Wszelkie przeszkody stawały się jednak dla rapera Ice-T oraz towarzyszących mu muzyków tylko źródłem dodatkowej motywacji. Od 1990 roku z powodzeniem balansują oni na pograniczu rapu i heavy metalu. Zapewnili sobie już prawo do ustanawiania swoich własnych zasad, a także ciągle unikają zaszufladkowania. Co więcej, 16 czerwca wystąpią w warszawskim Parku Sowińskiego. Koncert ten będzie częścią cyklu wydarzeń firmowanych jako Rock in Summer. Z tej okazji poprosiliśmy basistę zespołu, Vincenta Price'a, o skomentowanie ostatnich poczynań jego kolegów. Tak, to jest akcja reklamowa, choć muzyka Body Count sama potrafi zapewnić sobie przychylność słuchaczy. Warto wspomnieć, że nasz rozmówca za główną przyczynę sukcesu grupy z pewnością uznałby wiernych fanów. Przez własną skromność.
Ernie C, gitarzysta Body Count, ma ogromny wpływ na twórczość zespołu, lecz Tobie również udało się dodać coś od siebie. Jak Twoje propozycje ukształtowały brzmienie nagrań z Waszej najnowszej płyty, Manslaughter?
Wszystko zaczęło się od powstania utworu "Gears of War". Dzięki niemu zespół podążył w całkowicie nowym kierunku. Postanowiliśmy zabrać się do sprawy troszkę inaczej niż poprzednio. Doszło do tego już w momencie, gdy zaczęliśmy wspólnie komponować materiał.
Czy sądzisz, że ludzie mają swoje oczekiwania w stosunku do wyglądu i zachowania artystów wykonujących poszczególne gatunki muzyki?
Czy bycie nietypowym pozwala bardziej zaskoczyć słuchaczy? Body Count nie przypomina przecież żadnego innego zespołu metalowego.
Zawsze przygotowujemy jakieś niespodzianki. Już mamy kilka nowych utworów i liczymy na to, że uda nam się je opublikować w przyszłym roku.
W wywiadach wielokrotnie określaliście Body Count mianem "grupy przyjaciół". Czy takie relacje ułatwiają współpracę? A może trudniej jest skrytykować pomysły osoby, którą się lubi?
Bo przyjaciele są pomocni. Posiadamy punkty wspólne, które nas spajają ze sobą.
Czyli sądzisz, że łatwiej jest przekazać swoje pomysły znajomemu niż "obcemu" artyście?
Tak. Wszystko działa wtedy lepiej.
Gdzie widać to najbardziej w Body Count?
Członkowie zespołu są dobrymi muzykami i w ten sposób napędzają naszą działalność.
Czy podoba Ci się możliwość swobodnego angażowania się w projekty Twoich dwóch zespołów, czyli Body Count i Steel Prophet?
Daje mi to sporo frajdy. Obydwie grupy są ciekawe. Tak naprawdę piszę tylko muzykę, więc podoba mi się takie rozwiązanie.
Czy sądzisz, że równoczesne działanie w dwóch zespołach pomaga Ci zdobyć nowe umiejętności oraz kształtować Twoją tożsamość artystyczną?
To nie są moje jedyne zespoły (śmiech). Każdy z tych projektów zajmuje się jednak innym rodzajem muzyki.
A jaka jest najważniejsza różnica pomiędzy nimi?
Steel Prophet gra klasyczny metal, a Body Count to mieszanka wszystkiego.
Czy fakt, że na twórczość Body Count składa się tak wiele elementów, umożliwia wprowadzanie nietypowych rozwiązań?
Oczywiście. Swobodnie eksperymentujemy.
Jak wyglądała praca nad coverem utworu Jaya-Z, "99 Problems", który ukazał się na Manslaughter?
Tak naprawdę jego autorem jest Ice-T. Został on skomponowany z myślą o płycie Home Invasion. Jay-Z mu go ukradł. Ice-T chciał teraz tylko nagrać ''99 Problems'' w nowym wydaniu. Chociaż... Chyba zostaliśmy o to poproszeni przez naszą wytwórnię.
Czy byliście zadowoleni ze współpracy z personelem wytwórni Sumerian Records podczas nagrywania Manslaughter?
Jak Wam pomogli w tworzeniu albumu?
Mieliśmy już od jakiegoś czasu kilka utworów, a oni pomogli nam je wydać. Ciągle coś komponuję. Sumerian Records chcieli więc tylko podpisać kontrakt z Body Count.
Czy oczekiwali od Was czegoś innego niż Wasza poprzednia wytwórnia, Escapi Music? Pod jej szyldem wydaliście w 2006 roku płytę Murder 4 Hire.
Różnice były ogromne. Escapi miało wydać materiał, który zarejestrowaliśmy wcześniej. Podczas współpracy z Sumerian musieliśmy faktycznie wejść do studia i nagrać album. Escapi natomiast wzięło gotowy produkt. Nawet nie wiem, co się stało teraz z tą firmą.
Które z tych doświadczeń dało Wam większą satysfakcję?
Współpraca z Sumerian Records. Z Escapi nie mieliśmy prawie żadnego kontaktu.
Czy lubisz mieszać rap z metalem?
Jak najbardziej. Nie chciałbym zamknąć się w jednym z tych gatunków.
Czy, tak jak Ice-T, popierasz umieszczanie komentarzy społecznych w utworach?
Tak. Informują one ludzi o tym, co się dzieje na świecie. W dzisiejszych czasach nie można się obejść bez takich informacji.
Czy sądzisz, że takie elementy mogą uniknąć etykietki "taniej sensacji"?
Oczywiście. Właśnie tak powinna wyglądać muzyka.
