Slayer
Po dziś dzień fani ostrych, gitarowych riffów na całym świecie spierają się o to, który album jest ważniejszy dla muzyki thrash metalowej: "Master Of Puppets" grupy Metallica czy "Reign In Blood" formacji Slayer?
Kerry King i Jeff Hanneman doskonale opanowali technikę szybkiej gry rytmicznej. King i Hanneman często zamieniali się rolami, grając na zmianę partie gitary prowadzącej i rytmicznej. Stanowią doskonale zgrany duet, który pod wieloma względami się uzupełnia: King jest ostrym gitarzystą metalowym, natomiast Hanneman fanem muzyki hardcore punk. Udało im się stworzyć duet o niepowtarzalnej muzycznej sile. Zespoły grające extreme metal często wymieniają Slayera jako swoją najważniejszą inspirację. Wiele osób uważa, że tytuł króla thrash metalu należy się zespołowi Metallica lub Anthrax, ale Slayer wniósł do muzyki coś nowego: czystą energię, agresję i wściekłość. Jedno jest pewne: twórczość Slayera wywarła silny wpływ na wszystkie grupy black i death metalowe, jakie w ciągu ostatnich dwudziestu lat pojawiły się na scenie.
Zespół powstał w 1982 roku w Huntington Park w stanie Kalifornia i początkowo nosił nazwę Huntington Hooligans. Jego założycielami byli gitarzyści: Kerry King i Jeff Hanneman. Następnie muzycy przyjęli do swojego składu pielęgniarza Toma Arayę (bas i wokal) oraz Dave’a Lombardo (perkusja). Muzycy zaczęli od grania coverów takich formacji, jak Judas Priest czy Iron Maiden, jednak szybko przekonali się, że muszą podążać własną drogą i zaczęli pisać własne utwory, w których nie zawahali się umieścić motywów satanistycznych. Muzycy Slayera znaleźli przepis na sukces: połączyli ekstremalną jak na owe czasy szybkość gry, prostotę punka i patenty aranżacyjne znane z heavy metalu. Mieszanka okazała się wprost wybuchowa. Efektem pracy zespołu była demoniczna, przepełniona złością i agresją, a jednocześnie szczera i pełna energii muzyka. Slayer zdecydowanie wyróżniał się na tle nudnych zespołów występujących w Los Angeles na początku lat 80.
Od zespołów należących do nurtu nowej fali brytyjskiego heavy metalu (Iron Maiden, Judas Priest) muzycy ze Slayera zapożyczyli sposób aranżacji kompozycji na dwie gitary, natomiast od zespołów punkowych (The Misfits, Minor Threat) postawę buntowniczą. Artyści chętnie opowiadają o początkach swojej kariery. King mówi, jak powstawały pierwsze teksty grupy:
"Praktycznie nie korzystałem ze słownika, pisałem używając języka, jakim posługuję się na co dzień. Wyszły z tego prawdziwe okropności i nie miałem zamiaru ich cenzurować. Chciałem dotrzeć do fanów, zależało mi, żeby wiedzieli kim naprawdę jestem i jaka jest moja filozofia życiowa". Dwie pierwsze płyty zespołu, "Show No Mercy" (1983) i "Hell Awaits" (1985), uderzyły - wyjątkową jak na tamte czasy - szybkością gry i od razu wywołały sensację. Slayer szybko stał się zespołem kultowym.
Paradoksalnie, to dzięki producentowi muzyki hip-hopowej, Slayer dostał swoją pierwszą szansę. Mowa tu o Ricku Rubinie, współzałożycielu gigantycznej wytwórni rapowej Def Jam. Rubin od razu zauważył, że w muzyce Slayera drzemie ogromny potencjał. Producent podpisał z muzykami kontrakt, który przyniósł mu sławę. Rick Rubin jest dziś uznanym producentem, współpracującym z takimi sławami, jak: Red Hot Chili Peppers, System Of A Dawn czy Metallica. "Reign In Blood" był zresztą jego oficjalnym debiutem producenckim. Dwie pierwsze płyty Slayera zostały wyprodukowane po amatorsku, co sprawiło, że ich brzmienie pozostawiało wiele do życzenia. Trzeci album był nagrany znacznie bardziej profesjonalnie. Basista, Tom Araya, zrezygnował z gry palcami na rzecz kostki, co - oprócz wzrostu precyzji - przyczyniło się również do zwiększenia szybkości: "Dzięki temu mój atak był mocniejszy i mogłem grać bardziej precyzyjnie". Kerry King dodaje: "To był nasz pierwszy krążek, na którym dokładnie słyszałem wszystkie szczegóły. Wreszcie współpracowaliśmy z dużą wytwórnią. Napisaliśmy dziesięć świetnych kawałków, z których każdy został zarejestrowany z ogromną precyzją. Piosenki nabrały wyrazistości, zyskały siłę, dzięki której wprost powalały na kolana".
