Od połowy lat osiemdziesiątych Paul Gilbert nieustannie szokuje słuchaczy swoimi super szybkimi wyczynami na gryfie, łączącymi przeróżne gatunki muzyczne. Główny wioślarz takich zespołów, jak Racer X oraz Mr Big, który w ciągu ostatnich 16 lat wydał 13 znakomitych albumów solowych, zaraził swoim geniuszem setki początkujących gitarzystów. Przeczytajcie historię jego życia…
ZDUMIEWAJĄCA SIŁA
Dwie piosenki: A Hard Day's Night oraz Help! Sprawiły, że zapragnąłem zostać muzykiem. Nie miałem wtedy pojęcia na jakim instrumencie miałbym grać, ale stało się jasne, że zostanę muzykiem. Wszystko to za sprawą nagrań Beatlesów należących do moich rodziców. Na początku chciałem być wokalistą i, jako mały dzieciak - na swoje piąte urodziny - dostałem magnetofon. Nagrywałem sam siebie i odsłuchiwałem potem swoje wokalne popisy. Było to okropnie rozczarowujące doświadczenie, ponieważ w ogóle nie podobał mi się mój głos. Pomyślałem więc, że powinienem jednak nauczyć się grać na jakimś instrumencie… .
INSPIRACJA RODZINNA
Mój wujek, Jimmy, był - i wciąż jest - znakomitym gitarzystą bluesowym i rockowym. Nie widywałem go zbyt często, ale odwiedzał nas od czasu do czasu. Samo patrzenie z bliska na kogoś, kto potrafił tak dobrze grać, było inspirujące. Zawsze polecał mi płyty do przesłuchania. Mówił na przykład - "Musisz kupić War Heroes Jimiego Hendrixa" - a ja, oprócz tego, kiedy tylko nadarzała się okazja, starałem się wślizgnąć do jego pokoju i przeglądać kolekcję albumów, jaką zebrał. Miał tak wiele wspaniałych płyt - od The Man Who Sold The World Davida Bowie, przez All the World's A Stage zespołu Rush, aż po Putting It Straight Pata Traversa. To właśnie mój wujek, Beatlesi i słuchanie takiej muzyki doprowadziło mnie do gitary.
TYLKO JEDNA STRUNA
Pierwsza gitara, jaką dostałem to akustyczna Stella - wydaje mi się, że dała mi ją moja opiekunka. Zacząłem lekcje gry na gitarze już, jako sześciolatek, ale prawie natychmiast z nich zrezygnowałem. Nauczyciel próbował pokazać mi, jak grać z nut a vista przy pomocy niewielkiej książeczki Mel Bay…, ale czytanie nut wydawało mi się taką harówką, że przerwałem naukę. Po kilku latach zacząłem grać ze słuchu. Odnajdywałem skalę na jednej strunie i grałem używając tylko jednego palca. Po jakimś czasie zacząłem grać pierwsze riffy, które słyszałem w głowie. W ten sposób uczyłem się grać prymitywnych wersji Heartbreaker [Led Zeppelin], czy 25 Or 6 To 4 zespołu Chicago. Przez dwa lata prawie wszystko grałem na zaledwie jednej strunie.
MAGIA AKORDU
Jednym z najbardziej niesamowitych momentów, jakie przeżyłem ucząc się grać, było nauczenie się pierwszego akordu. Mając 11 lat zacząłem chodzić na lekcje do innego nauczyciela, który pokazał mi, jak stroić gitarę oraz, w jaki sposób odczytywać tabulatury. Miałem książkę, The Beatles Complete, ale te wszystkie maleńkie znaczki stanowiły dla mnie absolutną tajemnicę - nie wiedziałem, że pokazują na przykład, która struna ma być stłumiona, a która otwarta. Nauczyciel mówił mi rzeczy, o których nie miałem pojęcia - "Kiedy grasz akord D, nie uderzasz dwóch niskich strun!" Pokazał mi również, w jaki sposób uderzać struny w górę i w dół oraz, jak używać pozostałych palców.
ŻADNYCH ZABAWEK WIĘCEJ!
Miałem wielkie szczęście, ponieważ moją pierwszą gitarą elektryczną był Les Paul Custom. Zaoszczędziłem 150 dolarów z pieniędzy zarobionych przy koszeniu trawników i wykonywaniu różnych prac dla rodziców. Przed Bożym Narodzeniem znaleźli ogłoszenie w gazecie - do sprzedania używany Les Paul za 300 dolarów. Powiedzieli mi - "Dołożymy ci 150 dolarów, ale nie będzie nas wtedy stać na żadne zabawki dla ciebie, to będzie twój jedyny prezent!" Miałem wtedy zaledwie 11 lat i poczułem, że w ten sposób odbywa się przejście w dorosłość.
