Rafał Huszno (Totentanz)
Wywiady
2014-07-10
W związku z premierą nowego albumu tarnowskiej formacji Totentanz, zatytułowanego "Człowiek", rozmawiamy z wokalistą i gitarzystą zespołu Rafałem Huszno.
Nim przejdziemy do kolejnych kwestii, szybkie pytanie definiujące Twoją osobę w Totentanz. Jesteś liderem. Tak zajmowane stanowisko i pozycja w zespole to świadomy wybór wszystkich członków, czy też, po prostu, w trakcie działalności okazało się, że dobrze sprawdzasz się w roli przywódcy?
Hahaha! Lider to dumnie brzmiąca nazwa, i tak rzeczywiście jestem nazywany najczęściej przez dziennikarzy. Pewnie wynika to z tego, że stoję na środku sceny, śpiewam, gram na gitarze, piszę teksty i wymyślam riffy. Jestem bardziej frontmanem zespołu. Lider to dowódca, szef, dyktator i wielu jemu podobnych. Mam w sobie cechy przywódcze i sporo pomysłów, ale większość rzeczy związanych z zespołem ustalamy wspólnie z chłopakami. To jest zespół!
Pojęcie lidera w zespole rockowo/metalowym kojarzy się dość pejoratywnie. To taki ktoś, kto niczym Piotr Wiwczarek z Vader trzyma wszystko w ryzach, ale z drugiej strony, jest nie do końca lubiany przez resztę kapeli, bo skupia na sobie całą uwagę (śmiech). Jakim Ty jesteś liderem. Jakie cechy swojej osobowości pozwalają określić Cie tym mianem?
Decyzje podejmujemy razem, ustalamy pewne rzeczy normalnie, na zdrowych zasadach, chłopaki często mają rację. Poza tym, każdy może mieć dobre pomysły! Gdybym był liderem o jakim mówisz, to pewnie ciągle byśmy się kłócili i nic by z tego dobrego nie wynikało. W przeciwieństwie do tego, co dzieje się ostatnio w naszym państwie, u nas panuje demokracja, a że jestem najstarszy w tym teamie... Cóż, mówię wielokrotnie o tym, czego nauczyło mnie życie
Działacie od 2007, roku przez ten czas krystalizował się styl Totentanz a także docieraliście się pod względem charakterów. Po latach doszło do zmian personalnych, a także stylistycznych. Przygoda zatytułowana Totentanz to ciągłe wyzwanie czy (już) spokojna egzystencja na rynku?
Prędzej wyzwanie. Spokojnej egzystencji na rynku nigdy nie skosztowaliśmy. Owszem, wyrobiliśmy sobie markę, ale to była ciężka praca, mnóstwo wyrzeczeń, setki godzin prób, niepowodzeń, sukcesów, płyty itd. Mamy wiele pokory w sobie i cieszę się z tego, że nikomu woda sodowa nie uderzyła do głowy. Egzystować będziemy na emeryturach... Jak dożyjemy (śmiech)
Skoro mowa o obecności Totentanz na rodzimy rynku. Na początku związaliście się z Mystic Production i Michałem Wardzałą, aby z czasem zająć się swoim zespołem i marką Totentanz w bardziej niezależny sposób. Czy posiadanie pleców w postaci wytwórni to jeszcze mus, czy raczej w dobie platform social media, relikt przeszłości?
Różnie z tym bywa. Umowa z Mystic Production zwyczajnie wygasła. Wywiązaliśmy się ze wszystkich jej warunków. Mystic też dalszej współpracy nie zaproponował, bo wszystko działo się w momencie, w którym nie mieliśmy nic do zaproponowania (mówię o nowym materiale). Wiesz, "gruszki na wierzbie" można sprzedawać, ale żaden szanujący się handlowiec w to nie uwierzy. A niestety firmy wydawnicze to dobrzy handlowcy. Nie mamy pozycji gwiazdy, która wyda nawet gówno w słoiku i będą to promować, bo gwiazda. Musimy się bronić tym co robimy. Nie jesteśmy komercyjnym produktem, na którym zarabia się dobre pieniądze. Czas jednak pokazał, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Mamy Arenę i jesteśmy zadowoleni. Mamy agencję, która jest naszym wydawcą, managerem i opiekunem w jednym, i robią to naprawdę zawodowo.
Dorobiliście się czterech pełnowymiarowych wydawnictw, w tym najnowszego, zatytułowanego niezbyt przewrotnie "Człowiek". Kim jest ów człowiek? Co jest jego największą bolączką?