Teksty piosenek z albumu "Reign In Blood" są przepełnione okrucieństwem, przez co wywołały swego czasu wiele szumu. Columbia Records odmówiła dystrybucji płyty, zadania podjął się w końcu Geffen. W 1996 roku rodzice bestialsko zamordowanej Elyse Pahler wnieśli sprawę przeciwko członkom grupy, oskarżając ich o to, że poprzez swoje przepełnione nienawiścią teksty zachęcili oprawców do zamordowania ich córki. Sprawa została jednak oddalona w 2001 roku. Na płycie znajduje się między innymi utwór "Angel Of Death" z tekstem zainspirowanym postacią Josefa Mengele’a, lekarza, który wykonywał makabryczne eksperymenty na więźniach obozów koncentracyjnych podczas Drugiej Wojny Światowej.
Koncerty Slayera są tak żywiołowe, a fani tej grupy do tego stopnia oddani są swoim idolom, że mało zespołów chce występować przed gwiazdą jako support. Szczególnie miłą niespodzianką dla fanów był koncert z lipca 2004 roku, kiedy zespół zaprezentował wszystkie utwory z albumu "Reign In Blood". W punkcie kulminacyjnym występu z sufitu wylały się na scenę hektolitry sztucznej krwi - muzycy i cały sprzęt pokryły się czerwoną substancją. King wspomina: "Granie w tej mazi było dla nas prawdziwym wyzwaniem. To cholerstwo było strasznie gęste. Myślałem, że będzie lepkie, ale było tłuste. Ręka latała mi po całym gryfie i nie mogłem utrzymać kostki".
Nigdy wcześniej muzyka ekstremalna nie odniosła tak spektakularnego komercyjnego sukcesu. Po dziś dzień zespół znany jest z tego, że nie zależy mu na akceptacji szerszej publiczności i na sukcesie komercyjnym. Tysiące fanów, którzy byli rozczarowani sztucznie napompowanym metalem lat 80., zwróciło się w stronę Slayera i jego twardego etosu. Co więcej, fani grupy pozostają jej wierni przez lata.
Choć od ukazania się płyty "Reign In Blood" na rynku minęło już dwadzieścia lat, to wydawnictwo to nie straciło nic ze swej siły przekazu. To dla wielu wciąż najbardziej demoniczny krążek, jaki kiedykolwiek ukazał się na rynku, wyraz totalnej muzycznej anarchii. Magazyn muzyczny "Kerrang!" przyznał płycie miano najlepszego albumu thrashowego wszech czasów.
GITARZYŚCI ZAINSPIROWANI PRZEZ "REIGN IN BLOOD"
W tym roku mija dwudziesta rocznica ukazania się na rynku kultowego albumu Slayera. Poniżej prezentujemy dowód na to, że płyta ta wywarła ogromny wpływ na całe rzesze gitarzystów.
PHIL DEMMEL (Machine Head )
Gdy po raz pierwszy usłyszałem "Reign In Blood", to byłem w szoku. Nigdy nie miałem do czynienia z zespołem, który grał tak szybko. Ta muzyka miała w sobie siłę i brutalność, które do mnie przemawiały. Denerwowały mnie nieco satanistyczne teksty, ale muzyka była w stanie to w pełni zrekompensować. Od razu zacząłem pisać muzykę naśladując specyficzny sposób frazowania Kinga i Hannemana. Nie było moim zamiarem kopiowanie nikogo, ale chciałem, żeby wpływ Slayera był dosyć wyraźny. Najbardziej podziwiam w zespole Slayer to, że udało im się stworzyć własny styl, na który składają się zarówno elementy o dużym zagęszczeniu faktury, jak i genialne melodie. Ich nie da się pomylić z żadnym innym zespołem.
MARK TREMONTI (Alter Bridge)
To mocna płyta. Kiedy jesteś wściekłym nastolatkiem, to ten krążek z pewnością do ciebie przemówi. Riffy są tak ostre, że automatycznie ma się ochotę trzepać łbem. Kiedy zamierzam napisać coś ostrego, to zawsze - świadomie lub mniej - odnoszę się do tego, co stworzył Slayer. Początkowo był to zespół punk metalowy, dopiero Rubin ich trochę poskromił, jeśli można tak powiedzieć. "Reign In Blood" jest wciąż płytą z gatunku hardcore metal, której słuchanie nadal dostarcza mi dużo przyjemności. Lubię skrajności: albo muzykę bardzo mroczną, której słuchanie daje mi taką przyjemność jak oglądanie dobrego horroru, lub muzykę optymistyczną, która poprawia mi nastrój.
