Robert Cray

Wywiady
2014-07-15
Robert Cray

Najłagodniejszy bluesman świata zabrania słuchania jego nowego, inspirowanego nagraniami Stax albumu, w słuchawkach.

SESJA


Nie mogę być perfekcjonistą w studio. Byłoby to po prostu nudne, bo czym jest perfekcja? Zawsze jest możliwość, żeby coś przedobrzyć. Przez zbytnie zwracanie uwagi na szczegóły można zabić duszę w muzyce i nigdy nie chciałbym tego zrobić. Przy In My Soul wybraliśmy po prostu nasze najlepsze wykonania. Kiedy słuchasz nagrań wytwórni Stax i Chess, od razu widzisz w tym spójność. Wchodzili do studia, nagrywali i wybierali szybko coś bez upiększania. Zrobiliśmy to samo: spotkaliśmy się razem, złapaliśmy klimat i nagraliśmy jedną lub dwie wersje. Zespół to ten sam kwartet, który można zobaczyć na scenie, i tak samo nagrywaliśmy na setkę w studio. Możesz sklejać i sztukować numery jeśli chcesz, ale nie tu - ten rodzaj muzyki opiera się na dynamice i interakcji. O to tu głównie chodzi. W wielu momentach na tym albumie perfekcjonizm po prostu by się nie sprawdził. Pozwoliliśmy, żeby wszystko zostało tak jak jest.

GITARY


Do studia zabrałem kilka modeli różnych typów gitar. W większości były to Stratocastery, na których gram na koncertach, czyli ostatnie modele Robert Cray. To moje konie robocze: pomagałem przy powstawaniu tych gitar i ciągle znakomicie się sprawdzają. Richard Cousins grał na moim basie Fender VI. W numerach Fine Yesterday i Hold On grałem też na jazzowym Gibsonie z wcięciem cutaway i pojedynczym pickupem. Wiem, że ludzie nie myślą o mnie jako o gościu z Gibsonem, ale grałem na Gibsonach zanim zacząłem w ogóle grać na Fenderach, w studio dodają innego koloru do brzmienia. Korzystałem też z akustyka Fendera z umieszczonym kawałkiem drewna zaraz przed mostkiem, który tłumił w pewnym stopniu struny. Użyliśmy go jako elektryczny sitar w utworze Pillow.

BRZMIENIE


Wziąłem też kilka dobrych wzmacniaczy. Kolekcję budowaną przez całe lata! W studio preferuję starsze, proste modele, są moim oczkiem w głowie. Dbam o nie znacznie bardziej, niż o gitary. Nie używam żadnych efektów, ale przed każdym numerem przynosiliśmy różne wzmacniacze, a dzięki dużemu pomieszczeniu mogliśmy ustawić mikrofony w różnych odległościach od głośników. Były tam Magnatone 260 i 280, wzmacniacze Matchlessa, Twin, Super Reverb. Zmienialiśmy je w zależności od utworu, co robimy w studio odkąd zacząłem pierwszy raz pracować ze Stevem Jordanem przy Take Your Shoes Off i Shoulda Been Home w latach 90. Steve naprawdę zna się na brzmieniu.

MIX


Bardzo chcieliśmy uzyskać brzmienie ze starych nagrań Stax i Chess. Wiem, że w epoce cyfrowej sporo ludzi wykorzystuję taśmę dla ocieplenia całości, ale my nagraliśmy te utwory z rozdzielczością 192 kHz, co jest niemal jak HD, i uzyskaliśmy naprawdę ciepłe, mięsiste brzmienie. Jestem bardzo zadowolony z produkcji Steve'a. Możesz dokładnie usłyszeć cały zespół, i to jest ważne, ponieważ tworzymy zespół: nie chodzi tu tylko o gitarowe granie. Wydaje mi się, że to cieplej brzmiące nagranie niż dwa poprzednie albumy. Ta płyta brzmi znakomicie na moich kolumnach - muzyka powinna być słuchana na głośnikach, a nie na słuchawkach!

LEKCJA


Zawsze uczę się czegoś kiedy nagrywam płytę. Steve zaszczepił we mnie pewną rzecz, by wprowadzić cały zespół w ten sam klimat i groove. Więc zanim nagraliśmy utwór Pillow - wspaniały numer, którego współkompozytorem był nieobecny już z nami Jerry Friedman - usiedliśmy całym zespołem w reżyserce i słuchaliśmy Superfly Curtisa Mayfielda, by wejść w odpowiedni nastrój i pomyśleć jak powinniśmy podejść do Pillow. Chodziło o to brzmienie i puls, które oddadzą ten rodzaj energii. I wtedy wpadliśmy na pomysł, by użyć tu elektrycznego sitaru...!

PODSUMOWANIE


Jestem bardzo zadowolony z In My Soul. Ten album pokazuje dokładnie gdzie teraz jesteśmy i byłoby wspaniale, gdybyśmy zainteresowali niektóre młode zespoły muzyką wytwórni Stax i Chess. W ten sposób próbujemy utrzymywać tę niesamowitą muzykę wciąż żywą. Nie mam żadnych komercyjnych ambicji. Gramy klimaty R&B, bluesa i zwyczajnie znalazło się to też tutaj, niezależnie od tego co będzie. Chodzi o dobrą zabawę, tworzenie muzyki, i nie myślisz przy tym o Grammy czy innych nagrodach, ponieważ nie możesz przewidzieć co się stanie czy dokąd nas to zaprowadzi. Granie jest częścią naszego życia, zawsze tak było i dawało nam energię.