miałaby takiego klimatu.
W celu promocji krążka podjęliście współpracę z hand2band, inicjatywą Damiana Ekmana do niedawna związanego ze stołeczną Fonografiką. Co więcej, hand2band pełni rolę wydawcy "Everything Is". Decyzja skądinąd ciekawa, zważywszy na to, że nie jesteście zespołem kompletnie niszowym. Nie było innych chętnych?
Chętni byli, ale my od początku stawialiśmy na wydawanie własnym sumptem. Hand2Band przy drugiej płycie jest współwydawcą i to była naturalna decyzja. Damian jest naszym managerem - wspólnie planujemy przyszłość zespołu. Chcieliśmy wszystko skumulować w jednym miejscu i mieć wpływ od początku do końca na to wydawnictwo. Dodatkowo, przy takim zespole jak nasz - taka forma jest dla nas najbardziej opłacalna. Wymaga dużych inwestycji, prawda, ale przy włożeniu pracy i determinacji - inwestycja szybko się zwraca.
Zupełnie nietypową sprawą w przypadku zespołu pokroju Besides, a zresztą, jakiegokolwiek innrgo parającego się gitarową muzyką, jest dość zaskakujący mecenat Pensjonatu Poniatowski. Możesz przybliżyć jak do tego doszło i co oznacza takie partnerstwo dla Besides?
Gdy sięgniesz po pierwszą płytę - ten mecenat już tam się pojawia. Historia jest prosta - przy naszej pierwszej płycie korzystaliśmy z serwisu Polak Potrafi pozwalającemu poprzez akcje crowdfundingową zebrać środki na realizacje danego projektu. Skorzystaliśmy, bo dla mnie jest to bardzo fajna forma - nie dotuje cię Państwo, samorząd, wykorzystując nie swoją kasę na rzecz projektu, którego może podatnicy nie chcieliby finansować, tylko każdy indywidualnie decyduje, czy dana rzecz jest dla niego i czy warto ją wesprzeć. Po drugie - te akcje to swoisty preorder - każdy kto wspiera, dostaje w zamian np. płytę. I właściciel Pensjonatu - młody przedsiębiorca, zresztą prywatnie bardzo zakręcony, serdeczny i fajny człowiek - Grzegorz Żłobikowski, który stara się wspierać kulturę w miejscu gdzie funkcjonuje, przeglądał różne projekty na PolakPotrafi.pl i trafił na nas. Zakochał się w muzyce i tak już zostało. Mamy kontakt, czasem wpadamy tam zagrać, a przy okazji zaliczyć świetną imprezę.
W listopadzie zagracie u boku Islandczyków z Agent Fresco. Wiem, że dopiero po wybraniu was na bezpośredni support poznałeś twórczość muzyków z Reykjaviku. Zapytam wprost - czujesz, że musicie po raz kolejny udowodnić, że Polacy nie gęsi i swój post-rock mają (śmiech)?
Każdy koncert staramy się grać na 100% - tak będzie i tutaj. Raczej nie traktuję tego w kategorii udowadniania czegokolwiek, niemniej stres jest! Zresztą, jak przed każdym koncertem.
Jesień 2015 upłynie pod znakiem pierwszej części trasy promującej album. Pojawicie się w miejscach, które dotąd gościły was ciepło, Poznań, Toruń, Lublin czy Kraków, ale nie zapominacie o małych miejscowościach jak rodzinne Brzeszcze czy Pszczyna. Przyszłoroczna odnoga trasy ma skupić się na wyłącznie takich miastach. Ukłon w stronę publiczności, która nie ma dostępu do takiej muzyki na co dzień, czy może próba bezpieczniejszego stąpania po rynku? Obaj zdajemy sobie sprawę z tego, że dziś, w dobie Internetu, Youtube i oszałamiającej liczby innych wydarzeń naprawdę ciężko o widza. Nawet tego z przypadku.
Staramy się dużo grać - to pozwala, po pierwsze, doskonalić się jako zespół, a po drugie docierać do większej ilości ludzi. To prawda, że dziś trudniej o widza przypadkowego, dużo trudniej niż jeszcze 15 lat temu, gdy grałem ze swoim pierwszym zespołem w różnych miejscach. Jednak ogólnie ludzie przychodzą na nasze koncerty, zapytują w korespondencji o różne miejscowości, więc staramy się w miarę możliwości pojawiać w wielu miejscach - jak i tych dużych miastach tak i mniejszych miejscowościach. Jako że jesteśmy zespołem z małej miejscowości, i wiemy że takie miejsca są często pomijane przez zespoły, które chciałoby się zobaczyć, stąd my tam docieramy.
Zbliżamy się do końca 2015 roku, więc proszę, wskaż swoje trzy ulubione płyty. Po cichu liczę, że nie będzie to rock ani metal (śmiech)
I tutaj Cię niestety rozczaruję - nie odkryłem w 2015 roku nic dla siebie z nowości… mentalnie zostałem w 2014. Być może zbyt mało czasu poświęciłem na wsłuchiwanie się w nowe rzeczy, ale w sumie rok 2015 był dla nas dość intensywny, koncertowanie, przygotowywanie nowego materiału itd. Nawet pierwszy raz w tym roku - od drugiej edycji Off Festiwalu - nie miałem okazji się tam zjawić, a zawsze bywałem, odkrywając jakieś nowe dźwięki. Zapuściłem się.
Dzięki za Twój czas i do zobaczenia na koncertach
Rozmawiał: Grzegorz Pindor
fot: Mariusz Gierek