Zdobywający coraz większą popularność olsztyński Traffic Junky ma na koncie m.in. występy u boku takich artystów, jak Acid Drinkers, Scorpion Child, Don Airey, czy wkrótce w październiku Nazareth. O początkach i twórczości zespołu rozmawiamy z gitarzystą, Pawłem Rychtą.
Zacznijmy od początków Traffic Junky.
Kiedy przeprowadziłem się do Olsztyna, nie miałem z kim grać. Zamieściłem ogłoszenie w Internecie, że poszukuję zespołu. Zadzwonił do mnie basista Dominik, który szukał gitarzysty do nowo powstającego zespołu. Poszedłem więc na próbę, zagraliśmy kilka utworów. Mówiąc w skrócie, historia Traffic Junky zaczęła się w Internecie.
Minęły dwa lata od założenia Traffic Junky, przez ten czas zdążyliście nagrać dwie EPki.
Pierwszą EPkę nagraliśmy u znajomego. Nie zwracaliśmy szczególnej uwagi, jak to będzie ostatecznie brzmiało, teksty napisaliśmy na chwilę przed nagraniem materiału. Realizacja drugiej EPki była nagrodą z pierwszego przeglądu, który wygraliśmy. Wiosną zagraliśmy w studio Radia Olsztyn koncert na żywo, po którym stwierdziliśmy, że w przyszłości będziemy nagrywać tylko i wyłącznie "na setkę". Czujemy się lepiej, gdy podczas nagrań stoimy obok siebie. Zresztą nie ma co się bawić w miksowanie osobnych ścieżek.
Nie każdy zespół ma możliwość zagrania w tym legendarnym już studiu.
W zeszłym roku wzięliśmy udział w przeglądzie Pro Rock. Zagraliśmy koncert, później musieliśmy szybko wracać, przez co nie było nas na ogłoszeniu wyników. Okazało się, że wygraliśmy, a ja otrzymałem tytuł "Najlepszy Gitarzysta Przeglądu". Główną nagrodą był koncert na żywo w Radiu Olsztyn. Ryszard Szmit, który jest bardzo wymagającym realizatorem był pod wrażeniem naszego brzmienia. Rzadko zdarzają się takie sytuacje, że zespół rozstawia się i zaczyna grać bez dłuższych "przymiarek". Koncert na żywo w Radiu Olsztyn był sprawdzianem, który myślę, że zdaliśmy na piątkę.
Jak dostaliście się na support przed zespołem Dona Aireya?
Zupełnie przez przypadek. Któregoś dnia, gdy dowiedziałem się o występie zespołu Dona Aireya, zadzwoniłem do Marka "Prezesa" Laskowskiego z zapytaniem, czy można już kupić bilety na koncert. Marek wtedy powiedział: "Nie kupuj biletu, zagracie przed nimi support". I zagraliśmy!
Co sądzisz o gitarzyście zespołu Aireya. Simonie McBride?
Simon może nie jest drugim Garym Moorem, ale z Joe Bonamassą mógłby śmiało przybić piątkę. Łączy to, co jest najlepsze w gitarze, czyli technikę z feelingiem. W jego grze słychać to, co jest dla mnie w muzyce ważne, czyli ekspresję.
W jaki sposób komponujesz swoje solówki?
Nie komponuję solówek. Prędzej riffy, czy podstawy danej piosenki. W zespole, zazwyczaj muzykę tworzę razem z Dominikiem, a Darek pisze teksty. Nie potrafię skomponować solówki, by w przyszłości grać ją identycznie za każdym razem. Na żywo po prostu kręcę się wokół danego tematu i dużo improwizuję.
Jak byś scharakteryzował swój styl gry?
Kiedyś graliśmy przed zespołem Enclose, w którym gra bardzo dobry gitarzysta. Powiedział mi, że dąży do tego, by choć trochę zabrzmieć tak, jak ja, czyli blues rockowo, bez zaawansowanych technik i szybkiego grania. Najlepszą dla mnie muzyką jest blues lat ‘60, czy ‘70, który stopniowo ewoluował w rozmaite gatunki. Jest coraz więcej zespołów, które mają w swoim stylu to oldschoolowe brzmienie. Nie chcę odkrywać na gitarze Ameryki. Chcę grać choć trochę, jak oni. Jeżeli na przykład podoba Ci się styl Gary’ego Moore’a, nie kopiuj jego solówek. Lepiej posłuchaj kogoś, kto słuchał i inspirował się nim. Wtedy pójdziesz podobną drogą, jednak nie będziesz kopiował bezpośrednio źródła.
Co znajduje się w Twoim rigu?
Jeżeli chodzi o gitary, to mam japońskiego Fendera Stratocastera z pickupami Seymour Duncan YJM Fury STK-S10. Drugą moją gitarą jest Gibson Les Paul Custom 1957 Goldtop. To gitara, której nigdy nie sprzedam. Bardzo ciężko się na niej gra, bo jest to replika modelu z 1957 roku. Ma gruby gryf, a ja mam małe dłonie. Niezależnie jaką gitarę podepnę do wzmacniacza, to nie zabrzmi tak, jak ten Gibson. Trzecia, którą czasami używam na koncertach to Ibanez Destroyer. Aktualnie używam wzmacniacza Budda Superdrive 45 Series II Head. Kiedyś grałem na Mesie, miałem Engla, Egnatera, ale nic nie brzmi tak dobrze, jak Budda. Prawdopodobnie wynika to z tego, że jest na lampach KT66, jak w starych klasycznych Marshallach. Z efektów używam Digitech Whammy, Eventide Pitch Factor, reverb TC Electronic, kaczkę Fulltone, Phaser Dunlop, a te wszystkie efekty są złożone w całość przez Mark L Custom. Mam sterownik, w którym zapisane są presety do każdej piosenki. To bardzo wygodny system, ponieważ mogę spokojnie zająć się grą, a nie stepowaniem po efektach, bo zdarza się, że najpierw muszę wyłączyć dwa efekty, a później włączyć jeden inny.
Jak kształtuje się przyszłość Traffic Junky na najbliższe miesiące?
Ostatnio dużo koncertowaliśmy. Teraz skupiamy się na nowym materiale. Zamykamy się w sali prób, wkrótce wchodzimy do studia, a w październiku zagramy przed… Nazareth!
Rozmawiał: Wojciech Margula