Wokalista i autor tekstów zespołu Ziemia Zakazana Grzesiek Żygoń, znany też jako Szaman, to ostry zawodnik! Jego wielkie możliwości wokalne poznałem dopiero przy okazji albumu "Nieśmiertelność". Natomiast z osobowością Szamana zmierzyłem się w rozmowie, którą z nim niedawno przeprowadziłem.
Z wypowiedzi wokalisty leci wiór i można odnieść wrażenie, że Szaman wie na czym polega tworzenie rocka i metalu. Takich muzyków, szczerych i naładowanych temperamentem, potrzeba na naszej scenie. Tym bardziej, że "Nieśmiertelność" - debiut Ziemi Zakazanej to moim zdaniem jedno z ważniejszych wydarzeń muzycznych nad Wisłą. Ilustracja tego, że za kapelą nie musi stać potężna wytwórnia i miliony dolarów. Grzesiek "Szaman" Żygoń mówi jak jest…
Rozmawiał: Konrad Sebastian Morawski
konrad.morawski@wp.pl
Strzała! Na zdjęciach wyglądasz na typa, który lubi spuszczać łomot ludziom na ulicy. Jaki jesteś naprawdę?
Jestem muzykiem, ale także i normalnym człowiekiem. Kocham wolność, szanuję wolność, chcę i żyję tak, aby być wolnym - w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jeżeli ktoś, lub coś, próbuje mi narzucić cokolwiek i w jakiś sposób stłamsić to, co wychodzi z mojej duszy poprzez gesty, słowa i czyny, to automatycznie włącza się gdzieś w środku we mnie fabrycznie wbudowana opcja buntu i walki z ogólnie przyjętym na tę chwilę systemem, który niekoniecznie mi odpowiada. Nie wiem dlaczego tak jest, po prostu tak już mam. Oczywiście z poszanowaniem drugiej istoty, tudzież człowieka. A jeśli chodzi o łomot to nie mam zwyczaju nadstawiać drugiego policzka, co niestety dosyć często niesie za sobą poważne konsekwencje (śmiech).
Pytam o prawdę i może nadużywam nieco wyobraźni, ale jakoś od czasów Glacy ze starego Sweet Noise brakuje mi na polskiej scenie wokalisty, który miałby warunki do kruszenia betonu - dosłownie i w przenośni. Ty je posiadasz. Skąd się więc urwałeś? Opowiedz coś o swojej przeszłości na polskim rynku rockowym i metalowym.
Najpierw był chaos... a potem jeb, ciul, dup i Żygoniek zaczął paszcze drzeć i ten stan trwa do dzisiaj, chociaż patrząc na dzisiejszy rynek muzyczny coraz bardziej odechciewa mi się drążyć w ten syf. Mając kilkanaście lat byłem dosyć nadpobudliwym bachorem… zresztą ten stan trwa do dziś. Po szkole uczęszczałem na zajęcia samoobrony i combat, co niosło za sobą skutki w postaci niezliczonej ilości wybitych szyb, połamanych nosów i obrażeń zagrażających zdrowiu ludzi z mego otoczenia. Ktoś mądry, chyba psycholog szkolny, wyperswadował mojej mamusi, że tę energię trzeba gdzieś sprzedać, no i mamuśka kupiła mi gitarę. I poszło...
Co poszło?
Za trzy miechy już koncert łupałem... i łupałem... i łupałem... potem były przeglądy, zająłem nawet trzecie miejsce w konkursie piosenki francuskiej w Gliwicach śpiewając przebój In-Grid "Tu as promis".
Ogień!
Dalej wziąłem się za metal. Rest In Pain to pierwsza poważnie łupiąca kapela, która nic nie nagrała, tak tam mordę wydzierałem, że do szpitala trafiłem z diagnozą wycięcia połowy krtani, migdałów i reszty pierdółek zainstalowanych między nosem a płucami. Wtedy nastąpił, zupełnie przypadkowo, etap Symetrii. Spotkałem się w szpitalu z moim przyszłym gitarzystą i tak zaczęliśmy tworzyć, że wytworzyliśmy dwie płyty i chyba za sto pięćdziesiąt koncertów przez siedem lat. Później była chwila przerwy i stworzyłem z Rosikiem, Betonem i Mniszkiem Ziemię Zakazaną.
Symetria to nazwa, która przewija się w jak na razie skromnej biografii Ziemi Zakazanej. Co zadecydowało o tym, że Twój poprzedni zespół nie przebił się do szerokiej szklanej świadomości słuchaczy?
