Koncertowy showman, fan tatuaży, skater - tak w kilku słowach można opisać bohatera niniejszego tekstu, na co dzień dzierżącego mikrofon we francuskiej kapeli Betraying The Martyrs.
Kilka dni przed Bożym Narodzeniem udało mi się uciąć dość miłą pogawędkę z jedynym Brytyjczykiem w zespole, której zapis możecie znaleźć poniżej.
Cześć Aaron. Minęło sporo czasu od premiery "Phantom". Jak nastroje w zespole? Jesteście zadowoleni z odbioru płyty? Dotychczasowe recenzje są pozytywne.
Cześć! Pewnie, że jesteśmy. Wiesz, mieliśmy naprawdę dobry odbiór naszej pierwszej płyty, jednak nie byliśmy pewni, czy ta sytuacja powtórzy się w przypadku nowego albumu, który na dzień dzisiejszy sprzedaje się w większym nakładzie niż jego poprzednik. Jako zespół dalej kontynuujemy świetne trasy koncertowe i wierzymy, że wszystko może potoczyć się jeszcze lepiej!
Opowiedz coś więcej o płycie. Tajemniczy tytuł "Phantom" oraz jeszcze bardziej zagadkowa okładka nie mówią za dużo…
Tytuł pochodzi od jednego ze znajdujących się na niej utworów, a konkretnie “Phantom (Fly Away)", który napisałem jeszcze będąc dzieckiem. Czułem się wtedy zupełnie niewidoczny na tle innych, którzy uważali, że należy robić to co cała reszta. Przez taką sytuację trudno jest zdobyć jakikolwiek szacunek, a wszystko to dzieje się w “duchu normalności". Mam nadzieję, że inni młodsi ludzie będą czerpać z tego inspirację i odlecą (z ang. “fly away" - przyp.) stając się czymś widocznym.
Na najnowszej płycie znajduje się cover disney’owskiego hitu "Let it go". Skąd pomysł na nową aranżację tego utworu? Zwykle zespoły lokują covery jako dodatek do edycji deluxe, a wy umieściliście go w samym środku płyty.
Wpadł na to Victor zaraz po sukcesie tej piosenki oraz filmu, z którego pochodzi. Chwilę po tym jak usłyszał o tym nasz manager oraz wytwórnia okazało się, że wszystkim spodobał się ten pomysł! Kawałek brzmi jak każdy inny utwór Betraying The Martyrs oraz idealnie pasował jako kolejna kompozycja na płytę. Jak zawsze mówimy - dlaczego nie!?...
Podczas jednej z Waszych tras Mark (Mirnov, perkusista - przyp.) został zatrzymany w Rosji. O co chodziło?
"Zatrzymany", to akurat słowo, którego nie użyłbym w tym przypadku. Fakt jest taki, że napotkaliśmy naprawdę wiele, ale to wiele problemów, ze względu na jego pochodzenie. Zdecydowanie sprzeciwiamy się dyskryminacji osoby tylko ze względu na działania jego rządu. Na pewno się nie poddamy, bo wiemy, że fani kochają Marka tak samo mocno jak my.
Jako zespół często podkreślacie, że jesteście chrześcijanami. Aktualnie większość kapel stara się odcinać od propagowania swoich poglądów żeby nie wzbudzać większych kontrowersji. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Jedni z nas są chrześcijanami, niektórzy nie, a jeszcze inni są "nieaktywnymi wierzącymi". Ja osobiście jestem otwarty na wszystko. Staram się pisać piosenki przemawiające do każdego, nie zważając na religię czy przynależność.
Podobno jesteś wielkim fanem zmarłego Mitch’a Luckera. Czy utwór "Legends Never Die" jest poświęcony właśnie jemu?
Mitch był moim przyjacielem. Wraz z Suicide Silence, jako frontman tego zespołu byli dla mnie jedną z pierwszych inspiracji. Kiedy dorastałem, Mitch dał mi większe natchnienie niż jakikolwiek inny artysta z gatunku i jestem naprawdę dumny, że mogę to powiedzieć. Miałem tą przyjemność spotkać go osobiście, podróżować razem podczas trasy oraz stać się jego bliskim przyjacielem jeszcze zanim odszedł. "Legends Never Die" jest moim prezentem dla niego i dla tych, którzy go kochali. Niestety, nigdy odpłacę mu się za to co dla mnie zrobił.
Nie da się ukryć, że jesteś fanem tatuaży. Myślałeś nad tym żeby samemu zacząć tatuować?
(śmiech) Oczywiście, że tak! Myślałem o tym wcześniej, chociaż poległem ze względu na mój brak cierpliwości. Nie starczało mi jej na tyle długo żeby nauczyć się chociażby rysować, ponieważ trzeba poświęcić naprawdę dużo czasu, żeby stać się dobrym tatuażystą. Myślę, że mam zadatki na złego lub średniego artystę, ale na pewno nie profesjonalnego. Nie w tym momencie. Żeby się czemuś poświęcić muszę wiedzieć, że jestem w danej dziedzinie najlepszy, bo inaczej po prostu się za to nie zabieram.
Kiedy i dlaczego zainteresowałeś się tatuażami?
Mój ojciec jest wielkim fanem motocykli, a spędzając z nim czas ciągle obracałem się w otoczeniu kultury tatuażu i muzyki metalowej. W sumie to wszystko, odkąd pamiętam chciałem być wytatuowany.
Potrafisz policzyć ile aktualnie posiadasz tatuaży?
Nie chce wiedzieć… (śmiech)
Czym się zajmujesz oprócz Betraying The Martyrs? Posiadasz jakieś inne hobby? Oczywiście poza tatuażami…
Kocham skateboarding. Staram się jeździć na desce praktycznie codziennie, aczkolwiek często brakuje mi czasu ze względu na sporo obowiązków. Kiedy tylko mam chwilę biorę ze sobą deskorolkę i momentalnie zapominam o wszelkich problemach. Jeżeli chodzi o pozostałe rzeczy, to na pewno uwielbiam spędzać czas z moją dziewczyną lub po prostu grać w "Skate 3" ba X-Box! (śmiech)
Myślisz, że zaskoczy Cię jeszcze coś w muzyce?
Chyba nie. Spójrz na to co dzieje się w muzyce mainstreamowej. Te irytujące "piosenki" obracające się wokół "twerkingu" czy uprzedmiotowienia kobiet. Dzisiejsza muzyka już zabrnęła za daleko, więc sądzę, że nic mnie już nie zdziwi...
Możesz porównać dwie sceny metalowe - francuską i angielską. Występują między nimi jakieś różnice?
Jest dużo różnic. Anglia posiada bardzo szybko zmieniającą się scenę, pełną nowych undergroundowych zespołów, ponieważ jest to częścią ich stylu życia. We Francji fani są bardziej lojalni wobec starych zespołów, aczkolwiek myślę, że niedługo się to zmieni, ponieważ są na dobrej drodze by upodobnić się do Wielkiej Brytanii czy Stanów.
Marcin Czostek