Chad Kroeger (Nickelback)
Wywiady
2006-03-01
Rozmawiamy z gitarzystą i wokalistą zespołu Nickelback, Chadem Kroegerem
Jaka była twoja pierwsza gitara?
Miałem czarny model Flying V, który nazywał się "Hurricane". To była ciężko brzmiąca, typowo heavy-metalowa gitara. Niestety, już jej nie mam, gdyż przed wieloma laty wymieniłem ją na inną.
Podobno ruszacie w trasę z Bon Jovi. Jak przebiegają przygotowania?
Tak, mamy zagrać kilka koncertów z Bon Jovi. Najmniejszy stadion jest przewidziany na 37 000 miejsc. Planujemy również zagrać dwa koncerty na Wembley, co z pewnością będzie dla nas sporym wyzwaniem. Z drugiej strony jednak wiem, że Bon Jovi są fanami Nickelback i nie wybrali nas na tę trasę przypadkowo. Cenią to, co robimy. Myślę, że pokażemy, na co nas stać!
Gdybyś miał 10 000 dolarów i mógł wydać te pieniądze w jednym sklepie, który sklep byś wybrał?
Na pewno byłby to sklep z gitarami. Chociaż nie, przecież wszystkie gitary dostaję za darmo. Myślę, że poszedłbym do sklepu ze sprzętem studyjnym w Los Angeles i kupiłbym sobie coś w stylu vintage. Za te pieniądze mógłbym dostać dwa korektory Neve. Wyciągają je ze starych konsoli z lat 60. i 70. Podobno są rewelacyjne.
Jak bardzo zmieniło się wasze życie po utworze "How You Remind Me?"
Nie zaistnielibyśmy bez tego utworu. Prawdopodobnie nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy obecnie i nie udzielałbym teraz tego wywiadu. Czasem rzeczywiście mam dość grania "How You Remind Me". W takich chwilach wyobrażam sobie, że The Rolling Stones też musieli kiedyś grać w nieskończoność "Start Me Up" był to przecież ich popisowy kawałek.
Z pewnością jest wielu gitarzystów, którzy cię inspirowali. Gdybyś miał taką możliwość, kogo chciałbyś zaprosić do zagrania solówki na waszej płycie?
Zaprosiłbym Erica Claptona, gdyż uważam, że jego gra mogłaby dużo wnieść do naszej muzyki. Bez wątpienia praca z nim byłaby niezwykle interesująca i inspirująca. Natomiast z nieżyjących gitarzystów zaprosiłbym Jimiego Hendriksa. Również Joe Satriani byłby bardzo pożądanym gościem na mojej płycie. Pamiętam, jak gościł u nas w mieście i nagrywał coś w Warehouse Studio. Wspaniale byłoby mieć takiego gościa do dyspozycji. Steve Vai też był dla mnie zawsze bardzo ważny. Widziałem go na rozdaniu nagród Grammy. Muszę przyznać, że nie spotkałem kogoś, kto ma takie duże ręce i palce - nic dziwnego, że potrafi grać takie rzeczy.
Jakie to uczucie, kiedy wiesz, że kobiety na całym świecie marzą o tobie?
Bardzo mi się to podoba! A najlepsze jest to, że to się może spełnić, dziewczyny!
Czy koledzy z grupy nie są czasem zazdrośni o twoje włosy?
Kiedyś Mike (Mike Kroeger, basista - przyp. red.) też miał długie włosy. Dawniej wszyscy mieliśmy takie. A tak na poważnie: trudno jest być gwiazdą. Jak ścinam włosy, ludzie mówią: "Dlaczego się obciąłeś? Było ci bardzo dobrze w długich włosach.". Inni z kolei narzekają, że mam za długie i powinienem je skrócić. Gdybym słuchał tych wszystkich rad, już dawno bym się nabawił schizofrenii. Bardzo często w wywiadach pytają mnie właśnie o włosy. W takich chwilach czuję się trochę jak Jon Bon Jovi. Niektórzy ludzie zagadują mnie o fryzurę, bo wiedzą, że nie znoszę tego rodzaju pytań. Ostatnio złapałem się na tym, że podczas oglądania teledysku do "How You Remind Me" przyglądałem się sobie i stwierdziłem, że faktycznie moja fryzura była wtedy beznadziejna, a do tego mnie postarzała. Miałem wtedy dwadzieścia sześć lat, a wyglądałem na jakieś trzydzieści siedem.
Jesteś fanem gatunku muzycznego, który nazywa się jazz fusion?
Nie przepadam za tym rodzajem muzyki. Jeśli coś jest trudne do zanucenia, to nie podoba mi się to.
Jaka jest twoja ulubiona piosenka w repertuarze Nickelback? Który utwór najbardziej lubisz grać?
Lubię grać "Woke Up This Morning", a także "Because Of You" - to najmocniejszy utwór na płycie "The Long Road". Jego granie sprawia mi przyjemność, ma on bowiem ciekawe riffy i emanuje pozytywną energią. To jest utwór z gatunku tych, które gra się bez zastanowienia - on po prostu płynie.