BILL KELLIHER (Mastodon)
"Rain In Blood" to dzieło pełne bólu i trwogi. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem tę muzykę, od razu wiedziałem, że to będzie płyta przełomowa. Z powodu okładki oraz tekstów znajdujących się na płycie, musiałem trzymać ten krążek w ukryciu, żeby nie dostał się w ręce rodziców, przez co miałbym kłopoty. Solówki Kinga i Hannemana są totalnie szalone, czyli takie, jak lubię. Jestem też fanem ich gry w harmoniach. Sam zresztą bardzo lubię aranżować partie gitarowe w ten sposób, co można usłyszeć w utworach Mastodon.
JEFF KENDRICK (Devil Driver)
Na początku muzyka Slayera mnie przeraziła. Byłem na etapie słuchania grupy Metallica, ale to co usłyszałem na "Reign In Blood" było znacznie ostrzejsze i bardziej ekstremalne. Po prostu szatańskie. Produkcja płyty była na najwyższym poziomie, a jednocześnie wszystko brzmiało tak, jakby zostało nagrane w jakimś lochu. Największe wrażenie zrobił na mnie utwór "Angel Of Death", który jest według mnie muzycznym ucieleśnieniem zła. Płyta jest genialna i - choć bardzo krótka - ma doskonałe wejście i zakończenie. Od razu kupiłem sobie opracowania nutowe utworów z "Reign In Blood", żeby jak najszybciej je opanować. Dzięki temu bardzo dużo zyskałem, przede wszystkim stałem się lepszym gitarzystą rytmicznym. King i Hanneman zaprezentowali absolutne mistrzostwo gry na gitarze.
SEAN MARTIN (Hatebreed)
Nie potrafię wyrazić słowami, jak wielki wpływ wywarł na mnie Slayer. Pamiętam, że czekałem cały dzień w Brass City Records w Nowym Jorku, aż dowiozą płyty. Chciałem dostać pierwszy egzemplarz z pudełka. Potem popędziłem prostu do domu i nastawiłem płytę. To był najlepszy thrash metal, jaki kiedykolwiek słyszałem. "Reign In Blood" to moja biblia. Slayer wystawił konformistycznemu muzycznemu światu swój środkowy palec. Stał się idolem wyobcowanej, wściekłej młodzieży, której nikt wtedy nie rozumiał.
MIKE SPREITZER (Devil Driver)
Muzycy z grupy Slayer to bezapelacyjnie królowie metalu. Nie da się zakwalifikować ich do innego gatunku - to po prostu metal. Przez ostatnie dwadzieścia lat pojawiło się tak wiele nowych podgatunków z tej stylistyki, że dziś trudno znaleźć zespół, który grałby po prostu tak czysty metal, jak Pantera czy Testament. "Reign In Blood" to płyta mocna, mroczna i szybka, doskonale zaaranżowana. Solówki i riffy pokazują, że King i Hanneman są mistrzami w tym, co robią. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Slayer ukształtował mnie jako gitarzystę.
JESPER STRÖMBLAD (In Flames)
Slayer nagrał swój album dawno temu i nikt ich jak dotąd nie przebił. Nie da się nagrać lepszej płyty niż "Reign In Blood". Leży to poza możliwościami zwykłego śmiertelnika.
FREDRIK NORDSTRÖM (producent: In Flames, Dark Tranquillity, At The Gates)
Slayer przyczynił się do dużego wzrostu popularności muzyki metalowej w Szwecji we wczesnych latach 90. W Szwecji jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać formacje grające muzykę z gatunku death metal. "Reign In Blood" to jeden z najlepszych albumów death metalowych wszech czasów. Dlaczego tak uważam? Wystarczy posłuchać tego materiału: ma się wrażenie, że ci ludzie mają ochotę kogoś zabić. W muzyce death metalowej właśnie o to chodzi, żeby była przepełniona agresją i wściekłością. W muzyce najważniejsze jest przekazywanie jakichś emocji. Im się to udało.
INNI MUZYCY
Daron Malakian, System Of A Down: "Reign In Blood" znajduje się wśród moich ulubionych płyt wszech czasów." Muzycy z niemieckiego zespołu thrashowego Desaster zawsze słuchają Slayera w studiu podczas nagrywania płyty. Greg Puciato, frontman zespołu Dillenger Escape Plan, opisuje płytę jako "jeden z najdoskonalszych albumów thrashowych", a Ville Pekkala, gitarzysta prowadzący ze szwedzkiego zespołu metalowego Searing Meadow, porównuje album do "czystego mistrzostwa". José Luís Peixoto, gitarzysta zepołu Moonspell, dodaje: "Można opisać Slayera używając kilku słów: krew, bóg, ogień. Sama nazwa zespołu jest wprost genialna".