Podróbki gitar

Wywiady
2006-03-01

Historia replik jest prawie tak długa, jak dzieje istnienia gitar elektrycznych. Gdy w 1933 roku firma Rickenbacker konstruowała model Electro Spanish, nie przypuszczała zapewne, że już za pięć lat japoński producent, Guyatone, wypuści na rynek jego replikę...

Kopia ta nie cieszyła się na rynku zbyt dużym powodzeniem, zachęciła jednak innych fałszerzy. Odtąd firmy produkujące repliki zaczęły się mnożyć jak grzyby po deszczu. W latach 50., kiedy wszechobecnie panował rock’n’roll, w Europie rosło zainteresowanie gitarami elektrycznymi. O tym właśnie marzył przeciętny europejski odbiorca - mieć gitarę elektryczną, na której można zagrać rock’n’rolla tak jak Elvis Presley i jemu podobni. W odpowiedzi europejscy producenci zaczęli masowo kopiować gitary elektryczne produkowane w Stanach Zjednoczonych. Europejczycy nie podbili jednak rynku replik gitarowych. Kopie instrumentów amerykańskich pozostawiały wiele do życzenia i sprzedawały się słabo. Dopiero Japonia osiągnęła prawdziwy sukces w tej dziedzinie.

Jak do tego doszło? W tym okresie liderami na rynku gitarowym byli dwaj giganci, Gibson i Fender, chociaż wielu specjalistów uznaje modele wyprodukowane przez te firmy w latach 70. za nieudane. Przeciętny gitarzysta nie zauważył może różnicy, ale nie uszła ona uwadze profesjonalistów ani osób, które było stać na sprzęt z wyższej półki. Sprzedaż tych modeli nie osiągnęła zadowalającego poziomu. Bardziej wybredna klientela przestała zaopatrywać się w najnowsze modele, sięgając po klasyczne gitary wyprodukowane w latach 50.

Jednym z pierwszych muzyków, którzy zapoczątkowali trend vintage, był Eric Clapton. Grał on wówczas w zespole Bluesbreakers i używał gitary Gibson Les Paul, oczywiście pochodzącej z lat 50. Wówczas firmy Fender i Gibson stanęły w obliczu kryzysu. Ich kierownictwo zdecydowało, że skoro starsze gitary budzą większe zainteresowanie, firmy powinny zająć się udoskonalaniem swoich klasycznych modeli. W efekcie z rąk lutników wyszły instrumenty solidnie wykonane, mimo to opinie na ich temat były podzielone. Mowa tu zwłaszcza o dwóch gitarach z tamtego okresu - modelu Les Paul Recording i Stratocasterze z dużą główką. Nowe modele, takie jak Starcaster czy RD Artist w ogóle nie cieszyły się popularnością.

KLASYKA GÓRĄ

Japońscy producenci również bardzo szybko dostrzegli potrzeby gitarzystów, których niezmiennie interesowały stare modele instrumentów. Nie zamierzali oni produkować gitar z nowoczesnym designem i dodatkowymi, zbędnymi ich zdaniem, gadżetami. Postanowili skupić się na produkcji doskonałych kopii gitar vintage z lat 50. i 60. Jedną z takich firm była Tokai Gakki, która rozpoczęła swoją działalność w latach 60. W przeciwieństwie do innych wytwórców, Japończycy nie nadawali swoim gitarom zachodnio brzmiących nazw, tak jak robił to Ibanez, Greco czy Fernandes. Tokai odniósł duży sukces - udało mu się wyprodukować bardzo dobrej jakości kopie amerykańskich gitar.

"W swoim życiu posiadałem wiele replik wyprodukowanych przez Tokai i inne japońskie firmy" -mówi Mike Robinson z amerykańskiej firmy MyRare- Guitars.com. "Zapewniam, że jakość wykonania tych instrumentów była bez zarzutu. To gitary tak dobre, jak ich amerykańskie pierwowzory, a czasem nawet lepsze, szczególnie jeśli chodzi o kopie Les Paula. Trzeba pamiętać, że większość japońskich firm rozpoczęła produkcję gitar w latach 50., a Guyatone - już w latach 30. Japońscy producenci mieli więc spore doświadczenie w branży, zanim zaczęli produkować podróbki amerykańskich firm."