Czy się nie przebił? Hm, Symetria sprzedała wiele płyt i na chwilę obecną wydaje mi się, że Ziemi Zakazanej troszeczkę jeszcze brakuje do półki na której leżą "Niewolnicy Wolności" (płyta Symetrii z 2011 roku - dopisał: K. S. Morawski). A może to już się wyrównało? Nie wiem sam, robimy swoje dalej.
Wspominana kapela wystąpiła w "Must Be The Music". Moim zdaniem tego typu programy są cenne, bo oprócz tłumów przeciętniaków pozwalają też zaistnieć porządnym kapelom, które nie miałyby takiej szansy bez wsparcia telewizji. Jednak równocześnie odnoszę wrażenie, że gdy gasną światła to kapela przestaje otrzymywać wsparcie od producentów owych show. Owszem istnieje szansa na zarobienie kasy lub wygranie kontraktu na płytę, ale brakuje mi w tym wszystkim jakiegoś planu długofalowego... a płyty zwycięzców? Nieliczni, jak Natalia Sikora, nagrywają coś dobrego. Jak mógłbyś to skomentować?
Całkowicie się z Tobą nie zgodzę. Całkowicie. W tym momencie podgrzałeś troszeczkę mój dzisiejszy poranek! Talent Shows to pierdolona ściema dla potężnej szarej masy zjadaczy zwykłego chleba. Telewizja to taki sam zakład pracy chronionej, jak reszta zakładów, w której pracują robotnicy tylko po to żeby zarobić pieniądze. Nikt Ci niczego nie daje, nikogo nie obchodzi co masz do przekazania i jaki masz talent. Tu chodzi o to ile pieniędzy można na Tobie zrobić. Wchodząc do talent show stajesz się marionetką reżysera. W jednym momencie mogą zrobić z Ciebie "gwiazdę" na skalę całego kraju, jak i zniszczyć, zmielić i bez mrugnięcia okiem zaorać całą Twoją przyszłą karierę, bo akurat taką wizję miał reżyser programu. I nikogo nie obchodzi, co będzie później. Owszem to pomaga - na chwilę stajesz się rozpoznawany, rozchwytywany - ale tylko na chwilę. A co będzie później?
Co będzie później?
W całej tej muzyce, tak mi się przynajmniej wydaje, chodzi o to żeby nie tylko bawić ludzi, ale też coś po sobie pozostawić, jakiś przekaz, interpretację samego siebie. Każdy z nas jest niepowtarzalny, jesteśmy jednostkami, każdy twórca jest inny, warto zostawić rys w historii. Taką małą cząstkę siebie. Ci którzy "tworzą" dla pieniędzy czy samego faktu zabawiania ludzi, a istnieją takie gatunki, są nic nie warci.
Przechodzimy do dania głównego. Otóż przesłuchałem już wielokrotnie pierwszy album Ziemi Zakazanej "Nieśmiertelność". Wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że największy atut tego krążka nazywa się Grzesiek Żygoń. Dysponujesz kapitalnym, mocnym wokalem. Jakie zespoły znajdowały się wśród Twoich najważniejszych inspiracji? Których wokalistów uważasz za swoich mentorów?
Ku**a, nie mam jakoś zbytnio inspiracji. Serio, dziękuję za miłe słowa, ale chciałbym stwierdzić, że na "Nieśmiertelności" nie pokazałem wszystkiego, co chciałem pokazać. Faktycznie w studiu siedziałem dwa tygodnie, przyglądając się najczęściej chłopakom jak nagrywają, a wokal nagrałem w osiem godzin. Dwa razy po cztery godziny i tyle. Zmęczony już byłem i ogólnie atmosfera wtedy nie do końca odpowiadała temu, co faktycznie chciałem i mogłem tam zrobić. Ale no... sesję zamknąłem, wsiadłem w busa i wróciłem do domu. Płyta wywołuje u mnie niesmak, brakuje mi czegoś na niej. Jakbym mógł cofnąć czas zrobił bym to jeszcze raz i troszeczkę inaczej. Inspiruje mnie życie, utwory prawdziwe. Posłuchaj kawałków kultowych "Czarny chleb, czarna kawa", "Zegarmistrz Światła" czy "Sierota" żeby zrozumieć czym inspiruje się i jaki jest Szaman.
Swoją drogą to skąd się wziął Twój pseudonim "Szaman"?