I tu musiałbym napisać prawie książkę. Człowiek to istota nieodgadniona do dzisiaj i każdy z nas jest inny. Ja chciałem zwrócić uwagę na człowieka bardziej pod kątem jego egzystencji w dzisiejszym świecie, uczuć, walki o to, o co kiedyś nie musiał walczyć. Na przykład o byt. Wychowałem się w czasach, kiedy mało kto martwił się, czy jutro będzie miał pracę, miał mieć, bo praca była. TSA w kawałku "Bez podtekstów" (to zresztą mój ulubiony polski band w latach '80) śpiewa o "niebieskim ptaku miasta", dzisiaj to jest nie do pojęcia; uchylanie się od pracy. Ludzie pracują i to za marne grosze znosząc często upokorzenie i poniewieranie; w imię czego? Bo jakiś koleś, którego zrobili prezesem, managerem, dyrektorem ma przyzwolenie na to, żeby traktować ludzi jak śmieci, sam będąc śmieciem z moralnego punktu widzenia. Uczucia, troska o rodzinę, nadzieja na to, że będzie lepiej, chwila którą żyjemy, tradycja, wiara to główne bolączki, jak to nazwałeś, naszego "Człowieka".
Nowy materiał to całkiem interesujący miks niemal komercyjnego pop-rockowego grania z czytelnym, ale niepozbawionym "dołu" brzmieniem. Wydaje mi się, choć możesz się nie zgodzić, że wasz czwarty krążek to taki restart Totentanz. Próba zaistnienia wśród mas.
Jak zaistniejemy wśród tych mas będziemy szczęśliwi, bo to z kolei będzie oznaczać, że rockową muzykę zaczęli grać w radiach (śmiech)
Album ma kilka naprawdę mocnych punktów, choć może bardziej dosadnie - riffów. To, znowu nawiążę do postaci lidera, Twój zamysł, aby jednak dołożyć do pieca, czy kolektywna decyzja, aby fani zespołu sprzed lat wiedzieli, że ich ulubieńcy jeszcze pamiętają do czego służy sześć strun i mocne uderzenie stopy?
Swoją drogą, nasz perkusista gra na najmniejszym zestawie świata, choć brzmi jakby zajmował bębnami pół sceny. Riffy wynikają z tego, że takie właśnie mi się w głowie rodziły (śmiech). Modyfikacja tego na próbach pozwoliła na powstanie materiału, jaki udało się zarejestrować. Nikt niczego nie zakładał ani nie planował
Skoro już wspomniałem o gratach - jakiego sprzętu użyliście do nagrań "Człowieka"?
Bardzo skromnego. Dwie głowy Messa i Laboga, efekty w kostkach, lampowe przestery i kilka gitar
Niestety, nigdy nie miałem okazji widzieć Totentanz na żywo. Materiały studyjne pozwalają wierzyć, że chirurgiczna precyzja, która wam towarzyszy powinna mieć swoje odzwierciedlenie na scenie. Kto odpowiedzialny jest za sound zespołu na deskach klubów i plenerów? Jesteście w stanie sobie pozwolić na własną (mini) ekipę?
Po pierwsze, polecam wybrać się na nasz koncert, będziesz wtedy wiedział dlaczego fani przy nas zostają. Po drugie, przekonasz się jak brzmią poszczególne piosenki na żywo i po trzecie, najważniejsze, zobaczysz ile nam to sprawia radości. Odnośnie ekipy. Dzięki Arenie mamy całe crew: jest dźwiękowiec, świetlik, chłopaki od sceny, monitorów i wszystkiego co się dzieje podczas koncertu.
W tym roku wasi fani oraz przedstawiciele mediów (w tym i ja!) będą mieli okazje zobaczyć was na - z waszego punktu widzenia - lokalnej imprezie Czad Śnieżka Festiwal. Druga edycja tego eventu odbędzie się z jeszcze większą pompą wraz z udziałem międzynarodowych wykonawców na czele ze Szwedami z Sabaton. Jak czujecie się w zestawieniu z Gooralem, Dżemem czy wreszcie wspomnianymi heavymetalowcami? To dla was "kolejny gig", czy może jednak konkretne wydarzenie, które warto wpisać w kapelowe cv?
Bardzo konkretne. Śnieżka Czad Festiwal to konkretna impreza, na której koncert u boku takich zespołów to zaszczyt. Każdy koncert traktujemy poważnie i podchodzimy do każdego tak, jakby to był ten najważniejszy. Roboty nie można zlewać
Co z innymi koncertami? Gdzie będzie można zmierzyć się z "Człowiekiem"?
Planowana jest jesienna trasa koncertowa. Ponieważ płyta wyszła w połowie kwietnia, trasy wiosennej nie było. Gdzie będziemy grać, pewnie w kilku miastach Polski. Trzeba śledzić nasza stronę internetową, bo tej chwili trudno mi powiedzieć o konkretnych terminach i miejscach.
Na koniec, dla wszystkich, którzy nie znają zespołu, powiedz w telegraficznym skrócie czym jest Totentanz i dlaczego powinni sięgnąć po wasz najnowszy album?
Totentanz to energia, która zaraża, przekaz, który daje do myślenia i moc, która daje wiarę w życie.
Rozmawiał Grzegorz "Chain" Pindor