Tokai rozpoczął kopiowanie Gibsona Les Paula 1958-1960 w 1976 roku. Wcześniej termin "japońska podróbka" używany w odniesieniu do gitar z lat 70. oznaczał sprzęt marnej jakości. W przypadku tego instrumentu sprawa wyglądała inaczej. To rzeczywiście była gitara z wyższej półki. Firmie Tokai udało się podrobić ze szczegółami oryginalnego Gibsona. Replika posiadała starannie wykonaną płytkę ochronną, mocowaną w identyczny sposób jak w pierwowzorze. Tokai zdecydował się nadać replice nazwę Les Paul Reborn.

Gottfried Schmid, jeden z pierwszych dystrybutorów japońskich podróbek na rynkach europejskich uważa, że japońskie repliki są lepsze od amerykańskich, wykonanych przez samego Gibsona. "To pewnego rodzaju paradoks. Gibson niedawno wypuścił na rynek kopie swoich starych modeli. Sprzęt z Japonii jest równie dobry, a czasem nawet lepszy. Mam wielu przyjaciół, którzy są gitarzystami. Skarżą się, że nowe modele klasycznych gitar Gibsona nie zostały dokładnie odtworzone. Zwracali się nawet ze skargą do samego producenta. Całkowicie ich rozumiem. Przy tak zawrotnych cenach mają prawo oczekiwać idealnej repliki. Ja mam model wyprodukowany przez firmę Tokai, który, moim zdaniem, jest lepszy od samego Gibsona. I, co ważne, kosztował 600 dolarów, a nie 4 500. Dla mnie Tokai to nie tylko firma kopiująca gitary - to grupa lutników, którzy wykonują swoją pracę z miłością i entuzjazmem." Niektóre repliki wyprodukowane przez Tokai do dziś potrafią osiągnąć cenę 3 000 dolarów. Jest to zaskakujący koszt jak na podróbkę. Wiadomo - im rzadszy model, tym droższy.

Tam, gdzie mowa o kopiowaniu, pojawia się problem praw autorskich. Prawdziwa walka o prawo do designu rozpętała się w latach 70., kiedy doszło do zmiany w zarządzie w koncernach produkujących gitary. Gitary Les Paul Reborn z lat 1978-1979 zwróciły uwagę prawników firmy Gibson. Tokai musiał zmienić nazwę swoich produktów na Tokai Love Rock. Japoński producent musiał również zmienić nieco kształt główki, charakterystyczny dla modelu Gibsona.

Firma Tokai w podobny sposób podeszła do kwestii skopiowania gitary Stratocaster, klasycznego i najbardziej rozpoznawalnego na świecie instrumentu Fendera. Kopie Stratocastera z założenia miały być gitarami dla bardziej wymagających odbiorców. Nie stanowiły one jednak dokładnej repliki pierwowzoru. Wygląd oryginału został zachowany, wraz z charakterystyczną dla Stratocastera główką. Fender prawnie zastrzegł sobie kształt główki w 1975 roku, Tokai łamał więc prawa autorskie. Na tym nie koniec - Tokai wykorzystał również logo Fendera, lekko je tylko zniekształcając. Z pewnej odległości podróbka wyglądała jak model vintage Fendera z lat 50. Producent nie tylko naruszył prawo, ale też przekroczył granice dobrego smaku.

Jednak klienci przyjęli nowy model Tokaia z aprobatą. Nawet Stevie Ray Vaughan należał do fanów tego instrumentu. Artysta pojawił się na okładce katalogu firmy z lat 1985-1986. Na okładce "Texas Flood" Ray Vaughan trzyma właśnie podróbkę Stratocastera, którego producentem jest Tokai. Logo firmy było wymazane i ostatecznie nie pojawiło się na okładce. Można jednak spotkać plakaty z muzykiem, na których logo firmy jest wyraźnie widoczne. Na główce widnieje wyraźny napis: "Tokai Springy Sound". Gitarzysta zespołu ZZ Top, Billy Gibbons, również ma w swojej bogatej kolekcji niejedną podróbkę. Posiada między innymi model Tokai Les Paul Reborn. Grał nawet w telewizji koncert na tym instrumencie, choć logo firmy zostało wtedy zakryte.