Powiem Ci, że powstawało to stopniowo. Po trochu w Londynie, po trochu na imprezach na Śląsku i w Wielkopolsce. Chłopaki mnie tak ochrzcili, bo zacząłem wykazywać zdolności uzdrawiające (śmiech). Więcej nie powiem.
Okay, a czy stosujesz jakieś specjalne techniki lub ćwiczenia, aby utrzymywać formę wokalną? A może wystarczy tylko kilka głębszych od czasu do czasu w połączeniu z odpowiednią ilością szlugów i heroiny?
Kiedyś siedząc w barze naprzeciwko jednego z mniej lub bardziej znanych wokalistów spostrzegłem, że pije on gorącą herbatę z cytryną. Zapytałem: dlaczego pijesz herbatę, a nie piwo? On mi na to odpowiedział: dlatego, że jutro gram koncert i muszę dbać o gardło, po czym zapytał mnie podejrzliwie: a Ty czemu pijesz whisky zapijając piwem? Odpowiedziałem, że od jutra zaczynam trasę. W sumie nie stosuję niczego, nawet ostatnimi czasy w ogóle nie ćwiczę wokalu. Nie rozumiem dlaczego ludzie myślą, że żeby drzeć japę trzeba ćwiczyć. Ja mam to fabrycznie wbudowane, wchodzę i robie swoje. To jest fach taki sam jaki ślusarz ma w rękach, taki ja mam w gardle. Można chyba powiedzieć, że jestem rzemieślnikiem, rzemieślnikiem Rock'n'Rolla.
Oprócz śpiewu jesteś także autorem tekstów. Pod tym względem napisałeś większość materiału na płytę "Nieśmiertelność". Materiału gorzkiego, ale zarazem gotowego, aby wzniecić bunt. Nie zapytam więc o słowa zawarte w debiucie Ziemi Zakazanej, bo te pozostają w interpretacji słuchaczy. Bardziej interesuje mnie Twoje aktualne podejście do świata. Co myślisz, gdy się budzisz nad ranem? Chciałbyś z miejsca przywalić jakiemuś politykowi, czy raczej jesteś zadowolony z życia? Jakie emocje wypełniają dziś Szamana?
Wzniecić bunt... niczego nie chcę wzniecać. Nie mieszam się w politykę, nie znam się na tym. Zapytajcie Pawła Kukiza, on ma trochę większe doświadczenie z tego co widziałem ostatnio, ale popieram gościa. W tym świecie nie jest dobrze... tak naprawdę żyjemy w matriksie wykreowanym przez media, ekipy odpowiedzialne za nasz stan życia. Na szczęście jest coraz większa grupa ludzi, która się "wybudziła" i mówi o tym wybudzając innych. Ten świat nie jest wolny, my nie jesteśmy wolni, robimy i żyjemy jak nam każą - ja nie chcę tak żyć! A co do tekstów na płycie, hm, tej czy wcześniejszych, to co wypływa ze środka ląduje na papierze. a później w głośnikach. Tyle w temacie. Nic na siłę.
W warstwie instrumentalnej Ziemia Zakazana nie boi się przechadzać po klasyce heavy metalu, ale też nie stroni od nowoczesnych pomysłów. W jaki sposób mógłbyś zdefiniować muzykę zawartą na albumie "Nieśmiertelność"? W zespole daje się usłyszeć pewne inspiracje twórczością Huntera, czy to słuszne skojarzenie?
Z Hunterem mamy tyle wspólnego, co wpakowaliśmy im się na trasę "Imperium" na kilka gigów i tyle. Z tego miejsca pozdrawiam Pita, Darka i resztę bandy, ale jeszcze mnie nie porąbało żeby jarać się twórczością Draka (śmiech), choć nie ujmuję im, że robią kawał świetnej roboty i nie mi jest dane oceniać ich twórczości, bo po prostu nie mam takiego prawa. To zespół, który zapisał się na zawsze w historii polskiego rocka. Z racji wieku i osiągnięć chylę czoła i odzywać się w ogóle nie powinienem. Jak zdefiniować muzykę Ziemi Zakazanej? Nie wiem... ciężkie granie opowiadające o życiu.