Co sądzisz o pomyśle założenia zespołu tylko ze względu na zamiłowanie jego muzyków do jakiegoś gatunku? Tak przecież powstał Body Count. Ernie C i Ice-T widzieli, że chcą grać heavy metal i jedynie to było dla nich ważne.
Jeśli ktoś chce zajmować się muzyką, to powinien grać, a nie przejmować się innymi rzeczami.
Czyli uważasz, ze zawsze można popracować nad techniką już w trakcie działalności?
Tak, szczególnie w epoce internetu. Można go wykorzystywać na wiele sposobów. Nawet jest możliwe założenie zespołu za jego pośrednictwem.
Jaką rolę odgrywałeś w sekcji rytmicznej podczas pracy nad albumem Manslaughter, gdzie na perkusji towarzyszył ci Ill Will? Czy różniła się od tej, do której przyzwyczaił Cię jego poprzednik, O.T., z którym nagrywałeś Murder 4 Hire?
Oni całkowicie się od siebie różnili. O.T. był dobry, ale nie jest typem perkusisty, z którym zawsze chciałem współpracować. Ill Will to bardzo wszechstronny muzyk. Co więcej, utwory z Murder 4 Hire bazują na automacie perkusyjnym. Wielu z nich nawet nie zagraliśmy jako zespół. Chyba tylko wykonaliśmy wspólnie "Murder 4 Hire" i "The Passion of Christ".
Czyli nie poznałeś zbyt dobrze O.T. od strony zawodowej?
Graliśmy trochę razem tuż po tym, jak dołączyłem do Body Count. Później nawet wyruszyliśmy w trasę koncertową. Ci dwaj perkusiści są jednak całkowicie różni.
Dlaczego uważasz, że Ill Will jest wszechstronny?
Ponieważ rozumie rock i metal, a także sposoby komunikacji pomiędzy muzykami.
Czy sądzisz, że Ice-T jest dobrym szefem grupy?
On jest głównym autorem muzyki. Decyduje o tym, co zrobimy z riffami zaprezentowanymi przez Erniego, a później przekształca je w utwory.
A gdzie Ty pojawiasz się w procesie twórczym?
My proponujemy utwory, a Ice-T wprowadza swoje aranżacje. Wielu piosenkarzy nakłada warstwę tekstową na podkład muzyczny. On natomiast chce kształtować strukturę naszych kompozycji. Ice-T wybiera spośród elementów przygotowanych przez nas. Często kieruje się tematami, które chce poruszyć w nowym materiale. Jest mu wtedy łatwiej je wymyślać.
Czy gniew obecny w metalu jest w jakiś sposób charakterystyczny dla tego gatunku muzyki?
Nie. Nie można się przecież kierować tylko technikami gry. Musisz czuć muzykę, którą tworzysz. W przeciwnym razie nikt na nią nie zwróci uwagi. W moim przypadku jest tak, że biorę gitarę do ręki i czekam na impuls. Nie wywieram na siebie samego presji.
Czy uważasz, że Twoja muzyka Cię w jakiś sposób kształtuje?
Wkładam w nią całą swoją osobowość. To właśnie jest cecha, która wyróżnia dobre nagrania.
Gram na wzmacniaczach Hartke i gitarach Schectera. Korzystam również ze strun firmy D'Addario oraz efektów Dunlopa.
Jakich części użyłbyś do stworzenia swojej wymarzonej gitary basowej? A może już powstała?
Jest nią Schecter Hellraiser. Ma w sobie wszystko, czego można by chcieć od instrumentu.
Czy polegasz głównie na wzmacniaczu?
Przeważnie staram się uzyskać dobre brzmienie właśnie za pomocą wzmacniacza, o którym wcześniej mówiłem.
Czy najpierw zająłeś się techniką, a dopiero później odkryłeś swój gatunek muzyki?
Moja przygoda z muzyką zaczęła się od punk rocka i słuchania Discharge. Wciąż ich lubię. Wszystko do mnie przyszło samo. Nigdy nie miałem na celu doskonalenia techniki. Chciałem po prostu grać!
Czy widziałeś kiedyś jakiś koncert, którego elementy chciałbyś wykorzystać podczas swojego własnego występu?
Nie. Mam zamiar robić swoje Na rynku już i tak jest zbyt wielu naśladowców.
Wspominałeś w pewnym wywiadzie o ciekawej sytuacji, którą zaobserwowałeś podczas koncertu GWAR w londyńskim Palladium. Zwróciłeś wtedy uwagę na zachowanie członków innego zespołu, White Zombie, rozdających płyty GWAR uczestnikom tego wydarzenia.
Nie, oni rozdawali płyty White Zombie. Chodziło mi o to, że trzeba promować swoją muzykę.
Czyli uważasz, że silna więź z fanami jest ważna?
A co Ty byś zrobił, żeby promować Body Count?
Rozdawałbym naklejki, koszulki… Cokolwiek. Reklama jest wciąż konieczna. Zajmuję się tym od dawna. Wszystko po to, żeby ludzie wiedzieli, co się z nami dzieje.
Czy byłeś zszokowany wtedy, gdy po raz pierwszy zagrałeś w Europie?
Nie. Świetnie się bawiłem. Już się nie mogę doczekać powtórki. Minęło przecież dziesięć lat on naszej ostatniej wizyty!
Podczas tegorocznej trasy po Europie zagracie również w Warszawie. Jak zaprosiłbyś fanów na ten koncert?
Będą nim zachwyceni! Jeszcze nie widzieli zespołu w takim wydaniu, więc na pewno im się spodoba!
Tak trzymać! Dziękuję za miłą rozmowę.
Rozmawiała Aleksandra Mazur