IBANEZ

Muzycy starali się więc skutecznie ukryć fakt, że grają na gitarach wyprodukowanych przez firmę Tokai. Japońskie podróbki, nieważne jak dobre, niektórym wciąż kojarzyły się negatywnie. Dopiero japońska firma Hoshino Gakki zmieniła ten negatywny wizerunek. Hoshino zakupił małą hiszpańską manufakturę, produkującą gitary o nazwie Ibanez. Następnie Hoshino wykupił amerykańskiego dystrybutora gitar Ibanez, firmę Elger. Tym sposobem w roku 1971 narodził się amerykański Ibanez. Na początku działalności firma ta zajmowała się produkowaniem kolejnych replik instrumentów takich producentów, jak Gibson, Fender, Rickenbacker czy Dan Armstrong. Czasami różniły się one od oryginałów szczegółami - zamiast szyjki wklejanej w korpus stosowano szyjki wkręcane, ze względu na niższe koszty produkcji. Tak jak repliki Tokaia, kopie produkowane przez Ibaneza prezentowały się nadzwyczaj dobrze. Harry Kruisselbrink, prawdopodobnie jeden z największych kolekcjonerów Ibanezów z lat 70. w Europie przyznaje: "Podróbki Les Paula, Gibsona SG czy Stratocastera są o wiele gorszej jakości niż oryginały. Mają jednak coś w sobie, ich brzmienie mi się podoba. Pod koniec lat 70. Ibanez znacznie poprawił jakość produkowanych przez siebie replik. Modele z lat 1977 czy 1978 są bardzo udane".

Keith Pattinson pracował w angielskim sklepie muzycznym przez dziesięć lat, od połowy lat 70. i przeszło mu przez ręce wiele kopii Ibaneza, jak również ich angielskich odpowiedników, występujących pod marką CSL. Pattinson uważa, że "wiele podróbek Les Paula czy SG było bardzo przyzwoitych, a wersja Explorera - wręcz świetna. Gorzej sprawa się miała z replikami Stratocastera. Natomiast kopie Dan Armstronga czy Rickenbackera wyglądały wspaniale, ale brzmiały okropnie". Fanem repliki Explorera, Ibaneza typu Destroyer był Eddie Van Halen. Gitara znajdująca się na okładce albumu artysty, "Women And Children First", to właśnie Destroyer.

Ówczesny właściciel Gibsona, Norlin, pozwał Ibaneza do sądu za bezprawne kopiowanie modeli jego gitar. Tak jak w przypadku spraw sądowych z firmą Tokai, tak i tu Gibson skoncentrował się na detalach główki. Chodziło o charakterystyczny kształt jej krawędzi, który przypominał otwartą książkę albo wąsy. Nie chodziło przy tym o to, że Ibanez kopiuje dokładnie korpusy gitar czy szczegóły konstrukcji, lecz jedynie o kształt główki.

Postępowanie karne, wytoczone przez Gibsona w 1977 roku, zostało umorzone, ponieważ Ibanez zmienił kształt główki w 1976 roku. Dwa lata później Ibanez zaczął produkcję gitar według własnego projektu. "Kiedy zmienił się kształt główki, sprzedaż Ibanezów spadła" - wspomina Pattinson. "Choć muszę przyznać, że kopie Ibaneza były bardzo dobrej jakości." To prawda, repliki produkowane przez firmę Ibanez to sprzęt z wyższej półki. Błędem jednak byłoby uważać, że firma osiągnęła tu szczyt swoich możliwości. "Ibanez produkował z roku na rok coraz lepszy sprzęt" - twierdzi Harry Kruisselbrink. "Od 1978 roku Ibanez zaczął wprowadzać swoje własne modele. Byli sprytni. Od lat zajmowali się analizowaniem gitar wielkich amerykańskich marek i o ich budowie wiedzieli wszystko. Nadszedł czas, żeby wykorzystać tę wiedzę."