Kiedy słuchałem debiutu Ziemi Zakazanej to miałem poczucie, że gdzieś tam w Lesznie uformował się porządny zespół w klimacie hard n' heavy. Tyle że wieńcząca dzieło kompozycja, zdaje się bardzo osobista, totalnie mnie rozwaliła. Numer "Autor Słów" ma w sobie coś bardzo progresywnego, kapitalnie improwizowanego. Który kierunek będzie więc wyznaczał przyszłość Ziemi Zakazanej?
Trudne pytania zadajesz... "Autor Słów" to faktycznie jedna z bardziej osobistych sztuk na płycie, ale kierunek rozwoju muzyki Ziemi Zakazanej nie jest możliwy do opisania. Inspiruje nas życie, już to wcześniej mówiłem. Czy ja wiedziałem że przyjdzie moment, że wkurzy nas "system" i napiszemy o tym nutkę? Nie! To wszystko to jest tak jakby totalna improwizacja w świetle wydarzeń dnia kolejnego. Jeżeli mam ochotę napisać i zaśpiewać o Bogu to śpiewam o Bogu, a jeśli natchnie mnie na pojazd po skurwiałych skutkach nadużyć środków dozowanych bezpośrednio do papy na wczorajszej imprezie, to też to robię. Nie ma schematów.
A jakie czynniki zdecydowały o tym, że "Nieśmiertelność" ozdobiło jedno z dzieł Beksińskiego? Czy to jest odzwierciedlenie mrocznej wymowy krążka?
Nie ja miałem wpływ na okładkę i wygląd krążka, nie tak sobie ją wyobrażałem. Nie będę ściemniał czy budował ideologii dlaczego twórczość Beksińskiego zdobi pierwsze dzieło Ziemi Zakazanej. Odpowiedzialna za to jest nasza ex menadżerka i nie będę się na ten temat wypowiadał. Jej trzeba by spytać.
Nie bez przyczyny zapytałem o okładkę, ponieważ twórczość Beksińskiego jest mi bardzo bliska. Tyle że moim zdaniem ludzie bali się jego tajemniczej osobowości. Nie chcieli zatruwać swoich dusz całym tym mrocznym gównem, które wyłania się z jego obrazów i jest zarazem definicją pokraczności ludzkich emocji - tych najgorszych, mówiących o tym, że my ludzie łatwo potrafimy wyrządzać zło. Beksiński umarł więc trochę niedoceniony. Czy nie obawiasz się więc, że twórczość Ziemi Zakazanej i Twoja jako wokalisty oraz autora tekstów też nie zostanie doceniona w swoim czasie?
Wisi mi to. Nie robię tego wszystkiego dla poklasku i docenienia. Robię swoje i nie zmuszam nikogo do oceniania, słuchania, doceniania. W życiu jeżeli chcesz coś osiągnąć możesz to zrobić na dwa sposoby. Pierwszy to włażenie w dupę osobom o wyższym stopniu wtajemniczenia w danej dziedzinie, w której pracujesz, a drugi sposób to indywidualne podejście do tematu i kreowanie swojej drogi, swoich przekonań i nie oszukiwanie nikogo, a przede wszystkim samego siebie! Chodzi o bycie prawdziwym i tą drugą opcję staram się wykonywać najbardziej starannie.
Zbliżając się ku końcowi chciałbym zapytać o plany Ziemi Zakazanej. Seria koncertów? Akcje promocyjne?
W chwili obecnej nie mamy opracowanej jakiejś szczególnej strategii działań. Czas pokaże, co czas przyniesie (śmiech)
A czy mógłbyś opowiedzieć o najbardziej dziwnej sytuacji z jaką spotkałeś się podczas zagranych dotąd koncertów?
Osz... Ty... ja nie wiem co ja teraz mam napisać. Dziwne to jest ogólnie wszystko, co związane z tworzeniem i koncertowaniem. Takich akcji i przygód było naprawdę tak dużo, że nie sposób przytoczyć tej najbardziej pokręconej. Nie wiem czy nadmieniać hasanie po hotelowym dachu w środku nocy w centrum Londynu czy wyłażenie na "szczupaka do busa" z koncertu w Skarżysku Kamiennej, a może mordobicie w hotelu w Ostrowcu Świętokrzyskim? Setki dziwnych, mniej lub bardziej krzywych akcji się tu i ówdzie przydarzyło, ale to bardziej temat do gawędzenia przy piwku, niż na wywiad.
Wielkie dzięki za Twój czas. Strzała!
Pozdrawiam w duchu Rock'n'Rolla!
Rozmawiał: Konrad Sebastian Morawski
konrad.morawski@wp.pl