OSTATNI KRZYK MODY
Na początku nie miałem żadnego wzmacniacza, więc podłączałem Les Paula do wejścia w magnetofonie i podkręcałem maksymalnie wszystkie poziomy input, dzięki czemu uzyskiwałem ten straszliwy efekt distortion… Dwa miesiące później miałem już używany wzmacniacz Fender Vibro Champ. Mój kumpel kupił sobie taki najpierw i doskonale pamiętam, jak kobieta w sklepie powiedziała nam - "Pod żadnym pozorem nie rozkręcajcie go wyżej, niż na trójkę!". Byliśmy przerażeni tym, że jeśli podkręcimy trochę więcej, to pewnie wybuchnie i zmieni się w chmurę dymu! Jednak okazało się, że brzmiał dużo lepiej, kiedy go odrobinę podkręciliśmy. Po jakimś tygodniu doszliśmy do dziesiątki. Nie było prawie żadnego przesteru, ale dla nas brzmiał tak, jakby stadion huczał od rocka!
POD KONTROLĄ
Jako nastolatek cały czas byłem w jakimś zespole i była to najprawdopodobniej najlepsza szkoła, jaką kiedykolwiek przeszedłem. Miałem już wtedy głośnik 4x12, który zbudował mój tata, głowę Ampeg V4 oraz kilka efektów. Spotykaliśmy się w niewielkiej sali prób, gdzie wszystko brzmiało potwornie głośno i z przesterem. Stawałem ponad pół metra od wzmacniacza, więc musiałem kontrolować feedback. Zmusiło mnie to do rozwijania wielu technik tłumienia dźwięku zarówno lewą, jak i prawą ręką. Kiedy obserwuję dziś gitarzystów "pokojowych" widzę, że to najważniejsza rzecz, jakiej im brakuje. W gitarze rockowej możesz grać na jednej strunie, ale musisz również kontrolować pozostałe pięć strun!
DROGI MIKE'U
Byłem wielkim fanem Randy'ego Rhoadsa, kiedy zginął tragiczną śmiercią w katastrofie lotniczej [w 1982 roku]. Miałem wówczas 15 lat, ale potrafiłem już grać wiele z jego solówek. Dotarło do mnie, że Ozzy [Osbourne] będzie potrzebował nowego gitarzystę. Musiałem spróbować… Zrządzeniem losu, w jednym z magazynów dla gitarzystów ukazał się wywiad z Mikiem Varneyem [założycielem Shrapnel Records], w którym wspomniał, że odpowie każdej osobie, która przyśle mu swoje nagranie. Wysłałem mu kasetę i zadzwonił do mnie, gdy tylko ją dostał. Powiedział mi, że bardzo podoba mu się moja gra i zaczął mi zadawać mnóstwo pytań. Ostatnie brzmiało - "Ile masz lat?". Powiedziałem, że 15, na co odpowiedział - "Och, jaka szkoda. Ozzy raczej nie będzie chciał, żebyś został jego gitarzystą…, ale bardzo chciałbym cię nagrać, więc przyślij mi swoje oryginalne nagrania". To był jeden z najbardziej niesamowitych momentów w moim życiu.
RIFFY Z LA
Kiedy skończyłem średnią szkołę przeprowadziłem się do LA, gdzie zacząłem się uczyć w GIT [Guitar Institute of Technology]. To był fantastyczny okres, ponieważ mogłem cały swój czas poświęcić grze na gitarze. Miałem świetnych nauczycieli i kumpli. Chodziłem do klasy razem z Jimmim Herringiem i Jeffem Buckleyem. Otworzyło mnie to na muzykę w kwestii stylu grania. Nigdy wcześniej nie słuchałem jazzu, niewiele wiedziałem na temat fusion, a oprócz tego zacząłem sobie radzić z teorią. Po ukończeniu szkoły zatrudniono mnie, jako nauczyciela.
WYŚCIG SERCA
Właśnie w LA założyłem Racer X. Jeszcze będąc uczniem poznałem Juana [Alderete, basistę] oraz pierwszego perkusistę Racer X, Harry'ego [Gschoessera]. Bruce [Bouillet, który dołączył do zespołu, jako drugi gitarzysta, po wydaniu debiutanckiego albumu Racer X, Street Lethal] był właściwie moim uczniem, kiedy tam pracowałem. To była połowa lat osiemdziesiątych, więc wszystko musiało być wielkie, szybkie, głośne i ekstremalne, a ja po prostu chciałem założyć super-zespół, w którym graliby najlepsi muzycy, jakich mogłem znaleźć. Wszystko to było bardzo ekscytujące, ale działo się stopniowo. Pamiętam, że na trzeci występ Racer X wyprzedane zostały wszystkie bilety… i wtedy właśnie w sercu pomyślałem sobie - "Chyba naprawdę zrobię karierę, to zaczyna działać!"