PODRÓBKI DZIŚ

Wiele razy giganci produkujący gitary musieli pozwać do sądu producentów replik. Firma Takamine wyprodukowała w latach 70. podróbkę gitary akustycznej Martin, która była bardzo zbliżona do oryginału. Brian May grał na jeszcze innej podróbce Martina, Hummingbird, która została wyprodukowana przez firmę Tokai. Gitarę tę można usłyszeć na płycie zespołu Queen, "A Night At The Opera".

W tym okresie powstała również firma Heritage, założona przez byłych pracowników Gibsona. Mieściła się w byłej fabryce Gibsona, w Kalamazoo. Wytwórcy z Heritage zostali podobno zmuszeni przez Gibsona do zmiany potencjometrów w replikach Les Pauli na 250kOhm. Chodziło o to, żeby podróbka nie brzmiała tak, jak oryginał. Pewien klient chwalił się: "Zmieniłem potencjometr na 1MOhm i gitara zabrzmiała jak prawdziwy Les Paul!"

Gitary Fernandes mają inne wzory główek niż oryginały Fender, co jest wynikiem bardziej rygorystycznego prawa patentowego w Stanach Zjednoczonych. Obecnie Fender zamierza opatentować kształt korpusu Stratocastera, Telecastera i Precision Bass.

W dzisiejszych czasach niewiele spraw trafia do sądu. Ron Bienstock, znany amerykański prawnik zajmujący się prawem patentowym mówi: "Przez lata toczyły się boje o prawa patentowe. Większość z nich załatwiano polubownie. Kwestia pozostaje jednak nierozstrzygnięta. Gitara ma właściwie jeden kształt, trudno byłoby go opatentować. To tak, jakby jakaś firma samochodowa opatentowała cztery koła w samochodzie". Czasy, kiedy istniała zupełna dowolność i producenci mogli kopiować zarówno kształt korpusu, jak i główkę, dawno minęły. "Kształt korpusu i główki to dwa różne problemy" - wyjaśnia Bienstock. "Główka jest ważniejsza, bo to o nią walczyły firmy w przeszłości. Fender i Gibson w sprawach przeciwko firmom Tokai i Ibanez nie sądziły się o kształt korpusu. Było czterdzieści lat na to, aby opatentować korpus i nikt tego nie zrobił. Teraz jest już na to za późno."

PODRÓBKI PODRÓBEK

Japońskie kopie gitar z lat 70. pozostają fenomenem w historii replik. Kopie nigdy nie były tak bliskie oryginałowi, jak wtedy. Wśród kolekcjonerów cieszą się one dużą popularnością. Doszło nawet do tego, że same są w tej chwili podrabiane. W styczniu tego roku znaleźliśmy na Ebayu podróbkę Tokaia z lat 80. Sprzedawca przyznał się, że nie jest to oryginalny Tokai Springly Sound. Dostał gdzieś podróbkę Tokaia (będący z kolei kopią Fendera) i zrobił z niej model stylizowany na gitary z lat 80. Specjalnie postarzył gitarę, aby wyglądała na starszą o 25 lat. "W Niemczech mieszka gość, który zajmuje się podrabianiem kopii Ibaneza z lat 80. To niewiarygodne. Gdybym wiedział, że do tego dojdzie, kolekcjonowałbym gitary począwszy od 1975 roku!" - śmieje się były sprzedawca, Keith Pattison.

Dziękujemy Harremu Kruisselbrinkowi, Gottfriedowi Schmidowi, Billemu Gilbreathowi, Michaelowi Martinowi i Davidowi Cortenowi za udostępnienie nam zdjęć. Specjalne podziękowania należą się również prawnikowi, Ronowi Bienstockowi, za czas, jaki nam poświęcił.