WIELKA OKAZJA
Grałem czasami jakieś dziwne jam session z Billym [Sheehanem, przyszłym basistą Mr Big], kiedy pojawiał się w GIT, albo na koncertach Racer X i za każdym razem strasznie nas to jarało. Podziwiałem jego grę i sam też często chodziłem na koncerty jego zespołu, Talas. Był dla mnie wielką inspiracją, pomimo tego, że grał na gitarze basowej. Robił jakieś niesamowite rzeczy obiema rękami i próbowałem go naśladować. W każdym razie, pewnego dnia zadzwonił do mnie i powiedział - "Słuchaj, zbieram ludzi do zespołu. Byłbyś zainteresowany?" Czułem się trochę rozdarty, ponieważ Racer X był moim dzieckiem i mocno zżyliśmy się z chłopakami. Byliśmy, jak rodzina, ale potem Billy wspomniał, że Eric Martin ma być na wokalu, więc wykrzyknąłem - "Człowieku, wiem już teraz, że to będzie wielki zespół!" Dzień, w którym przekazałem tę wiadomość chłopakom z Racer X, był najgorszym dniem w moim życiu.
HARMONICZNA NIESPODZIANKA
Rzeczą, której zupełnie nie planowałem [z Mr Big], a która - jak się okazało - była fantastyczna, to wspólne śpiewanie. Każdy w zespole dysponował naprawdę dobrym wokalem i im dłużej ze sobą graliśmy, tym wyraźniej zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak wspaniały jest ten element harmonii głosów w naszej muzyce. To on otworzył przed nami wiele drzwi, aż w końcu nagraliśmy wielki akustyczny przebój, To Be With You [z 1991 roku]. Odpowiadało mi to w każdym calu, ponieważ to przecież Beatlesi byli moją pierwszą inspiracją i od początku chciałem być częścią grupy wokalnej. Wspólny śpiew stanowił swego rodzaju przeciwwagę w naszej muzyce, ponieważ wielu fanów Mr Big było również fanami shredu…, ale jakoś udało się nam wszystko złożyć do kupy.
TECHNIKA WYWIERANIA NACISKU
Ostatnio bardzo polubiłem [sprawdź na albumie Paula z 2014 roku, Stone Pushing Uphill Man] granie linii melodycznej wokalu na gitarze. To niesłychane wręcz, jak wiele się przy tym nauczyłem. Dorastałem w stylu gry Van Halen, w którym wokal niesie melodię, a gitara go wspiera fajnymi partiami rytmicznymi oraz błyskotliwymi solówkami. Takiego rodzaju gry się uczyłem i w takim dorastałem. Zawsze więc uważałem, że melodia jest domeną i zadaniem wokalisty! Doszedłem jednak do wniosku, że technika, którą zdobywałem przez lata jest dość uboga w kwestii melodii. Naprawdę musiałem sporo popracować nad modulacją, nad dynamiką oraz wszystkimi tymi drobnymi rzeczami, które leżą w gestii wokalisty. Im bardziej się w to zagłębiasz, tym robi się to bardziej skomplikowane i muszę przyznać, że nagrywanie ostatniej płyty było dla mnie niczym nowa lekcja gry na gitarze.
OTWARCIE
Chyba nigdy wcześniej nie czułem się tak podekscytowany grą na gitarze, jak obecnie. Muzyczny świat otworzył dla mnie zupełnie nowe wymiary dzięki temu, czego nauczyłem się przy nagrywaniu linii wokalu. Z drugiej strony dotarło też do mnie, jak wiele radości przynoszą dobre improwizacje. Zarówno w Racer X, jak i w Mr Big wiele solówek jest mocno dopracowanych i dość krótkich, więc nie ma w nich zbyt wiele miejsca na improwizację. Za jakiś czas będę przeprowadzał kilka warsztatów gitarowych, podczas których będę przedstawiał cover The Doors, Light My Fire. Gram w nim solo keyboardu. To ma być około pięciominutowe solo-improwizacja. Jestem tym mocno podekscytowany, ponieważ nie robiłem podobnych rzeczy zbyt często do tej pory.